poniedziałek, 20 lutego 2023

"Pachinko" Minjin Lee

Koreańska saga rodzina, współczesny klasyk i... mój ogromny literacki zachwyt!

Głęboko poruszająca i napisana z wdziękiem powieść śledzi losy koreańskiej rodziny na przestrzeni pokoleń, poczynając od początku XX wieku.

Sunja, dziewczyna z biednej, ale dumnej rodziny, zachodzi w nieplanowaną ciążę, co może okryć jej bliskich hańbą. Odepchnięta przez zamożnego kochanka znajduje ratunek w ramionach młodego ministra, który oferuje jej małżeństwo i nowe życie w Japonii.

Tak zaczyna się wciągająca saga o wyjątkowych ludziach w fascynujących czasach. Rodzina Sunji doświadcza wzlotów i upadków. Tęskni za ojczyzną, której nie zna, i stara się dostosować do miejsca, którego nie rozumie.

"Pachinko" to uniwersalna historia o tym, co muszą poświęcić imigranci, by znaleźć swoje miejsce w świecie.

🔸Finalistka National Book Award

🔸Jedna z dziesięciu najlepszych książek roku 2017 wg „The New York Times"

🔸Wyróżniona przez m.in. „USA Today”, „Washington Post” i „Boston Globe”

Lekturę Pachinko zaczynałam, nie wiedząc o fabule właściwie niczego. Miałam świadomość, że to jedna z tych świetnie ocenianych historii. Ach, no i wiedziałam, czym jest pachinko. Nie spodziewałam się, że tytułowa gra pojawi się w fabule tak późno, a wcześniej będzie działo się tak niewiele, a jednocześnie... tak wiele!

Mimo że początek Pachinko skupia się na postaci Hooniego (czytałam książkę po angielsku, w wydaniu z Head of Zeus, więc pisownia niektórych imion czy nazw własnych może różnć się od tej, którą znajdziecie w polskim wydaniu z Wydawnictwa Czarna Owca), bardzo szybko pierwsze skrzypce zaczyna grać jego żona, Yangjin. Po śmierci męża, kobieta samodzielnie prowadzi gospodę, w której gości pracujących w okolicy rybaków, a do pomocy ma dwie najęte dziewczyny oraz swoją jedyną córkę, Sunję. Właśnie te ostatnia okazuje się faktyczną główną bohaterką powieści i to wokół niej obracać się będzie cała opowieść.

Zaskoczyło mnie, jak bardzo wciągnęłam się w lekturę Pachinko, mimo że na kartach tej powieści dzieje się względnie niedużo. Na pewno nie znajdziecie tutaj ekscytujących scen akcji ani elementów nadprzyrodzonych. To zapis dziejów na pozór typowej Koreanki oraz jej rodziny, pełen wzlotów i upadków, romansów i gorzkich rozczarowań, chwil radośnie spokojnych i ogromnych tragedii, okazji do uśmiechu i momentów łamiących serca. Naprawdę szybko zaangażowałam się w tę opowieść i niecierpliwie przewracałam kolejne kartki, chcąc dowiedzieć się, jak bohaterowie wybrną z kolejnego impasu, czy obrócą niekorzyść na swoją stronę. Choć czasami potrzebny im był łut szczęścia, zazwyczaj w pozytywnym obrocie sprawy pomagały zaradność i nieustępliwość protagonistów, a także pewien niejednoznaczny anioł stróż.

Na kartach Pachinko poznajemy mnóstwo bohaterów: przede wszystkim członków rodziny Sunji, ale też ich przyjaciół czy sojuszników, współpracowników. Nie każdemu z nich poświęcono tyle samo czasu, jednak po zakończeniu lektury mam wrażenie, że o najistotniejszych postaciach wiem dość, by czuć się usatysfakcjonowana, a bohaterowie poboczni zostali wykreowani na tyle dobrze, że nie czuję niedosytu. Niewiele postaci pozostawiło mnie obojętną, nie znaczy to jednak, że wszystkich darzę sympatią! Mam wręcz wrażenie, że bohaterowie wprowadzenie w trzeciej, ostatniej, części książki wywarli na mnie najmniejsze wrażenie. Szczególnie ci poboczni, pojawiający się na chwilę, momentami mnie irytowali, przez co kwestionowałam zasadość ich obecności w tej historii.

Pachinko to jednak nie tylko dzieje rodziny, ale także dzieje świata. Śledząc perypetie Sunji na przestrzeni lat, czytelnik staje się świadkiem ogromnych przemian zachodzących na Półwyspie Koreańskim oraz w Japonii w XX wieku. Minjin Lee w przystępny, wręcz lekki, sposób wprowadza odbiorcę w niełatwe realia życia w Korei w początkach minionego stulecia: zajęcie Półwyspu przez Japonię, lekceważący stosunek Japończyków wobec Koreańczyków, permanentne niedostatki oraz ubóstwo, by płynnie przejść do sytuacji koreańskiej mniejszości na japońskiej ziemi, gdzie warunki bytowe są tylko nieznacznie lepsze, a traktowanie imigrantów przez rodowitych mieszkańców Kraju Wschodzącego Słońca - widocznie gorsze. Choć Autorka nie wdaje się w szczegóły i niejeden problem ledwie nakreśla, o ile nie dotyczy on naszych protagonistów w sensie stricte, po zakończeniu lektury czuję, że znacznie poszerzyłam swoją wiedzę o realiach historycznych tamtej epoki i chętnie dowiem się więcej! (W tym miejscu polecę Wam lekturę Nieba we śnie Chaeho Sina, koreańskiego nacjonalisty, oraz prozy Sakae Tsuboi, na przykład 二十四の瞳 Nijuushi no hitomi, Dwadzieścioro czworo oczu, tworzących mniej więcej w tym okresie).

Pachinko to jedna z tych opowieści, do których podchodziłam z zerowymi oczekiwaniami, a po których lekturze skończyłam pozytywnie zaskoczona i oszołomiona. Może nie wszystko mi się w pełni podobało, szczególnie w trzeciej części książki, ale ostateczne wrażenia mam tak przytłaczająco pozytywne, że od razu wrzuciłam tę powieść do swoich ulubieńców. Cudowny styl pisania, przystępnie przedstawione realia historyczne, a co najważniejsze - cudowni, niejednocznani bohaterowie zmuszeni do radzenia sobie w nieprzyjaznym środowisku. Gorąco polecam!

Ocena końcowa: 6/6

 

Tytuł: Pachinko
Autorka: Minjin Lee
Wydawnictwo: Head of Zeus (polskie wydanie: Czarna Owca)
Data wydania: 10 sierpnia 2017 r. (premiera: luty 2017)
Liczba stron: 537

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz