wtorek, 20 listopada 2018

"Eon. Powrót Lustrzanego Smoka" - Alison Goodman

Tytuł: EON. Powrót Lustrzanego Smoka (org. EON: Dragoneye Reborn; pierwsze wydanie: Two Pearls of Wisdom)
Autor: Alison Goodman
Seria: Eon #1
Wydawnictwo: Telbit
Data wydania: 24 lutego 2010 r. (premiera: sierpień 2008 r.)
Ilość stron: 574 

Do lektury Eona przymierzałam się od dawna, ale zawsze coś innego odciągało od niego moją uwagę. Tym razem wzięłam się w garść i wzięłam książkę w obroty. Nie żałuję tej decyzji!

W Imperium Niebiańskich Smoków nadejście nowego roku wiąże się ze zmianą Smoka ascendentalnego oraz wyborem nowego ucznia, który przez 11 lat ma kształcić się u boku odpowiedniego lorda (mężczyzny) Smocze Oko i po tym czasie przejąć jego stanowisko. Niegdyś Smoków było dwanaście, jednak najpotężniejszy, Smoczy / Lustrzany Smok przestał objawiać się pół wieku wcześniej. Dwunastoletni Eon, który naprawdę jest szesnastoletnią Eoną, jest kandydatem na ucznia Szczurzego Smoka. Chłopak wie, że albo wygra tytuł, albo będzie musiał uciekać przed gniewem swojego mistrza. Zasady rytualnego konkursu ulegają zmianie tuż przed jego rozpoczęciem i znacznie zmniejszają szanse Eona...

Początek Eona zapowiada dość przewidywalną historię. Cóż, pozory mylą! Eon. Powrót Lustrzanego Smoka zaskakiwał mnie niemal nieustannie. Zakładałam sztampowy przebieg wydarzeń, nie dopuszczając do siebie alternatywnej wersji - która okazała się tą wybraną przez Alison Goodman. Polski tytuł niestety nieco umniejsza element zaskoczenia (osoba odpowiedzialna powinna ponieść karę z rąk czytelników), niemniej całość satysfakcjonuje. Akcja nie mknie zbyt szybko, ale też się nie wlecze, choć pierwsze kilka rozdziałów dość drobiazgowo opisuje los Eona. Dopiero jakieś ostatnie sto stron to prawdziwa gonitwa wydarzeń
Autorka wzorowała kreowany przez siebie świat na krajach orientu, stąd pojawiający się cesarz, jego harem, mężczyźni uczesani w warkocze i noszący odświętne suknie. Goodman sama przyznaje, że badała starożytne i bardziej współczesne kultury, co Eonowi wyszło na dobre. Koncepcja jedenastu Smoków - protektorów i kontrolujących je lordów Smocze Oko jest dość oryginalna. Samo zakończenie zaś skojarzyło mi się z końcówką W pierścieniu ognia. Nie zdradzę, dlaczego nasunęło mi się takie powiązanie, ale myślę, że może Was to nieco zachęcić do lektury.

Alison Goodman do minimum ograniczyła ilość prezentowanych postaci. Pozbywa się ich raczej niechętnie, ale kilka dramatycznych zgonów się pojawiło. Recenzując Eona, nie mogę nie wspomnieć o tytułowym bohaterze. Mimo że w rzeczywistości jest szesnastoletnią Eoną (tutaj dopatruję się pewnej nieścisłości: czy szesnastolatka, nawet najdrobniejszej budowy, nie powinna być choć trochę wyższa od dwunastolatków?), przez czteroletni trening u swojego mistrza i uszkodzoną w wypadku nogę zupełnie odepchnęła od siebie swoją kobiecość. Jej tajemnicę zna bardzo niewiele osób, bowiem kobietom - w szczególności kalekim - nie wolno nawet ubiegać się o pozycję ucznia lorda Smocze Oko. Wydarzenia relacjonowane są przez niego samego i choć w narracji używa żeńskiej formy czasowników (wybrałam, poszłam), jego wypowiedzi i zachowanie cechują się bardziej męskością niż kobiecością. Aby uniknąć nieporozumień: od początku wiadome jest, iż Eon to tzw. "księżycowy chłopiec" - prawda że brzmi ładniej niż "eunuch" - co jednak nie przysparza mu przyjaciół.

Eona oceniłabym na pełną piątkę, gdyby nie okropnie naiwna i w moim odczuciu beznadziejna scena przy końcu książki. Być może Goodman chciała nieco złagodzić okropieństwo poprzedzających scen i poprawić reputację jednego z ważniejszych bohaterów; może chciała ukazać otwartość Eona; może... Teorie można by mnożyć. Grunt, że owa scena wywołała u mnie niesmak (nie, nie chodzi o scenę seksu, choć pewne aluzje do takowych pojawiają się w książce) i obniżyła notę.

Eon. Powrót Lustrzanego Smoka to naprawdę ciekawa, niesztampowa opowieść o chłopcu (dziewczynie), który pragnie osiągnąć wiele: więcej niż jest mu dane. Lekturę uprzyjemniają ciekawe opisy smoków, konstrukcja systemu magicznej energii oraz otaczające głównego bohatera najprzeróżniejsza indywidua. A przede wszystkim odejście od schematyczności. Polecam.
Ocena końcowa: -5/6
Polecam: miłośnikom fantasy, smoków, klimatów orientu

środa, 14 listopada 2018

"Ścieżki przeznaczenia" - Marek Orłowski

Tytuł: Ścieżki przeznaczenia
Autor: Marek Orłowski
Seria: Samotny krzyżowiec #2
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Data wydania: 28 października 2014 r.
Ilość stron: 311 

Marek Orłowski zadebiutował na polskim rynku Mieczem Salomona, otwierając tym samym sagę Ostatni krzyżowiec. Przyznaję, że opowieść mnie urzekła, więc nie mogłam odpuścić sobie lektury jej kontynuacji, czyli Ścieżek przeznaczenia. (Jeśli nie czytałeś Miecza Salomona, ale masz zamiar to zrobić, pomiń kolejny - krótki - akapit, ponieważ może zdradzić zakończenie pierwszego tomu!)

Roland de Montferrat po raz kolejny wymknął się z objęć śmierci. Wciąż jednak przebywa w odosobnionej fortecy asasynów. Podejmuje próbę ucieczki z twierdzy. Tymczasem ku An-Nusarija zmierza obiecany drogocenny ładunek. Czy Czarnemu Rycerzowi uda się uciec spod jarzma Sinana Ibn Salmana i czy Starzec z Gór otrzyma wielki skarb?

Akcja drugiego tomu Samotnego krzyżowca rozpoczyna się bezpośrednio po Mieczu Salomona - jakby ktoś stwierdził, że ostatni rozdział pierwszego tomu jest za długi i jego połowę trzeba wyrzucić do tomu drugiego. Przez chwilę musiałam się aklimatyzować w nowym/starym środowisku. Początek Ścieżek przeznaczenia jest naprawdę dynamiczny, ale później akcja zdecydowanie zwalnia. Owszem, Roland niemal nieustannie się przemieszcza, od czasu do czasu z kimś się pojedynkuje, ale wszystko wydaje się takie... ślamazarne, rozwleczone w czasie. Autor więcej czasu poświęcił na szczegółowe opisy starć (do czego się zdążyłam przyzwyczaić) oraz wprowadzenie kilku postaci, z którymi Roland już raczej się nie spotka. Przez blisko 300 stron czytamy więc o czymś, co prawdopodobnie miało pchnąć fabułę do przodu, ale pan Orłowski chyba się rozmyślił i sprawę rozwiązał zupełnie inaczej, niż początkowo zamierzał.
Pewnym felerem Ścieżek przeznaczenia jest sposób prowadzenia narracji. Narrator - czy raczej autor - wplata w główną oś fabularną retrospekcje. Problem w tym, że nie są one w żaden sposób oddzielone od reszty utworu, przez co chwilami miałam problemy z ustaleniem, czy opisywane wydarzenia należą do tych "obecnych", czy raczej "wspominanych". Jest to tym bardziej uciążliwe, że opowieści i wspomnienia są właściwie kwintesencją tego tomu.

Roland z Montferratu to jeden z najlepiej wykreowanych średniowiecznych rycerzy w literaturze. Ceni sobie honor i dobre imię, brzydzi się zdradą, porzucaniem idei i kłamstwem. Jednocześnie zaskakuje odwagą, bystrością umysłu i determinacją w dążeniu do celu. Wojak idealny w tym tomie ma jednak znacznie mniej szczęścia i zdecydowanie częściej obrywa po głowie. Natomiast w drugiej połowie Ścieżek... w Rolandzie zachodzi zmiana, nieustannie toczy wewnętrzną walkę: czy walczyć, czy pozostać wiernym rycerskiemu kanonowi.

Samotny krzyżowiec od początku zapowiadał się na powieść sensacyjną osadzoną w realiach wojen krzyżowych. Tymczasem fabuła Ścieżek przeznaczenia - a także posłowie autora - dają czytelnikowi do zrozumienia, że seria zmieni swój profil na... fantastyczny. Nie wiem, co o tym myśleć i z oceną tego zjawiska poczekam do części trzeciej. Mam nadzieję, że się nie zawiodę na tym gruncie :)

Ścieżki przeznaczenia to nieco nudniejsza, mniej żywiołowa opowieść o Rolandzie de Montferrat. Autor postawił na wspomnienia, opowieści, postanowił także zaskoczyć czytelnika zmianą gatunku literackiego. Niemniej lekturę o przygodach Czarnego Rycerza uznaję za przyjemną i wciągającą. Na tyle, by móc Wam ją polecić; ale najpierw zapoznajcie się z Mieczem Salomona. A najlepiej sięgnijcie po te tomy w niedługim odstępie czasu.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom powieści historyczno-przygodowych

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica
http://www.wydawnictwoerica.pl/