Kontynuacja Wojny makowej wciągnęła mnie jeszcze bardziej niż pierwsza.
Gniew.
Gniew zmieniający duszę w rozszalały ogień, którego nigdy nie da się ugasić. Oto cały świat Rin. Chwyciła los za gardło i wyrwała mu z trzewi swoją przyszłość - dostała się do Akademii Sinegardzkiej a potem dalej, dzień po dniu, walczyła by ją skończyć. Tylko po to, by patrzeć, jak jeden po drugim umierają jej przyjaciele. By oglądać góry usypane z trupów swoich rodaków. By stać się istotą, zdolną spalić cały naród najeźdźców w akcie niewyobrażalnej zemsty.
Teraz nie zostało jej nic, prócz odwetu na ostatniej zdrajczyni - Cesarzowej Su Daji. Oraz ciągłej walki z Feniksem, który nieustająco żąda ofiar. W chwili, gdy mu się podda, jej ciało stanie się ledwie narzędziem i będzie palić wszystko i wszystkich. A gdy cały świat zamieni się w popiół, Rin sama zamarzy o śmierci.
Republika Smoka rozpoczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach zamykających Wojnę makową. Rin i niedobitki jej oddziału pracują jako najemnicy, niebawem jednak otrzymują propozycję, którą ciężko odrzucić, biorąc pod uwagę ich nieciekawą sytuację materialną. Całe Nikan powoli podnosi się z kolan po niedawnym konflikcie, ale nie brakuje jednostek pragnących wykorzystać osłabienie władczyni oraz narodu do własnych celów. Na kartach powieści pojawi się kilku nowych bohaterów, powrócą też starzy znajomi. Jedno jest pewne, nie będzie czasu na nudę!
Wojna makowa początkowo nie wydawała się niczym niezwykłym, zaczynając od raczej oklepanego w fantastyce motywu. Republika Smoka nie ma tego problemu. Autorka wrzuca czytelnika na głęboką wodę, niemalże w sam środek akcji i przez większość tomu nie zwalnia tempa. Jeśli akurat bohaterowie nie wikłają się w jakiś konflikt zbrojny, muszą stawić czoła politycznym intrygom czy własnym sumieniom, które wciąż nie uspokoiły się po wydarzeniach z pierwszego tomu. Samo podążenie tym tropem nie jest może najbardziej oryginalne, ale urzekła mnie jego ezgekucja.
Po wielkim, krwawym konflikcie i intensywnych sekwencjach zaserwowanych nam przez Rebeccę F. Kuang na kartach Wojny makowej, Republika Smoka przynosi odrobinę spokoju. Nie nudzi, o nie! Ciężar historii zdaje się przechodzić z wojny fizycznej i międzynarodowej na tę polityczną, wewnętrzną, pełną niuansów i zdrad. Choć początkowo większość decyzji Rin wydawała mi się słuszna, z czasem - w miarę postępu fabuły i czytania kolejnych dialogów - pojawiało się we mnie coraz więcej wątpliwości. Sama protagonistka i jej towarzysze również wydają się nieprzygotowani na ten nowy rodzaj konfliktu. Brak pewności, komu zaufać, a kto planuje wbić bohaterce nóż w plecy, męczy ale jednocześnie intryguje i zachęca do dalszej lektury, kusząc perspektywą poznania odpowiedzi na pytanie, która droga jest tą właściwą. Oczywiście Autorka nie wyłożyła wszystki kart na stół i chyba dopiero zwieńczenie Płonącego boga wyjaśni mi jednoznacznie, kto chciał dobrze.
Gdzieś pomiędzy spiskami, zagrożeniami i walkami, w Republice Smoka znalazło się miejsce na pogłębianie relacji między bohaterami. Przekomarzanie się Rin z przyjaciółmi potrafi wywołać uśmiech na twarzy, choć przecież protagoniści nie mają zbyt wielu powodów do radości. Podobały mi się lekkość dialogów, ich celowość (nie przypominam sobie, by jakiś dialog nie okazał się później istotny) i taka... życiowość. Jestem w stanie wyobrazić sobie podobne pogaduszki pomiędzy znajomymi w rzeczywistości.
Po zakończeniu lektury Republiki Smoka niemal natychmiast wzięłam się za tom ostatni, Płonącego boga. W moim osobistym rankingu, druga część Trylogii Wojen Makowych wypada nawet lepiej niż pierwsza. To godna kontynuacja, nieco bardziej polityczna, ale nadal wciągająca i ciekawa, z interesującymi bohaterami i niesamowitymi zwrotami akcji (a przynajmniej ja dałam się kilka razy zaskoczyć).
Ocena końcowa: 6-/6
Tytuł: Rebublika Smoka (org. The Dragon Republic)
Autor: Rebecca F. Kuang
Seria: Trylogia Wojen Makowych #2
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 14 października 2020 r. (premiera: sierpień 2019)
Ilość stron: 790
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz