Mam wrażenie, że pisanie retellingów znanych historii czy bajek stało się ostatnio swego rodzaju modą. Z jednej strony powinno to ułatwić kreowanie świata przedstawionego - autor może oprzeć się na stworzonych przez kogoś innego fundamentach, a i czytelnik prawdopodobnie będzie kojarzył realia czy bohaterów - z drugiej stanowi to jednak poważne wyzwanie. Jak poradziła sobie z tym Anita Grace Howard w swoim retellingu Alicji z Krainy Czarów?
Życie Alyssy nie jest usłane różami: jej matka trafiła do szpitala psychiatrycznego, co stanowi powód do drwin rówieśników, a ona sama słyszy głosy roślin i owadów, co budzi w niej obawę, że i ona powinna zostać zamknięta w zakładzie - dopełniając tym samym klątwy szaleństwa, której ofiarą padają kobiety z jej rodziny. Podczas jednej z wizyt w szpitalu dochodzi do bardzo dziwnego zdarzenia, które każe dziewczynie podejrzewać, że jej matka być może wcale nie oszalała. Poszukiwania pozwalają jej odkryć ważną tajemnicę rodziny: znana z książek Kraina Czarów faktycznie istnieje, a wyprawa do niej może ocalić jej matkę przed "rewolucyjną" terapią elektrowstrząsami. Alyssa przechodzi przez lustro i wskakuje do króliczej nory, by naprawić popełniony przez rodzicielkę błąd i zdjąć klątwę. W podróży przez fantastyczny świat towarzyszyć jej będzie dwóch chłopaków: Jeb, stary przyjaciel i obiekt westchnień, oraz Morpheus, tajemnicza i pociągająca istota z tego "innego" uniwersum.
Tak oto rozpoczyna się wyprawa przez magiczną krainę, podczas której Alyssa musi wypełnić kilka zadań i pokonać liczne trudności. W Alyssie i czarach urzekły mnie nieoczywistość i pomysłowość kreacji Krainy Czarów. Postaci, które znamy z książek Lewisa Carrolla, na kartach tej powieści stają się znacznie mniej bajkowe a bardziej niebezpieczne. Już sam Biały Królik, prawdopodobnie najbardziej charakterystyczna postać Alicji z Krainy Czarów, okazuje się nie być królikiem, a rogatą istotą trawioną przez okropną chorobę. Autorka prowadzi swoich bohaterów przez na pozór dobrze znany świat, jednak - podobnie jak bohaterowie - lokacje zyskują bardziej mroczne (i ciekawsze) oblicze. Podobnie z zadaniami, które czekają na bohaterkę: pozytywnie zaskoczył mnie sposób ich interpretacji. Tempo wydarzeń utrzymuje się na wysokim poziomie, a samo rozwiązanie akcji to emocjonalny i akcyjny rollercoaster, który wywarł na mnie naprawdę niemałe wrażenie.
Odnoszę jednak wrażenie, że Alyssa i czary w dużej (zbyt dużej?) mierze wykorzystuje pomysły z filmu Alicja w Krainie Czarów w reżyserii Tima Burtona. Da się wyczuć, że A.G. Howard inspirowała się tym obrazem nie tylko podczas kreowania mroczniejszego, bardziej niebezpiecznego wizerunku Krainy Czarów, ale także przy wyborze postaci, które Alyssa spotyka na swojej drodze. Na kartach powieści pojawiają się więc Czerwona Królowa, Biała Królowa, Gwendolyna, a nawet strzegący ważnego artefaktu potwór. Nie przeszkadza to w lekturze, ale nawiązania są widoczne i negatywnie wpływają na ocenę kreatywności Autorki.
Wspomniałam o bohaterach, więc warto pokrótce wspomnieć o najważniejszych postaciach Alyssy i czarów. Polubiłam protagonistkę za jej odwagę w wyrażaniu siebie i dążeniu do celu, chociaż zdarzało mi się przewracać oczami nad jej zachowaniem - szczególnie wobec dwóch towarzyszących jej dżentelmenów. Pierwszy z nich, czarujący, opiekuńczy i troskliwy Jebediah "Jeb", skradł moje serce niemal od pierwszych stron; i nie tylko moje, ponieważ to także obiekt westchnień Alyssy. Nie mogę go nie uwielbiać, ale to postać niemal kryształowo czysta i dobra (przynajmniej na taką jest kreowany), co może nie spodobać się każdemu. Morpheus z kolei przyciąga mrocznym wdziękiem i licznymi tajemnicami, ale nie jest bohaterem jednoznacznym. Brak konsekwencji w jego zachowaniu sprawia, że zarówno Alyssa jak i czytelnik mają problem z jego oceną. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach dowiemy się o nim więcej.
Alyssa i czary kuleje nieco w kwestii realizmu, być może researchu, realiów zakładów psychiatrycznych. Nie jest to duża wada - tym bardziej, że przez większość czasu przebywamy z Alyssą w Krainie Czarów - ale czytając o pielęgniarkach, które noszą w kieszeniach fartuchów strzykawki z mocnymi środkami psychotropowymi, zmarszczyłam trochę brwi. Nie jestem też przekonana, czy pracujący w takich ośrodkach personel faktycznie traktuje pacjentów tak źle...?
Podsumowując, Alyssa i czary to bardzo dobry retelling, ciekawie rozwijający wykreowany przez Lewisa Carrolla świat czarów. Dzięki szybkiemu tempu wydarzeń podczas lektury nie sposób się nudzić, natomiast główna bohaterka jest na tyle sympatyczna, by odbiorca mógł jej kibicować. Zróżnicowane charaktery obiektów romantycznego zainteresowania protagonistki sprawiają, że i czytelnik może znaleźć swojego ulubieńca. Osobiście na pewno sięgnę po kontynuacje, licząc na więcej ciekawych przygód i rozwinięcie wątku Morpheusa. Polecam!
Ocena końcowa: 5/6Tytuł: Alyssa i czary (org. Splintered)
Autor: A.G. Howard
Seria: Alyssa z innej krainy #1
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 22 sierpnia 2018 r. (premiera: styczeń 2013 r.)
Ilość stron: 445
Kocham Alicje w krainie czarów i chętnie sięgam po różne interpretacje tej historii. Podoba mi się, że można ją odbierać na różne sposoby: przygoda ze świata fantasy, sen, narkotyki, choroba psychiczna, wyobraźnia dziewczynki. Jednak już chyba wszytko było i czym można tu zaskoczyć. Może warto wykorzystać pomysły do własnych dzieł i to autorzy powinni robić, ewentualnie inspirując się tylko trochę klasykami.
OdpowiedzUsuńCzy realia przesadzone? Zależy jaki szpital, gdzie i w jakich czasach. Możliwe też, że trochę wyobraźnia poniosła, by dodać klimatu :)