Są autorzy, których książki kupuję w ciemno. Są wydawcy, od których kupię każdą (albo prawie każdą) historię. Są powieści, które po prostu CHCE SIĘ przeczytać. I niniejszym oświadczam, że Imperium ognia spełnia te trzy kryteria.
Siedemnastoletnia Laia należy do Scholarów - ludu ciemiężonego przez Imperium, w którym przyszło im żyć. Właściwie cała jej rodzina zostaje zabita, a jedyny krewny - starszy brat, Darin - wtrącony do więzienia za zdradę. Aby go uratować, dziewczyna kontaktuje się z ruchem oporu i otrzymuje misję przeniknięcia do Czarnego Klifu - akademii szkolącej Maski, przerażających "stróżów prawa". Świeżoupieczony absolwent tej uczelni, Elias, ma serdecznie dość życia, jakie przypadło mu w udziale i zamierza opuścić zastęp Masek. Jego szyki krzyżują Próby, które mają wyłonić nowego Imperatora. Tyle że ten stary jeszcze nie umarł.
Imperium ognia to powieść, która wciąga od pierwszej strony. Początkowo przywodzi na myśl fantasy osadzone w średniowiecznych realiach, później pojawiają się elementy magiczne: jakieś dżinny, ghule czy ifryty. Akcja mknie do przodu w odpowiednim - nie za szybkim i nie za wolnym - tempie. Autorka zaplanowała kilka niesamowitych i nieoczekiwanych zwrotów akcji. W trakcie lektury ciężko było mi przewidzieć, co stanie się na następnej stronie, w kolejnym rozdziale... o zakończeniu powieści nie wspominając!
Ale Imperium ognia to nie tylko fantasy, w którym ktoś z kimś walczy, ktoś kogoś szpieguje, ktoś spiskuje z kimś przeciwko komuś. To także powieść młodzieżowa, a co za tym idzie - wprowadzająca pewne wątki romantyczne. I powiem Wam, że od dawna nie miałam do czynienia z tak prawdopodobnie, realistycznie przedstawionym sposobem myślenia młodych ludzi. Tu nie ma wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia, nie ma pewności, że główny bohater będzie z główną bohaterką. Jest za to złożona plątanina relacji międzyludzkich: on kocha ją, ona kocha innego, a ów inny, oprócz tej jednej, ma na oku jeszcze drugą i nie wie, którą lubi bardziej... Jakże prawdziwe~!
W Imperium ognia występuje wiele charyzmatycznych postaci. Oczywiście pierwsze skrzypce odgrywają tutaj Laia - zahukana młoda kobieta, która próbuje ułożyć sobie życie w nieprzyjaznym środowisku - i Elias - odważny młodzieniec, który wygląda na twardego, ale w głębi serca jest wrażliwy. (On akurat przypominał mi trochę Branda z Pół świata.) Niemniej istotną rolę odgrywają tu też ich znajomi czy krewni: dla Lai ocalenie brata jest rzeczą priorytetową, a życie Eliasa niejako kręci się wokół jego matki. Sabaa Tahir bardzo dobrze i wiernie ukazała więzi braterskie pomiędzy towarzyszami broni, relacje pomiędzy osobami skazanymi na ten sam los, wreszcie: zachowanie osób, które czują coś, czego czuć nie powinny.
Bardzo, ale to bardzo cieszę się, że tę powieść ktoś wydał na naszym rynku. Jednak nie do końca rozumiem decyzję wydawnictwa Akurat o pozostawieniu oryginalnego tytułu serii Ember in the Ashes, ale też kilku innych (Love, Rosie jestem skora zaakceptować, ale Pulse i Collide?). Owszem, brzmi on ładnie, ale - cytując klasyka - "Polacy nie gęsi i swój język mają" :) .
Podsumowując, Imperium ognia to historia napisana z rozmachem i pomysłem. Nadaje się zarówno dla odbiorcy nastoletniego, jak i nieco starszego - każdego, kto chce zanurzyć się w przyjemnym, ciekawie obmyślanym świecie. Historia Lai i Eliasa wciąga jak bagno, bardzo ciężko się od niej oderwać. Już dziś zachęcam Was do zapoznania się z tą pozycją - bo dzięki takim powieściom przypominam sobie, dlaczego uwielbiam książki.
Ocena końcowa: 6/6Siedemnastoletnia Laia należy do Scholarów - ludu ciemiężonego przez Imperium, w którym przyszło im żyć. Właściwie cała jej rodzina zostaje zabita, a jedyny krewny - starszy brat, Darin - wtrącony do więzienia za zdradę. Aby go uratować, dziewczyna kontaktuje się z ruchem oporu i otrzymuje misję przeniknięcia do Czarnego Klifu - akademii szkolącej Maski, przerażających "stróżów prawa". Świeżoupieczony absolwent tej uczelni, Elias, ma serdecznie dość życia, jakie przypadło mu w udziale i zamierza opuścić zastęp Masek. Jego szyki krzyżują Próby, które mają wyłonić nowego Imperatora. Tyle że ten stary jeszcze nie umarł.
Imperium ognia to powieść, która wciąga od pierwszej strony. Początkowo przywodzi na myśl fantasy osadzone w średniowiecznych realiach, później pojawiają się elementy magiczne: jakieś dżinny, ghule czy ifryty. Akcja mknie do przodu w odpowiednim - nie za szybkim i nie za wolnym - tempie. Autorka zaplanowała kilka niesamowitych i nieoczekiwanych zwrotów akcji. W trakcie lektury ciężko było mi przewidzieć, co stanie się na następnej stronie, w kolejnym rozdziale... o zakończeniu powieści nie wspominając!
Ale Imperium ognia to nie tylko fantasy, w którym ktoś z kimś walczy, ktoś kogoś szpieguje, ktoś spiskuje z kimś przeciwko komuś. To także powieść młodzieżowa, a co za tym idzie - wprowadzająca pewne wątki romantyczne. I powiem Wam, że od dawna nie miałam do czynienia z tak prawdopodobnie, realistycznie przedstawionym sposobem myślenia młodych ludzi. Tu nie ma wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia, nie ma pewności, że główny bohater będzie z główną bohaterką. Jest za to złożona plątanina relacji międzyludzkich: on kocha ją, ona kocha innego, a ów inny, oprócz tej jednej, ma na oku jeszcze drugą i nie wie, którą lubi bardziej... Jakże prawdziwe~!
W Imperium ognia występuje wiele charyzmatycznych postaci. Oczywiście pierwsze skrzypce odgrywają tutaj Laia - zahukana młoda kobieta, która próbuje ułożyć sobie życie w nieprzyjaznym środowisku - i Elias - odważny młodzieniec, który wygląda na twardego, ale w głębi serca jest wrażliwy. (On akurat przypominał mi trochę Branda z Pół świata.) Niemniej istotną rolę odgrywają tu też ich znajomi czy krewni: dla Lai ocalenie brata jest rzeczą priorytetową, a życie Eliasa niejako kręci się wokół jego matki. Sabaa Tahir bardzo dobrze i wiernie ukazała więzi braterskie pomiędzy towarzyszami broni, relacje pomiędzy osobami skazanymi na ten sam los, wreszcie: zachowanie osób, które czują coś, czego czuć nie powinny.
Bardzo, ale to bardzo cieszę się, że tę powieść ktoś wydał na naszym rynku. Jednak nie do końca rozumiem decyzję wydawnictwa Akurat o pozostawieniu oryginalnego tytułu serii Ember in the Ashes, ale też kilku innych (Love, Rosie jestem skora zaakceptować, ale Pulse i Collide?). Owszem, brzmi on ładnie, ale - cytując klasyka - "Polacy nie gęsi i swój język mają" :) .
Podsumowując, Imperium ognia to historia napisana z rozmachem i pomysłem. Nadaje się zarówno dla odbiorcy nastoletniego, jak i nieco starszego - każdego, kto chce zanurzyć się w przyjemnym, ciekawie obmyślanym świecie. Historia Lai i Eliasa wciąga jak bagno, bardzo ciężko się od niej oderwać. Już dziś zachęcam Was do zapoznania się z tą pozycją - bo dzięki takim powieściom przypominam sobie, dlaczego uwielbiam książki.
Polecam: zainteresowanym tematyką młodzieżowego (ale niekoniecznie bardzo romantycznego) fantasy
Za egzemplarz przedpremierowy dziękuję wydawnictwu Akurat
Tytuł: Imperium ognia (org. The Amber in the Ashes)Autor: Sabaa Tahir
Seria: Ember in the Ashes, #1
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 4 listopada 2015 r. (premiera: kwiecień 2015 r.)
Ilość stron: 511
Wysoka ocena, to dobrze, ponieważ książka czeka na półce :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Jakoś mnie do siebie nie przekonuje...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Okładka super, a ja niestety jak sroczka - oceniam po okładce :/
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że ten proces myślowy bohaterów realistyczny jest. Czasami się takie głupotki napotyka, że aż człowiek traci entuzjazm do danej lektury...
OdpowiedzUsuń