sobota, 26 grudnia 2020

"Testamenty" Margaret Atwood

Kontynuacja Opowieści podręcznej to historia mocno odmienna od pierwowzoru. Największą siłą, w moim odczuciu, jest poszerzenie wiedzy o powstaniu i działaniu Gileadu. Słabością: jedna z nastoletnich bohaterek oraz próba wykreowania jak najgorszej wizji świata.

Testamenty to historia opowiadana przez trzy kobiety - jedną z najpotężniejszych kobiet Gileadu, nastolatkę wychowywaną w reżimie oraz nastolatkę spoza niego, która o życiu w nim dowiaduje się z mediów. Najbardziej podobały mi się rozdziały opowiadane przez tę pierwszą, Ciotkę Lidię. Rzuciły one najwięcej światła na pierwsze chwile Gileadu oraz to mroczne sekrety tego systemu. W przeciwieństwie do Fredy, narratorki Opowieści podręcznej, Ciotka zna odpowiedzi na wszystkie pytania, posiada władzę i ma dostęp do tajnych dokumentów, a jednocześnie pozostaje człowiekiem, ma swoje cele, obawy i grzeszki, których się wstydzi. Dla mnie ta perspektywa stanowi najmocniejszy punkt tej powieści.

poniedziałek, 21 grudnia 2020

"Z mgły zrodzony" Brandon Sanderson

Z przykrością stwierdzam, że długo nie mogłam się wciągnąć w Z mgły zrodzonego. Perypetie Vin - zarówno te z czasów jej życia na ulicy, jak i początków jej nauki Allomacji oraz stawiania pierwszych kroków na dworze - mnie nie zafascynowały. Nawet w momencie, kiedy bohaterowie zaczęli planować (na pozór niemożliwą) rebelię przeciwko obecnemu ustrojowi, nie czułam "tego czegoś". Odnoszę wrażenie, że gdyby to Kelsier - bardziej doświadczony Allomanta, pomysłodawca i organizator przewrotu - był głównym bohaterem, lektura mogłaby stać się ciekawsza. Wprawdzie, towarzysząc Vin, możemy trochę lepiej poznać lokalną szlachtę, ale... chyba więcej o nich dowiadujemy się od Kelsiera niż z pobytu dziewczyny na dworach.

poniedziałek, 7 grudnia 2020

"Opowieść podręcznej" Margaret Atwood

Przeczytałam Opowieść podręcznej, ponieważ wiele osób ją zachwalało. Liczyłam na objawienie. Po lekturze, oceniam tę powieść jako "okej, ale szału nie ma", bo liczyłam na więcej. Prawdopodobnie jestem w mniejszości, ale to moja subiektywna opinia :)

Podoba mi się poruszany przez Opowieść podręcznej temat, który - mimo że od premiery minęło ponad 30 lat - pozostaje aktualny, a ostatnio wręcz "trenduje". Autorka kreuje dystopijną, bardzo ortodoksyjną Amerykę, w której kobiety są niemal pozbawione praw, a ich pozycję można poznać po kolorze ubrań, które noszą. W tym świecie na pierwszym miejscu stawiana jest religia, łamanie zasad jest surowo karane, a szpiegiem może być każdy, więc na każdym kroku trzeba się pilnować. (To skojarzyło mi się z czasami PRLu, o których opowiadała mi Mama.) Gilead idzie o krok dalej, ponieważ poza ograniczeniem swobody wypowiedzi wszystkich obywateli, atakuje i niszczy psychikę wielu kobiet, których rola zostaje ograniczona do bycia naczyniem, w którym ma rozwijać się dziecko. Ciąża jest w tym ustroju stanem (dosłownie) błogosławionym, jednak nie zapewnia wolności ani większych swobód. Chyba najbardziej uderzył mnie sposób, w jaki płodne kobiety są tresowane (nie uczone) na podręczne; jak wmawia im się, że nowy ustrój jest lepszy, bezpieczniejszy dla nich, a dzięki zachowaniu pokory i skromnym ubraniom stają się jeszcze bezpieczniejsze (przecież to kobieta prowokowała mężczyzn, to przez nią dochodziło do gwałtów...).