Zwieńczenie fantastycznej trylogii w orientalnych klimatach. Nie do końca wiem, co o nim myśleć.
Żyć z dawnymi występkami można jedynie, jeśli ukryje się je w głębokich zakamarkach umysłu, w czarnych odmętach duszy.
Rin wciąż żyje.
Mogła przyjąć wyciągniętą dłoń Cesarzowej, zdławić rebelię i poprowadzić wojsko prosto na południe. Tam, gdzie w czerwonym pyle, wśród zapomnianych kapliczek i wykopanych w ziemi grobów czekają cierpliwie jej korzenie, jej Dom. Wolała bawić się w rewolucję, z której wyniosła tylko kolejne blizny i gorycz kolejnej porażki.
Została sama. Z okaleczonym ciałem, rozbitą duszą, łaknąca pokuty i rozgrzeszenia niemal tak samo, jak walki i zniszczenia.
I oto prawdziwy wróg wkracza na scenę. Tym razem Rin nie będzie walczyć w obronie Cesarstwa, Republiki czy życia swoich przyjaciół. Tym razem stawką jest cały znany Rin świat. Ten ludzki i ten boski.
Moja przygoda z Trylogią Wojen Makowych Rebecci F. Kuang dobiegła końca. W tym tekście planuję zawrzeć zarówno wrażenia z lektury ostatniego tomu, Płonącego boga, jak i całości serii. Choć postaram się unikać spoilerów dotyczących zakończenia trzeciej części, tu i ówdzie mogę napisać coś, co zdradzi wydarzenia rozgrywające się wcześniej.
Płonący bóg od samego początku jest emocjonalnie cięższy od poprzedników. Po wydarzeniach spisanych w Republice Smoka kraj trawią wewnętrzne konflikty, których epicentrum zdaje się znajdować na północy Nikan. Rin i resztki jej przyjaciół znaleźli schronienie na południu kraju. Te tereny są nękane przez niedobitki mugeńskiej armii oraz widmo klęski głodu, protagonistka nie zamierza jednak siedzieć z założonymi rękami. Postanawia stanąć na czele sił, które obalą świeżo utworzoną republikę oraz wyplenią obcych z nikaryjskich ziem, nie stroniąc przy tym od podstępów czy ryzyka.
Dlaczego wspomniałam, że jest emocjonalnie trudniej? Bo Rin, a wraz z nią czytelnik, po raz pierwszy spogląda na wpływ działań wojennych na biedotę z aż tak bliska. Wydaje mi się, że już we wcześniejszych tomach pojawiała się myśl, jakoby wieśniakom obojętnym było, jaka armia rządzi ich ziemiami, bowiem bez względu na to, czy to armia okupanta grabiąca ich dobra, czy armia wyzwoleńcza zbierająca zapasy na swoją dalszą kampanię, ich spiżarnie i żywy inwentarz ulegają uszczupleniu. W Płonącym bogu pojawia się coś innego, potencjalnie gorszego - nadzieja. Ślepa, czasami głupia, nadzieja, że Rin jako ich rodaczka lepiej o nich zadba, że przyniesie im wybawienie, co skłania ich do niesamowitych gestów. Była w tej książce scena wyzwalania pewnej miejscowości, w którą zaangażowała się ludność cywilna, i nie potrafię opisać, jak mocno mną ona wstrząsnęła.
Rebecca F. Kuang przyzwyczaiła już czytelników do tego, że nie oszczędza swoich bohaterów i wystawia ich na ciężkie próby. W Płonącym bogu po raz pierwszy jednak w moim umyśle zakiełkowała jednak myśl, że ten czy owy wątek fabularny możnaby wyciąć a przynajmniej skrócić. Mniej więcej w połowie tego tomu zaczęłam się, zupełnie nieoczekiwanie, nudzić. Przestoje ostatecznie minęły, prowadząc mnie do punktu kulminacyjnego, który potoczył się w kierunku, jakiego nie oczekiwałam... Co jednak jest zgodnie z oczekiwaniami pokładanymi w Autorce :) Gdy jednak opadł bitewny kurz, a do końca książki zostało około stu stron, ponownie się zdziwiłam. Płonący bóg idzie bowiem o krok dalej niż przeciętna powieść, co okazało się świetnym atutem, dodającym historii realizmu i dopisującym znacznie więcej niż przysłowiową kropkę nad i.
Wydaje mi się, że po pozytywnych wrażeniach z lektury Republiki Smoka i intensywnym początku Płonącego boga, po zakończeniu trzeciego tomu spodziewałam się naprawdę dużo. Chyba nawet za dużo. Zwieńczenie Trylogii Wojen Makowych zawiera w sobie kilka ciekawych zwrotów akcji i domyka (prawdopodobnie) wszystkie wątki, pozostawiając jednak czytelnikowi pole do obmyślenia ciągu dalszego. Finisz nie był tym, czego oczekiwałam, ale jednocześnie nie mogę mu niczego zarzucić. Jedynie te dłużyzny pośrodku pozostawiły po sobie pewien zawód.
Ocena końcowa: 5/6
Tytuł: Płonący bóg (org. The Burning God)
Autor: Rebecca F. Kuang
Seria: Trylogia Wojen Makowych #3
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 30 czerwca 2021 r. (premiera: listopad 2020)
Ilość stron: 796
Wrażenia z całej serii
Za mną ponad dwa tysiące stron podróży przez rzeki, morza, równiny, wzgórza i góry Nikan. Była to wyprawa wciągająca i zaskakująca, z początku sprawiająca wrażenie sztampowej i "takiej jak inne", z czasem rozwijająca się w coś niezapomnianego. Opowieść, którą kupowałam, sądząc, że to fantastyka młodzieżowa, okazała się opowieścią przeznaczoną raczej dla dorosłych, brutalną i okrutną, tym bardziej wstrząsającą, że przynajmniej częściowo opartą na prawdziwych wydarzeniach.
Rin to jedna z tych bohaterek, które ciężko polubić i z których decyzjami czasem niełatwo się zgodzić. Dziewczyna pozostaje jednak postacią niezwykle wiarygodną i prawdopodobną, niepozbawioną wad, nieraz zagubioną i wykorzystywaną przez innych, momentami naiwną, marzącą o tym, o czym marzą jej rówieśniczki. Doceniam, że Autorka nie pchnęła swojej protagonistki w trójkąt romantyczny. Sprawy sercowe tu i ówdzie zostają wspomniane, ale nigdy nie wychodzą na pierwszy plan i nie przesłaniają głównych wątków fabularnych. Bywały sceny, w których czułam charakterystyczne motylki w brzuchu, spodziewając się "czegoś" pomiędzy Rin i tym czy innym bohaterem płci męskiej, ale zawsze miały one solidne podstawy, nie brały się znikąd.
Cieszę się, że Trylogię Wojen Makowych mam już za sobą. To porywająca historia, wielowymiarowa i zaskakująca, nawet jeśli stawiająca białego człowieka na pozycji "tego złego". Teraz pozostaje mi czekać na najnowszą powieść Autorki, Babel. Jak widzę w sieci, zbiera ona całkiem dobre noty, choć tu i tam pojawiają się pewne zarzuty. Jestem niesamowicie ciekawa tej lektury i na 99% odhaczę ją jeszcze w pierwszej połowie 2023 roku!
Ja jeszcze nie miałam okazji poznać tej serii, ale może w przyszłości się skuszę.
OdpowiedzUsuń