Oczekiwania były spore, ale okazały się w większości niespełnione.
Długo zapowiadana i wyczekiwana – nowa, zupełnie inna książka Anny Bartłomiejczyk i Marty Gajewskiej rozpoczynająca niezwykłą sagę fantasy! Wyobraźcie sobie połączenie „Gry o tron” i trylogii „Grisza”. To wartka i przejmująca opowieść o wojnie i odkrywaniu siebie, która rozpali was do czerwoności!
Antoinette żyje na północy, w królestwie Tesaryth. Jest pokojową pracującą w królewskim pałacu. Niespodziewanie otrzymuje stanowisko książęcej ochmistrzyni, co oznacza, że będzie zarządzać służbą tajemniczego księcia Fiyonna Corvusa. To on powoli odkryje drzemiący w niej magiczny talent, który odziedziczyła po swoich potężnych przodkiniach. Okaże się, że przeszłość Antoinette, a zarazem historia jej rodziny, wygląda zupełnie inaczej, niż jej się do tej pory wydawało.
Na południu Rosemary i Raina, księżniczki Zjednoczonego Królestwa Elendoru, stają przed wielkim wyzwaniem. Ktoś dokonuje zamachu stanu i odbiera należny im tron. Oszołomione zdradą siostry uciekają w głąb kontynentu. Zmuszone są zebrać wielu sojuszników, żeby odzyskać swój ukochany dom. Nie spodziewają się, że w międzyczasie odkryją podziemny świat, który wprawi w drganie wojenne bębny, a nad ich przeznaczeniem zawiśnie wizja nadciągającej zagłady.
Czy Antoinette przetrwa próbę i stanie się tą, na którą czekano od lat? Czy siostrzana miłość Rosemary i Rainy jest w stanie przezwyciężyć to, co nieuniknione?
„Legenda o popiołach i wrzasku” to emocjonalny rollercoaster i wstęp do fantastycznej serii, która zawładnie sercami czytelników!
Z pewnym żalem piszę, że opis Legendy o popiołach i wrzasku brzmiał ciekawiej niż właściwa powieść. Okładkowe porównanie tej historii do Pieśni Lodu i Ognia George’a R.R. Martina (który to cykl bardzo lubię) uznaję za mocno przesadzone, jednak nawiązanie do Trylogii Grisha Leigh Bardugo jest aż zbyt trafne, gdy nieco dokładniej przyjrzymy się wątkowi Antoinette. Spodziewałam się czegoś unikatowego, tymczasem otrzymałam średnio wciągającą i raczej wtórną w ramach gatunku historię. Osoby przepadające za fantastyką raczej nie znajdą tu niczego nowego – choćby świeżej interpretacji "klasycznych" motywów (coś jednak mnie zaskoczyło – o tym za moment). Co więc tu mamy? Wielkie odkrycia w stylu "Jesteś czarodziejem, Harry, i to szalenie dobrym, choć trzeba cię podszkolić", obecność smoków (nie uważam tego za spoiler – bestia spogląda na nas z okładki) i ich oswajanie (z jedną sekwencją bardzo mocno czerpiącą z kultowego filmu Avatar) oraz walkę o tron.