poniedziałek, 18 października 2021

"Diuna" Frank Herbert

Klasyka literatury fantastycznej – wreszcie za mną!

Arrakis, zwana Diuną, to jedyne we wszechświecie źródło melanżu. Z rozkazu Padyszacha Imperatora planetę przejmują Atrydzi, zaciekli wrogowie władających nią dotychczas Harkonnenów. Zwycięstwo księcia Leto Atrydy jest jednak pozorne – przejęcie planety ukartowano. W odpowiedzi na atak Imperium i Harkonnenów dziedzic rodu Atrydów Paul staje na czele rdzennych mieszkańców Diuny i sięga po imperialny tron.

Diuna otrzymała dwie najbardziej prestiżowe nagrody SF: Nebula i Hugo.

Dom Wydawniczy REBIS oddaje czytelnikom nowe, poprawione wydanie cyklu „Kroniki Diuny”, który tworzą: Diuna, Mesjasz Diuny, Dzieci Diuny, Bóg Imperator Diuny, Heretycy Diuny i Kapitularz Diuną.

Nie będę ukrywać – do sięgnięcia po Diunę skłoniła mnie nadchodząca premiera filmu na jej podstawie. Choć tę lekturę miałam w planach od dawna, zawsze znajdowałam coś innego, nowszego, „gorętszego”. Sięgając po ten tom, miałam bardzo mgliste pojęcie, z czym mogę mieć do czynienia – i, co ciekawe, dostałam coś, czego się absolutnie nie spodziewałam.

Diunie zachwycił mnie sposób opisywania świata. Wysyłając swoich bohaterów do nowego, tylko pobieżne znanego, świata i pozwalając im odkrywać panujące na nim zasady, Frank Herbert sprytnie wprowadził czytelnika do swojego uniwersum. Wykreował świat złożony, rządzący się własnymi prawami, jego atuty oraz słabości, religię czy ekosystem. Podobało mi się, jak bardzo Arrakis podobna jest do Ziemi, jak mocno opiera się na ziemskich podstawach, przy jednoczesnym zachowaniu unikalności i egzotyczności.

Diuna nie zawodzi także fabularnie. Dużo miejsca poświęcono tu polityce i szeroko zakrojonym planom mającym na celu, oczywiście, położenie łap na skarbach Arrakis. Historię przychodzi nam obserwować z kilku perspektyw, w tym antagonistycznym względem rodu Atrydów, dzięki czemu czytelnik ma możliwość lepszego przyjrzenia się intrydze. Mimo że powieść toczy się raczej niespiesznie i nie ma w niej zbyt wielu scen akcji, fabuła wciągnęła mnie i zaangażowała na tyle, że miewałam problemy z oderwaniem się od lektury. Chciałam dowiedzieć się, kto ostatecznie posiądzie skarby Arrakis, czy ród Atrydów przetrwa knute przeciwko niemu spiski. W powieści znalazło się także miejsce dla elementu mistycyzmu, który niespecjalnie przypadł mi do gustu – nie ze względu na jego słabe wykonanie, a z powodu osobistych preferencji.

Mówiąc o mistycyzmie, nie sposób nie wspomnieć o postaci Paula Atrydy, który ze strony na stronę stawał się coraz bardziej irytującym bohaterem. Odkąd okazało się, że może być „wybrańcem” i dysponuje pewnymi mocami, stał się wręcz nie do zniesienia z powodu tendencji do wywyższania się oraz przekonania o własnej nieomylności. Podczas lektury nie mogłam pozbyć się wrażenia, że Frank Herbert wykreował go na arrakijską wersję biblijnego Jezusa. Nie zapałałam także sympatią do Jessiki, jego matki, chociaż motywacje kobiety, jej strach czy pragnienie dobra dla rodziny, rozumiałam i akceptowałam znacznie bardziej niż „jam jest wybrańcem, nie mogę się mylić” Paula.

Diuna zachwyciła mnie przede wszystkim sposobem kreacji świata. Fabularnie może nie wynajduje koła na nowo, ale opisanie fikcyjnej planety tak, by bez problemu móc uwierzyć w jej istnienie, to ogromny atut omawianej powieści. Mimo obecnego na jej kartach wątku mistycyzmu i niespiesznie płynącej akcji, bawiłam się naprawdę dobrze. Nie bez powodu historia zaliczana jest do klasyki gatunku science-fiction. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać, a przepadacie za fantastyką, zdecydowanie powinniście nadrobić tę zaległość.

Ocena końcowa: 6-/6

 

Tytuł: Diuna (org. Dune)
Seria: Kroniki Diuny, #1
Autor: Frank Herbert
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 5 maja 2021 r. (premiera: 1965)
Ilość stron: 784

1 komentarz:

  1. Widzę, że nie jestem jedyna, która zabrała się za "Diunę" ze względu na zbliżającą się premierę. :) Okoliczności zmuszają mnie do obejrzenia jej w oryginale i dotarło do mnie, że przy takiej produkcji bez znajomości książki może być ciężko.

    OdpowiedzUsuń