środa, 25 listopada 2015

"Lek na śmierć" - James Dashner

James Dashner podbił moje serce już pierwszym tomem Więźnia labiryntu. Dwójeczka - Próby ognia - spodobały mi się ciut mniej, a teraz - wreszcie - przeczytałam część ostatnią. I powiem Wam, że Lek na śmierć to naprawdę, naprawdę...

Streferom udało się opuścić Pogorzelisko, ale Próby jeszcze się nie zakończyły. Program zakłada przywrócenie młodzieży ich wspomnień sprzed Labiryntu - na co Thomas i kilkoro jego przyjaciół się nie zgadza. Część bohaterów rozpoczyna walkę z DRESZCZEM - o wolność, prawdę i przetrwanie - oraz z czasem - ponieważ nie wszyscy Streferzy okazali się odporni na Pożogę i czas ich racjonalności zbliża się ku końcowi.

...pełna emocji lektura (kończąc pierwszy akapit)! Powieść wypakowana jest akcją, bohaterowie co chwila się przemieszczają, walczą, podejmują decyzje na podstawie wiedzy, którą dysponują. Autor przygotował dla Thomasa i jego towarzyszy mnóstwo przykrych niespodzianek, a czytanie o nich wywołało we mnie równie liczne, nieraz sprzeczne emocje. Niemniej od lektury nie mogłam się oderwać, a gdy zbliżał się koniec, miałam wrażenie, że moje oczy i mózg są za wolne, że powinnam czytać to dwa-trzy-pięć razy szybciej, byle poznać zakończenie. Ostatnie strony satysfakcjonują, ale nie domykają wątków - wręcz przeciwnie! Wprowadzają zupełnie nowy element, który zrujnował moje wcześniejsze podejście do DRESZCZu i całej trylogii.
Jednocześnie nie sposób nie zauważyć, że Lek na śmierć cierpi na dziwny syndrom dziurawej pamięci. Autor poruszył w utworze wiele tematów, napoczął kilka wątków (prym wiodą tutaj Prawa Ręka, która miała chyba tylko jeden, prymitywny i nieprzemyślany, cel, który ujawnił się pod koniec oraz anonimowa kanclerz Paige), dodał tajemnice... i ich nie wyjaśnił. Gdyby nie było to zakończenie trylogii, mogłabym liczyć na poznanie ich rozwiązania, ale w obecnej sytuacji pozostają domysły. Taki zabieg z jednej strony pomógł mi utożsamić się z Thomasem, który - nie odzyskawszy pamięci - tak naprawdę wie tyle co czytelnik, ale z drugiej pozostawił niedosyt. I nie wiem, czy Rozkaz zagłady pomoże mi w tym względzie.

Lek na śmierć nie obszedł się łagodnie z bohaterami. Autor (ponownie) wyrwał mi fragment serca, zabijając jednego z moich ulubieńców (do George'a R.R. Martina mu jeszcze daleko, ale mimo wszystko...), ale nie była to jedyna osoba, która zginęła w tym tomie. Na kartach powieści pojawiają się nowi, epizodyczni bohaterowie oraz starzy znajomi, na których ponowne spotkanie nie liczyłam.

Lek na śmierć chciałam przeczytać jak najszybciej ze względu na ekranizację Prób ognia, która miała łączyć drugą i trzecią część trylogii Dashnera. A ja - nie chcąc nabić się na jakiś spoiler - postanowiłam zapoznać się z Lekiem, zanim obejrzę film. Szczerze mówiąc, nie wiem, w jaki sposób ani dlaczego filmowcy postanowili złączyć te dwie powieści. Żeby wyjaśnić ideę istnienia Poparzeńców? Żeby wyjaśnić, skąd Brenda wzięła się na Pogorzelisku? Nie wiem - jak obejrzę, to się dowiem :)

Lek na śmierć sprawił, że muszę porzucić swoją recenzencką surowość i przymknąć oko na fabularne dziury (bo to nawet luki nie są - stąd minus przy ocenie). Powieść niesamowicie przypadła mi do gustu dzięki dynamice, niesamowitym zwrotom akcji i poczuciu wiecznego zagrożenia. Dzięki tego typu utworom odzyskuję wiarę w dobre, pozbawione romansu paranormalnego, fantastyczne książki dla młodzieży. Polecam z całego serca!
Ocena końcowa: 6-/6
Polecam: fanom dynamicznych, wciągających powieści młodzieżowych

Tytuł: Lek na śmierć (org. The Death Cure)
Autor: James Dashner
Seria: Więzień labiryntu, #3
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: 29 listopada 2013 r. (premiera: października 2011 r.)
Ilość stron: 387
Recenzja realizuje wyzwania:
1. Wyzwanie czytelnicze 2015 - Książka, którą posiadasz, ale jeszcze jej nie przeczytałeś

środa, 18 listopada 2015

"W poszukiwaniu utraconej chwały" - David Gemmell

O Davidzie Gemmellu na Moich Czytadłach wspominałam jakiś czas temu, w kontekście niedokończonej w Polsce Sagi Drenajów. Dziś przychodzę do Was z recenzją jednej z książek z tego cyklu - jak się okazało (odkryłam to dopiero teraz, wchodząc na Lubimy Czytać celem odznaczenia przeczytanej powieści) czwartej części.

Po upadku twierdzy Dros Delnoch Nadirowie praktycznie zalali ziemie Drenajów, niszcząc, zabijając, gwałcąc i porywając. Napadli na niewielką wioskę i porwali młode kobiety - i to pod nosem żołnierzy drenajskiego Księcia. Zakochany w jednej z uprowadzonych młodzieniec - Kiall - udaje się do władcy po sprawiedliwość, a gdy jej nie znajduje, postanawia ruszyć śladem oprawców. W podróż nie udaje się sam. Towarzyszą mu czterej legendarni obrońcy Dros Delnoch: Fechmistrz Chareos, Rębacz Beltzer i dwóch łuczników, Finn oraz Maggrig. Wędrówka okazuje się dłuższa i cięższa, a jej cel znacznie mniej trywialny, niż mogłoby się wydawać na początku.

W poszukiwaniu utraconej chwały to powieść drogi, choć pierwsze strony zapowiadają raczej koncentrację na dworskich intrygach. Bohaterowie przemierzają rozległe krainy, by odnaleźć uprowadzoną młodą kobietę, i walczą z licznymi przeciwnościami. Autor nie zapomniał jednak o świecie zewnętrznym, wprowadził kolejne postacie i wątki (niekoniecznie poboczne), których rola w utworze również staje się istotna. Bardzo podobała mi się mieszanka akcji z polityką, magii z brutalną rzeczywistością oraz przeszłości z teraźniejszością i przyszłością. Napisania czegokolwiek więcej mogłoby zakrawać o spoiler ;)
Jak wspomniałam w pierwszym akapicie W poszukiwaniu utraconej chwały to czwarta część Sagi Drenajów, ale nieznajomość wcześniejszych nie przeszkadzała mi podczas lektury. Owszem, bohaterowie rozmawiali o wydarzeniach z przeszłości, spotykali znane sobie osoby, jednak nie przyszło mi do głowy, że o wszystkim tym mogłabym przeczytać w innej książce. Doszłam bowiem do wniosku, że to taka koncepcja: aby wykreować bogatszy świat, wprowadza się jakąś historię, bohaterów, ważne bitwy, przyjaciół z przeszłości.

W poszukiwaniu utraconej chwały to powieść reprezentująca stare dobre high fantasy. Wprowadza wykreowany od podstaw świat (który w sumie udało mi się poznać, chociaż przeczytałam czwartą z dziewięciu książek ;) ), charyzmatycznych bohaterów, "swoją" fizykę (zachowującą jednak pewne znane nam prawa) oraz dobrze znane, a jednak nieco odmienne rasy. I, co ostatnio zakrawa na ewenement, głównym bohaterem nie jest nastolatka, tylko w miarę dorosły chłopak (19 lat) i banda starszych wojowników (w wieku 33-50+).
[Że nie wspomnę o cenie tego tomiku. 18,90 zł na okładce. Drodzy Czytelnicy, pamiętacie takie ceny książek? Bo ja niestety nie.]

W poszukiwaniu utraconej chwały to wspaniała powieść fantasy, która nadaje się zarówno dla fanów Sagi Drenajów jak i dla "zwykłych" miłośników gatunku. Daje do myślenia, bawi, uczy i nie pozwala się nudzić. Bez względu na to, czy znacie pierwsze tomy sagi Gemmella (tudzież inne jego powieści, bo Echa wielkiej pieśni, które nie wchodzą w skład Sagi, utrzymane były w podobnym klimacie), czy byłby to Wasz pierwszy kontakt z jego twórczością, zachęcam do zapoznania się z recenzowaną powieścią.
Ocena końcowa: 6-/6
Polecam: miłośnikom high fantasy

Tytuł: W poszukiwaniu utraconej chwały (org. Quest for Lost Heros)
Autor: David Gemmell
Seria: Saga Drenajów #4
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 1997 r. (premiera: kwiecień 1990 r.)
Ilość stron: 332

środa, 11 listopada 2015

"Stigmata" - Beatrix Gurian

Beatrix Gurian to niemiecka pisarka tworząca dla młodzieży i dorosłych. Ma na koncie już kilka powieści, ale Stigmata to jej debiut na polskim rynku. Liczę, że doczekamy się jej kolejnych utworów, bo - jeśli są choć trochę podobne do recenzowanej dziś powieści - naprawdę warto się z nimi zapoznać.

Siedemnastoletnia Emma nie może pogodzić się ze śmiercią matki, żałuje, że traktowała ją oschle i właściwie jej nie poznała. Ciała kobiety, która miała wjechać do jeziora, nie odnaleziono. Po kilku tygodniach od tragedii do Emmy dociera dziwna przesyłka: album na zdjęcia (które zostały przez kogoś wyrwane) z dopiskiem "Jeśli chcesz wiedzieć, kim są mordercy twojej matki, zgłosisz się" oraz ulotka obozu dla młodzieży. Zaintrygowana dziewczyna zgłasza chęć udziału w Transnational Youth Fundation i trafia do tajemniczego zamku, gdzie poznaje innych obozowiczów - Toma, Philippa i Sophię - oraz opiekunów - Nicolettę, Sebastiana i Beckera. Co obóz ma wspólnego z zabójcami jej matki?

Stigmata wciągnęła mnie niemal od pierwszej strony. Pomijając absurdalność tego, że nikt nie zainteresował się osieroconą, mieszkającą samotnie nieletnią (a może w Niemczech siedemnastolatka to już osoba dorosła?), reszta fabuły trzyma poziom. Czytelnik wraz z Emmą odkrywa tajemnice zamku, w którym organizowany jest obóz, i próbuje znaleźć odpowiedzi na kolejne pytania (których przez znakomitą większość utworu jest znacznie więcej niż odpowiedzi): Dlaczego ktoś miałby zabić matkę bohaterki? Dlaczego Emma została skierowana akurat tutaj? Czy mordercy (w liczbie mnogiej) są wśród uczestników TYF? Czy dziwne wydarzenia, które otaczają Emmę, to skomplikowana intryga, wytwór jej wyobraźni czy coś pomiędzy? Autorka podsuwa mało znaczące wskazówki, rzuca kolejne kłody pod nogi, intryguje coraz bardziej... I nagle przychodzi koniec utworu - który mnie osobiście nie zachwycił, ale w sumie pasuje do całości.

W Stigmacie, obok historii Emmy, prowadzony jest wątek Agnes - sieroty wychowywanej w szkółce prowadzonej przez siostry zakonne. Tutaj autorka kładzie nacisk na sposób, w jaki dziewczyna - mocno wierząca, odważna - jest traktowana przez osoby, które oddały się Bogu. Temat dla niektórych drażliwy, dla innych mniej, ale na pewno wzbogacający powieść o kilka dodatkowych tropów i wskazówek.

Im głębiej brnęłam w tę powieść, tym wyraźniej dostrzegałam podobieństwo Stigmaty i wydanego niedawno, również nakładem wydawnictwa Muza, Serca ze szkła. W obydwu utworach nastolatka trafia do nieznanego świata, w którym ktoś lub coś próbuje przekonać ją, że oszalała, że jej życie jest zagrożone, a ludziom wokół nie można ufać. Może to taki niemiecki trend w literaturze młodzieżowej?

Stigmata zwraca uwagę piękną, tajemniczą okładką ze srebrnymi elementami. W środku, oprócz wciągającej treści, umieszczono fotografie z albumu, które Emma znajduje w najróżniejszych miejscach (prawie jak w jakiejś grze przygodowej!). Wydanie cechuje raczej duża czcionka i podobna interlinia, dzięki czemu - a także porywającej fabule! - kolejne strony przewraca się w tempie ekspresowym.

Stigmata pozytywnie mnie zaskoczyła - może nie powaliła na kolana, ale zapewniła blisko 4 godziny dobrej zabawy. To powieść wciągająca, z szybko płynącą akcją, mrocznymi tajemnicami i bez zbędnego wątku romantycznego. Czyta się błyskawicznie. Jeśli macie ochotę na udział w obozie strachów, zachęcam Was do lektury Stigmaty.
Ocena końcowa: 5-/6
Polecam: fanom powieści z dreszczykiem i tajemnicami

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Muza


Tytuł: Stigmata (org. Stigmata. Nichts bleibt verborgen)
Autor: Beatrix Gurian
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 21 października 2015 r. (premiera: maj 2014 r.)
Ilość stron: 382
Recenzja realizuje wyzwania:
1. Wyzwanie czytelnicze 2015 - Kryminał/thriller

środa, 28 października 2015

[przed premierą] "Imperium ognia" - Sabaa Tahir

Są autorzy, których książki kupuję w ciemno. Są wydawcy, od których kupię każdą (albo prawie każdą) historię. Są powieści, które po prostu CHCE SIĘ przeczytać. I niniejszym oświadczam, że Imperium ognia spełnia te trzy kryteria.

Siedemnastoletnia Laia należy do Scholarów - ludu ciemiężonego przez Imperium, w którym przyszło im żyć. Właściwie cała jej rodzina zostaje zabita, a jedyny krewny - starszy brat, Darin - wtrącony do więzienia za zdradę. Aby go uratować, dziewczyna kontaktuje się z ruchem oporu i otrzymuje misję przeniknięcia do Czarnego Klifu - akademii szkolącej Maski, przerażających "stróżów prawa". Świeżoupieczony absolwent tej uczelni, Elias, ma serdecznie dość życia, jakie przypadło mu w udziale i zamierza opuścić zastęp Masek. Jego szyki krzyżują Próby, które mają wyłonić nowego Imperatora. Tyle że ten stary jeszcze nie umarł.

Imperium ognia to powieść, która wciąga od pierwszej strony. Początkowo przywodzi na myśl fantasy osadzone w średniowiecznych realiach, później pojawiają się elementy magiczne: jakieś dżinny, ghule czy ifryty. Akcja mknie do przodu w odpowiednim - nie za szybkim i nie za wolnym - tempie. Autorka zaplanowała kilka niesamowitych i nieoczekiwanych zwrotów akcji. W trakcie lektury ciężko było mi przewidzieć, co stanie się na następnej stronie, w kolejnym rozdziale... o zakończeniu powieści nie wspominając!
Ale Imperium ognia to nie tylko fantasy, w którym ktoś z kimś walczy, ktoś kogoś szpieguje, ktoś spiskuje z kimś przeciwko komuś. To także powieść młodzieżowa, a co za tym idzie - wprowadzająca pewne wątki romantyczne. I powiem Wam, że od dawna nie miałam do czynienia z tak prawdopodobnie, realistycznie przedstawionym sposobem myślenia młodych ludzi. Tu nie ma wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia, nie ma pewności, że główny bohater będzie z główną bohaterką. Jest za to złożona plątanina relacji międzyludzkich: on kocha ją, ona kocha innego, a ów inny, oprócz tej jednej, ma na oku jeszcze drugą i nie wie, którą lubi bardziej... Jakże prawdziwe~!

Imperium ognia występuje wiele charyzmatycznych postaci. Oczywiście pierwsze skrzypce odgrywają tutaj Laia - zahukana młoda kobieta, która próbuje ułożyć sobie życie w nieprzyjaznym środowisku - i Elias - odważny młodzieniec, który wygląda na twardego, ale w głębi serca jest wrażliwy. (On akurat przypominał mi trochę Branda z Pół świata.) Niemniej istotną rolę odgrywają tu też ich znajomi czy krewni: dla Lai ocalenie brata jest rzeczą priorytetową, a życie Eliasa niejako kręci się wokół jego matki. Sabaa Tahir bardzo dobrze i wiernie ukazała więzi braterskie pomiędzy towarzyszami broni, relacje pomiędzy osobami skazanymi na ten sam los, wreszcie: zachowanie osób, które czują coś, czego czuć nie powinny.

Bardzo, ale to bardzo cieszę się, że tę powieść ktoś wydał na naszym rynku. Jednak nie do końca rozumiem decyzję wydawnictwa Akurat o pozostawieniu oryginalnego tytułu serii Ember in the Ashes, ale też kilku innych (Love, Rosie jestem skora zaakceptować, ale Pulse i Collide?). Owszem, brzmi on ładnie, ale - cytując klasyka - "Polacy nie gęsi i swój język mają" :) .

Podsumowując, Imperium ognia to historia napisana z rozmachem i pomysłem. Nadaje się zarówno dla odbiorcy nastoletniego, jak i nieco starszego - każdego, kto chce zanurzyć się w przyjemnym, ciekawie obmyślanym świecie. Historia Lai i Eliasa wciąga jak bagno, bardzo ciężko się od niej oderwać. Już dziś zachęcam Was do zapoznania się z tą pozycją - bo dzięki takim powieściom przypominam sobie, dlaczego uwielbiam książki.
Ocena końcowa: 6/6
Polecam: zainteresowanym tematyką młodzieżowego (ale niekoniecznie bardzo romantycznego) fantasy
Za egzemplarz przedpremierowy dziękuję wydawnictwu Akurat
Tytuł: Imperium ognia (org. The Amber in the Ashes)
Autor: Sabaa Tahir
Seria: Ember in the Ashes, #1
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 4 listopada 2015 r. (premiera: kwiecień 2015 r.)
Ilość stron: 511

środa, 21 października 2015

"Pulse" - Gail McHugh

Collide - tom pierwszy duologii pióra Gail McHugh - nie porwał mnie tak, jak bym tego oczekiwała, ale postanowiłam sięgnąć po część drugą. Dlaczego? Nie lubię pozostawiać niedokończonych historii. Wierzę, że później będzie lepiej.

Po wydarzeniach kończących Collide Gavin udało się na wygnanie do Meksyku, a Emily wróciła do mieszkania ze łzami w oczach. Jej świat ponownie stanął na głowie, ale przynajmniej podjęła istotną dla siebie decyzję: resztę życia chce spędzić z młodym Blake'iem. Jemu też nie jest łatwo, bo na zawsze stracił swoją ukochaną. Czy wielka miłość, która połączyła tę dwójkę, przetrwa ciężkie chwile?

Pulse, w porównaniu z Collide, jest spokojniejszy, mniej agresywny i utrzymany w słodszym klimacie. Wbrew pierwszym rozdziałom, które wskazują na tragedię (niespisaną wierszem), utwór z czasem staje się bardziej optymistyczny i taki już pozostaje. Słodycz i idealizm wręcz wylewają się z kart powieści, niszcząc racjonalne umysły czytelniczek (a przynajmniej mój) i ukazując im (a przynajmniej mnie), jak żałosne życia prowadzą. Przecież normalna dziewczyna - jak każda z nas - znalazła sobie całkiem fajną pracę i cudownego faceta: bogatego, nieziemsko przystojnego i, hm, dzikiego (?). Wada czy zaleta - to chyba kwestia gustu.
Wydaje mi się, że Pulse jest bardziej erotyczny niż Collide. Pod względem ilości (i jakości) opisów seksu kojarzył mi się z Pięćdziesięcioma twarzami Greya E.L. James - szczęśliwie obeszło się bez spisywania umowy pomiędzy Panem a Uległą. Recenzowana powieść kładzie na owe elementy znacznie większy nacisk niż np. Bezmyślna S.C. Stephens - co jest źródłem tak ogromnej różnicy w mojej ocenie tych utworów. U pani Stephens jest jakaś konkretniejsza fabuła, w której chodzi nie tylko o wepchnięcie pary bohaterów do łóżka.

Pierwszym, co zwraca uwagę po otwarciu książki, są trzy (no dobrze, dwie i pół) strony blogerskich rekomendacji i peanów na cześć Pulse. Przejrzałam je pobieżnie i dostrzegłam spojler. Ja rozumiem, że powieść jest do bólu przewidywalna sztampowa trzyma się kanonu gatunku, ale autorka wplotła w utwór pewien nieoczekiwany zwrot akcji. Gdy do niego dotarłam, wspomniałam blogerską rekomendację. Efekt został zniszczony.

Podczas lektury Pulse często towarzyszyło mi poczucie deja-vu. Czułam się jak podczas lektury kolejnego tomu Pięćdziesięciu twarzy Greya - nawet główni bohaterowie wydali mi się kalkami tych wykreowanych przez E.L. James. Pulse niemal wiernie kopiuje dwa romanse new adult / young adult, które miałam okazję czytać. Nie rozumiem zachwytów nad tą powieścią - uznaję ją za przeciętną, może nawet nieco słabszą. Nie odradzam, ale też nie polecam.
Ocena końcowa: 2+/6
Polecam: fanom erotycznych romansów

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Akurat


Tytuł: Pulse
Autor: Gail McHugh
Seria: Collide #2
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 7 października 2015 r. (premiera: lipiec 2013 r.)
Ilość stron: 398

środa, 14 października 2015

[przed premierą] "Trzynaście powodów" - Jay Asher

Trzynaście powodów to debiutancka powieść Jaya Ashera, po raz pierwszy wydana w Polsce w roku 2009 (również nakładem wydawnictwa Rebis). Utwór może się poszczycić bardzo wysoką oceną na Goodreads (na LubimyCzytać już nie, co jest dość ciekawym zjawiskiem), został przetłumaczony na wiele języków.

Clay znajduje na progu swojego domu pudełko po butach, a w środku siedem ponumerowanych kaset magnetofonowych. Kiedy włącza pierwszą z nich, słyszy Hannah - dziewczynę, która sześć tygodni wcześniej popełniła samobójstwo. Kolejne strony kaset są poświęcone jednej osobie. Osobie, która - według samobójczyni - przyczyniła się do tego, do czego doszło. Clay wyrusza w podróż w przeszłość Hannah.

Trzynaście powodów zaintrygowało mnie swoją koncepcją. Co prawda temat nastoletnich samobójstw już kilka razy pojawił się w literaturze (choćby w czytanym przeze mnie niedawno Tease Amandy Maciel), ale jeszcze nie miałam okazji czytać powieści "zza grobu". Jay Asher wpadł na ciekawy pomysł przedstawienia fragmentów życia dziewczyny, która sobie je odebrała. Kolejne historie, które Hannah przywołuje w swoim audio-pamiętniku, kreślą przed czytelnikiem coraz dokładniejszy obraz jej osoby. Jednocześnie nie ukazują wprost powodów, dla których się zabiła (o czym nieco niżej) - koncentrują się na faktach, nie psychologii. Więc osobie, która jest mniej wrażliwa niż Hannah, ciężko jest zrozumieć, dlaczego właściwie się zabiła. Przecież nic wielkiego się nie stało?
Jednocześnie autor prowadzi drugi wątek, bardziej współczesny - bo Clay, wbrew temu, co można by pomyśleć, nie jest tu postacią epizodyczną. Opowieść samobójczyni co chwila przerywają jego przemyślenia, działania czy rozmowy z innymi osobami. Choć jest mniej ważny niż Hannah, i jego możemy co nieco poznać. I uznać, że po wysłuchaniu tych nagrań jemu też grozi załamanie psychiczne. Oraz śmierć. Taka drobniutka dygresja.

Nie sposób oceniać prawdziwość czy realizm Trzynastu powodów. Nie miałam wcześniej do czynienia z samobójcami - nie tak naprawdę, tylko za pośrednictwem literatury - ale nie jestem przekonana, czy wydarzenia przedstawione w powieści wystarczałyby do targnięcia się na swoje życie. Wiem, wiem, to zależy w dużej mierze od psychologii; od wsparcia psychicznego, jakie zapewniają nam bliscy i przyjaciele; od tego, jak wielką wagę przywiązujemy do szczegółów i ich drobiazgowej analizy; wreszcie od tego, jak często pojawiają się kolejne kłody na drodze jaką jest życie. Dlatego też ocena Trzynastu powodów w "gwiazdkowej skali" jest kłopotliwa - lekko mówiąc.

Jeśli mam być szczera, Trzynaście powodów bardzo podobało mi się pod względem wykonania i pomysłu, nieco mniej pod kątem fabularnym. Doceniam próbę wniknięcia w umysł samobójczyni, ale w snutej przez Hannah powieści brakowało mi uczuciowości, głębi psychologicznej (które dziewczyna odbierająca sobie życia mogłaby zawrzeć w ramach argumentacji). A może to był celowy zabieg, mający skłonić czytelnika do sięgnięcia wgłąb siebie i zadania sobie pytania: "Jak ja bym się czuł/a w takiej sytuacji?" Czy lektura mnie zdołowała? Nie. Czy skłoniła do przemyśleń? Może trochę. Ale spodziewałam się czegoś więcej.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: fanom poważnych powieści młodzieżowych

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Rebis
http://rebis.com.pl

Tytuł: Trzynaście powodów (org. Thirteen Reasons Why)
Autor: Jay Asher
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 20 października 2015 r. (premiera: październik 2007 r.)
Ilość stron: 272

piątek, 9 października 2015

Czytaj PL! - darmowe ebooki w kilku miastach Polski

Witajcie!
Dziś nieco informacyjnie - może nawet propagandowo - ale chcę Was poinformować o fajnej akcji, jaka została zorganizowana w październiku. Chodzi mi o Czytaj PL! Nie odchodźcie od komputerów, czytajcie dalej :)
Ogólnie chodzi o to: od 1 do 31 października na ulicach niektórych polskich miast - Krakowa, Gdańska, Katowic, Poznania i Warszawy - pojawiły się wirtualne wypożyczalnie książek. Aby z nich korzystać, potrzebna Wam będzie aplikacja CzytajPL!, którą za darmo możecie pobrać z AppStore czy Google Play. Następnie musicie zlokalizować plakat z dostępnymi książkami oraz kodami QR i zeskanować jeden (tak, niestety tylko jeden!) z nich. W odnalezieniu skarbu - czy też plakatów - pomoże Wam strona jakdojade.pl Co ważne, książka będzie dostępna jedynie przez październik, macie więc ograniczoną ilość czasu na jej przeczytanie.

A jakie książki możecie wypożyczyć? Na to najlepiej odpowie poniższy plakacik (żeby było wyraźniej, możecie kliknąć w grafikę).

W akcję włączyły się wydawnictwa Czwarta Strona, Dom Wydawniczy PWN, Insignis Media, Karakter, Od deski do deski, Stara Szkoła, Wielka Litera, Wydawnictwo Literackie, Wydawnictwo Otwarte, Znak, Znak Emoticon oraz Znak Literanova.

Ja na pewno niebawem przejdę się po Krakowie, szukając punktów dostępowych. Was zachęcam do tego samego. Bo warto czytać. (Zwłaszcza za darmo ;) )

środa, 7 października 2015

"Serce ze szkła" - Kathrin Lange

Z niemiecką literaturą młodzieżową miałam dotychczas kontakt tylko za pośrednictwem Kerstin Gier i jej Trylogii Czasu. Dzięki wydawnictwu Muza w moje ręce wpadł pierwszy tom nowej młodzieżówki pióra Kathrin Lange, mianowicie Serce ze szkła z trylogii pod tym samym tytułem.

W ostatnich dniach grudnia siedemnastoletnia Juli (czy raczej Julianne) zostaje poproszona o towarzyszenie ojcu-pisarzowi w wyjeździe na wyspę bogaczy - Martha's Vineyard - do posiadłości jego wydawcy (która notabene nosi nazwę Sorrow, czyli Smutek). Dziewczyna ma być wsparciem dla syna gospodarza, dziewiętnastoletniego Davida, który sześć tygodni wcześniej stracił narzeczoną i od tamtej pory zachowuje się niepokojąco. Na miejscu okazuje się, że stan Davida jest nieco cięższy, niż Juli przewidywała, a dodatkowo na wyspie ciąży klątwa. Ponoć nikt nie może się tu szczęśliwie zakochać.

Początek Serca ze szkła (konkretnie pretekst, pod jakim Juli i Bob Wagnerowie mają wyjechać na Martha's Vineyard) uznaję za zupełnie absurdalny. W tę powieść długo nie mogłam się wciągnąć. Być może dlatego, że pierwsze rozdziały (no dobrze, jakaś połowa książki) przypominały mi Zmierzch, w którym nieco nieogarnięta główna bohaterka próbuje się zbliżyć do chłopaka, któremu wyraźnie na bliższej znajomości nie zależy. Mniej więcej w połowie powieści zarysował się wątek horroru: jakieś szepty, duchy, znikające i pojawiające się książki, omamy wzrokowe... Wprawdzie element młodzieżowo-romantyczny pozostał, ale został urozmaicony i uczyniony strawniejszym. Stety-niestety, ta druga, ciekawsza część powieści kojarzyła mi się z Pretty Little Liars. Kto zna książkowego tasiem ą sagę o poszukiwaniach A. (serial pewnie też się nada, ale nie wiem - nie oglądałam), może bezpiecznie założyć, czego się spodziewać.

Nie udało mi się polubić bohaterów Serca ze szkła. Juli jestem w stanie zaakceptować, ponieważ zachowuje się możliwie logicznie i spójnie (moja niechęć wynika z tego, że nie lubię takiego typu ludzi). Natomiast David... oczywiście się nie uśmiecha, burczy zamiast mówić, nie sypia po nocach, ma liczne tajemnice, dostaje białej gorączki na widok czegokolwiek, co kojarzy mu się ze zmarłą narzeczoną i, obowiązkowo, nienawidzi głównej bohaterki. Tyle że ją śledzi, czasami ją odpycha, czasami znów się otwiera, pojawia się w tych momentach, gdy jest najbardziej potrzebny. Wspominałam, że ma na sumieniu kilka sekretów?
Jak to często bywa w młodzieżówkach, bohaterów obdarzono dysfunkcyjnymi rodzicami - czy raczej ojcami, bo obydwie matki są z jakiegoś powodu wykluczone z ich żyć. Z tego powodu protagoniści muszą sami uporać się ze swoimi problemami. Jakież to typowe.

Tym, co wyróżnia Serce ze szkła, są piękna okładka (to już na pierwszy rzut oka) oraz poetycko-starodawny styl pisania. David - pomijając jego emo-zachowanie - jest jak dżentelmen wyjęty z wiktoriańskiej Anglii (takie połączenie Willa i Jema z Piekielnych maszyn, drogie Panie - tyle że niekoniecznie ich najlepszych cech), a narracja prowadzona przez Juli jest pełna romantycznych, barwnych porównań, w których często pojawia się tytułowe "szklane serce". W sumie to mi się podobało - we współczesnych młodzieżówkach raczej się tego nie spotyka.

Czy zatem Serce ze szkła mi się podobało? Pomimo ciężkiego początku - tak, chociaż nie BARDZO. Lektura upłynęła mi szybko i przyjemnie, choć sztampowość pierwszych kilkuset stron mi nie pasowała. Nie wiem, czy powieść zostanie w mojej pamięci na dłużej, ale na pewno sięgnę po kontynuację. Sądzę, że to dobra propozycja literacka na kilka odprężających popołudni. Że nie wspomnę o przyjemności, jaką daje patrzenie na tę wspaniałą okładkę ;)
Ocena końcowa:
Polecam: fanom powieści młodzieżowych pokroju Zmierzchu i/lub Pretty Little Liars.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza
http://muza.com.pl



Tytuł: Serce ze szkła (org. Herz aus Glas)
Autor: Kathrin Lange
Seria: Serce ze szkła #1
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 23 września 2015 r. (premiera: styczeń 2014 r.)
Ilość stron: 447
Recenzja realizuje wyzwania:
1. Wyzwanie czytelnicze 2015 - Książką, po którą sięgniesz jedynie ze względu na jej okładkę

niedziela, 4 października 2015

Gdzie ta polska wersja? #37


Those Broken Stars -Amie Kaufman




Luksusowy statek kosmiczny Icarus uderza w jedną z planet. Przeżywają tylko Lilac LaRoux i Tarver Merendsen. Lilac jest córką najbogatszego człowieka we wszechświecie. Tarver pochodzi znikąd, zgrywa cynicznego bohatera. We dwójkę muszę przebyć pustynię, by znaleźć pomoc. Gdy odkrywają prawdę, wszystko się zmienia.
Co to jest? Pierwszy tom Starboundt.
Dlaczego? Tak jak w przypadku Goddess Test, jakiś czas temu mówiło się o premierze tej powieści na polskim rynku. Pamiętam nawet internetowe petycje do Wydawnictwa Otwartego, by pozostawiło piękną (kwestia gustu, według mnie niezbyt) oryginalną okładkę. Nie wiem, czy Wydawca postanowił uszanować życzenie Czytelników, ponieważ powieść jeszcze się u nas nie ukazała.
Szanse na wydanie? Wg portalu BookGeek.pl These Broken Stars znajduje się na liście planów do zrealizowania w bliżej nieokreślonej przyszłości. Zainteresowanym Czytelnikom pozostaje mieć nadzieję

Może Wy wiecie, kto przymierzał się do wydania The Goddess Test? Przeczytalibyście?
Miłej niedzieli!

środa, 30 września 2015

"Żelazo i rdza" - Harry Sidebottom

Harry Sidebottom może być Wam znany z sześciotomowej (jak dotychczas) serii historycznej, Wojownika Rzymu. Ja nie miałam z nim styczności: Żelazo i rdza - pierwszy tom jego drugiej sagi, będącej niejako prequelem Wojownika Rzymu - to moje pierwsze spotkanie z jego twórczością. Może nie ostatnie, ale...

235 rok. Wskutek zamachu stanu ginie cesarz Aleksander Sewer, a na rzymskim tronie zasiada jeden z cenionych wojskowych dowódców, Maksymin Trak. Przejęciu władzy towarzyszy wiele kontrowersji, ale w obliczu licznych konfliktów zbrojnych, w jakie uwikłany jest Rzym owego okresu, nowy cesarz wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Niebawem okazuje się jednak, że Maksymin nie jest takim władcą, jakiego oczekiwano.

Żelazo i rdza to powieść niby-historyczna ukazująca Imperium Rzymskie z jego najgorszej strony. Tej pełnej podstępów, dwulicowości, spisków i dewiacji seksualnych. Utwór opisuje trzy lata, podczas których Maksymin stara się umocnić swoją pozycję, wygrać wojnę z Germanami na północy swojego kraju i dodatkowo ożenić syna. Tymczasem senat, który niejako osadził go na tronie, zaczyna myśleć o ponownej zmianie władcy. Pojawiają się kolejni kandydaci, samozwańczy cesarzowie Rzymu. Oprócz wojny z Germanami na południu toczy się konflikt z pomniejszymi watażkami. Dwie młode wdówki (lub prawie wdówki) zastanawiają się, co począć ze swoimi potrzebami po śmierci małżonków. A czytelnik zadaje sobie co chwila pytanie: "Że co?".
Lektura Żelaza i rdzy sprawiła mi niemało problemów. Akcja wprawdzie toczy się w zadowalającym tempie, czasami przyspiesza, czasami zwalnia i wypełnia się dialogami, ale pomiędzy rozdziałami występują ogromne przeskoki - w czasie, przestrzeni i, hm, bohaterach. Otwarciu każdego rozdziału towarzyszy podanie czasu i miejsca akcji, ale luki są nieraz ogromne (wydarzenia z owych "przeskoków" poznajemy w retrospekcjach - w ogóle nie oddzielonych od właściwej akcji). Przez pierwsze kilkadziesiąt stron spotykamy się z mnóstwem postaci sprawujących przeróżne funkcje, przebywających w różnych miejscach, o różnym statusie społecznym. Zanim odnalazłam się w tym tłumie (i spotkałam jakiegoś "znajomego" bohatera po raz drugi) minęło sporo czasu. Później było lepiej, wątki zaczęły się splatać, jednak postaci się nie mieszały.

O bohaterach Żelaza i rdzy można napisać wiele - po części dlatego, że jest ich mnóstwo - ale łączącą ich cechą jest wiarygodność. Podczas lektury odnosiłam wrażenie, że to ludzie żywcem wzięci ze świata rzeczywistego. Każdego z nich autor obdarzył wachlarzem cech - zarówno pozytywnych, jak i negatywnych - dzięki czemu udaje się ich odróżniać (bo uwierzcie, imiona czasami bywają zawodne w tej kwestii).

Żelazo i rdza ukazuje świat pozbawiony idealizmu. Nie ma tu opisów seksu, niemniej często pojawiają się jakieś erotyczne aluzje czy niewybredne komentarze. Powieść dynamicznie i szczegółowo opisuje także starcia wielkich armii. Te opisy charakteryzuje wprawdzie pewna chaotyczność, ale ciężko zachować porządek, gdy mamy do czynienia z wielotysięcznymi siłami zbrojnymi.
Powieść, oprócz walorów fikcyjnych, stanowi także źródło pewnej wiedzy historycznej. Harry Sidebottom zawarł w swojej powieści posłowie, w którym wyjaśnia niektóre poruszone w powieści kwestie (np. liczenie czasu w ówczesnym Rzymie, kwestie mennic i bicia monet, łowów czy walk kogutów) oraz wymienia przeróżne źródła historyczne, z których można poszerzyć swoją historyczną wiedzę. Autor zamieścił także słowniczek pojęć związanych ze Starożytnym Rzymem oraz spis występujących w Żelazie i rdzy postaci - zawiera króciutką informację o danym bohaterze, choćby epizodycznie wspomnianym. I nie, te dodatki nie są "dodatkami" w sensie stricte - zajmują około 60 stron. Wydawca dostarcza także kilka mapek, które ubogacają lekturę.

Żelazo i rdza, gdy przebrnie się przez pierwsze rozdziały, potrafi wciągnąć i zafascynować. Klimatem i rozmachem - szczególnie tym brutalnym - powieść kojarzyła mi się z Pieśnią Lodu i Ognia George'a R.R. Martina. Tu także jest mnóstwo intryg, walk o tron czy terytorium, wewnętrznych konfliktów. Nie czytałam Królów wyklętych Maurice'a Durona (mam nadzieję niedługo to nadrobić, bo sam Harry Sidebottom rekomenduje tę lekturę), ale czuję, że znajdę w niej coś podobnego. Jeśli nie straszne Wam historyczno-sensacyjne klimaty pełne polityki, spisków i podstępów, śmiało sięgnijcie po Żelazo i rdzę. Nie powinniście się zawieść.
Ocena końcowa: 4-/6
Polecam: miłośnikom literatury historycznej; fanom złożonych fabuł

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Rebis
http://rebis.com.pl



Tytuł: Żelazo i rdza (org. Iron and Rust)
Autor: Harry Sidebottom
Seria: Cesarski tron #1
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 31 sierpnia 2015 r. (premiera: styczeń 2015 r.)
Ilość stron: 447

niedziela, 20 września 2015

Disney Book Tag

Witajcie!Dziś przybywam do Was z kolejnym książkowym tagiem ;) Tym razem - jako że 30 Day Book Tag się skończył, a ja nie znalazłam godnego "tasiemcowego" następcy - coś łączącego dwie wspaniałe rzeczy: książki i bohaterów Disneya.
Gotowi do zabawy? No to zaczynamy!

1. Mała Syrenka - bohater, który jest wyobcowany lub czuje się nieswojo w sytuacji, w której się znalazł
Już mam problem, ponieważ teoretycznie mnóstwo bohaterów - czy dokładniej bohaterek - czuje się nieswojo w świecie, w którym przyszło jej żyć. Niejako na przekór "feminizacji" literatury młodzieżowej, wybiorę Jaspera Denta, głównego bohatera powieści I Hunt Killers Barry'ego Lygi (podobno niedługo ma się ukazać w Polsce - będę czekać niecierpliwie). Po aresztowaniu jego ojca niemal całe miasto odwróciło się do niego plecami. Społeczeństwo było przekonane, że skłonność do mordu płynie w jego żyłach - przecież jest synem Billy'ego Denta! Jazz stara się tym nie przejmować, ale zdaje sobie sprawę z izolacji, na jaką został skazany.

2. Kopciuszek - bohater, który przechodzi ogromną metamorfozę
Andrzej Kmicic z Potopu. Ha! Pewnie się go tutaj nie spodziewaliście! Początek powieści prezentuje pana Kmicica jako młodzieńca porywczego, nierozważnego, przekonanego o swojej doskonałości i nieomylności. Z upływem czasu i rozdziałów bohater dojrzewa; pozostaje odważny, ale już nie jest nierozważny - raczej nieustraszony; nie jest porywczy - próbuje panować nad popędami serca i ducha. Tak, pan Kmicic bez wątpienia doskonale wpisuje się w tagowego Kopciuszka.

3. Królewna Śnieżka - książka, której bohaterowie diametralnie różnią się od siebie
Mogłabym przedstawić tu wzmiankowanego wyżej Andrzeja Kmicica i Oleńkę, ale wybiorę kogoś innego. Mianowicie: Zadrę Bathu i Branda z Pół świata Joe Abercrombiego. Dziewczyna - jak poniekąd wskazuje jej przydomek - jest impulsywna, odważna, waleczna, "naznaczona przez Matkę Wojnę", natomiast Brand to chłopak spokojny, wyważony, raczej tchórzliwy i "naznaczony przez Ojca Pokoju". Duet bardzo odmienny, ale idealnie do siebie pasujący.

4. Śpiąca Królewna - książka, podczas czytania której zasnąłeś
Nie zdarzyło mi się zasnąć podczas lektury, ale niesamowicie wynudziłam się przy Sadze o Rubieżach Liliany Bodoc. Teoretycznie to bardzo dobre fantasy, porównywalne do twórczości Ursuli K. Le Guin, ale mnie się nie podobało. Wiało nudą i zniechęciło mnie do czytania na kilka miesięcy.

5. Król Lew - bohater, który w dzieciństwie musiał zmierzyć się z traumatycznym przeżyciem  
Tak jak w przypadku pierwszego punktu, można tu podciągnąć znakomitą większość bohaterów młodzieżówek. Wybiorę jednak jednego z najbardziej charakterystycznych protagonistów światowej literatury: Harry'ego Pottera. Chociaż on tego nie pamięta, cały świat uświadamia go, iż jego rodzice nie zginęli w wypadku, lecz z ręki potężnego czarnoksiężnika, a jego blizna "nie jest zwykłą blizną". Jedno wydarzenie z dzieciństwa wywarło ogromny wpływ na całe jego późniejsze życie. To się nazywa trauma!

6. Piękna i Bestia - książka, której się obawiałeś, a okazało się, że jest wspaniała
Mechaniczna księżniczka i Miasto niebiańskiego ognia Cassandry Clare. Przed lekturą tych powieści zapoznałam się z Miastem zagubionych dusz, które niejako mnie zawiodło. Do ostatnich części tych dwóch serii podchodziłam jak pies do jeża. Obawy okazały się bezpodstawne, ponieważ obydwa utwory mnie zachwyciły. Oby tak dalej!

7. Alladyn - bohater, którego życzenie się spełniło
Hm... Hm. HM. Sam z serii GONE: Zniknęli Michaela Granta. Tak, jego marzenie się spełniło. Chociaż nieco później, niż mógłby sobie tego życzyć. I w nieco inny sposób. Ale jednak :)

8. Mulan - bohater, który udawał kogoś, kim nie jest
Kitty z Pawn Aimee Carter. Dziewczyna została wykupiona i uprowadzona do domu rodziny rządzącej, by stać się sobowtórem zmarłej "księżniczki" Lili Hart. Z wyglądu dziewczyny były identyczne, za to ich charaktery diametralnie się różniły. Kitty musiała nauczyć się nowych zachowań sposobu mówienia, wyrobić nowe nawyki... Niemniej nie straciła ducha i udało jej się nie utracić swojej tożsamości.

9. Toy Story - książka, której bohaterów chciałbyś ożywić
Najchętniej ożywiłabym Tanga z Robota w ogrodzie Deborah Install - uroczego robocika starej generacji; ciepłego, chociaż wykonanego z metalu; dobrego i szczerego, choć pozbawionego serca. Pozostałych bohaterów tej powieści - szczególnie tych robotycznych, bo występujący tu ludzie są znacznie mniej charyzmatyczni niż androidy - też chętnie wyciągnęłabym z książki. Coraz więcej mówi się o robotyzacji naszego społeczeństwa, więc może niedługo androidy pojawią się pośród nas na ulicach.

10. Disney Descendants - ulubiony czarny charakter
Warner z Dotyku Julii Tehereh Mafi. Czytałam tylko pierwszą część, w której poznałam go raczej pobieżnie, ale dostrzegam w nim potencjał na świetnego schwarzcharaktera.

Kogo i co wybralibyście w kolejnych podpunktach? Chętnie sobie o tym poczytam :)
Miłej niedzieli!

środa, 16 września 2015

[przed premierą] "Między światami. Moje życie i niewola w Iranie" - Roxana Saberi

Ostatnimi czasy los podsuwa mi dość poważne pozycje książkowe. Dziś chcę Wam opowiedzieć o powieści - wspomnieniach - amerykańskiej dziennikarki Roxany Saberi, która sześć lat spędziła w Iranie. Z czego ostatnie sto dni w irańskim więzieniu Evin.

Amerykańska dziennikarka o irańsko-japońskim pochodzeniu, Roxana Saberi, po sześcioletnim pobycie w Iranie zamierza wrócić do Stanów. Nieco przed planowaną datą wyjazdu, zostaje aresztowana pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Ameryki. Śledczy przedstawiają jej coraz bardziej absurdalne dowody potwierdzające jej agencyjną działalność i skłaniają do "współpracy" - czyli przyznania się do winy, której nie popełniła. Dziennikarka staje przed wyborem: kłamać i oczerniać znajomych, by wyjść z więzienia, czy gnić za kratami do końca życia - kto wie, jak długiego?

Między światami to powieść ukazująca absurdy irańskiego systemu sprawiedliwości. Panna Saberi została wtrącona do więzienia na podstawie oskarżeń wyssanych z palca. Jak się okazało, władze od dawna się nią interesowały, obserwowały każdy jej krok i dokumentowały spotkania. Każde jej słowo - pisane czy wypowiedziane - jest wykorzystywane przeciwko niej. W więzieniu kobieta została poddana torturom psychologicznym, które ciężko znieść - męce niepewności o swoją przyszłość, strachu o bliskich, konieczności mijania się z prawdą. Jej sytuację pogarszał dodatkowo brak możliwości nawiązania kontaktu ze światem zewnętrznym. Dziennikarce odmawiano prawa do wizyt rodziny, kontaktu telefonicznego, nawet spotkań z adwokatem - który z resztą był tak przerażony i stłamszony przez tamtejszy system sprawiedliwości, iż nie był w stanie prowadzić rozsądnej linii obrony.
Między światami to nie tylko opis batalii polityczno-prawniczo-więziennej, w którą wplątała się Autorka. To także rzut oka na kulturę Iranu, na tamtejsze wierzenia, przekonania i zwyczaje. Roxana Saberi, przebywając w więzieniu na czas przesłuchań i później, poznała wiele kobiet z różnych środowisk. Niektóre były przerażone, inne odnajdowały pociechę w Bogu. Każda z nich wniosła do tej powieści coś od siebie, własny i niepowtarzalny pogląd na kwestię przesłuchań, kłamstwa i polityki uprawianej przez rząd Iranu. Dzięki nim, a także dodatkowym informacjom dostarczanym przez Autorkę podczas snucia opowieści, czytelnik lepiej poznaje środowisko, w którym przyszło mu się znaleźć za pośrednictwem Między światami.

Jak wspomniała sama Autorka, nie ona jedna przeszła przez takie piekło. Przerażające, że w XXI wieku, w dobie Internetu i łatwego dostępu do przeróżnych informacji, nadal mają miejsce podobne dramaty, o których nikt nie wie. Nie każda sprawa zyskuje taki rozgłos jak ta, którą opisano w Między światami. W sprawie Roxany Saberi interweniował niemal cały świat - politycy ze Stanów Zjednoczonych, Japonii, Szwajcarii, Unii Europejskiej; przedstawiciele różnorakich uczelni, instytucji dziennikarskich; "zwykli" ludzie. A ile podobnych historii nigdy nie wydostaje się poza Iran, czasami nawet poza krąg rodziny zatrzymanego? Ile osób mierzy się z absurdalnymi oskarżeniami, jest zmuszanych do kłamstw, by przeżyć? Albo, idąc na "współpracę", skazuje swoich "wspólników" na podobne męki, a zamiast na wolność wychodzi na szubienicę?

Między światami to historia o walce, porażająca absurdalnością przedstawionych w niej wydarzeń. Jednocześnie jest to opowieść o nadziei, która nigdy nie umiera; o ludziach, którzy mimo trudnych przeżyć, potrafią się uśmiechać; o kraju, w którym nie można być pewnym niczego (zwłaszcza swojego bezpieczeństwa), w którym każdy człowiek może okazać się szpiegiem, w którym jednostka nie ma szans na zwycięstwo. Osobiście polecam Wam tę pozycję - bez względu na to, czy interesuje Was kultura Iranu - ponieważ Między światami opowiada coś, o czym warto wiedzieć i mówić.
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: zainteresowanym literaturą faktu

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non

Tytuł: Między światami. Moje życie i niewola w Iranie
Autor: Roxana Saberi
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 23 września 2015 r. (premiera: kwiecień 2010 r.)
Ilość stron: 381

niedziela, 13 września 2015

Gdzie ta polska wersja? #36


The Goddess Test - Aimee Carter


Każda dziewczyna przestępująca do tego testu umarła. Teraz kolej na Kate.
Kate od zawsze miała tylko matkę - a ona teraz umiera. Jej ostatnie życzenie? Wrócić do domu rodzinnego. Więc Kate zaczyna nową szkołę, nie ma przyjaciół ani rodziny i obawia się, że matka nie dożyje jesieni. Ale spotyka Henry'ego. Mrocznego. Wymęczonego. Urzekającego. Utrzymuje, że jest Hadesem, bogiem Podziemia, i jeśli Kate wyrazi zgodę, on utrzyma jej matkę przy życiu. Tyle że będzie musiała przejść siedem prób. Kate jest pewna, że oszalał - dopóki nie widzi, jak zwraca życie jakiejś dziewczynie. Ratunek matki wydaje się możliwy. Jeśli się jej uda, zostanie przyszłą narzeczoną Henry'ego i boginią. A jeśli nie...?
Co to jest? Pierwszy tom Goddess Test.
Dlaczego? Ponieważ jestem pewna, że ta książka miała się w Polsce ukazać. Na pewno widziałam jej zapowiedzi, kilka lat temu. Temat ucichł, plan zniknął, a o książce nie wspomni pies z kulawą nogą. Co prawda ta trylogia (i całe mnóstwo dodatków) raczej nie przedstawia mitologii w uroczy sposób Ricka Riordana (Percy Jackson i bogowie olimpijscy), raczej w young adultowy sposób Josephine Angelini (Spętani przez bogów), i teraz pewnie średnio przypadłaby mi do gustu, ale... Kilka lat temu mogłabym się w niej zakochać. Co się stało?!
Szanse na wydanie? Zerowe. Ktokolwiek miał tę książkę (i potencjalnie całą trylogię) w planach, dawno się z nich wycofał. Z drugiej strony, może lepiej, że seria w ogóle się nie ukazała. Bo gdyby wydano tylko pierwszy tom...

Może Wy wiecie, kto przymierzał się do wydania The Goddess Test? Przeczytalibyście?
Miłej niedzieli!

środa, 9 września 2015

[w dniu premiery] "Tease" - Amanda Maciel

Autorka Tease, Amanda Maciel, to debiutanka. Opowieść, którą przeczytałam i dziś chcę Wam zaprezentować, to historia poruszająca, prawdopodobna, ponoć oparta na prawdziwych wydarzeniach. O takich rzeczach ciężko się słucha, a jak musi się czuć ktoś, kto przeżył podobną sytuację (albo i nie!).

Siedemnastoletnia Sara Wharton oraz grupka jej znajomych ma trafić przed oblicze sądu. Stawia się im zarzut doprowadzenia do śmierci koleżanki z klasy, niejakiej Emmy Putnam. Dziewczyna niedawno przeniosła się z innej szkoły i od razu stała się obiektem docinek. Koniec końców popełniła samobójstwo, a wina za to spadła właśnie na nich. Jak Sara ma udowodnić, że nie chciała, że Emma sama się o to prosiła?

Tease porusza niełatwy temat licealnego gnębienia. Emma właściwie od pierwszego dnia zwraca uwagę Sary i jej przyjaciółki Brienne - jest ładna, ma piękne rude włosy, potrafi zachwycić, ale przede wszystkim zaczyna odbijać chłopaków innym dziewczynom. Opatrzona etykietą "dziwki" Emma zostaje skazana na ostracyzm, nikt nie chce się z nią zadawać, a każdy, kto się na to odważy, również staje się obiektem docinków. Autorka bardzo dobitnie i realistycznie oddała klimat szkolnego gnębienia.
Tease przeplatają się rozdziały "przeszłe" - z okresu styczeń-marzec - oraz "teraźniejsze" - lipiec-listopad. O ile przeszłość wypełniona jest przykrymi rzeczami, które spotykały Emmę, o tyle teraźniejszość skupia się na Sarze, jej przygotowaniach do procesu oraz relacjach z rówieśnikami, byłym chłopakiem i rodziną. Autorka znów ukazała społeczny ostracyzm, którego ofiarą padła nasza bohaterka: kiedyś popularna, lubiana i wspierana w gnębieniu Emmy, teraz sama jest ofiarą nieprzychylnych spojrzeń. Gdyby porównać historie tych dwóch dziewczyn - Emmy i Sary - okazuje się, że mają wiele elementów wspólnych. Podczas lektury kilka razy nasuwało mi się pytanie: "Czy Sara skończy jak Emma?"

Tease nie powala na kolana ilością sympatycznych bohaterów. Tutaj każdy ma swoje brudne sekreciki, mroczną stronę, więcej wad niż zalet. Emma - początkowo kreowana na bezbronną ofiarę - okazuje się nieco bardziej charakterna i mniej kryształowa. Sara - przedstawiana jako bezwzględna suka, która butnie nie chce się do niczego przyznać - nie jest taka zła, w głębi duszy żałuje tego, jak traktowały Emmę, nie chciała brać w tym udziału. Podobał mi się sposób przedstawienia rodziny Whartonów; nakreślono ich tak realistycznie, jakby byli odbiciami prawdziwych ludzi: beztroski mały brat, coraz bardziej stroskany średni brat, zdenerwowana, ale wspierająca matka, wkurzony na cały świat ojciec. No i Brielle - istna tykająca bomba, zmienna jak chorągiewka na wietrze, bezwzględna, nie uznająca półśrodków, wykorzystująca każdą okazję, by dopiec swoim nieprzyjaciołom. I choć nie są głównymi bohaterami powieści, na pewno odgrywają w niej istotną rolę.

Tease dobitnie przedstawiono problem szkolnej nienawiści. Osobiście nie padłam nigdy ofiarą aż takiego gnębienia i nie sądzę, by któryś z moich znajomych miał z nim styczność. Co nie zmienia faktu, że w szkołach - ale nie tylko - najczęściej staramy się nie dostrzegać problemu. O ile łatwiej jest udawać ślepego i głuchego, nie wychylać się, nie stawać w obronie napastowanego kolegi. O ile łatwiej siedzieć cicho albo dorzucić swoją cegiełkę hejtu, niż narażać się na podobne dramaty. Nie będę Was z tego miejsca nawoływać do zmiany, do pchania się przed szereg, do obrony czci gnębionej osoby własnymi pięściami. Niemniej chciałabym zaapelować: starajcie się nie brać udziału w tego typu nagonkach. Nie musicie z nimi walczyć, ale nie przykładajcie do nich ręki.

Tease, mimo humorystycznych elementów, to utwór smutny i skłaniający do refleksji, zwracający uwagę na problem szkolnego gnębienia. Początkowo ciężko było mi przywyknąć do takiego stylu narracji, ale po kilkunastu stronach wciągnęłam się na tyle, by nie móc odłożyć tomu. Chętnie zapoznałabym się z tą powieści spisaną z perspektywy Emmy - ofiary prześladowania. Jeśli nie przeszkadza Wam brak magii, fantastyki i przystojnych panów otaczających bohaterkę, a także poważna tematyka utworu, serdecznie Was zachęcam do lektury.
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: fanom pozbawionego magii young adult

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza


Tytuł: Tease
Autor: Amanda Maciel
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 9 września 2015 r. (premiera: kwiecień 2014 r.)
Ilość stron: 335
Recenzja realizuje wyzwania:
1. Wyzwanie czytelnicze 2015 - Książka, której akcja rozgrywa się w liceum

niedziela, 6 września 2015

30 Day Book Challenge - dzień 30 (TOP 10 ulubionych książek)


Dzień 30 - Ulubiona książka wszech czasów
    Witajcie w ostatnim dniu trzydziestodniowego książkowego wyzwania! Ciężko uwierzyć, że to już koniec. No i dzisiejsza misja jest... niełatwa. Bo jak mam wybrać swoją najukochańszą książkę, skoro a) uwielbiam wszystkie książki, b) przeczytałam tyle wspaniałych pozycji?
    Nie ma możliwości, żebym ograniczyła się do jednej! Przynajmniej nie od razu. Więc to wyzwanie trochę zmodyfikuję i przedstawię Wam TOP 10 moich ulubionych książek. Mam wrażenie, że nie będzie to łatwe zadanie, bo ranking zawiera numerowane miejsca. Wiedzcie jednak, że różnice w miłości, jaką darzę kolejne książki, są minimalne. Serce mi krwawi, ponieważ nie znajdzie się tu kilka wspaniałych książek (być może, czytając ten post, zgadniecie, o jakich mówię, a na końcu znajdziecie listę największych nieobecnych), ale TOP 10 to TOP 10.
Gotowi? Zaczynamy!

10. Wybrana - Naomi Novik
Najświeższa książka dzisiejszego rankingu. Podbiła moje serce całkiem niedawno i nie wiem, jak długo będę pod wpływem uroku, jaki na mnie rzuciła, dlatego trafiła na miejsce dziesiąte.

9. Ogniem i mieczem (Trylogia #1) - Henryk Sienkiewicz
Tej książki nie mogło tu zabraknąć. Co prawda podobała mi się odrobinę mniej niż film (stąd lokata dziewiąta, a nie wyższa), ale i tak jestem nią zachwycona. Przygodą, sposobem opisu batalii, tempem akcji, poruszaną tematyką, konstrukcją postaci. Wcześniej mogłam polecać tylko ekranizację (z niesamowitą, wspaniałą obsadą!), ale teraz z czystym sumieniem rekomenduję i książkowy pierwowzór. (Tym bardziej, że Bohun jest jeszcze bardziej... bohunowaty? niż w filmie.)

8. Faza szósta. Światło (GONE. Zniknęli #6) - Michael Grant
Tak naprawdę nie jestem pewna, czy właśnie ta część wywarła na mnie największe wrażenie. Wszystkie części (poza Fazą drugą. Głodem) oceniłam na LubimyCzytać na 9 gwiazdek, a ta dostała 10, więc chyba jednak była najlepsza. Niemniej polecam Wam całą tę serię bardzo, ale to bardzo gorąco.
I nie wiem, czy wiecie, ale na 2017 rok zapowiedziano premierę siódmej części! Mam nadzieję, że Michael Grant nie zrobi z GONE tasiemca pokroju Pretty Little Liars (nie mam nic przeciw tej serii, ale jest taka dłuuuuugaaaaaa... I ile to już A. odkryliśmy? Dwie, trzy?).

7. Krew elfów (Saga o Wiedźminie #1) - Andrzej Sapkowski
Wiedźmina Geralta nie mogło tu zabraknąć. Tę część wspominam szczególnie miło, ponieważ właśnie od niej rozpoczęłam swoją przygodę z "dorosłą" fantastyką. Czytałam ją na potrzeby jakiegoś konkursu polonistycznego i złapałam bakcyla. Zakupienie pozostałych części i ich lektura nie zajęły mi dużo czasu. Tym bardziej cieszę się, że - pomimo okropnego filmu - seria nie popadła w zapomnienie i nadal jest chętnie czytana przez młodzież i dorosłych. Nawet jeśli sięgają po nią pod wpływem fascynacji grą komputerową :)

6. Pan Lodowego Ogrodu - Jarosław Grzędowicz
Czterotomowa opowieść, która pierwotnie miała być jednotomową (to prawie jak Pieśń Lodu i Ognia, która miała zamknąć się w trzech tomach...). Wymyślne, pomysłowe i niebanalne połączenie fantasy i science fiction, które wypłynęło spod palców polskiego pisarza. Żałuję i dziwię się, iż powieść nie cieszy się w Polsce większym powodzeniem - bo naprawdę na to zasługuje.

5. Igrzyska śmierci / W pierścieniu ognia - Suzanne Collins
Nie potrafię zdecydować, która z tych powieści była lepsza. Obydwie są pełne emocji, akcja pędzi w zadowalającym tempie, a bohaterowie są bardzo wyraziści i charyzmatyczni. W powieściach Suzanne Collins jest jakaś magia - odmienna od tej z Wybranej - która przyciąga do nich kolejne rzesze czytelników i trzyma tę serię na piedestale najbardziej poczytnych utworów młodzieżowych. (Dobra, wiem, że ta magia nazywa się "filmy" :P)

4. Więzień labiryntu (Więzień labiryntu #1) - James Dashner
Niesamowita, hipnotyzująca, ale też nieco odrażająca i przerażająca pierwsza część trylogii, której zakończenia jeszcze nie znam (ale muszę poznać przed obejrzeniem filmu na podstawie Prób ognia). Podobnie jak Igrzyska śmierci, może poszczycić się niepowtarzalnym klimatem, szybkim tempem wydarzeń, nieoczekiwanymi zwrotami akcji i fajnymi bohaterami. Natomiast w odróżnieniu od prozy Suzanne Collins, tutaj jest "bohater z jajami". Przykro mi, Katniss, w porównaniu z Thomasem wypadasz nieco blado (chociaż on też wygląda blado w porównaniu z innymi chłopakami z Labiryntu czy bohaterami powieści, które zajmują wyższe pozycje).

3. Powrót króla (Władca pierścieni #3) - J.R.R. Tolkien
Tom wieńczący wspaniałą, bez wątpienia przełomową dla fantastyki, trylogię. Nie mogłam o nim nie wspomnieć, gdyż uważam - chyba nie ja jedna - Pana Tolkiena za ojca (choćby chrzestnego) moich ulubionych gatunków literackich: fantasy oraz high fantasy. Powrót króla domyka historię Śródziemia i pozwala czytelnikom pożegnać się z uroczymi, walecznymi bohaterami. Genialnie zrealizowany film na podstawie tego tomu - mimo licznych różnic - również mu nie szkodzi. Kto nie zna książkowej historii Froda, Sama, Meriadoka, Pippina, Legolasa, Gimlego, Aragorna, Boromira i Gandalfa niech żałuje - bo mimo licznych, nieraz rozwlekłych opisów przyrody, po tę trylogię warto sięgnąć.

2. Gra o tron (Pieśń Lodu i Ognia #1) - George R.R. Martin
Tak jak w przypadku GONE. Zniknęli, nie jestem pewna, czy to moja ulubiona część. Na pewno udało jej się przekonać mnie do zakupu kolejnych (nie takich tanich) tomów. Serial nie wciągnął mnie tak jak książki - chociaż może poszczycić się niesamowitą, świetnie dobraną obsadą, której w powieściach brakuje. Osobiście powoli dawkuję sobie kolejne tomy twórczości Martina, by nie musieć za długo czekać na następną część. Ach, ciekawi Was, dlaczego Westeros wylądowało wyżej niż Śródziemie? Bo a) ma więcej tomów, b) ma więcej wątków, c) ma więcej charyzmatycznych bohaterów, d) ma mniej opisów przyrody ;)

1. I nie było już nikogo - Agatha Christie
Tę powieść możecie znać po tytułami Dziesięciu Murzynków, Dziesięciu małych Indian lub Dziesięciu Małych Żołnierzyków. To przemyślany kryminał, poruszający horror i powieść pełna niespodzianek w jednym. Pisarka ma na koncie wiele wspaniałych, na pozór nierozgryzalnych kryminałów, ale ten konkretny najbardziej zapadł mi w pamięć. Może dlatego, że to moje pierwsze - i od razu bardzo udane - spotkanie z tą autorką. Dziewiętnaste miejsce w rankingu 100 najlepszych kryminałów wszech czasów o czymś świadczy!

Jak widzicie, w rankingu zabrakło miejsca dla wielu wspaniałych powieści, np. Love, Rosie Cecelii Ahern, Swobodnej Niepokornej S.C. Stephens, Pół świata Joe Abercrombiego, Nocnego anioła Brenta Weeksa, Mechanicznej księżniczki oraz Miasta niebiańskiego ognia Cassandry Clare, ReligiiDwanaścioro z Paryża Tima Willocksa, Robocalipsy Roberta H. Wilsona, Harry'ego Potter J.K. Rowling, Opowieści z Narnii C.S. Lewisa czy Ani z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery. Niestety, miejsc miałam tylko dziesięć, a tu - w kilka minut - wypisałam jedenaście różnych serii / utworów ;).

Jakie są Wasze ulubione książki wszech czasów? Możecie przedstawić swój ranking, możecie komentować moje wybory - chętnie poczytam :)
Miłej niedzieli!