Autor: Christopher Paolini
Seria: Dziedzictwo, #4.1
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 9 listopada 2011 r. (premiera: listopad 2011)
Ilość stron: 400

Szczegółowe opisywanie fabuły tego woluminu mija się z celem, ujawniłoby zbyt wiele tajemnic wcześniejszych części. Przypomnę więc jedynie ogólny rys: piętnastoletni wieśniak imieniem Eragon znajduje w lesie dziwny niebieski kamień. Jak się okazuje, jest to jajo - smocze jajo - z którego niebawem wykluwa się Saphira, ostatnia smoczyca. Młody bohater nagle staje się Smoczym Jeźdźcem, którego przeznaczeniem jest obalenie okrutnego i bezwzględnego władcy Alagaesii, potężnego maga i Smoczego Jeźdźca, Galbatorixa. Czy podołają tej misji? Czy dobro po raz kolejny zatryumfuje?
Dziedzictwo to definitywnie ostatnia część serii, pora pozamykać wiele rozpoczętych wątków. Po mało emocjonującym (właściwie usypiającym) Brisingrze, nadchodzi czas na przyspieszenie tempa wydarzeń. Paolini serwuje wiernym czytelnikom batalistyczną ucztę: znajdziemy tu aż trzy poważne starcia między dobrem i złem. Ich ocena zależy od gustu, bowiem autor opisuje starcia drobiazgowo, każdy unik, machnięcie jest "uwiecznione" na papierze. Wprowadza to pewne ograniczenia (w walce towarzyszymy tylko głównemu bohaterowi, nie znamy działań pozostałych) i może irytować; mnie nie przeszkadzało, ale też niespecjalnie zachwycało.
Oczywiście książka opisuje nie tylko walki i nie tylko dzieje Eragona. Istotną postacią jest też jego kuzyn Roran, który dołączył do plejady najważniejszych bohaterów już w Najstarszym, kiedy to wyprowadził wieśniaków z Carvahall (w tym miejscu na klawiaturę cisnęły mi się słowa "...swój lud z Egiptu" XD). Dopóki krewniacy działają w dwóch różnych miejscach - czyli mniej więcej do połowy tomu - co kilka rozdziałów "przeskakujemy" między nimi, później akcja ogranicza się do jednego obozu. A tam mamy wszystkiego po trochu: miłości, radości, ale właściwie żadnych nowych wątków pobocznych! Najwyraźniej pan Christopher na koniec odpuścił sobie sztuczne wydłużanie powieści - to na plus. Na minus: brak niespodziewanych zwrotów akcji. Tylko raz poczułam się zaskoczona, pozostałych fabularnych zawijasów niespodziankami bym nie nazwała.
Bohaterów zdążyliśmy poznać w poprzednich częściach. Ucieszyłam się, że autor nie uciekł się do praktykowanego przez wielu pisarzy sztucznego "dramatyzowania" przez uśmiercanie ważnych postaci w hurtowych ilościach. Jak to na wojnie, ofiary się zdarzają, ale bez przesady (tak, piję tutaj do siódmego tomu serii o bliznowatym czarodzieju w okrągłych okularkach). Czy drugi tom przyniesie więcej takich zagrań? Oby nie...
Mam jednak przykre wrażenie, że Paolini pisał ten tom niedbale, jak najszybciej, na czym ogromnie ucierpiały język i styl. Częste powtórzenia, ubogie słownictwo (a może to wina tłumacza?), maksymalne ograniczenie długich i drobiazgowych opisów, które tak polubiłam w poprzednich częściach... Ten tom czytało mi się zdecydowanie najtrudniej, mimo ciekawszej niż w Brisingrze fabuły.
Na koniec słówko o polskim wydaniu. MAG podjął kontrowersyjną decyzję i podzielił Inheritance na dwa tomy. Z jednej strony to dobra decyzja: książkę otrzymaliśmy na drugi dzień po światowej premierze, do tego czyta się łatwiej: literki i odstępy między liniami są większe, marginesy (zwłaszcza wewnętrzne) szersze. Z drugiej: czytelnik musi zapłacić dwukrotnie... Tłumaczenie jest bardzo dobre, błędy sporadyczne. Okładka właściwie identyczna z oryginałem - stonowana zieleń, ciekawa jestem co to za smoczek ;)
Pierwszy tom Dziedzictwa niestety nie spełnił moich oczekiwań. Owszem, dzieje się więcej, z kart wręcz wylewa się akcja, ale to już nie to samo. Gdzieś zniknął urok poprzednich części, ulotniły się pobudzające wyobraźnię opisy. Mam nadzieję, że tempo wydarzeń w drugim tomie nie zwolni, a autor przygotował dla czytelników coś ekstra. Szkoda byłoby, gdyby seria zawiodła na samym końcu (Eragon dużo bardziej mi się podobał)...
Ocena końcowa: 4-/6
Polecam: fanom serii; miłośnikom historii o smokach, magii, potyczkach między fantastycznymi rasami
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu MAG
++++++++++
A teraz czas na podsumowanie roku 2011, który w dniu dzisiejszym żegnamy!
Odkąd założyłam bloga (23 grudnia 2010 - jakoś umknęła mi ta rocznica :( ) opublikowałam 113 postów. Dzięki Wam przetrwałam pierwszy roczek i mam nadzieję, że w 2012 roku dalej będziecie mnie wspierać :) Bowiem nic tak nie motywuje jak widok kolejnych komentarzy pod recenzjami - szczególnie tych troszkę dłuższych niż "(nie) przeczytam", ale i takimi nie gardzę, bo sama nieraz podobne zostawiam. Ogólnie doliczyłam się 1334 komentarzy - kolejna rocznica zwiała (chciałam jakoś uczcić tysięczny, teraz poczekam na 1500).
W roku pańskim 2011 przeczytałam 92 książki - jestem ogromnie zadowolona z tego wyniku (zakładałam jakieś 60...). Prawdopodobnie wszystkie zostały zrecenzowane, starałam się publikować recenzje po każdej skończonej lekturze.
Nawiązałam też współpracę recenzencką z kilkoma wydawnictwami. Szczególnie blisko związałam się z Wilgą - dziękuję Pani Agato, za wszystko! Każda współpraca bardzo mnie cieszy i motywuje, żeby czytać więcej i pisać lepsze - ale niekoniecznie pochlebne - recenzje. Taki obowiązek / przywilej recenzenta :D
W nowym roku chciałabym życzyć Wam, drodzy Czytelnicy, szczęścia i spokoju, spełnienia marzeń i wielu przyjemnych chwil. Zamierzam też zorganizować jakąś spóźnioną, urodzinową wygrywajkę - muszę tylko wymyślić, co Wam podarować :)
Do siego roku 2012!!