Ostatnio często wędruję książkowym szlakiem dystopii. The Memory Police to ciekawy reprezentant tego typu literatury, chociaż nie do każdego musi trafić.
W powieści obserwujemy losy dwóch kobiet - pisarki żyjącej na nienazwanej wyspie, z której co jakiś czas znikają rzeczy (zarówno fizycznie, jak i z pamięci mieszkańców) oraz niemej stenografistki, bohaterki wykreowanej przez pierwszą z wymienionych. Protagonistki, choć powiązane relacją autor-wykreowana postać, zdają się żyć w zupełnie oddzielnych światach, a ich historie - niepowiązane ze sobą i niedokończone ("pozostawiające duże pole do interpretacji", mówiąc eufemistycznie). Ciekawy jest minimalizm obydwu wątków: czytelnik nigdy nie poznaje imion protagonistek ani osób, z którymi mają do czynienia; może ma to uczynić powieść bardziej uniwersalną.
Mam z tą powieścią problem - czegoś w niej brakuje lub coś mi umyka. Podczas lektury pierwszych rozdziałów uznawałam fabułę za abstrakcyjną, koncept "znikania" za dziwny - ale po czasie uznałam, że Autorka w ten sposób próbuje ukazać stopniowe wprowadzanie ograniczeń na społeczeństwo, które, w późniejszym czasie, prowadzić może do utworzenia systemu totalitarnego. Trzymałam się tego konceptu aż do ostatnich stron powieści, kiedy to moja teoria legła w gruzach. Opinię tę piszę dwa dni po zakończeniu lektury i nadal nie jestem pewna, jak interpretować ostatnie akapity The Memory Police - czy są one pełne nadziei na lepszą przyszłość, czy raczej rezygnacji? Jeśli czytałeś tę powieść, drogi Czytelniku, zachęcam do dyskusji.
Pisząc tę opinię i analizując The Memory Police, udało mi się znaleźć możliwe powiązanie pomiędzy wątkami wspomnianych powyżej bohaterek. Jeśli moja interpretacja jest poprawna, powieść stanowi niesamowicie ciekawy komentarz do ewolucji społeczeństwa na przykładzie jednostki. Jak rozwija - czy raczej degraduje - się społeczeństwo, któremu odbiera się początkowo drobne rzeczy, by potem przejść do większych, a jak wygląda to wśród ludzi, którzy na samym początku tracą głos?
Podsumowując, The Memory Police to historia trochę absurdalna, działająca w spektrum realizmu magicznego. Japońsko minimalistyczna, spokojna, ale niosąca przesłanie. Czytało mi się lekko i przyjemnie, o ile można tak powiedzieć o powieści, w której często przewija się motyw utraty. Lektura warta zainteresowania, nie dająca o sobie szybko zapomnieć.
Ocena końcowa: 6-/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz