wtorek, 25 października 2022

Dni Japonii: Matsuri - wrażenia z wydarzenia

Choć kończąc naukę w liceum rozważałam podjęcie studiów japonistycznych, ostatecznie się na nie nie zdecydowałam. Trafiłam na kierunek zdecydowanie bardziej ścisły, jednak Japonia, jej kultura czy literatura przez cały czas były dla mnie istotne. Kilka lat temu dołączyło do tego zainteresowanie Koreą Południową, nowa pasja nie przyćmiła jednak fascynacji Krajem Wschodzącego Słońca.

Kiedy zostałam zaproszona na festiwal Dni Japonii: Matsuri organzowany przez Koło Naukowe Japonistów UJ Kappa, nie mogłam odmówić! Impreza miała miejsce w miniony weekend, 22-23 października, i pomyślałam, że chętnie podzielę się garścią wrażeń - nie tylko z perspektywy uczestnika, ale także prelegenta :)

Na wstępie zaznaczę, że nie brałam udziału we wszystkich przygotowanych przez Koło atrakcjach. W sobotę uczestniczyłam w ledwie dwóch prelekcjach, a w niedzielę - w czterech.

Sobota

Mimo chęci, nie udało mi się dotrzeć na prelekcję o tengu (Gdzie tengu nie może, tam kobiety poślę - niesamowicie chwytliwy tytuł!) ani o mieczach? katanach? ostrych narzędziach do zadawania ran ciętych (Piękno i moc stali).

Moja sobotnia przygoda zaczęła się od prelekcji o Neon Genesis Evangelion: "Evangelion" - rzecz o aniołach, pociągach i sufitach. Prowadzone przez dr. Pawła Dybałę - pedagoga i tłumacza. Wedle listy na Lubimy czytać, ma na koncie blisko 500 mang (między innymi, Atak tytanów, Battle Angel Alitę, Berserka, Death Note czy One Piece)! Już możliwość spotkania z tym człowiekiem twarzą w twarz była niesamowitą przyjemnością, a przygotowana przez niego prelekcja na temat jednego z bardziej kultowych anime w historii okazała się interesująca i zabawna, lekka w odbiorze i zachęcająca do zgłębiania tematu na własną rękę. W tym przypadku: obejrzenia po raz kolejny serialu animowanego lub sięgnięcia po filmy kinowe, o których myślałam, że stanowią remake historii opowiedzianej w odcinkach. Nie wiem jeszcze, kiedy siądę przed ekranem i nadrobię te filmowe zaległości, ale po prelekcji jestem na ten tytuł nakręcona jak nigdy wcześniej!

Drugie i ostatnie dla mnie spotkanie tego dnia dotyczyło Wiedźmina, a nosiło tytuł: Ronin z Rivii - co robi wiedźmin w feudalnej Japonii? Spotkanie prowadziła Gosia (Ronin of Rivia), która zabrała uczestników prelekcji w świat japońskich wierzeń i mitów, zastanawiając się, czy włożenie Geralta w "buty" ronina to dobry pomysł. Choć wielu fanów twórczości Andrzeja Sapkowskiego oraz gier studia CD Projekt Red nie było zachwyconych wysłaniem "Wieśka" na Daleki Wschód, uważam - wraz z Prelegentką - że nie była to wycieczka nieudana. Japoński bestiariusz wydaje się wręcz idealny jako rozszerzenie dla strzyg, wąpierzy i innych leszych, z którymi mierzył się Geralt w książkowej sadze. Poruszono także temat przedstawienia Ciri jako kobiety-wojowniczki (decyzja bardzo uzasadniona - jak się dowiedziałam, w feudalnej Japonii wysoko urodzone kobiety często szkolono w sztukach walki na wypadek gdyby posiadłość miała pozostać bez ochrony, gdy zamieszkujący ją mężczyźni udadzą się na wojnę) oraz Yennefer jako kobiety-ninja, kunoichi. Do tego wyboru nie byłam (i nadal nie jestem) w pełni przekonana, ale Prelegentka przedstawiła kilka argumentów "za" taką decyzją (i nie, nie pojawił się argument pokroju "Yen miała fioletowe oczy, więc dali jej fioletowy strój, żeby to jakoś oddać" :D ), rzucając nieco inne światło na tę kwestię. Spotkanie zakończyły rozważania na temat przyszłości Wiedźmina w japońskim settingu. Ponoć CD Projekt Red przygotowuje anime... Nie sądzę, by spotkało się z tak ciepłym przyjęciem jak Cyberpunk 2077: Edgerunners, ale może się mylę?

Niedziela

Niedziela okazała się świetną okazją do zgłębienia zagadnień związanych z literaturą japońską. Moja przygoda rozpoczęła się od panelu dyskusyjnego o Ogaiu Morim, prowadzonego przez dr. Krzysztofa Olszewskiego oraz dr Katarzynę Sonnenberg. Z radością poszerzyłam swoją wiedzę o tym pisarzu. Uświadomiłam sobie także, jak dużo starszej, potencjalnie wartościowej, literatury japońskiej pozostaje nieprzetłumaczonej na język polski. Będę musiała przyjrzeć się bliżej temu zagadnieniu!

Kolejna prelekcja, Władysław Reymont i japońska lalka, czyli o młodopolskiej fascynacji Japonią, przygotowana przez dr Katarzynę Deję otworzyła mi z kolei oczy na ponadczasowość fascynacji Japonią na polskim czy europejskim gruncie. Okazało się bowiem, że zainteresowanie tamtejszą kulturą nie pojawiło się nad Wisłą wraz emisją Dragon Balla czy Czarodziejki z Księżyca w telewizji ;) Już początkiem XX wieku w Europie poularność zdobywały japońska estetyka, styl artystyczny, uczesanie czy wystrój wnętrz, na deskach teatrów pojawiały się pierwsze orientalne sztuki teatralne, a coraz szersze rzecze poznawały i interesowały się japońską kulturą czy mitologią. Dowiedziałam się także, że wspomniany w tytule spotkania Reymont również ma na koncie kilka utworów inspirowanych japońskimi klimatami! Prelekcja otwierająca oczy i zachwycająca pod względem przygotowania merytorycznego.

Niesamowitym przeżyciem był także udział w wykładzie dr. hab. Tomasza Majtczaka zatytułowanym Formy poetyckie dawnej literatury japońskiej w oryginale i przekładzie. Mimo że z poezją jest mi trochę nie po drodze, a z hasłem "poezja japońska" kojarzyłam dotychczas wyłącznie haiku, z zainteresowaniem zapoznawałam się z kolejnymi przygotowanymi przez Prelegenta przykładami. Nie mogłam nie zachwycić się mnogością form poetyckich w języku japońskim, a przede wszystkim - ze względu na zainteresowanie tematyką przekładu - różnymi podejściami do ich tłumaczeń na język polski czy angielski. Poezja, jak chyba żaden inny gatunek literacki, bardzo podatna jest na interpretacje i idealnie oddaje ducha powiedzonka, że gdyby dać ten sam tekst do tłumaczenia kilku osobom, każda z nich przetłumaczy go inaczej. Po prelekcji - choć musiałam z niej "uciec" nieco wcześniej - jeszcze większym szacunkiem i podziwem spoglądam na tłumaczy poezji.

Wreszcie dyskusja, którą miałam przyjemność prowadzić, reprezentując wydawnictwo Yumeka: Wielka fala: japońska literatura w Polsce | Wydawnictwo Yumeka. Czy się stresowałam? Tak, bardzo; przemówienia publiczne nie są moją mocną stroną. Na szczęście udało mi się opanować nerwy, słuchacze okazali się bardzo przyjaźni, a moja rozmówczyni - pani Alicja, wiceprzewodnicząca Koła Naukowego Japonistów UJ Kappa - niesamowicie sympatyczna. Mam nadzieję, że udało mi się rzucić nieco światła na niektóre kwestie związane z wydawaniem literatury japońskiej w Polsce, związanymi z tym wyzwaniami i nadziejami, trendami i gatunkami, które wydają się niedoreprezentowane na rynku, jak szeroko pojęta fantastyka, thriller albo pozycje non-fiction.

Wrażenia ogólne

Bawiłam się świetnie i mam nadzieję, że Dni Japonii powrócą także w przyszłym roku! Żałuję, że nie wzięłam udziału w większej ilości atrakcji. Zupełnie uciekły mi choćby Escape Yokai, które - jak zakładam - były japońskimi wariacjami na temat escape roomów, wystawa "Maido Cafe" czy pokazy szermierki i łucznictwa. Niemniej, wyszłam z tych spotkań z nową wiedzą, nowymi znajomościam i nową energią, by działać na rynku wydawniczym i rozwijać Yumekę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz