Pierwsza spośród czterech powieści napisanych przez Brandona Sandersona w trakcie pandemii. Dedykowana raczej młodszym czytelnikom. Opinia pisana w oparciu o anglojęzyczne wydanie noszące tytuł Tress of the Emerald Sea, tego też tytułu używam w poniższym tekście.
Proste życie Warkocz na wyspie na szmaragdowym oceanie wypełniały proste przyjemności – zbieranie kubków przywożonych przez marynarzy z odległych krain i słuchanie opowieści przyjaciela Charliego. Ale kiedy ojciec zabiera Charliego w podróż, aby znaleźć mu narzeczoną, i dochodzi do tragedii, Warkocz musi ukryć się na statku i odnaleźć Czarodziejkę ze śmiertelnie niebezpiecznego Nocnego Morza. Czy Warkocz uda się pozostawić za sobą proste życie i znaleźć sobie miejsce pośród piratów na oceanach zarodników, gdzie kropla wody może oznaczać natychmiastową śmierć?
Do lektury Tress of the Emerald Sea zabrałam się z wielkim entuzjazmem. Raczej niespieszny początek, skupiony na wprowadzeniu czytelnika w wykreowany świat, okazał się całkiem przyjemny i intrygujący, nawet jeśli zalążki fabuły sugerowały, że historia kierowana będzie do czytelników nieco młodszych niż ja. Bohaterka szybko zyskała moją sympatię, wykazując się kreatywnością, odwagą i rozsądnym podejściem do życia oraz problemów, które napotykała na swojej drodze. Niebawem okazało się, że powyższe atuty to jednak... za mało.
Mimo że – jak to u Brandona Sandersona – na kartach powieści działo się sporo, a Autor umiejętnie przeplatał wątki podróży oraz rozwoju swojej protagonistki, lektura mnie nie wciągnęła. Gdy odkładałam czytnik czy telefon, nie myślałam o tej historii, nie wypatrywałam kolejnej chwili, w której mogłabym powrócić na zarodnikowe morza. Ciężko mi doprecyzować, czy problemem był fakt obcowania z utworem w języku angielskim, czy mało angażujące wydarzenia w trakcie rejsu, czy też dysonans pomiędzy tym, co obiecywał mi wstęp (niebezpieczny świat, w którym każda kropla cieczy stanowi potencjalne zagrożenie), a tym co faktycznie dostałam (poczucia zagrożenia właściwie nie odczuwałam). Na szczęście lekturę uprzyjemniała mi luźna, momentami sarkastyczna narracja prowadzona przed jednego z bohaterów – to ona pomogła mi przebrnąć przez te mniej wciągające sceny. Moje zaangażowanie wzrosło ponownie w ostatnich piętnastu, może dwudziestu procentach opowieści, gdy osiągnęła ona swój moment kulminacyjny. Zakończenie mnie zaskoczyło, co też poczytuję za zaletę.
Tress of the Emerald Sea to powieść osadzona w wykreowanym przez Sandersona uniwersum Cosmere. Bez obaw jednak: by zapoznać się z omawianą tutaj lekturą i czerpać z niej przyjemność, nie musicie w pośpiechu nadrabiać wszystkich książek. Nasza przepełniona zarodnikami planeta to zupełnie nowy świat, nieobecny wcześniej w twórczości autora. Jeśli czytaliście jego inne utwory, pewnie wychwycicie kilka easter eggów, a w kolejnych rozdziałach spotkacie znajomych bohaterów, ale nic więcej.
Powieść wzbogacona jest ślicznymi ilustracjami Howarda Luona. Wydaje mi się, że także polskie wydanie zostało nimi przyozdobione, więc nic Was nie ominie :)
Czy Tress of the Emerald Sea to powieść warta zainteresowania? Bez wątpienia owszem, szczególnie jeśli przepadacie za młodzieżowymi powieściami Brandona Sandersona. Osobiście liczyłam na coś więcej, jednak podobały mi się pomysł na świat oraz kreacja protagonistki, a także przedstawiona w historii przemiana Tress.
Ocena końcowa: 4/6
Opinia pierwotnie opublikowana została w serwisie Popbookownik.
Tytuł: Warkocz ze Szmaragdowego Morza (org. Tress of the Emerald Sea)
Autor: Brandon Sanderson
Wydawnictwo: Dragonsteel Books
Data wydania: 22 marca 2023 r. (premiera: styczeń 2023)
Ilość stron: 432
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz