Z niemiecką literaturą młodzieżową miałam dotychczas kontakt tylko za pośrednictwem Kerstin Gier i jej Trylogii Czasu. Dzięki wydawnictwu Muza w moje ręce wpadł pierwszy tom nowej młodzieżówki pióra Kathrin Lange, mianowicie Serce ze szkła z trylogii pod tym samym tytułem.
W ostatnich dniach grudnia siedemnastoletnia Juli (czy raczej Julianne) zostaje poproszona o towarzyszenie ojcu-pisarzowi w wyjeździe na wyspę bogaczy - Martha's Vineyard - do posiadłości jego wydawcy (która notabene nosi nazwę Sorrow, czyli Smutek). Dziewczyna ma być wsparciem dla syna gospodarza, dziewiętnastoletniego Davida, który sześć tygodni wcześniej stracił narzeczoną i od tamtej pory zachowuje się niepokojąco. Na miejscu okazuje się, że stan Davida jest nieco cięższy, niż Juli przewidywała, a dodatkowo na wyspie ciąży klątwa. Ponoć nikt nie może się tu szczęśliwie zakochać.
Początek Serca ze szkła (konkretnie pretekst, pod jakim Juli i Bob Wagnerowie mają wyjechać na Martha's Vineyard) uznaję za zupełnie absurdalny. W tę powieść długo nie mogłam się wciągnąć. Być może dlatego, że pierwsze rozdziały (no dobrze, jakaś połowa książki) przypominały mi Zmierzch, w którym nieco nieogarnięta główna bohaterka próbuje się zbliżyć do chłopaka, któremu wyraźnie na bliższej znajomości nie zależy. Mniej więcej w połowie powieści zarysował się wątek horroru: jakieś szepty, duchy, znikające i pojawiające się książki, omamy wzrokowe... Wprawdzie element młodzieżowo-romantyczny pozostał, ale został urozmaicony i uczyniony strawniejszym. Stety-niestety, ta druga, ciekawsza część powieści kojarzyła mi się z Pretty Little Liars. Kto zna książkowego tasiem ą sagę o poszukiwaniach A. (serial pewnie też się nada, ale nie wiem - nie oglądałam), może bezpiecznie założyć, czego się spodziewać.
Nie udało mi się polubić bohaterów Serca ze szkła. Juli jestem w stanie zaakceptować, ponieważ zachowuje się możliwie logicznie i spójnie (moja niechęć wynika z tego, że nie lubię takiego typu ludzi). Natomiast David... oczywiście się nie uśmiecha, burczy zamiast mówić, nie sypia po nocach, ma liczne tajemnice, dostaje białej gorączki na widok czegokolwiek, co kojarzy mu się ze zmarłą narzeczoną i, obowiązkowo, nienawidzi głównej bohaterki. Tyle że ją śledzi, czasami ją odpycha, czasami znów się otwiera, pojawia się w tych momentach, gdy jest najbardziej potrzebny. Wspominałam, że ma na sumieniu kilka sekretów?
Jak to często bywa w młodzieżówkach, bohaterów obdarzono dysfunkcyjnymi rodzicami - czy raczej ojcami, bo obydwie matki są z jakiegoś powodu wykluczone z ich żyć. Z tego powodu protagoniści muszą sami uporać się ze swoimi problemami. Jakież to typowe.
Tym, co wyróżnia Serce ze szkła, są piękna okładka (to już na pierwszy rzut oka) oraz poetycko-starodawny styl pisania. David - pomijając jego emo-zachowanie - jest jak dżentelmen wyjęty z wiktoriańskiej Anglii (takie połączenie Willa i Jema z Piekielnych maszyn, drogie Panie - tyle że niekoniecznie ich najlepszych cech), a narracja prowadzona przez Juli jest pełna romantycznych, barwnych porównań, w których często pojawia się tytułowe "szklane serce". W sumie to mi się podobało - we współczesnych młodzieżówkach raczej się tego nie spotyka.
Czy zatem Serce ze szkła mi się podobało? Pomimo ciężkiego początku - tak, chociaż nie BARDZO. Lektura upłynęła mi szybko i przyjemnie, choć sztampowość pierwszych kilkuset stron mi nie pasowała. Nie wiem, czy powieść zostanie w mojej pamięci na dłużej, ale na pewno sięgnę po kontynuację. Sądzę, że to dobra propozycja literacka na kilka odprężających popołudni. Że nie wspomnę o przyjemności, jaką daje patrzenie na tę wspaniałą okładkę ;)
Ocena końcowa:W ostatnich dniach grudnia siedemnastoletnia Juli (czy raczej Julianne) zostaje poproszona o towarzyszenie ojcu-pisarzowi w wyjeździe na wyspę bogaczy - Martha's Vineyard - do posiadłości jego wydawcy (która notabene nosi nazwę Sorrow, czyli Smutek). Dziewczyna ma być wsparciem dla syna gospodarza, dziewiętnastoletniego Davida, który sześć tygodni wcześniej stracił narzeczoną i od tamtej pory zachowuje się niepokojąco. Na miejscu okazuje się, że stan Davida jest nieco cięższy, niż Juli przewidywała, a dodatkowo na wyspie ciąży klątwa. Ponoć nikt nie może się tu szczęśliwie zakochać.
Początek Serca ze szkła (konkretnie pretekst, pod jakim Juli i Bob Wagnerowie mają wyjechać na Martha's Vineyard) uznaję za zupełnie absurdalny. W tę powieść długo nie mogłam się wciągnąć. Być może dlatego, że pierwsze rozdziały (no dobrze, jakaś połowa książki) przypominały mi Zmierzch, w którym nieco nieogarnięta główna bohaterka próbuje się zbliżyć do chłopaka, któremu wyraźnie na bliższej znajomości nie zależy. Mniej więcej w połowie powieści zarysował się wątek horroru: jakieś szepty, duchy, znikające i pojawiające się książki, omamy wzrokowe... Wprawdzie element młodzieżowo-romantyczny pozostał, ale został urozmaicony i uczyniony strawniejszym. Stety-niestety, ta druga, ciekawsza część powieści kojarzyła mi się z Pretty Little Liars. Kto zna książkow
Nie udało mi się polubić bohaterów Serca ze szkła. Juli jestem w stanie zaakceptować, ponieważ zachowuje się możliwie logicznie i spójnie (moja niechęć wynika z tego, że nie lubię takiego typu ludzi). Natomiast David... oczywiście się nie uśmiecha, burczy zamiast mówić, nie sypia po nocach, ma liczne tajemnice, dostaje białej gorączki na widok czegokolwiek, co kojarzy mu się ze zmarłą narzeczoną i, obowiązkowo, nienawidzi głównej bohaterki. Tyle że ją śledzi, czasami ją odpycha, czasami znów się otwiera, pojawia się w tych momentach, gdy jest najbardziej potrzebny. Wspominałam, że ma na sumieniu kilka sekretów?
Jak to często bywa w młodzieżówkach, bohaterów obdarzono dysfunkcyjnymi rodzicami - czy raczej ojcami, bo obydwie matki są z jakiegoś powodu wykluczone z ich żyć. Z tego powodu protagoniści muszą sami uporać się ze swoimi problemami. Jakież to typowe.
Tym, co wyróżnia Serce ze szkła, są piękna okładka (to już na pierwszy rzut oka) oraz poetycko-starodawny styl pisania. David - pomijając jego emo-zachowanie - jest jak dżentelmen wyjęty z wiktoriańskiej Anglii (takie połączenie Willa i Jema z Piekielnych maszyn, drogie Panie - tyle że niekoniecznie ich najlepszych cech), a narracja prowadzona przez Juli jest pełna romantycznych, barwnych porównań, w których często pojawia się tytułowe "szklane serce". W sumie to mi się podobało - we współczesnych młodzieżówkach raczej się tego nie spotyka.
Czy zatem Serce ze szkła mi się podobało? Pomimo ciężkiego początku - tak, chociaż nie BARDZO. Lektura upłynęła mi szybko i przyjemnie, choć sztampowość pierwszych kilkuset stron mi nie pasowała. Nie wiem, czy powieść zostanie w mojej pamięci na dłużej, ale na pewno sięgnę po kontynuację. Sądzę, że to dobra propozycja literacka na kilka odprężających popołudni. Że nie wspomnę o przyjemności, jaką daje patrzenie na tę wspaniałą okładkę ;)
Polecam: fanom powieści młodzieżowych pokroju Zmierzchu i/lub Pretty Little Liars.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza
Tytuł: Serce ze szkła (org. Herz aus Glas)
Autor: Kathrin Lange
Seria: Serce ze szkła #1
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 23 września 2015 r. (premiera: styczeń 2014 r.)
Ilość stron: 447
Recenzja realizuje wyzwania:
1. Wyzwanie czytelnicze 2015 - Książką, po którą sięgniesz jedynie ze względu na jej okładkę
1. Wyzwanie czytelnicze 2015 - Książką, po którą sięgniesz jedynie ze względu na jej okładkę
Okładka jest piękna, to i miałam nadzieję, że książka będzie świetna. Szkoda, że na początku jest słabo - często ten początek decyduje o tym, czy czytelnik wciągnie się w fabułę :/
OdpowiedzUsuń