czwartek, 31 marca 2011

"Żelazny król" - Julie Kagawa

Tytuł: Żelazny król (org. Iron King)
Autor: Julie Kagawa
Seria: Żelazny Dwór, #1 (org. Iron Fey)
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 352
Data wydania: 22 marca 2011 (świat: luty 2010)


Nie wiem, czemu tak ciągnęło mnie do tej książki. Może ze względu na okładkę, może przez trailery - tak, ewidentnie trailery. Z przeczytaniem tej książki nosiłam się od jakiegoś czasu, a teraz - zmotywowana polską premierą - przeczytałam. I nie żałuję.

Główną bohaterkę, Meghan Chase, poznajemy w dniu jej szesnastych urodzin. Jej matka wyszła ponownie za mąż, ponieważ ojciec naszej bohaterki zaginął wiele lat wcześniej, w parku. Kolokwialnie mówiąc, był i wsiąkł. Wróćmy do Meghan: w dniu swojego święta Angie - szkolna gwiazda - zachowuje się w stosunku do niej wyjątkowo podle, a jej czteroletni brat Ethan zachowuje się dziwnie. Między rodzeństwem dochodzi do spięcia, z którego Meg wychodzi w stanie raczej nieciekawym, byłoby jeszcze gorzej gdyby nie Robbie - szkolny (i jedyny) przyjaciel bohaterki.

To dopiero początek. Dowiadujemy się, że Rob to naprawdę Robbie "Puck" Dobroduszek (Goodfellow), znany Wam być może ze Snu nocy letniej Szekspira. Pochodzi on z alternatywnego świata - Nevernever (wybaczcie, nie znam polskiego tłumaczenia, bo czytałam po angielsku) - podzielonego na królestwa. Przedostawszy się do tego tajemniczego miejsca, Meg jest świadkiem jego upadku. Co jest tego przyczyną? Czy niechęć mieszkańców do metalowych przedmiotów ma z tym coś wspólnego? I gdzie jest prawdziwy Ethan, skoro po Ziemi chodzi goblin z jego maską?

Fabuła mnie pozytywnie zaskoczyła. Oczekiwałam kolejnego paranormalnego romansu, w którym poszukiwania brata schodzą na dalszy plan. Okazało się jednak, że wątek romantyczny - obowiązkowy trójkącik: dziewczyna, dobry kumpel oraz mroczny, zły ale pociągający przystojniak - zajmuje tu drugi, nawet trzeci plan. Przede wszystkim chodzi o odnalezienie Ethana. W czasie podróży Meghan i jej towarzysze (wspomniany Puck, mroczny przystojniak Alan oraz kot Grimalkin) spotykają wiele postaci, które chcą pomóc lub przeszkodzić w realizacji misji. Kolejni nieznajomi pojawiają się szybko, jeden po drugim, nie dając czytelnikowi chwili oddechu.

Autorka bardzo żywo i obrazowo opisuje pojedynki, nie zaniedbuje jednak elementów psychologicznych. Głównych bohaterów poznajemy bardzo dobrze, tych pobocznych nieco słabiej, ale o każdym coś wiemy. Ucieszyło mnie, że Meg ma silną osobowość, jest uparta oraz sprytna. Przyznajcie, mało która nastoletnia bohaterka może się poszczycić tymi przymiotami.

Pierwszy kontakt ze światem Żelaznego króla zaliczam do udanych. Myślę, że każda nastolatka lubiąca czytać znajdzie tu coś dla siebie. Również starsze czytelniczki mogą uznać lekturę za interesującą, jednak panowie raczej odpadną. Ja dałam się porwać, niedługo zapoznam się z tomem drugim, bowiem zakończenie "jedynki" jest ze wszech miar... zachęcające.
Ocena końcowa: 5+/6
Polecam: paniom lubiącym wciągające, zaskakujące historie z fantastycznymi elementami

poniedziałek, 28 marca 2011

"Najdalszy brzeg" - Ursula K. Le Guin

Tytuł: Najdalszy brzeg (org. The Fahrest Shore)
Autor: Ursula K. Le Guin
Seria: Opowieści z Ziemiomorza, #3
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 29 października 1996 (pierwsze wydanie: 1972 r.)
Ilość stron: 224

Przed Wami kolejny tom o Ziemiomorzu. Został jeszcze jeden (przeczytam - mam nadzieję - niebawem), ale już wiem, że seria nie jest tym, czego oczekiwałam. Przyczynę podam pewnie w ostatniej recenzji (może coś się zmieni?).

W Najdalszym brzegu poznajemy Arrena - syna księcia Enladu, raczej odległej wyspy. Chłopiec przybył na Roke, by zobaczyć się z Arcymagiem, by donieść mu o przypadkach zanikania magii. Arcymag - doskonale znany nam z poprzednich części Ged zwany Krogulcem - wierzy chłopcu i, upewniwszy się o powadze sytuacji, wyrusza wraz z nim podróż poszukiwawczą. Czego szukają? Właściwie nie wiadomo, ale kiedy znajdą, będą wiedzieć, że to to.

Rozpoczyna się długi rejs. Bohaterowie odkrywają nieznane czytelnikowi lądy, spotykają wiele nietuzinkowych postaci. Nie mogę napisać, że wyjaśnienia zagadki nie znajdują. Odpowiedzi na piętrzące się pytania zaczynają się pojawiać mniej więcej w 3/4 książki. Samo zakończenie jest emocjonujące, właściwie nie wiemy, czy Arrenowi i Gedowi uda się "naprawić" system magii.

W trakcie podróży Arren z niedoświadczonego dzieciaka zmienia się w odpowiedzialnego młodego mężczyznę. Ged z kolei traci siły witalne, jego koniec zbliża się nieubłaganie. Pod koniec jest starcem "przydatnym" tylko wtedy, gdy potrzebne jest użycie magii. Smutne, ale prawdziwe - bo czyż nie tak traktujemy dziadków i starszych rodziców?

Historia zmusza do postawienia pytań nie tylko o rolę rodziców-mentorów w życiu człowieka, ale też o śmierć. Autorka ukryła wiele złotych myśli, chociażby (na podstawie angielskich cytatów): "Człowiek nie tworzy swojego przeznaczenia: akceptuje je lub odrzuca" czy "Życie i śmierć są jak dwie strony mojej dłoni: grzbiet i środek. Grzbiet i środek nie są tym samym... Jednak nie mogą zostać rozdzielone ani przemieszane".

Przyznaję, że odnośnie tej książki nie miałam zbytnich oczekiwań: ot, kolejna historia-droga w poszukiwaniu skarbu (w sensie dosłownym) oraz prawdziwego siebie (metaforycznie). I właśnie to tutaj znalazłam. Gdyby nie była to kolejna opowieść w tym stylu, mogłabym ocenić ją wyżej, bo Najdalszy brzeg to naprawdę kształcąca, napisana prostym językiem pozycja.
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: tym, którzy nie mają dość książek-wędrówek wgłąb siebie i wgłąb świata przedstawionego jednocześnie

czwartek, 24 marca 2011

"Faza druga: Głód" - Michael Grant

Tytył: Faza druga: Głód (org. Hunger)
Autor: Michael Grant
Seria: Gone - Zniknęli, #2
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 17 lutego 2010 (świat: maj 2009)
Ilość stron: 544

Pierwszy tom serii zebrał bardzo dobre recenzje nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Także ja dałam się wprowadzić do tego alternatywnego, brutalnego świata pozbawionego kontroli dorosłych. Nie mogłam nie sięgnąć po drugi tom o wiele mówiącym tytule "Głód".

Od początku ETAPu minęły już trzy miesiące. Kilku nastolatków odeszło, ale znakomita większość z nich wciąż tkwi w pułapce. Nadchodzi nieuniknione: młodzieży zaczyna brakować jedzenia. Dodatkowo, coraz więcej dzieciaków odkrywa w sobie nadprzyrodzone moce. Nie wszyscy są z tego zadowoleni: ci "zwyczajni" czują się gorsi, mają wrażenie, że "mupom" (jak zaczynają nazywać obdarzonych)  powodzi się lepiej. Dodajmy do tego groźne mutacje, na przykład krwiożercze ogromne gąsienice, a otrzymamy (zbliżony) obraz tego, co dzieje się w Fazie drugiej.

To nie wszystkie problemy, z którymi muszą się zmierzyć Sam, Astrid, Edilio, Quinn i ich towarzysze. Do dzieci, które poznaliśmy w Fazie pierwszej, dochodzą zupełnie nowi bohaterowie. Każdy z nich ma swoje problemy, do których dochodzi walka o jedzenie i przeżycie. Robi się jeszcze dramatyczniej, część obdarzonych mocami nastolatków terroryzuje pozostałych, także "zwyczajni" organizują ruch oporu.

Nie chciałabym żyć w takim świecie, tego jestem pewna. Jednak czytanie o takiej sytuacji sprawia mi... przyjemność. Nie, to złe słowo. Z łatwością wsiąknęłam w świat przedstawiony, co jest zasługą realistycznych postaci i żywego języka. Akcja płynie warto i obfituje w niespodziewane zwroty.

"Więc skąd taka niska ocena?" zapytacie. Po prostu klęska głosu wydała mi się aż zbyt rzeczywista i w lekturze znalazłam wiele smutku. Do tego doszła irytująca (w moim odczuciu) bohaterka popadająca w anoreksję oraz coraz bardziej drażniący Mały Pete. Jeśli nie przeszkadzają Wam tego typu rzeczy, ocenę znacznie podnieście.

Faza druga: Głód to pozycja równie dramatyczna i zachwycająca co część pierwsza. Autor zostawia czytelnika w środku zaplanowanej intrygi, pobudzając apetyt na kolejne tomy. Gdybym nie miała awersji do anoreksji i głodu, na pewno wystawiłabym 6. Mimo wszystko serdecznie polecam!
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: miłośnikom pozycji z dreszczykiem, dużą dawką emocji; osobom nie mającym nic przeciw anoreksji (200% przyjemności gwarantowane:))

poniedziałek, 21 marca 2011

"Grobowce Atuanu" - Ursula K. Le Guin

Tytuł: Grobowce Atuanu
Autor: Ursula K. Le Guin
Seria: Ziemiomorze, #2
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 1 lutego 2011 (świat: 1971, pierwsze polskie wydanie: 1991)
Ilość stron: 224

Tak, ZNOWU Le Guin. Cóż, pożyczyłam książki z biblioteki, muszę je w miarę sprawnie przeczytać i, oczywiście, zrecenzować;) Ale spokojnie, teksty rozłożę w czasie: mam nadzieję, że się nie znudzicie!

W "Grobowcach Atuanu" poznajemy Tenar (przybiera później imię Arha, czyli Pożarta), która jest kolejnym wcieleniem Kapłanki Boga-Króla. Dziewczynka nie może liczyć na specjalne traktowanie - tak jak inne nowicjuszki podlega surowym regułom świątyni, w której służy Bezimiennym. Dopiero później, gdy zostaje "pełnoprawną" Arhą, otrzymuje pewne przywileje, w tym prawo do przebywania w Podgrobiu. Poznaje także mroczne sekrety świątyni, o których wcześniej nikt jej nie mówił.

Bezimienni malują się jako bóstwa bezwzględne, podobnie jak kapłanki. Ofiary z ludzi to u nich norma. W świątyni mogą przebywać tylko nieliczni mężczyźni, jeszcze mniej ma prawo wejścia do podziemnych korytarzy, nigdy nieskalanych światłem. Jakże wielkie jest zdziwienie Arhy, gdy pewnego dnia spotyka tam maga - możemy się domyślać, kim jest, a przypuszczenia potwierdzają się. Tak, to nasz znajomy Krogulec. Jego życiu grozi niebezpieczeństwo: nikt niepowołany nigdy nie wyszedł z Podgrobia...

Książka początkowo opisuje życie w świątyni, wprowadza czytelnika w panujące realia. Razem z Arhą poznajemy rozbudowane tereny podziemne, a gdy pojawia się Krogulec, pomagamy mu przeżyć. Tak, dobrze widzicie. W tej historii bardzo ważną rolę odgrywa przemiana głównej bohaterki. Początkowo bezwzględna i okrutna, spotkawszy maga, zaczyna mieć wątpliwości, czy powinna go zabijać. Postanawia utrzymywać go przy życiu, dla rozrywki. Z czasem jednak zabawa przemienia się w swego rodzaju uzależnienie. Do samego końca nie wiadomo, czy go ocali, czy skaże na śmierć, tudzież czy sama nie popełni samobójstwa.

Autorka nie wprowadziła wielu postaci. Oprócz wspomnianych Arhy i Krogulca (który przybył na wyspę w poszukiwaniu pewnego skarbu), spotkamy dwie starsze kapłanki: oschłą, ale w gruncie rzeczy dbającą o Arhę Thar oraz niesympatyczną Kossil. Do tego eunucha Manana, najbliższego przyjaciela Pożartej i jej koleżankę. Dzięki temu poznajemy ich dość dobrze, choć i tak zdecydowanie dominuje postać Tenar. Jest jej aż za dużo.

Znajomość Czarnoksiężnika z Archipelagu nie jest konieczna, by zrozumieć tę historię. Owszem, lekko wzbogaca opowieść, ale i bez niej wszystko jest zrozumiałe i czytelne. Pani Le Guin nie wymaga od czytelnika znajomości całego uniwersum, mimochodem dorzuca jednak kolejne elementy, dzięki którym świat jest bardziej szczegółowy.

Grobowce Atuanu przypadły mi go gustu bardziej niż Czarnoksiężnik z Archipelagu. Być może dlatego, że bohaterka ma wyrazisty charakter. Być może dlatego, że już wiedziałam, czego się spodziewać. Ciężko mi to ocenić. Grunt, że uważam lekturę za wartą zainteresowania, nawet jeśli nie czytaliście pierwszej części cyklu Ziemiomorze.
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: miłośnikom historii fantastycznych, bohaterek o wyrazistym, niekoniecznie pozytywnym charakterku

czwartek, 17 marca 2011

"A Cure for Chaos" - Alan Tucker

Tytuł: A Cure for Chaos (pol. Lekarstwo na nieład)
Autor: Alan Tucker
Seria: Mother Earth, #2 (Matka Ziemia)
Wydawnictwo: Mad Design Inc.
Data wydania: 24 stycznia 2011
Ilość stron: 348

Zdziwieni obco brzmiącym tytułem? Nie dziwię się - A Cure for Chaos nie zostało wydane w Polsce i raczej nieprędko (o ile w ogóle) zostanie. Chciałam jednak przedstawić Wam tę pozycję, jako przykład niezłego, młodzieżowego fantasy. A może jakieś polskie wydawnictwo zainteresuje się przekładem?

Jenni Kershaw wiedzie spokojne, szczęśliwe życie na Ziemi. Od jej powrotu z Matki Ziemi upłynęło już sporo czasu, także jej przyjaciel Crank zakończył już transformację i stał się całkiem przystojnym młodym człowiekiem. Dość niespodziewanie dziewczyna, jej towarzysz i rodzice zostają uwięzieni przez CIA, które niepokoi się o nadprzyrodzone moce nastolatki. Do naszego świata przybywają także kolejne postaci z tomu pierwszego, wśród nich smok (^v^). Jenni i jej bliskim udaje się uciec. Udają się do Matki, gdzie panuje spokój. Przynajmniej do czasu...

Autor przygotował dla czytelników prosty, ale jednocześnie złożony świat, w którym obok siebie żyją gobliny, elfy, wróżki, Duchy (czyli żywioły!), syreny (wprowadzone w tym tomie) i inne fantastyczne istoty. Niestety, większość postaci to bohaterowie płascy, do cna dobrzy lub źli, raczej bez "szarości". Wyjątkowo irytujący, zwłaszcza początkowo, wydał mi się Crank: wrażliwy aż do przesady, zagubiony i "szalenie wierny" swojej przyjaciółce Jenni. Zaletą (dla niektórych wadą) jest opisywanie wydarzeń z perspektywy kilku bohaterów, w kilku różnych miejscach. Pomaga to bliżej poznać Matkę, a także pozwala zagłębić się w fabułę.

Ta nie jest zbyt skomplikowana, raczej lekka i przyjemna. Pan Tucker wyróżnia się na tle innych pisarzy dla młodzieży: wątek romantyczny jest tylko leciutko zarysowany, fabuła przez cały tom utrzymuje to samo - czyli szybciutkie - tempo, a wydarzenia, początkowo ze sobą niepowiązane, z czasem stają się jedną całością. Nie mogę nie wspomnieć też o nieprzewidywalności - duży plus.

Na zakończenie wspomnę jeszcze o języku i stylu pisania. Autor używa przystępnego języka, nie poświęca wiele miejsca opisom przyrody, podobnie dialogi schodzą na drugi plan. Pierwsze skrzypce gra akcja - i to mi bardzo odpowiada.

Czy przeczytać? Ja myślę, że warto. Fabuła, choć skierowana raczej do dzieci, może zaciekawić także starszych czytelników. Jeśli nie przeszkadza Wam infantylność, przesadna prostota bohaterów i brak polskiego wydania (może kiedyś...): sięgajcie po obydwie części. Jeśli jednak nie odpowiada Wam coś z tych kryteriów: przeczytajcie coś innego ;)
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: dzieciom i młodzieży; starszym czytelnikom, którym nie przeszkadza prostota świata

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Zakończę kolejnym zagranicznym akcentem. Wypatrzyłam okładkę drugiej części Blasku Alexandry Adornetto. Jak Wam się podoba? Mnie osobiście... raczej niespecjalnie:

poniedziałek, 14 marca 2011

"Czarnoksiężnik z Archipelagu" - Ursula K. Le Guin

Tytuł: Czarnoksiężnik z Archipelagu (org. A Wizard of Earthsea)
Autor: Ursula K. Le Guin
Seria: Ziemiomorze, #1
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 5 listopada 2010 (premiera: 1968, pierwsze polskie wydanie: 1983)
Ilość stron: 240

Cykl opowieści o Ziemiomorzu należy do klasyki światowej fantastyki. Długo szukałam pierwszego tomu i wreszcie, około tygodnia temu, udało się! - udało się wypożyczyć książkę!

Młody chłopiec nazywany Krogulcem posiada magiczną moc. Początkowo kształci go ciotka, później trafia pod skrzydła Ogiona. Ten, zgodnie z tradycją, w dniu dwunastych urodzin, nadaje mu prawdziwe imię - Ged - jednak po jakimś czasie wysyła młodzieńca na wyspę Roke, by tam kształcił się dalej. W trakcie nauki nasz bohater wywołuje cień - potężną i przerażającą zjawę, której celem jest... Zabicie Geda? Jego opanowanie? Chłopiec nie chce się dowiedzieć, rozpoczyna się ucieczka. Przynajmniej do czasu, gdy Ogion pomaga mu zrozumieć pewne istotne kwestie...

Nie ukrywam, że miałam spore oczekiwania wobec tej książki. Historia okazała się zaskakująco prosta, a jednocześnie skomplikowana. Bo cóż złożonego jest w podróży czy ucieczce przed złem/przeznaczeniem? Nawet najwybitniejszym pisarzom nic nowego (chyba) ni uda się wymyślić. W tym miejscu muszę wspomnieć o tym "skomplikowaniu": oprócz dosłownej podróży, po morzach Archipelagu, wraz z Gedem doświadczamy podróży wgłąb młodego człowieka. Właśnie o tym jest ta opowieść: o dojrzewaniu, wyzbywaniu się pychy, poczucia wyższości, nabywaniu pokory i szacunku wobec innych, a także o przyjaźni, która przetrwa wszystko.

Chciałabym choć pobieżnie nakreślić sylwetkę głównego bohatera. Kiedy go poznajemy, jest zadufanym w sobie chłopcem, wywyższającym się z powodu nadzwyczajnych mocy - nie zależy mu na przyjaźni. W czasie nauki na wyspie Roke, pod wpływem Jaspera i Vitcha - nowych kolegów - troszkę się zmienia, jednak jego super-ego nie znika (co doprowadza do wywołania cienia). Wtedy poznajemy jego prawdziwą twarz: tchórza, ukrywającego się pod maską "kozaka". Dopiero podróż na rodzinną wyspę i rozmowa ze starym Ogionem (którego zawsze uważał za wzorzec) uświadamia mu jego braki. Lecz czy uda mu się je zwalczyć?

Świat przedstawiony skonstruowany jest, jak na panią Le Guin przystało, bardzo drobiazgowo i dokładnie. Lektura obfituje w opisy przyrody czy mijanych wysp, mnóstwo miejsca poświęcono także emocjom bohatera. Każdy kolejny rozdział to nowy etap podróży Geda, nowe wyzwania. Uważam to za dobry, przemyślany zabieg, który pomaga czytelnikowi skupić się na najważniejszym, przewodnim wątku danego fragmentu.

Czarnoksiężnik z Archipelagu to książka bez wątpienia interesująca i skłaniająca do przemyśleń nad naturą młodego, "lepszego od innych" człowieka. Autorka nie prawi nam morałów, zawarte w opowieści przesłania delikatnie przenikają do świadomości czytelnika. Muszę jednak się przyznać, że po tej pozycji oczekiwałam czegoś innego: bardziej fantastycznego, mniej poważnego czytadła. Mimo to lekturę uważam za wciągającą i wartą przeczytania.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom fantastyki, opowieści o przemianie bohatera

środa, 9 marca 2011

Pokaż mi swoje półki ;)

Witajcie! Dzisiaj troszkę inaczej, bez recenzji. Chcę wam pokazać swój księgozbiór. Do zabawy zaprosiła mnie Deline - dziękuję Ci bardzo :)

Na początek widoki ogólne. Oczywiście te regały to tylko "moje" książki, nie ma żadnych lektur:) Teraz zbliżenia:
Wybaczcie, że takie rozmazane. Znajdziemy tu dwie serie: Zmierzch Stephanie Meyer i Harry'ego Pottera J.K. Rowling. Czemu tak? Bo akurat idealnie się zmieściły :)

Wróżby z koronek Brunonii Barry, pierwszy tom Trylogii Czarnych Kamieni Anne Bishop i książeczki Trudi Canavan... Tylko ta pierwsza pozycja nie jest szerzej znana w czytelniczym świecie (i wierzcie, nie ma czego żałować).
Rooozmazane, ale... Najpierw trylogia Maite Carranzy: Klan wilczycy, Lodowa pustynia i Przekleństwo Odi. Seria fajna, chociaz naiwna. Dalej Miasto kości i jemu podobne - niestety bez najnowszej książki pani Clare (Mechanicznego Anioła). I na zakończenie: seria o Artemisie Fowlu pióra Eoina Colfera - fajna, tajemnicza i nieprzewidywalna.
 Tutaj, na pierwszym planie, Opowieści z Narnii tomy 1-3 w jednym tomie:) Dalej: Igrzyska śmierci, Błękitnokrwiści, Crescendo i Szeptem Becci Fitzpatrick oraz świetna, niedoceniana seria młodzieżowa: Zwiadowcy Johna Flanagana (niedługo postaram się umieścić recenzje).
Tutaj chyba wszystko widać. Końcówka Zwiadowców (w Polsce niedługo wyjdzie ósmy tom, w USA jest już 10 tomów o.O), następnie EON. Powrót Lustrzanego Smoka, cztery tomy Tuneli oraz GONE. Interesująca półeczka (pomijając Błękitnokrwistych, którzy niezbyt mi do gustu przypadli).
Przechodzimy do drugiego regału. Lećmy od góry:
Pan Lodowego Ogrodu i książki pani Novik już za mną, podobnie jak Upadli. Pozostałe jeszcze czekają. Najbardziej emocjonująca lektura: Gra o tron Geogre'a R.R. Martina:)
Tutaj coś dla zdeterminowanych. Pomijając dwa tomy pani Novik, przechodzimy do przeciętnej polskiej serii fantastyczno-komediowej, czyli Pogodnik trzeciej kategorii Romualda Pawlaka. Dalej Pilipiuk - dwa pierwsze tomy Oka jelenia, jeszcze czekają na czytanie. Philip Pullman i jego trylogia Czarne Materie - fantastyka w najczystszej postaci. I początek książek Anne Rice...
...które kończą się półkę niżej. Tuż obok początek serii o Percym Jacksonie pióra Ricka Riordana - same pozytywne recenzje, muszę wreszcie przeczytać. Obok lekko wybrakowana seria o Septimusie Heapie (niedawno wyszedł piąty tom, muszę dokupić;)) i... świetny, niezapomniany Sapkowski. Najpierw Narrenturm (czyli Wieża błaznów, jeśli mnie pamięć nie myli) i klasyka polskiej fantastyki - Wiedźmin.
Kiedy kończy się Sapkowski, nadchodzi Michael Scott i jego seria o słynnym Nicolasie Flamelu: piękne wydania, treść także ciekawa. Te malutkie książeczki to cztery tomy Serii Niefortunnych Zdarzeń i książki Licii Troisi: pierwszy tom Kronik oraz całe Wojny Świata Wynurzonego (pierwsza seria kupiona "hurtem":D).
Uff, ostatnia półka. Z tyłu czai się Dziedziczka Smoka (tom drugi zaginął w akcji), wybija się świetnie napisana Trylogia Czarnego Anioła Brenta Weeksa (czemu Czarny Pryzmat jest taki drogi?!), Hotel Transylvania (tom pierwszy, niedawny nabytek). Nadchodzą fajne, lekko zakręcone i niepokojące Opowieści sieroty (kopalnia różnych złotych myśli), W.Redna w serii Zawód: Wiedźma i zupełne świeżaki w kolekcji: trzy tomy Rachel Hawthorne, osławiony Cień nocy i Randki z piekła - kupione za 5zł w Matrasie (cena okładkowa: 29.90 :)).

No, tyle ze zbiorów mi najbliższych. W innym pokoju kurzą się setki innych książek, których nigdy nie czytałam, czytałam w dzieciństwie lub jeszcze przeczytam (czyli lektury szkolne). Ja, ze swojej strony, chciałabym zaprosić do zabawy ultramarynę i Alannadę.

Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do końca. Do napisania!

piątek, 4 marca 2011

"Drzewo Idhunn" - Licia Troisi

Tytuł: Drzewo Idhunn (org. L'albero di Idhunn)
Autor: Licia Troisi
Seria: Dziedziczka smoka, #2
Wydawnictwo: Videograf II
Data wydania: 25 listopada 2010 (świat: kwiecień 2009)
Ilość stron: 224

Nie mogło być inaczej. Pierwsza część serii - mimo naiwności niektórych wątków - tak mnie zafascynowała, że kontynuację zaczęłam czytać w dniu zakończenia lektury. Wybaczcie mi zatem lekką monotematyczność - następnym razem będzie coś innego :)

Od wydarzeń z Testamentu Thubana minęło troszkę czasu. Profesor przebywa w Budapeszcie i szuka kolejnego Uśpionego, natomiast Sofia i Lidja zostają w cyrku we Włoszech. W czasie ich pobytu w Benewencie poznają chłopca, w którym Sofia zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Niedługo okazuje się, ze chłopiec - Fabio - jest kolejnym Zniewolonym. Co zwycięży w tym przypadku: miłość czy misja? Nie zapomnimy o poszukiwaniu kolejnych owoców. Poznamy też nową, wykreowaną na potrzeby tego tomu postać - Idhunn - która jest z nimi dość mocno powiązana.

Fabuła nie zaskakuje. Wróć, źle się wyraziłam. Zaskakiwałaby, gdybyśmy śledzili wydarzenia tylko z jednej perspektywy. Tymczasem w niektórych rozdziałach towarzyszymy Sofii a w innych Fabiowi, co rozwiązuje wiele tajemnic. Nie wiem, czy uznać to za zaletę czy wadę: czytelnik zna sekrety bohaterów i nieco się irytuje, gdy inni powoli odkrywają prawdę.

Autorka popracowała nad rozkładaniem napięcia. Akcja płynie wartko, zmiany jej tempa są nieznaczne. Dzieje się dużo, ale każdy powinien bez problemu się odnaleźć. Czytelnik wsiąka w przedstawiony świat, mnie osobiście ciężko było się oderwać.Wątek romantyczny rozwija się w tle, nie wychodzi na pierwszy plan (nie ukrywam, że bardzo się tego bałam). Dodatkowymi atutami są humor oraz lekki, przystępny język.

W tym tomie profesor Schlafen i Nidafjoll schodzą na dalszy plan. Nawet Lidja gra drugie skrzypce, bowiem najważniejsi są Sofia, Ratatoskr (sługa Nidhoggra) i Fabio. Tego ostatniego poznajemy dość dobrze: autorka przytacza jego historię, znamy motywy jego postępowania. Mimo tragicznej przeszłości (która na pewno miała na niego wpływ), nie zdołałam zapałać do niego sympatią.

Drzewo Idhunn jest godną następczynią Testamentu Thubana. Ba, dzięki mniejszej objętości wszystko jest bardziej skondensowane, co wychodzi historii tylko na dobre. Sekrety, wartka akcja, realne postaci i ta lekkość czytania... Na podstawie dotychczas przeczytanych książek uważam, że Dziedziczka smoka to idealna propozycja na ostatnie zimowe wieczory. A nuż dacie się porwać wydarzeniom rozgrywającym się w pokrytych cienką warstwą śniegu Włoszech?
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: jako lekturę do poduszki, coś lekkiego między poważniejszymi pozycjami

wtorek, 1 marca 2011

"Testament Thubana" - Licia Troisi

Tytuł: Testament Thubana (org. L'eredità di Thuban)
Autor: Licia Troisi
Seria: Dziedziczka smoka, #1
Wydawnictwo: Videograf II
Data wydania: 15 listopada 2010 (świat: styczeń 2008)
Ilość stron: 293

Licia Troisi zadebiutowała na polskim rynku trylogią Wojny Świata Wynurzonego. Seria cieszyła się tak dużym powodzeniem, że Videograf postanowił kontynuować wydawanie jej pozycji. Recenzowany dzisiaj Testament Thubana to pierwszy tom już trzeciej trylogii - Dziedziczki smoka.

Trzynastoletnia Sofia, ośmieszana przez innych sierotka, zupełnie niespodziewanie zostaje adoptowana przez tajemniczego profesora. Dziewczynka nie wie czego się spodziewać, bowiem mężczyzna jest podejrzanie optymistycznie nastawiony wobec całego procesu. Także jego dom - potężny budynek nad jeziorem - spowija aura tajemniczości. Sekret jednak szybko się wyjaśnia - Sofia nosi w sobie Thubana, najpotężniejszego z żyjących przed wiekami smoków. Jej nowy opiekun chce, by podjęła walkę z Nidhoggrem i jego poplecznikami, których celem jest zniszczenie ludzkości (jakże mogłoby być inaczej?). Trzynastolatka nie musi walczyć sama. Pojawia się Lidja, wewnątrz której mieszka Rastaban - również bardzo potężny smok. Dziewczynki jednak nie pałają wobec siebie sympatią. Czy uda im się zjednoczyć w walce przeciw wspólnemu wrogowi?
Poznajemy także dwunastoletniego Mattię. Chłopiec zostaje zwerbowany przez "ciemną stronę mocy" i staje się Zniewolonym. Co to oznacza? Nie panuje nad sobą, a jego jedynym celem jest służba Nidhoggrowi. A on pragnie odnaleźć Uśpione (jak nazywa nasze bohaterki) oraz zniszczyć Drzewo Świata...

Fabuła nie jest wyjątkowo oryginalna. Przeciwnie, wiele momentów możemy przewidzieć. Co więcej, akcja płynie raczej niespiesznie, dopiero pod koniec przyspiesza. Mnie jednak to nie przeszkadzało, głównie dzięki sympatycznym bohaterkom i przystępnemu językowi. Dziewczynki zachowują się jak prawdziwe trzynastolatki i dzięki temu jestem w stanie wybaczyć im nawet najbardziej irytujące akcje. Nieśmiała i wątpiąca w siebie Sofia bardzo przypominała mi mnie samą, toteż niemal natychmiast zapałałam do niej sympatią. Aktywna i pewna siebie Lidja doskonale ją dopełnia. Bohaterowie drugoplanowi również są wyraźnie nakreśleni, choć na pewno kryją w sobie wiele tajemnic.

Wspomniałam o przystępnym języku. Autorka (oraz tłumaczka) ułatwiają nam czytanie, stosując proste ale nie banalne słowa. Dużą uwagę zwrócono na emocje, ale nawet ich opisy nie są przesadzone. Uszczęśliwił mnie brak jakiegokolwiek romantycznego wątku. Jak widać można napisać książkę dla młodzieży bez wprowadzania "nieziemskiego chłopaka, który jest wampirem/aniołem/diabłem/innym dziwadłem".

Testament Thubana to dopiero wprowadzenie do trylogii, jednak już teraz wiem, że sięgnę po kolejne tomy. Nie powala oryginalnością, zniechęca naiwnością, ale w gruncie rzeczy to naprawdę bardzo dobra, ciepła lektura. Jeśli chcecie miło spędzić kilka wieczorów (czyta się naprawdę szybko), mogę Wam polecić Testament Thubana.
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: miłośnikom lekkiej fantastyki, którym nie przeszkadza naiwność i przewidywalność

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
 
ANKIETA
W ankiecie na najbardziej pożądaną pozycję miesiąca zwyciężył "Blask" Alexandry Adornetto (6 głosów). Pozostałe książki zdobyły po 1-2 głosy (tylko "Lament" Maggie Stiefvater i "Zadziwiający Maurycy i jego edukowane gryzonie" Terry'ego Pratchett nie znalazły miłośników).

W ankiecie wzięło udział 18 osób - dziękuję i zachęcam do udziału w kolejnych (tym razem z mniejszą ilością opcji)!

PRZECZYTANE KSIĄŻKI
W lutym przeczytałam 7 książek, w tym 2 po angielsku i 1 lekturę (Konrad Wallenrod - nie umieszczałam recenzji, naprawdę nie warto). Dało to 2852 stron - równiutkie 700 więcej niż w styczniu!
Najlepsza książka: Crescendo Becca Fitzpatrick
Największy zawód: Nieziemska Cynthia Hand