środa, 21 października 2015

"Pulse" - Gail McHugh

Collide - tom pierwszy duologii pióra Gail McHugh - nie porwał mnie tak, jak bym tego oczekiwała, ale postanowiłam sięgnąć po część drugą. Dlaczego? Nie lubię pozostawiać niedokończonych historii. Wierzę, że później będzie lepiej.

Po wydarzeniach kończących Collide Gavin udało się na wygnanie do Meksyku, a Emily wróciła do mieszkania ze łzami w oczach. Jej świat ponownie stanął na głowie, ale przynajmniej podjęła istotną dla siebie decyzję: resztę życia chce spędzić z młodym Blake'iem. Jemu też nie jest łatwo, bo na zawsze stracił swoją ukochaną. Czy wielka miłość, która połączyła tę dwójkę, przetrwa ciężkie chwile?

Pulse, w porównaniu z Collide, jest spokojniejszy, mniej agresywny i utrzymany w słodszym klimacie. Wbrew pierwszym rozdziałom, które wskazują na tragedię (niespisaną wierszem), utwór z czasem staje się bardziej optymistyczny i taki już pozostaje. Słodycz i idealizm wręcz wylewają się z kart powieści, niszcząc racjonalne umysły czytelniczek (a przynajmniej mój) i ukazując im (a przynajmniej mnie), jak żałosne życia prowadzą. Przecież normalna dziewczyna - jak każda z nas - znalazła sobie całkiem fajną pracę i cudownego faceta: bogatego, nieziemsko przystojnego i, hm, dzikiego (?). Wada czy zaleta - to chyba kwestia gustu.
Wydaje mi się, że Pulse jest bardziej erotyczny niż Collide. Pod względem ilości (i jakości) opisów seksu kojarzył mi się z Pięćdziesięcioma twarzami Greya E.L. James - szczęśliwie obeszło się bez spisywania umowy pomiędzy Panem a Uległą. Recenzowana powieść kładzie na owe elementy znacznie większy nacisk niż np. Bezmyślna S.C. Stephens - co jest źródłem tak ogromnej różnicy w mojej ocenie tych utworów. U pani Stephens jest jakaś konkretniejsza fabuła, w której chodzi nie tylko o wepchnięcie pary bohaterów do łóżka.

Pierwszym, co zwraca uwagę po otwarciu książki, są trzy (no dobrze, dwie i pół) strony blogerskich rekomendacji i peanów na cześć Pulse. Przejrzałam je pobieżnie i dostrzegłam spojler. Ja rozumiem, że powieść jest do bólu przewidywalna sztampowa trzyma się kanonu gatunku, ale autorka wplotła w utwór pewien nieoczekiwany zwrot akcji. Gdy do niego dotarłam, wspomniałam blogerską rekomendację. Efekt został zniszczony.

Podczas lektury Pulse często towarzyszyło mi poczucie deja-vu. Czułam się jak podczas lektury kolejnego tomu Pięćdziesięciu twarzy Greya - nawet główni bohaterowie wydali mi się kalkami tych wykreowanych przez E.L. James. Pulse niemal wiernie kopiuje dwa romanse new adult / young adult, które miałam okazję czytać. Nie rozumiem zachwytów nad tą powieścią - uznaję ją za przeciętną, może nawet nieco słabszą. Nie odradzam, ale też nie polecam.
Ocena końcowa: 2+/6
Polecam: fanom erotycznych romansów

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Akurat


Tytuł: Pulse
Autor: Gail McHugh
Seria: Collide #2
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 7 października 2015 r. (premiera: lipiec 2013 r.)
Ilość stron: 398

1 komentarz:

  1. Szkoda, że książka mało oryginalna. Ale w sumie pierwszej części też nie znam i chyba sobie odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń