Tytuł: A Cure for Chaos (pol. Lekarstwo na nieład)
Autor: Alan Tucker
Seria: Mother Earth, #2 (Matka Ziemia)
Wydawnictwo: Mad Design Inc.
Data wydania: 24 stycznia 2011
Ilość stron: 348
Zdziwieni obco brzmiącym tytułem? Nie dziwię się - A Cure for Chaos nie zostało wydane w Polsce i raczej nieprędko (o ile w ogóle) zostanie. Chciałam jednak przedstawić Wam tę pozycję, jako przykład niezłego, młodzieżowego fantasy. A może jakieś polskie wydawnictwo zainteresuje się przekładem?
Jenni Kershaw wiedzie spokojne, szczęśliwe życie na Ziemi. Od jej powrotu z Matki Ziemi upłynęło już sporo czasu, także jej przyjaciel Crank zakończył już transformację i stał się całkiem przystojnym młodym człowiekiem. Dość niespodziewanie dziewczyna, jej towarzysz i rodzice zostają uwięzieni przez CIA, które niepokoi się o nadprzyrodzone moce nastolatki. Do naszego świata przybywają także kolejne postaci z tomu pierwszego, wśród nich smok (^v^). Jenni i jej bliskim udaje się uciec. Udają się do Matki, gdzie panuje spokój. Przynajmniej do czasu...
Autor przygotował dla czytelników prosty, ale jednocześnie złożony świat, w którym obok siebie żyją gobliny, elfy, wróżki, Duchy (czyli żywioły!), syreny (wprowadzone w tym tomie) i inne fantastyczne istoty. Niestety, większość postaci to bohaterowie płascy, do cna dobrzy lub źli, raczej bez "szarości". Wyjątkowo irytujący, zwłaszcza początkowo, wydał mi się Crank: wrażliwy aż do przesady, zagubiony i "szalenie wierny" swojej przyjaciółce Jenni. Zaletą (dla niektórych wadą) jest opisywanie wydarzeń z perspektywy kilku bohaterów, w kilku różnych miejscach. Pomaga to bliżej poznać Matkę, a także pozwala zagłębić się w fabułę.
Ta nie jest zbyt skomplikowana, raczej lekka i przyjemna. Pan Tucker wyróżnia się na tle innych pisarzy dla młodzieży: wątek romantyczny jest tylko leciutko zarysowany, fabuła przez cały tom utrzymuje to samo - czyli szybciutkie - tempo, a wydarzenia, początkowo ze sobą niepowiązane, z czasem stają się jedną całością. Nie mogę nie wspomnieć też o nieprzewidywalności - duży plus.
Na zakończenie wspomnę jeszcze o języku i stylu pisania. Autor używa przystępnego języka, nie poświęca wiele miejsca opisom przyrody, podobnie dialogi schodzą na drugi plan. Pierwsze skrzypce gra akcja - i to mi bardzo odpowiada.
Czy przeczytać? Ja myślę, że warto. Fabuła, choć skierowana raczej do dzieci, może zaciekawić także starszych czytelników. Jeśli nie przeszkadza Wam infantylność, przesadna prostota bohaterów i brak polskiego wydania (może kiedyś...): sięgajcie po obydwie części. Jeśli jednak nie odpowiada Wam coś z tych kryteriów: przeczytajcie coś innego ;)
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: dzieciom i młodzieży; starszym czytelnikom, którym nie przeszkadza prostota świata
+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Zakończę kolejnym zagranicznym akcentem. Wypatrzyłam okładkę drugiej części Blasku Alexandry Adornetto. Jak Wam się podoba? Mnie osobiście... raczej niespecjalnie:
Bardzo ciekawa, gdy wydadzą ją po polsku chętnie przeczytam ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawa. Przeczytam jeśli zostanie wydana po polsku albo poszukam angielskiej wersji :)
OdpowiedzUsuńCo do "Wampiratów..." niekoniecznie jest to książka tylko dla młodszych czytelników, bo jest w niej także troszkę brutalności, mimo młodych głównych bohaterów powieść może się podobać. Język też nie jest jakiś specjalnie dziecinny ;. Jeśli zmienisz zdanie co do książki to zapraszam do przeczytania, być może się Tobie spodoba :)
Pozdrawiam, Chasm :)
[ksiazki-dla-mlodziezy---chasm.blog.onet.pl]
Jeśli chodzi o książkę to nie mój klimat, ani fantastyka, ani książka dla młodzieży za bardzo.
OdpowiedzUsuńNatomiast co do okładki to wygląda tanio i tandetnie (szczególnie ten gość z motorem), ani trochę nie może się równać z okładką pierwszej części.
Dziękuję za kciuki ;) Przydadzą się ;]
OdpowiedzUsuńJak tylko ukaże się w Polsce to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała, ale mój angielski na to nie pozwala. Cały czas go szlifuję, więc może kiedyś mi się uda czytać książki w oryginale :) A co do okładki drugiej części "Blasku" - pierwsza była o wiele ładniejsza.
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie. Nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńTrochę trzeba będzie poczekać na polskie tłumaczenie, o ile w ogóle jakieś wydawnictwo się tym zainteresuje. Jak sobie pomyślę, ile książek jest jeszcze nieprzetłumaczonych, a ile może być ciekawych!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gobliny, elfy i wróżki to zdecydowanie nie moja bajka. ;)
OdpowiedzUsuńCo do okładki - pierwsza część ma zdecydowanie ładniejszą szatę graficzną. Ba, okładka "Blasku" jest wprost cudowna! Ma w sobie to "coś", ta z kolei jest tandetna i taka... zwykła. Szczególnie ten motor. :/
Pozdrawiam!
jest poza moim zasięgiem, bo nie jest po polsku :/
OdpowiedzUsuń