środa, 10 czerwca 2015

"Pierwsze damy Francji" - Robert Schneider

Austriacki pisarz zajmujący się francuskimi pierwszymi damami - koncepcja interesująca i nieco niepokojąca, ale odłóżmy na bok uprzedzenia. Tym bardziej, że "urzędujące" we Francji panie prezydentowe to dobre kandydatki na powieści sensacyjno-polityczne, a Robert Schneider oddał to naprawdę przyzwoicie. Ale po kolei.

Pierwsze damy Francji to zbiór biografii ośmiu kobiet żyjących u boku francuskich prezydentów: począwszy od Yvonne de Gaulle, pierwszej damy po II wojnie światowej, poprzez Claude Pompidou, Anne-Aymone Giscard d’Estaing, Bernadette Chirac, Danielle Mitterrand, Cécilię Sarkozy, Carlę Bruni-Sarkozy, aż do najbardziej współczesnej (a przecież już byłej) pani w Pałacu Elizejskim, czyli Valérie Trierweiler. Utwór przedstawia je nie tylko za czasów "panowania", ale także przed oraz po nim. Co ciekawe, według znakomitej większości bohaterek Pierwszych dam Francji bycie żoną prezydenta i mieszkanie w prezydenckiej siedzibie było jedną z najgorszych rzeczy, jakie mogły sobie wyobrazić (i do tego je spotkały!). Jesteście zdziwieni? Ja byłam.
Jakie są przyczyny takiej opinii? Po lekturze Pierwszych dam Francji ośmielę się wysnuć wniosek, iż często chodziło o politykę. Kobiety pełniły funkcję reprezentatywną, towarzyszyły małżonkom podczas oficjalnych wyjazdów, ale nieuchronnie oddalały się od mężów i nie miały prawa wyrażania - czy nawet posiadania - własnej opinii. Oczywiście nie umykało to uwadze dziennikarzy, którzy ochoczo krytykowali każdą z pierwszych dam, niezależnie od jej charakteru: była uległa - źle; ośmielała się wyrazić sprzeciw wobec opinii męża - też niedobrze; publicznie głosiła własne poglądy - absolutnie najgorzej! Wielu kobietom nie odpowiadał także klimat Pałacu Elizejskiego, ale to nie przeszkadzało im we wprowadzaniu w nim zmian. Autor nie pominął nawet tak błahego elementu jak wielokrotna "redekoracja" wnętrz siedziby prezydenckiej - zwykle z powrotem na poprzedzającą tą obecną (w pierwszej klasie liceum uczyłam się nazwy takiego procesu, ale teraz już jej nie pamiętam).

Z niejakim zdziwieniem stwierdziłam, że pierwsze trzy prezydentowe - o czym wspominałam w Obecnie się czyta - były bardzo do siebie podobne, choć zapewne wynikało to z czasów, w których przyszło im żyć. Te pierwsze małżonki charakteryzowały pokora wobec męża, niesamowita wręcz skromność oraz chęć niesienia pomocy uciskanym. Im bliżej czasów współczesnych, tym bardziej niezależne się stawały, tym większą "realną" władzę chciały sprawować. Niemniej właściwie każda pierwsza dama parała się działalnością dobroczynną, angażowała się w pomoc ubogim / niepełnosprawnym / maltretowanym dzieciom / itp., a tym samym zwracała na siebie jakąś uwagę. To mnie urzekło: zyskiwanie sławy dzięki dobrym uczynkom, a nie skandalom czy romansom. Swoją drogą - i nie jest to bardzo odległa dygresja, ponieważ kwestia zdrad i małżeńskich niesnasek pojawia się w Pierwszych damach Francji - uważam, że prezydent to nie byle człowiek, że powinien dawać dobry przykład obywatelom, a tym samym powstrzymywać się od skoków w bok czy głośnych rozstań z partnerką, przynajmniej na czas sprawowania swojej fukncji. Taak tylko piszę...

Pewnym mankamentem recenzowanej książki był chaos. Podział na osiem rozdziałów, z których każdy dedykowany był innej prezydentowej, okazał się dobrym pomysłem, ale treść pozostawała nieuporządkowana. Nieustanne przeskoki w czasie, dygresje i sporo przeróżnych nazwisk co nieco uprzykrzały czytanie. Mieszanie uczucia żywię do licznych przypisów: w Pierwszych damach Francji jest niewiele stron, na których nie ma choć jednego dolnego przypisu zawierającego źródło cytatu (najczęściej biografie pierwszych dam lub prezydentów) czy jakąś uwagę. Początkowo zwracałam na nie uwagę, ale po kilku kartkach stwierdziłam, że nie ma to sensu i zaczęłam czytać tylko te dłuższe.
Jestem natomiast zachwycona estetyką polskiego wydania. Twarda okładka z pięknym zdjęciem i pozłacanymi literkami zwraca uwagę i kusi, by po nią sięgnąć. Na pewno będzie się pięknie prezentować na regale - pod warunkiem posiadania nieco większego rozstawu półek, ponieważ wolumin jest wyższy niż "standardowe" książki. W środku znajdziemy także kilka czarno-białych fotografii przedstawiających bohaterki.

Jak zatem podsumować Pierwsze damy Francji? Jest to bez wątpienia lektura ciekawa i poszerzająca horyzonty. Szczególnie interesująca dla osób zainteresowanych francuskimi prezydentowymi lub choćby jedną z nich. Utwór dotyka właściwie każdego aspektu życia swoich bohaterek, co umożliwia dobre "zżycie" się z nimi, a dzięki pięknej oprawie staje się fajnym prezentem na mamy, cioci czy babci.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: zainteresowanym Francją i tamtejszymi pierwszymi damami

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Muza
 
Tytuł: Pierwsze damy Francji (org. Premières dames )
Autor: Robert Schneider
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 20 maja 2015 r. (premiera: sierpień 2014 r.)
Ilość stron: 384
Recenzja realizuje wyzwania:
1. Wyzwanie czytelnicze 2015 - Książka, której akcja rozgrywa się tam, gdzie chciałabyś pojechać

2 komentarze:

  1. Akurat jadę do Francji na wakacje więc może to dobry pomysł, żebym ją przeczytała :D

    Zapraszam do siebie
    http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli mowa o historii Francji to zdecydowanie zaczynam od książki "Królowie przeklęci". Być może jak już zaznajomię się z wszystkimi tomami, sięgnę po proponowaną przez Ciebie książkę :)
    Zapraszam do siebie http://ktoczytazyjepodwojnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń