niedziela, 5 maja 2019

"Sekret Julii" - Tahereh Mafi

Wiem, że od premiery Sekretu Julii minęło sporo czasu, ale wobec amerykańskiej premiery Defy Me - piątego tomu tej serii - postanowiłam nadrobić lekturę tych książek z cyklu, które posiadam.

Julia, James i Adam trafiają do bazy antyrządowej organizacji o nazwie Punkt Omega. Dziewczyna ma za zadanie nauczyć się panować nad swoją mocą, ale przychodzi jej to z trudem. Bardziej niż na opanowaniu swojego przekleństwa swoich zdolności, zależy jej na spędzaniu czasu z Adamem. Ten jednak wydaje się mocno zajęty. Niebawem Julia odkrywa sekret, który może przekreślić ich wspólną przyszłość.

Zacznijmy od tego, co rzuca się w oczy już od pierwszych stron (pierwszego tomu... którego recenzję możecie znaleźć tutaj i do której odniosę się nieco niżej): niesamowicie kwiecistej, pełnej dziwnych porównań narracji. Podobnie jak w Dotyku Julii, narratorką tej powieści jest główna bohaterka, Julia, która co jakiś czas (na początku bardzo często, z biegiem wydarzeń coraz rzadziej) raczy nas swoimi komentarzami, które zapewne mają wydłużyć książkę nadać dramatyzmu i pomóc nam we wczuciu się w sytuację. W moim odczuciu, te kwiecistości momentami zakrawają o śmieszność i raczej niewiele wnoszą do całości.

Mój nowy świat wykuty jest w spiżu, zapieczętowany srebrem, przesiąknięty wonią kamienia i stali. (...) Jeśli wsłucham się uważnie, dobiegają mnie dźwięki pracujących mózgów, pocieranych skroni, palców postukujących o podbródki, o usta. Marszczonych brwi. Pomysły są przenoszone w kieszeniach, myśli podpierają się koniuszkami języków, oczy mrużą się w skupieniu podczas ostrożnego planowania, które powinno mnie interesować.
[Sekret Julii, Tahereh Mafi, wydawnictwo Moondrive, wydanie I (2013), str. 8]

Na plus powieści można zaliczyć względnie dobre tempo wydarzeń. Przebrnąwszy przez początkowe rozdziały, które mają za zadanie wprowadzenie czytelnika w nowe otoczenie, zostajemy wciągnięci w wir pewnych wydarzeń, które podobno mają doprowadzić do rewolucji w Dystrykcie Sektorze 45, w pobliżu którego znajduje się podziemna baza. I tak, doceniam, że wątek romantyczny nie stłamsił całej fabuły, że nadal dzieje się coś więcej niż podziwianie urody Adama i wzdychanie bohaterki nad tym, jak bardzo go ona pragnie (choć i tego nie brakuje, nie oszukujmy się). A jednocześnie wciąż żywo pamiętam fabularny "plot-twist", który sprawił, że zamknęłam książkę i zaczęłam się śmiać zaczęłam się zastanawiać "po co?". Tylko po to, bym zaczęła współczuć Adamowi jego "złej i okrutnej przeszłości"? Żebym jeszcze bardziej znienawidziła antagonistę? Słabe zagranie, pani Tahereh.

Skoro już jesteśmy przy bohaterach. Nienawidzę Julii! To postać tak przedramatyzowana i skora do przesady, że podczas lektury nieraz przewracałam oczami nad jej zachowaniem. W wielu sytuacjach siedemnastoletnia(!?) dziewczyna zachowuje się jak rozpieszczona siedmiolatka: krzyczy, bije, miota się, a dopiero potem stawia żądania zadaje pytania. Nie otwiera się na ludzi, patrzy na wszystkich spode łba, a potem zarzuca całemu światu, że rebelianci z Punktu Omega jej nie lubią. Jak mają cię lubić, skoro cię nie znają, a ty nie próbujesz się choćby do nich uśmiechnąć i pokazać, że jesteś sympatyczna; skoro słyszeli plotki na temat twojej niesamowitej mocy, która wzbudza w nich przerażenie?
Mojej sympatii nie wzbudza też Adam - chłopak Julii - który w Sekrecie Julii pojawia się rzadko, ale jeśli już, to: a) powtarza Julii, jak bardzo jej pragnie; b) przeprasza i/lub błaga Julię; c) po prostu jest i się nie odzywa? Czy w Dotyku Julii też był taki... nijaki? Uważam, że pod względem "nastoletniego romantycznego angstu", on i Julia znajdują się na jednym poziomie. I nie, to nie jest komplement. (I obydwoje wciąż powtarzają, jak bardzo siebie nawzajem pragną...)


W tym miejscu warto wspomnieć o antagonistach, ponieważ w Sekrecie Julii mamy ich już dwójkę. Do mojego ulubieńca Warnera, którego poznaliśmy w pierwszym tomie, dołącza jego ojciec. I powiem wam, że o ile kreacja tego pierwszego jest naprawdę dobra (w tej części staje się nawet lepsza niż w poprzedniej, antybohater zyskuje jeszcze więcej wymiaru i, mimo pewnych scen, które niesamowicie upodabniają go do Adama, nadal jest moją ulubioną postacią), o tyle drugi z panów zostaje potraktowany bardzo powierzchownie. Nie wymagam od Autorki, by od razu opowiedziała nam całą historię jego życia, ale Anderson to taki najbardziej sztampowy "zły", jakiego można spotkać w literaturze. Jest zły, bezwzględny, nie okazuje uczuć, brak w nim jakiejkolwiek empatii, "bo tak". Jego jedynym dobrym punktem jest jego... wygląd. Piękny mężczyzna o paskudnym sercu i bez grama człowieczeństwa, płaski jak papier *głębokie westchnienie* Nie wiem, czy Autorka wprowadziła go tylko dla kontrastu, by pokazać, że Warner nie jest taki zły? Jakby bała się, że czytelnicy nie dostrzegą różnicy?

Pozwolę sobie jeszcze na chwilę wrócić do aspektów fabularnych i zaapelować do Was. W Sekrecie Julii pojawia się pewna scena, w której ostatecznie straciłam szacunek dla Julii. Nie chcę tu niczego spoilerować, ale, drogie Czytelniczki, bardzo Was proszę, doceńcie, kiedy chłopak, którego lubicie, mówi wam o czymś, co jest dla niego ważne, co świadczy o jego zaufaniu wobec Was... Nie wypowiadajcie nagle imienia innego. Tak... no, kurczę, nie wypada. Szanujmy się.

Na zakończenie tej długiej opinii pozwolę sobie nawiązać do Dotyku Julii, który czytałam 4 lata temu. Przeglądając swoją opinię z tamtego okresu i patrząc na ocenę, którą wtedy wystawiłam, odnoszę wrażenie, że tak znaczący spadek noty wynika z upływu czasu. Mam wrażenie, że wtedy nie przeszkadzały mi kwieciste opisy, a wartko poprowadzona akcja, nienachalny wątek romantyczny i "prawdziwy" antagonista wynagradzały mi niedoskonałości pary głównych bohaterów.

Podsumowując, Sekret Julii wydaje mi się godną kontynuacją Dotyku. Od lektury pierwszego tomu minęło sporo czasu; gdybym sięgnęła po "dwójkę" od razu, ocena mogłaby być wyższa. Niemniej w chwili obecnej dostrzegam pewne mankamenty - tak charakterologiczne jak i fabularne - które nie pozwalają mi ocenić tej powieści wyżej niż na 3 w sześciostopniowej skali. Nie ma tragedii, fabuła płynie wartko i lektura mija przyjemnie, ale... za często przewracałam oczami nad zachowaniem Julii.


Tytuł: Sekret Julii (org. Unravel me)
Autor: Tahereh Mafi
Seria: Dotyk Julii #2
Wydawnictwo: Moondrive
Data wydania: 17 lipca 2013 r. (premiera: luty 2013 r.)
Ilość stron: 440

Przy okazji zapraszam Was na nowego Instagrama Moich Czytadeł :)

1 komentarz:

  1. Mam wrażenie, że Twoją recenzję czyta się lepiej niż tą książkę hehe. Nie no nie czytałam nawet "Dotyku" więc ciężko mi ocenić ale jak widzę te poetyckie porównania, to może sobie odpuszczę ;p. Jak ja czasem patrzę na książki, które podobały mi się kiedyś też odczuwam różnicę.

    OdpowiedzUsuń