poniedziałek, 9 maja 2022

"Legenda o popiołach i wrzasku" Anna Bartłomiejczyk, Marta Gajewska

Oczekiwania były spore, ale okazały się w większości niespełnione.

Długo zapowiadana i wyczekiwana – nowa, zupełnie inna książka Anny Bartłomiejczyk i Marty Gajewskiej rozpoczynająca niezwykłą sagę fantasy! Wyobraźcie sobie połączenie „Gry o tron” i trylogii „Grisza”. To wartka i przejmująca opowieść o wojnie i odkrywaniu siebie, która rozpali was do czerwoności!

Antoinette żyje na północy, w królestwie Tesaryth. Jest pokojową pracującą w królewskim pałacu. Niespodziewanie otrzymuje stanowisko książęcej ochmistrzyni, co oznacza, że będzie zarządzać służbą tajemniczego księcia Fiyonna Corvusa. To on powoli odkryje drzemiący w niej magiczny talent, który odziedziczyła po swoich potężnych przodkiniach. Okaże się, że przeszłość Antoinette, a zarazem historia jej rodziny, wygląda zupełnie inaczej, niż jej się do tej pory wydawało.

Na południu Rosemary i Raina, księżniczki Zjednoczonego Królestwa Elendoru, stają przed wielkim wyzwaniem. Ktoś dokonuje zamachu stanu i odbiera należny im tron. Oszołomione zdradą siostry uciekają w głąb kontynentu. Zmuszone są zebrać wielu sojuszników, żeby odzyskać swój ukochany dom. Nie spodziewają się, że w międzyczasie odkryją podziemny świat, który wprawi w drganie wojenne bębny, a nad ich przeznaczeniem zawiśnie wizja nadciągającej zagłady.

Czy Antoinette przetrwa próbę i stanie się tą, na którą czekano od lat? Czy siostrzana miłość Rosemary i Rainy jest w stanie przezwyciężyć to, co nieuniknione?

„Legenda o popiołach i wrzasku” to emocjonalny rollercoaster i wstęp do fantastycznej serii, która zawładnie sercami czytelników!

Z pewnym żalem piszę, że opis Legendy o popiołach i wrzasku brzmiał ciekawiej niż właściwa powieść. Okładkowe porównanie tej historii do Pieśni Lodu i Ognia George’a R.R. Martina (który to cykl bardzo lubię) uznaję za mocno przesadzone, jednak nawiązanie do Trylogii Grisha Leigh Bardugo jest aż zbyt trafne, gdy nieco dokładniej przyjrzymy się wątkowi Antoinette. Spodziewałam się czegoś unikatowego, tymczasem otrzymałam średnio wciągającą i raczej wtórną w ramach gatunku historię. Osoby przepadające za fantastyką raczej nie znajdą tu niczego nowego – choćby świeżej interpretacji "klasycznych" motywów (coś jednak mnie zaskoczyło – o tym za moment). Co więc tu mamy? Wielkie odkrycia w stylu "Jesteś czarodziejem, Harry, i to szalenie dobrym, choć trzeba cię podszkolić", obecność smoków (nie uważam tego za spoiler – bestia spogląda na nas z okładki) i ich oswajanie (z jedną sekwencją bardzo mocno czerpiącą z kultowego filmu Avatar) oraz walkę o tron.

Wątek Antoinette wydał mi się względnie ciekawy, choć należy do tych spokojnych i statycznych – ale nie nudnych. Być może to dzięki wprowadzeniu motywu nawiedzonego domu, który gwarantuje kilka całkiem zabawnych momentów. Historia młodej ochmistrzyni toczy się niespiesznie, a zakończenie tomu pozostawia ją w dość satysfakcjonującym momencie. Jakby w kontraście, u Rainy i Rose cały czas coś się dzieje, akcja mknie na łeb na szyję, byle tylko doprowadzić do zjawiskowego finiszu (mam tu na myśli domknięcie w omawianym tomie, ponieważ spodziewam się kontynuacji w następnych książkach). I choć zazwyczaj takie dynamiczne wątki mi pasują, tak w Legendzie o popiołach i wrzasku zamiast ekscytacji kolejnymi wydarzeniami towarzyszyło mi zagubienie. Tempo było aż za szybkie, przez co wiele scen wydało mi się pospieszonymi i niedostatecznie opisanymi, a wspomniane zakończenie, zapewne pomyślane jako bardzo emocjonujące, wywołało u mnie co najwyżej irytację. Nawet nie jestem ciekawa, co będzie dalej.

Niewiele lepiej prezentują się bohaterowie oraz relacje pomiędzy nimi – gatunkowa klisza goni kliszę. O ile jeszcze kreacja Antoinette próbuje zachować pozory oryginalności, jej motywacje wydają się jasne a reakcje tylko czasami przesadzone (choć to subiektywna opinia: być może odkrycie pewnych tajemnic faktycznie rezonuje aż na taką skalę), o tyle jej znajomość z Fiyonnem bardzo kojarzy się z relacją Aliny i Zmrocza/Darklinga z Trylogii Grisha Leigh Bardugo. Prawdopodobnie winę za to ponosi przede wszystkim pomysł na mrocznego, tajemniczego i spowitego mrokiem księcia.

Gdy jednak spojrzymy na drugi wątek, któremu poświęcono w tym tomie znacznie więcej miejsca, znajdziemy festiwal słabo opisanych postaci oraz niezrozumiałych, zachodzących niemal z dnia na dzień przemian (dla jasności: wiem, że pomiędzy kolejnymi rozdziałami czasami mijają dni czy tygodnie, ale tego upływu czasu w ogóle nie czuć, stąd wspomniane przed chwilą poczucie). Mamy więc Rainę – dwudziestokilkulatkę, która na wszystkich patrzy z góry i planuje przejęcie władzy, na dobrą sprawę nie mając najmniejszego pojęcia o jej sprawowaniu. Jej młodsza siostra Rose szybciutko zmienia się z delikatnej panny płaczącej za utraconym pałacem w najprawdziwszą kick-ass girl, nieustraszoną i bystrzejszą niż woda w górskim potoku. Ich urok musi być wręcz przytłaczający, bo James, łowca opłacony by je zabić, bez dłuższego wahania zgadza się zmienić strony i dołączyć do "stronnictwa" Rodaagovów. W skład drużyny wchodzi też Sebastian, osobisty strażnik dziedziczki tronu – chyba najnormalniejsza i logicznie myśląca osoba. Raz na czas pojawia się Ten Zły, gotów siać zamęt "dla dobra sióstr", jednak jego kreację odebrałam jako skrajnie przerysowaną. Czy wspomniałam, że Raina ma narzeczonego, o którego jest okrutnie zazdrosna, ale jednocześnie na wieść o jego śmierci smuci się przez chwilkę a później szuka pocieszenia w innych ramionach? Spodziewałabym się nieco dłuższej żałoby, biorąc pod uwagę ich zażyłość. Rose z kolei wplątana zostaje w związek romantyczny będący prawdopodobnie największym zaskoczeniem fabularnym w tej książce – tak słabo umotywowanej Wielkiej Miłości Aż Po Grób dawno nie widziałam w literaturze. Prawdopodobnie wynika to z tempa rozwoju wydarzeń w tym wątku – nie ma w nim czasu na nic, także na opisanie rozwoju tego związku. Szkoda.

Chciałabym napisać, że to moje jedyne zarzuty względem Legendy o popiołach i wrzasku, ale nie mogę. Nie podobał mi się także chaos narracyjny (ponownie – obecny przede wszystkim w historii Rainy i Rose). Czasami ciężko połapać się, kto co robi. Mimo obecności narratora trzecioosobowego bardzo dużo miejsca poświęca się na opis wewnętrznych przeżyć bohaterek, co odbija się na niewielkiej liczbie ciekawych scen akcji; być może podjęto tu próbę "pokazywania, nie mówienia" (show, don’t tell), ale w większość wypadków wypada ona średnio. Świat został ledwie nakreślony: rzucone tu i ówdzie nazwy innych państw czy powiązań pomiędzy nimi nie mają na ten moment większego znaczenia, smoki i wszystko co z nimi związane pojawiają się znikąd. Lektura tej powieści przywodziła mi na myśl moje pisarskie próby sprzed kilku lat. I tak jak szanuję autorki, że udało im się ukończyć pracę na tak rozbudowanym tekstem i go wydać, tak myślę, że dałoby się co nieco doszlifować: przyciąć niewiele wnoszące akapity z rozważaniami protagonistek, dopracować kreacje bohaterów, by uczynić ich bardziej mięsistymi, lepiej wyważyć dynamikę wydarzeń, trochę skuteczniej sygnalizować upływ czasu i zapanować nad zaimkami oraz zdaniami, by narracja stała się czytelniejsza.

Z czysto recenzenckiego obowiązku wspomnę o licznych błędach – interpunkcyjnych, składniowych, literówkach – obecnych w posiadanej przeze mnie kopii książki. Zarzuty ze strony czytelników pojawiły się bardzo szybko po premierze i wydawnictwo We Need YA już się do nich ustosunkowało, jednak to niedociągnięcie na pewno nie pomaga w ogólnym odbiorze powieści.

Mimo wszystkich wymienionych powyżej zarzutów, udało mi się wciągnąć w tę lekturę. Fakt, zajęło mi to chwilę, ale kiedy wreszcie nieco mocniej osiadłam w realiach świata przedstawionego, czytało się naprawdę szybko i lekko. Gdyby jeszcze to zakończenie jakoś mocniej mnie złapało za serduszko... Nie wiem też, do kogo kierowana jest Legenda o popiołach i wrzasku. Autorki wspomniały, że do ich rówieśników, młodych dorosłych; użyty w powieści język sugeruje raczej nieco inny target – na ten moment nie ma tu niczego, czego nie powinny czytać nastolatki. Sceny seksu czy przemocy są tu i ówdzie ledwie sygnalizowane.

Czy polecam? Nie. Czy odradzam? W sumie też nie, ale myślę, że na rynku dostępnych jest wiele ciekawszych, lepiej napisanych historii fantastycznych, w których wątki romantyczne nie biorą się z Księżyca, a postaci zachowują się nieco bardziej "po ludzku". Równocześnie żywię nadzieję, że kolejne tomy okażą się lepsze i dojrzalsze.

Ocena końcowa: 4-/6

Recenzja opublikowana pierwotnie w serwisie Popbookownik.

 

Tytuł: Legenda o popiołach i wrzasku
Seria: Legenda o popiołach i wrzasku(?) #1
Autor: Anna Bartłomiejczyk, Marta Gajewska
Wydawnictwo: We Need YA
Data wydania: 23 lutego 2022 r.
Ilość stron: 600

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz