poniedziałek, 8 sierpnia 2022

"Imię wiatru" Patrick Rothfuss

Liczący prawie 900 stron wstęp do większej przygody? Czemu nie!

Kvothe to człowiek legenda. Wielki mag, geniusz muzyki, bohater i złoczyńca - namówiony przez Kronikarza - wspomina swe barwne życie. Od dzieciństwa spędzonego w trupie wędrownych aktorów poprzez lata chłopięce spędzone w półświatku mrocznego miasta po szaloną, ale udaną próbę wstąpienia na Uniwersytet. Powoduje nim pragnienie władania magią i zemsty na demonach, które zabiły jego rodziców i cały jego świat obróciły w perzynę.

Niezwykle żywo i naturalnie snuta opowieść na homerycką skalę. Intrygująca i poruszająca odyseja Kvothe'a doskonale harmonizuje z nienachalnym klimatem fantasy. Ten debiut literacki zdobył kilka prestiżowych nagród, m.in. Quill Award oraz Onion AV Club. Prawa do wydania sprzedano już do ponad 20 krajów.

Początek wypada nieco chaotycznie: czytelnik trafia w sam środek większego konfliktu - a może nie jest to konflikt, a raczej wymysły inspirowane legendami? Nim jednak akcja nabierze rozpędu, pewien kronikarz trafia do karczmy. W jej właścicielu mężczyzna rozpoznaje legendarnego bohatera, Kvothe'a. Ten jednak nie chce, by jego tożsamość została ujawniona. Jednocześnie pragnie podzielić się historią swojego życia z wybranym gronem odbiorców - wśród których szczęśliwie znajduje się także czytelnik :) Tak oto rozpoczyna się najważniejsza i najbardziej obszerna część Imienia wiatru - opowieść o życiu Kvothe'a nim stał się legendą.

Przyznaję, zasiadając do lektury serii zatytułowanej Kroniki królobójcy spodziewałam się epickiego fantasy, w którym dworskie intrygi odgrywać będą istotną rolę. Tymczasem Imię wiatru to przede wszystkim historia życia wspomnianego Kvothe'a. Poprzez jego słowa Autor wprowadza czytelnika do wykreowanego przez siebie świata i przedstawia panujące w nim zasady, stopniowo dodaje kolejne lokacje i nowych, barwnych bohaterów. Snuta przez protagonistę historia ciągnie się i ciągnie... I choć pod koniec tego długiego tomu historia wraca do pierwotnych wątków i kończy się niesamowicie intrygująco, po zakończeniu lektury towarzyszyło mi poczucie, że to wszystko było w gruncie rzeczy niepotrzebne. Dostarczyło mi mnóstwa informacji o świecie oraz rozrywki podczas śledzenia przygód bohatera - i tych dobrych, i tych złych - ale na ten moment połączenie pomiędzy jego przeszłością a "teraźniejszością" wydaje się mgliste. Stąd mój wniosek, że Imię wiatru to ledwie wstęp do czegoś większego; czegoś, w czym faktycznie pojawi się jakieś królobójstwo.

Sporym atutem powieści jest kreacja głównego bohatera. Kvothe to postać złożona, "szara". Miewa chwile lepsze i gorsze, ale co ważne, jego motywacje pozostają klarowne. Bardzo podobała mi się konsekwencja, z jaką Patrick Rothfuss kreślił jego psychologię w oparciu o wcześniejsze przeżycia. Protagonista czasami wydawał mi się zbyt naiwny - szczególnie gdy na horyzoncie pojawiała się pewna tajemnicza, piękna dama - co jednak Autor zgrabnie wyjaśnił młodym wiekiem swojego protagonisty i jego brakiem doświadczeń z kobietami. Pozostali bohaterowie, którym poświęcono znacznie mniej miejsca, również wypadają zadowalająco, choć nie pozostawiają po sobie tak wyrazistego wrażenia jak Kvothe.

Imię wiatru zachwyciło mnie, choć nie dało mi tego, czego oczekiwałam. Zamiast dworskich intryg otrzymałam opis przygód bohatera, który stracił wszystko, ale nie poddał się i podjął próbę realizacji swoich marzeń pomimo przeciwności. Kończąc lekturę, byłam (i nadal jestem) niesamowicie ciekawa, co wydarzy się w drugim tomie. Ten już stoi na moich półkach, więc wierzę, że nie będę trwać w niepewności zbyt długo.

Ocena końcowa: 6-/6

 

Tytuł: Imię wiatru
Autor: Patrick Rothfuss
Seria: Kroniki królobójcy #1
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 11 sierpnia 2008 r. (premiera: kwiecień 2007)
Ilość stron: 872

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz