sobota, 31 grudnia 2011

"Dziedzictwo tom I" - Christopher Paolini

Tytuł: Dziedzictwo tom I (org. Inheritance)
Autor: Christopher Paolini
Seria: Dziedzictwo, #4.1
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 9 listopada 2011 r. (premiera: listopad 2011)
Ilość stron: 400

Spotkaliście się z opinią, że mężczyznę ocenia się nie po tym, jak zaczyna, ale po tym jak kończy? Choć pogląd ten niekoniecznie tyczy się literatury, i w jej przypadku można go przytoczyć. Oto przed nami początek końca, czyli pierwszy tom ostatniej części tetralogii (pierwotnie trylogii) Dziedzictwo.

Szczegółowe opisywanie fabuły tego woluminu mija się z celem, ujawniłoby zbyt wiele tajemnic wcześniejszych części. Przypomnę więc jedynie ogólny rys: piętnastoletni wieśniak imieniem Eragon znajduje w lesie dziwny niebieski kamień. Jak się okazuje, jest to jajo - smocze jajo - z którego niebawem wykluwa się Saphira, ostatnia smoczyca. Młody bohater nagle staje się Smoczym Jeźdźcem, którego przeznaczeniem jest obalenie okrutnego i bezwzględnego władcy Alagaesii, potężnego maga i Smoczego Jeźdźca, Galbatorixa. Czy podołają tej misji? Czy dobro po raz kolejny zatryumfuje?

Dziedzictwo to definitywnie ostatnia część serii, pora pozamykać wiele rozpoczętych wątków. Po mało emocjonującym (właściwie usypiającym) Brisingrze, nadchodzi czas na przyspieszenie tempa wydarzeń. Paolini serwuje wiernym czytelnikom batalistyczną ucztę: znajdziemy tu aż trzy poważne starcia między dobrem i złem. Ich ocena zależy od gustu, bowiem autor opisuje starcia drobiazgowo, każdy unik, machnięcie jest "uwiecznione" na papierze. Wprowadza to pewne ograniczenia (w walce towarzyszymy tylko głównemu bohaterowi, nie znamy działań pozostałych) i może irytować; mnie nie przeszkadzało, ale też niespecjalnie zachwycało.

Oczywiście książka opisuje nie tylko walki i nie tylko dzieje Eragona. Istotną postacią jest też jego kuzyn Roran, który dołączył do plejady najważniejszych bohaterów już w Najstarszym, kiedy to wyprowadził wieśniaków z Carvahall (w tym miejscu na klawiaturę cisnęły mi się słowa "...swój lud z Egiptu" XD). Dopóki krewniacy działają w dwóch różnych miejscach - czyli mniej więcej do połowy tomu - co kilka rozdziałów "przeskakujemy" między nimi, później akcja ogranicza się do jednego obozu. A tam mamy wszystkiego po trochu: miłości, radości, ale właściwie żadnych nowych wątków pobocznych! Najwyraźniej pan Christopher na koniec odpuścił sobie sztuczne wydłużanie powieści - to na plus. Na minus: brak niespodziewanych zwrotów akcji. Tylko raz poczułam się zaskoczona, pozostałych fabularnych zawijasów niespodziankami bym nie nazwała.

Bohaterów zdążyliśmy poznać w poprzednich częściach. Ucieszyłam się, że autor nie uciekł się do praktykowanego przez wielu pisarzy sztucznego "dramatyzowania" przez uśmiercanie ważnych postaci w hurtowych ilościach. Jak to na wojnie, ofiary się zdarzają, ale bez przesady (tak, piję tutaj do siódmego tomu serii o bliznowatym czarodzieju w okrągłych okularkach). Czy drugi tom przyniesie więcej takich zagrań? Oby nie...

Mam jednak przykre wrażenie, że Paolini pisał ten tom niedbale, jak najszybciej, na czym ogromnie ucierpiały język i styl. Częste powtórzenia, ubogie słownictwo (a może to wina tłumacza?), maksymalne ograniczenie długich i drobiazgowych opisów, które tak polubiłam w poprzednich częściach... Ten tom czytało mi się zdecydowanie najtrudniej, mimo ciekawszej niż w Brisingrze fabuły.

Na koniec słówko o polskim wydaniu. MAG podjął kontrowersyjną decyzję i podzielił Inheritance na dwa tomy. Z jednej strony to dobra decyzja: książkę otrzymaliśmy na drugi dzień po światowej premierze, do tego czyta się łatwiej: literki i odstępy między liniami są większe, marginesy (zwłaszcza wewnętrzne) szersze. Z drugiej: czytelnik musi zapłacić dwukrotnie... Tłumaczenie jest bardzo dobre, błędy sporadyczne. Okładka właściwie identyczna z oryginałem - stonowana zieleń, ciekawa jestem co to za smoczek ;)

Pierwszy tom Dziedzictwa niestety nie spełnił moich oczekiwań. Owszem, dzieje się więcej, z kart wręcz wylewa się akcja, ale to już nie to samo. Gdzieś zniknął urok poprzednich części, ulotniły się pobudzające wyobraźnię opisy. Mam nadzieję, że tempo wydarzeń w drugim tomie nie zwolni, a autor przygotował dla czytelników coś ekstra. Szkoda byłoby, gdyby seria zawiodła na samym końcu (Eragon dużo bardziej mi się podobał)...
Ocena końcowa: 4-/6
Polecam: fanom serii; miłośnikom historii o smokach, magii, potyczkach między fantastycznymi rasami

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu MAG
 
++++++++++

A teraz czas na podsumowanie roku 2011, który w dniu dzisiejszym żegnamy!

Odkąd założyłam bloga (23 grudnia 2010 - jakoś umknęła mi ta rocznica :( ) opublikowałam 113 postów. Dzięki Wam przetrwałam pierwszy roczek i mam nadzieję, że w 2012 roku dalej będziecie mnie wspierać :) Bowiem nic tak nie motywuje jak widok kolejnych komentarzy pod recenzjami - szczególnie tych troszkę dłuższych niż "(nie) przeczytam", ale i takimi nie gardzę, bo sama nieraz podobne zostawiam. Ogólnie doliczyłam się 1334 komentarzy - kolejna rocznica zwiała (chciałam jakoś uczcić tysięczny, teraz poczekam na 1500).

W roku pańskim 2011 przeczytałam 92 książki - jestem ogromnie zadowolona z tego wyniku (zakładałam jakieś 60...). Prawdopodobnie wszystkie zostały zrecenzowane, starałam się publikować recenzje po każdej skończonej lekturze.

Nawiązałam też współpracę recenzencką z kilkoma wydawnictwami. Szczególnie blisko związałam się z Wilgą - dziękuję Pani Agato, za wszystko! Każda współpraca bardzo mnie cieszy i motywuje, żeby czytać  więcej i pisać lepsze - ale niekoniecznie pochlebne - recenzje. Taki obowiązek / przywilej recenzenta :D

W nowym roku chciałabym życzyć Wam, drodzy Czytelnicy, szczęścia i spokoju, spełnienia marzeń i wielu przyjemnych chwil. Zamierzam też zorganizować jakąś spóźnioną, urodzinową wygrywajkę - muszę tylko wymyślić, co Wam podarować :)

Do siego roku 2012!!

środa, 28 grudnia 2011

"Granica" - Zofia Nałkowska

Ponownie uraczę Was dzisiaj recenzją bardziej szkolną niż rozrywkową. Niestety, w Boże Narodzenie najpierw jest mnóstwo roboty przy przygotowaniach, później trzeba się zregenerować, na samym końcu pozostawiając ukochane hobby. Następnym razem będzie coś bardziej rozrywkowego :)
 I odnośnie moich życzeń (TOP 10 #1): Mikołaj przyniósł mi tylko (a właściwie AŻ) Czerwień rubinu i Błękit szafiru. Czuję może leciutki zawód, ale taki naprawdę niewielki, bo seria autorstwa pani Gier wydaje się być warta miejsca na półce w pokoju!

Tytuł: Granica
Autor: Zofia Nałkowska
Wydawnictwo: Sara
Data wydania: 21 sierpnia 2007 r. (premiera: 1935 r.)
Ilość stron: 256

Zofia Nałkowska była kobietą aktywną, udzielała się w polityce, pisała wiele wierszy, nowelek, wreszcie powieści. Niedawno przypadła 57. rocznica jej śmierci, a mnie wypadło zapoznać się z jedną z jej pozycji literackich. Przed Wami Granica (mojej wytrzymałości :)).

Zenon Ziembiewicz to właściwie typowy obywatel. Najpierw wyjechał na studia do miasta - tam poznał wysoko urodzoną Elżbietę Biecką, którą pokochał. Naukę kontynuował w Paryżu. Wróciwszy do kraju, spotkał Justynę Bogutównę - ubogą córkę kucharki. Także do niej poczuł miętę. Na którą się zdecyduje?

Granica to przede wszystkim studium męskiej psychiki. Zenon miał nieszczęście być synem lekko dysfunkcyjnego ojca, który zdradzał matkę na prawo i lewo. Młodzian, jak wielu współczesnych nastolatków, pragnie być inny niż rodzice; okazuje się, że to nie takie łatwe. Młody Ziembiewicz nie należy do monogamistów, dba przede wszystkim o siebie i raczej nie wzbudza sympatii. Robi oszałamiającą karierę, ale czy pieniądze, praca oraz piękna, bogata i uległa żona to naprawdę wszystko, czego potrzeba mężczyźnie?

Na kartach powieści śledzimy przede wszystkim perypetie wspomnianej wyżej trójki, ale istotną rolę odgrywają także postaci poboczne, których jest całkiem sporo. Łatwo pogubić się w natłoku nazwisk, ponieważ - jak w prawdziwym życiu - bohaterowie pojawiają się i znikają, by później powrócić. Ilekroć pojawia się nowa osoba, pani Zofia przedstawia nam jej dotychczasowe dzieje, często wyjaśniające jej problem lub motywacje. Muszę przyznać, że poznawanie losów tak wielu postaci bardzo mi odpowiada, ale potrafi wprowadzić zamieszanie...

Książce nie można również odmówić dopracowania pod względem fabularnym. Ta historia to samo życie, którego scenariusz pisze złośliwy los. Wydarzenia zaskakują, choć w pewnym stopniu można się ich spodziewać (czyż to nie ironia?). Powieść porusza naprawdę mnóstwo problemów, które są aktualne także współcześnie.

Kończąc tę recenzję, pragnę mimo wszystko polecić Wam lekturę Granicy. Książka nie jest gruba, pod względem fabuły i konstrukcji bohaterów stanowi istny majstersztyk. Co więcej, w niewymuszony sposób pobudza rozważań nad naturą człowieka wywodzącego się z dysfunkcyjnej rodziny - pragnącego się zmienić, ale nie mogącego się przełamać... Sięgnijcie, nie powinniście się zawieść!

Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom powieści obyczajowych ze świetnymi kreacjami bohaterów

sobota, 24 grudnia 2011

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia :)

Lekko spóźnione, ale jak najbardziej szczere życzenia
szczęścia, zdrowia, powodzenia,
spełnienia wszystkich marzeń,
wielu przyjemnych chwil nad książkami
(ale pamiętajcie - literatura to nie wszystko),
Świąt spędzonych w gronie rodzinnym,
wielu wspaniałych prezentów,
śniegu po kolana i powodzenia w życiu osobistym
(oraz zawodowym / szkolnym)

Wszystkim Czytelnikom

życzy Dusia

poniedziałek, 19 grudnia 2011

"Jądro ciemności" - Joseph Conrad

Tytuł: Jądro ciemności (org. Heart of Darkness)
Autor: Joseph Conrad
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 23 sierpnia 2011 r. (premiera: październik 1899)
Ilość stron: 112

Tak, wiem - nie powinno się recenzować szkolnych lektur. Głównie dlatego, że każdy powinien się z nimi wcześniej czy później zapoznać. Dzisiaj jednak chciałabym Wam przybliżyć Jądro ciemności - klasyczne, raczej krótkie dzieło o tropikalnej Afryce. Bardzo smutnej Afryce.

Na pokładzie statku grupa przyjaciół, z braku innego zajęcia, zaczyna opowiadać różne historie. Jeden z mężczyzn, Marlow, przywołuje z odmętów pamięci swoje przygody sprzed kilku lat. Przypomina swoją pierwszą podróż do Afryki, dokąd podążył śladami słynnego natenczas Kurtza - podróż w sensie geograficznym oraz psychologicznym, wgłąb Czarnego Lądu i ludzkiego "ja". Podróż, podczas której doświadcza momentów smutku i refleksji oraz radości - choć tych pierwszych jest zdecydowanie najwięcej. W kolonii bowiem po raz pierwszy spotyka się z Murzynami. Z istotami traktowanymi na równi, lub nawet gorzej, niż zwierzęta czy przedmioty...

Podczas lektury wraz ze słuchaczami ze statku widzimy czarnoskórych niewolników, wykorzystywanych przez "perfekcyjnego" Kurtza. Obserwujemy przemianę szlachetnego i ambitnego, lecz zagubionego przedsiębiorcy i artysty w bezwzględnego tyrana. Mężczyzna, który przyjechał do Konga, by się dowartościować, odkrył w sobie chęć do dominacji i został bezwzględnym panem "ciemnego ludu". Najtragiczniejsze w tej historii był chyba fakt, że Kurtz zdawał sobie sprawę ze swojej słabości, ze wszystkim zmian i nie potrafił sobie z nimi poradzić. W gruncie rzeczy nie zmienił się: wciąż nie był idealnym człowiekiem, jakim chciał się stać. Autor poczynił wiele słusznych obserwacji, które można jednak podsumować krótkim "Każdy z nas ma w sobie ukrytego tyrana".

Książkę oceniłabym o wiele, wiele wyżej, gdyby nie naprawdę toporny i ciężki w odbiorze styl autora. Narratorem powieści jest Marlow, który nie wszystkie wydarzenia podaje w chronologicznej kolejności, zdarza mu się przerywać jakiś wątek i później do niego wracać; nie używa nazwisk, rzadko w bezpośredni sposób pisze, z kim w danej chwili rozmawia. Wreszcie - kuleje podział na akapity. Nie sądziłam, że wcięcia w tekście tak ułatwiają lekturę! Autor realistycznie i barwnie opisuje świat przedstawiony, w czasie czytania czułam gorący klimat Afryki...

Jądro ciemności byłoby świetną lekturą, gdyby nie ciężki język. Owszem, tematyka jest raczej ciężka i czytanie raczej nie przyniesie przyjemności, ale warto się z nią zapoznać. Zwracając szczególną uwagę na wszystkie ukryte prawdy i aluzje; to one stanowią kwintesencję tego utworu i jego największą zaletę.
Ocena końcowa: 3/6
Polecam: wszystkim (teoretycznie to lektura w liceum, ale nie wszyscy ją omawiają)

piątek, 16 grudnia 2011

"Całując grzech" - Keri Arthur

Tytuł: Całując grzech (org. Kissing Sin)
Autor: Keri Arthur
Seria: Zew nocy, #2 (org. Riley Jenson Guardian)
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Data wydania: 15 czerwca 2011 r. (premiera: styczeń 2007)
Ilość stron: 440

Pierwsza część serii Zew nocy autorstwa Keri Arthur niespodziewanie mi się spodobała. Czy drugi tom okaże się godnym następcą?

Riley Jenson powraca... niespodziewanie. Budzi się zupełnie naga, nie pamięta wydarzeń sprzed kilku ostatnich dni, co więcej niemal natychmiast zostaje zaatakowana i ledwo uchodzi z życiem... Podczas próby ucieczki poznaje Kade'a - zmiennokształtnego, zdolnego przemienić się w konia - bardzo jurnego ogiera, ale o tym za chwilę. Do tego duetu dołączają bohaterowie znani ze Wschodzącego księżyca - jej brat Rhoan, szef departamentu Jack oraz przystojny i uroczy wampir Quinn. Razem chcą dowiedzieć się, kto i po co uwięził Riley i Kade'a. A przy okazji nie stronią od zabawy, szczególnie tej "tylko dla dorosłych". Wilkołacza krew nie da przecież o sobie zapomnieć...

Drugi tom serii utrzymuje podobny poziom fabularny co pierwszy. Dynamiczna akcja nie pozwala czytelnikom nawet na chwilę odpoczynku, ciągle coś się dzieje. Wydarzeniom nie brakuje tajemniczości, główny sekret pozostaje nierozwiązany właściwie do samego końca książki. Pozytywnie zaskoczyła mnie pomysłowość autorki przy wymyślaniu kolejnych "misji", którym muszą stawić czoła bohaterowie. Z drugiej strony miałam wrażenie, że zachowanie głównego informatora bohaterów (czyli Mishy) było przekombinowane, zbyt unikał podsuwania najistotniejszych szczegółów. Nie zabraniam mu zabawy, ale z czasem robiło się to irytujące. Brakowało mi też zaskakujących zwrotów akcji - wartki jej przebieg to nie wszystko.

W porównaniu z częścią pierwszą, Całując grzech lekko ogranicza ilość scen erotycznych - ale niewiele. Jest ich troszkę mniej, jednak ich opisy są bardziej szczegółowe, a same akty bardziej brutalne. Czy to dobrze czy źle - zależy od odbiorcy. Mnie one trochę odrzucały (choć nie tak jak w Córce burzy Richelle Mead). Książka byłaby równie dobra bez scen seksu - może szeroki świat myśli inaczej...?

Spieszę pochwalić warsztat autorki. Keri Arthur nie jest już debiutantką, w Całując grzech pokazuje, na co stać doświadczonego autora. Wydarzenia opisane są niesamowicie plastycznie i dynamicznie, kolejne strony prawie same się odwracają. Także scenom erotycznym nie można odmówić sugestywności i oddziaływania na wszystkie zmysły czytelnika. Za drobny mankament uznaję "przegadanie" książki, ale tutaj dialogi przeważnie wnoszą coś istotnego do fabuły.

Na zakończenie pragnę wspomnieć o polskim wydaniu. Okładka utrzymana została w tym samym stylu co we Wschodzącym księżycu (początkowo pomyliłam te dwa tomy, tak bardzo są do siebie podobne). Tłumaczenie jest bardzo dobre, uwzględnia wszystkie przekleństwa i niecenzuralne słowa (których jest całkiem sporo), ale pod koniec książki kuleje korekta. Trochę szkoda, ale ten mankament nie wpływa w jakiś znaczący sposób na przyjemność z lektury.


Jeśli spodobał Wam się Wschodzący księżyc, także Całując grzech przypadnie Wam do gustu (i odwrotnie). Książka pozytywnie zaskakuje dynamiką, rozczarowuje dużą ilością erotyki i brakiem emocjonujących zwrotów akcji. Dla miłośników romansów paranormalnych i urban fantasy Zew nocy to pozycja obowiązkowa. Pozostałym mogę polecić jako kawał dobrej, dynamicznej historii o seksie - sami zdecydujcie, czy to coś dla Was.
Ocena końcowa: 5-/6
Polecam: miłośnikom romansów paranormalnych i urban fantasy


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica.

wtorek, 13 grudnia 2011

"Bezduszna" - Gail Carriger

Tytuł: Bezduszna (org. Soulless)
Autor: Gail Carriger
Seria: Protektorat parasola, #1 (org. Parasole Protectorate)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 22 marca 2011 r. (premiera: październik 2009)
Ilość stron: 320 

Klimat wiktoriańskiej Anglii jest absolutnie niepowtarzalny. Osobiście uwielbiam wszelkie powieści osadzone w tych realiach - piękne suknie, pierwsze maszyny parowe, przygody Sherlocka Holmesa. Dlatego moje spotkanie z Gail Carriger i jej Bezduszną musiało w końcu dojść do skutku. I oto wrażenia z lektury...

W dziewiętnastowiecznym Londynie obok siebie żyją ludzie, wilkołaki, wampiry i inne istoty nadprzyrodzone. Wśród nich - Alexia Tarabotti - niewiasta nieposiadająca duszy. Mająca za to wybuchowy charakterek i nieodłączną towarzyszkę - parasolkę. Podczas pewnego przyjęcia kobieta zostaje zaatakowana przez wampira, na skutek czego krwiopijca traci życie. Sytuacja raczej nietypowa, zaczyna się śledztwo, w które mocno angażuje się niejaki lord Maccon - dobrze znany pannie Tarabotti wilkołak. Okazuje się, że ostatnio przedstawiciele tej ssącej rasy w tajemniczych okolicznościach znikają, za to pojawiają się zupełnie nowe... Czy Alexii uda się dowieść swojej niewinności i odnaleźć winnego? A może (wreszcie, na złość niesympatycznej rodzince) znajdzie sobie męża?

Pomysł na fabułę nie należy do najbardziej oryginalnych czy ambitnych. Ot, kolejna historia z paranormalnymi postaciami i romantycznym wątkiem w tle. Ale pani Carriger wykazała się oryginalnością już przy nazewnictwie: na przykład siedziba wampirów to ul, ich przywódczyni to królowa, a trutnie to... z resztą domyślcie się sami. W książce znajdziemy momenty godne oznaczenia +18. Takich scen nie ma wiele, opisane są pobieżnie i "nieuświadomiony" czytelnik może ich nawet nie dostrzec (hm... chociaż tak się zastanawiam, czy to w ogóle jeszcze możliwe ;)). Opowieść wciąga od samego początku, lektura nie dłuży się - głównie za sprawą...

Niesamowitego języka! Nie mogę się nadziwić, że debiutująca autorka w takim stopniu opanowała niełatwą sztukę pisania w sposób lekki i przyjemny w odbiorze. Łączy zwięzłe, inspirujące wyobraźnię opisy (szczególnie sukni - jednego z najbardziej charakterystycznych elementów epoki), wartką akcję i niewymuszony, momentami lekko prostacki humor. Historię opowiada nam wszechwiedzący narrator, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż ma odbiorcę (stąd zwroty typu "Zważcie iż...") i za pomocą anegdotek, zabawnych dopowiedzeń uprzyjemnia czytanie.

Bohaterowie stanowią niezwykle barwną i przemyślaną menażerię. Oprócz panny Tarabotti, której głównym zmartwieniem wcale nie są nadprogramowe kilogramy a brak męża i niemożność stania się wzorową panią domu (czyli ideałem wiktoriańskiej kobiety), spotykamy przedstawicieli wampirów (lord Akeldama) i wilkołaków (wspomniany Maccon). Zwykli ludzie stanowią odległy plan i kreowani są na "ograniczonych" konserwatystów (rodzina Alexii) lub beztroskie trzpiotki (najlepsza przyjaciółka). Moją sympatię zdobyli wszyscy, a sympatyczni bohaterowie to niemal połowa sukcesu powieści.

Nie zawodzi również polskie wydanie. Tytuł stanowi dokładne tłumaczenie oryginału (rzadko spotykana rzecz...). Tłumaczka wyśmienicie poradziła sobie z gawędziarskim stylem narratora oraz oddaniem klimatu epoki, a korekta zadbała, by błędy nie raziły oczu upierdliwego czytelnika ani recenzenta. Dobrym pomysłem było pozostawienie oryginalnego projektu okładki, ale ta cna niewiasta raczej Alexią nie jest (chyba że wybujały biust w XIX wieku wyglądał inaczej niż teraz...).

Bezduszna to niesamowicie wciągająca i przyjemna historia godna polecenia każdemu, komu niestraszne lekko paranormalne klimaty. Nawet panowie powinni czuć się usatysfakcjonowani - akcji jest tu co nie miara. Jestem pewna, że podczas lektury nikt nie będzie narzekać na nudę, a Wasz humor ulegnie zdecydowanej poprawie. Aż do ostatniej strony - niestety, to już koniec...
Ocena końcowa: 5+/6
Polecam: miłośnikom wiktoriańskich klimatów

++++++++++

Zainteresowanych kupnem trzech wydanych dotychczas tomów Protektoratu parasola odsyłam do Empików (tam na pewno są, czy gdzieś indziej - nie wiem), gdzie czeka na Was wyjątkowa okazja! Pakiet trzech książek za 69,90 zł :)

Jeszcze ciekawa zapowiedź od Prószyńskiego i S-ki:
Dzieci demonów - J.M. McDermott
Pełnokrwiste, mroczne fantasy o świecie skażonym przez demony
Bezimiennych,  sługi bogini Elishty, przed laty zapędzono do podziemi. Niestety, ich pomiot, zrodzony przez śmiertelne kobiety, wciąż plugawi te ziemie. To półdemony, przeklęta krew. Wszystko, czego dotkną, zostaje skażone. Chroniący się w miastach ludzie wysłali ich tropem Wędrowców Erin Błogosławionej, biegających z wilkami, członków watahy. Wędrowcy nie spoczną, dopóki nie wytropią ostatniego z dzieci demonów. Co jednak, jeżeli potomkowie Bezimiennych mają dusze?
Na jednym z największych amerykańskich serwisów poświęconych fantastyce, SF Signal, powieść McDermotta otrzymała pięć gwiazdekmaksymalną ocenę!
Premiera: 17 stycznia 2012 r.
Ilość stron: ??
Cena: 32 zł
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 

sobota, 10 grudnia 2011

"Faza trzecia: Kłamstwa" - Michael Grant

Tytuł: Faza trzecia: Kłamstwa (org. Lies)
Autor: Michael Grant
Seria: GONE: Zniknęli, #3
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 20 października 2010 r. (premiera: maj 2010)
Ilość stron: 400 

Są filmy, których wielokrotne oglądanie sprawia mnóstwo przyjemności. Są potrawy, których nigdy nie mamy dość. I są książki, których lektura kojarzy się wyłącznie dobrze. Właśnie do takich pozycji zaliczyłabym serię GONE: Zniknęli, której trzeci tom pragnę Wam dzisiaj przybliżyć.

Od początku ETAPu minęło już siedem miesięcy. Małoletni mieszkańcy Perdido Beach jako tako uporali się z klęską głodu, ale zaraz po niej pojawił się kolejny problem: nadprzyrodzone moce, którymi zostały obdarzone niektóre osoby. Do tego dzieciaki, pozbawione nadzoru dorosłych, coraz śmielej sobie poczynają, wybuchają pierwsze bunty, a Gaiaphage nie śpi... U jednej z bohaterek pojawiają się też paranormalne zdolności - podobno ma kontakt z rodzicami po drugiej stronie muru... Czy Sam, Astrid, Edilio i reszta dadzą radę przetrwać? Czy wreszcie między wrogimi obozami prowadzonymi przez Sama i Caine'a zapanuje rozejm? Wreszcie: czy wyjście z ETAPu okaże się wreszcie możliwe?

Mnogość pomysłów autora i poruszonych problemów przyprawia o zawrót głowy. W pozytywnym tego zwrotu znaczeniu. Fabuła mknie do przodu z prędkością światła, nie ma czasu nawet na odrobinę nudy. Co ważniejsze, pan Grant nie powiela pomysłów z poprzednich tomów, unika też czerpania pełnymi garściami z innych powieści młodzieżowych czy antyutopijnych. Pozostaje oryginalny, zaskakuje czytelnika - i za to mu chwała, wobec zalewu amerykańską tandetą "ona-zwykła-a-on-dziwak".

Lekturę jeszcze bardziej usprawnia i uprzyjemnia lekkie pióro autora. Widać, że nie jest debiutantem, potrafi malowniczo opisać sytuację, w niewielkiej ilości słów zawrzeć maksimum treści, która oddziałuje na wyobraźnię odbiorcy. Grant nie skupia się na detalach, pobieżnie opisuje krajobrazy czy postaci - a i tak z łatwością je sobie wizualizowałam. Autor do perfekcji opanował stopniowanie napięcia i kreślenie dynamicznych scen; podczas lektury czułam, jakbym stała tuż obok bohaterów.

Będąc przy postaciach, również nie mogę nie pochwalić pana Michaela. W swojej serii zadbał o realizm charakterów, początkowo nakreślił ich ogólne wizerunki, ale wraz z rozwojem wydarzeń, kolejnymi wyborami, obserwujemy bardzo życiowe metamorfozy. Jak to mówią, tylko krowa nie zmienia zdania - autor doskonale o tym wie i ukazuje, jak bardzo na młody umysł wpływa otoczenie i brak wsparcia dorosłych.

Do zalet muszę też zaliczyć pracę polskiego wydawcy, który zadbał o staranny przekład i edycję oraz odpowiednią (oryginalną amerykańską) okładkę. Obwoluta brytyjska dużo mniej mi się podoba - czarna, nieatrakcyjna, nudna... A nasza jak zwykle przedstawia czwórkę bohaterów (dwójka z przodu, dwójka z tyłu). Osobiście uwielbiam rozgryzać, kto jest kim ;)

Fazę trzecią: Kłamstwa polecam. To lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy zaczęli przygodę z serią GONE. Natomiast jeśli jeszcze nie trafiliście do Perdido Beach, w którym życie płynie bez dorosłych i młodzieży powyżej piętnastego roku życia, zachęcam Was - nadróbcie to jak najszybciej. Nie pożałujecie swojej decyzji!
Ocena końcowa: 5-/6
Polecam: poszukującym antyutopijnych historii młodzieżowych

++++++++++


wtorek, 6 grudnia 2011

"Umarli czasu nie liczą" - Kim Harrison

Tytuł: Umarli czasu nie liczą (org. Once Dead, Twice Shy)
Autor: Kim Harrison
Seria: Madison Avery, #1
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 24 lutego 2010 r. (premiera: maj 2009)
Ilość stron: 272

Kim Harrison kojarzyłam z Empiku, z półki dumnie nazwanej "fantastyką zagraniczną", gdzie można znaleźć jej serię zatytułowaną Zapadlisko. Nie miałam okazji się z nią zapoznać, ale porwałam się na pozycję (teoretycznie) lżejszą, skierowaną do młodzieży...

Nastoletnia Madison Avery nie jest kolejną zwykłą nastolatką, jakich wiele we współczesnych powieściach dla młodzieży. Znaczy... Kiedyś taka była, ale od jakiegoś czasu zalicza się do nielicznie reprezentowanego gatunku "umarłych" - z tą różnicą, że ona w pewnym sensie żyje, bo ma ciało i chodzi do szkoły. Co więcej, wciąż istnieje ktoś, komu zależy na jej śmierci. Jej niedoszły zabójca chce dokończyć dzieła i na dobre się jej pozbyć. Po co? Kim jest ten nikczemny typ? Czy Madison poradzi sobie w starciu z siłami zła i przeżyje?

Nie wiem, jak spodobał Wam się powyższy opis, ale mnie bez wątpienia by zaintrygował. Historia wydała mi się nietypowa, a koleżanka zachwalała: pomysłowe, "nieoblatane"... Rzeczywistość okazała się dużo mniej różowa! Zacznijmy od tego, że Umarli czasu nie liczą to kontynuacja opowiadania zawartego w antologii Bale maturalne z piekła rodem. Pomysł mocno średni, biorąc pod uwagę, że nie wszyscy o tym wiedzą. Ja, nie znając tego prologu, nie mogłam połapać się w sytuacji. Jest dziewczyna, jakiś amulet, jacyś żniwiarze ciemności... Dopiero po jakimś czasie na tyle zorientowałam się w akcji, by móc czerpać z niej jako-taką przyjemność.

Ale tylko jako-taką, ponieważ autorka nie zachwyca warsztatem. Wpadłszy na oryginalny pomysł nieumarłej zmarłej, którą pragnie dopaść obdarzony nadprzyrodzonymi siłami demon, koncentruje się na wątku miłosnym - mdłym, nienaturalnym i wymuszonym. Wybranek Madison zaczyna się nią interesować z dnia na dzień, zrywa ze swoją przeszłością i bezgranicznie oddaje się nowemu uczuciu... Heloł, życie to nie bajka, nastolatki niekoniecznie chcą czytać o takich wydumanych miłostkach!

Co z tego, że pod całą tą warstwą lukru może czaić się fajna opowieść? Nawet język, którym operuje pani Harrison, pozostawia wiele do życzenia. Pamiętnikarska narracja z punktu widzenia Madison nie ułatwiała mi lektury, podobnie jak jej niesamowita powierzchowność, o której niemal cały czas się wspomina. Bohaterowie także leżą, w ogóle ich nie poznajemy - pełnią rolę tła dla paranormalnej historii, która z kolei jest tłem dla historii miłosnej...

Polskie wydanie nie należy do najlepszych (kilka błędów), ale nie jest źle. Nasza okładka jakby lepiej oddaje kolor włosów Madison, ale mam wrażenie, że ten odcień różu/fioletu niezbyt pasuje do całości... Choć to moje osobiste zdanie.

Umarli czasu nie liczą okazali się porażką. Nie liczyłam na wiele: najwyżej kilka godzin mało ambitnej rozrywki przy romansie paranormalnym (przypuszczałam, że to pierwszy - jakby wstępny - tom trylogii). I tak się zawiodłam, bo książkę męczyłam - dosłownie - chyba pięć wieczorów. Już dawno tak często nie przysinałam podczas lektury... Po drugi tom, Strażniczka aniołów mroku, sięgnę z nadzieją na coś lepszego. Ale jeśli nic się nie zmieni, porzucę serię - dość tej męki!
Ocena końcowa: -2/6
Polecam: fanom romansów paranormalnych; znającym i lubiącym "prolog" z Bali maturalnych...

++++++++

Świątecznych okazji ciąg dalszy! Wydawnictwo Czarna Owca do 23 grudnia 2011 roku oferuje wszystkie swoje książki i audiobooki z 30% rabatem! Mnóstwo świetnych kryminałów, cała trylogia Larssona, książki Camili Lackberg aż się proszą o miejsce na Waszych półkach...

Z kolei Wydawnictwo Znak przygotowało specjalną Wyszukiwarkę. Jeśli nie wiecie, jaką książkę kupić bliskim pod choinkę, wejdźcie na stronę i poszukajcie - ceny naprawdę konkurencyjne :))

Mam nadzieję, że wszystkich z Was, Drodzy Czytelnicy, odwiedził już Mikołaj :) I przyniósł wspaniałe prezenty!
Ode mnie dostaniecie jedynie całuski i podziękowania: dziękuję, że ze mną wytrzymujecie!!

sobota, 3 grudnia 2011

Podsumowanie miesiąca, przecież idą święta~!

Witajcie!
Dziś troszkę bardziej organizacyjnie, musicie mi to wybaczyć. Jutro jadę do Warszawy na egzamin, po prostu nie miałam czasu przeczytać nic godnego uwagi (ale niedługo skończę Umarli czasu nie liczą, więc recenzja będzie :)).

Zacznijmy od wyników ankiety na najlepszą książkę października.
Raczej bez niespodzianek, zdecydowanie wygrała Czerwień rubinu Kerstin Gier zdobywając 35% wszystkich głosów.
Na drugim miejscu Pomiędzy Tary Hudson. Mnie (i kuzynki też) nie zachwyciła ta opowieść, ale dam szansę kontynuacji - gdy się pojawi. Wam najwyraźniej przypadła do gustu - oddaliście na nią 24% wszystkich głosów.
Na trzecim miejscu, z 16% głosów, uplasowały się Niepokój Maggie Stiefvater oraz Upadli Kate Lauren. Dwa zupełnie różne paranormale, pierwszy o wilkołakach (jeden z moich naprawdę ukochanych!), drugi o aniołach (bez rewelacji). Dwie sprzeczności na jednym podium  XD

Zachęcam do udziału w nowej ankiecie, na najlepszą książkę z listopada!

Teraz troszkę reklam i promocji. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, wielu wydawców już przygotowało ciekawe promocje. I tak oto:
Wydawnictwo Wilga w grudniu zapakowało niektóre serie w pakiety w atrakcyjnych cenach. Oferta poniżej, po więcej szczegółów zapraszam na stronę internetową wydawnictwa.
Okup drapieżców i Dzieci potopu - oszczędzasz 8,99 zł
Seria Ślady (2 tomy) - oszczędzasz 19 zł
Seria Darrena Shana (3 tomy) - oszczędzasz 17,80 zł
Seria Numery (2 tomy) - oszczędzasz 8,99 zł
Promocyjne ceny czekają na Was także w internetowym sklepie wydawnictwa Sonia Draga. Wszystkie książki dostępne 25% taniej - w miejsce "kod bonu" wystarczy wpisać słowo PROMOCJA :) Oprócz tego aż 50 książek dostępnych jest w iście promocyjnej cenie 15 zł za sztukę. Nic tylko kupować!

I na koniec nowość od wydawnictwa MAG:
Pocałunek Nocy to kolejne spotkanie z cyklem opowiadającym o Nocnych Łowcach pióra Sherrilyn Kenyon. Autorka ta cieszy się niesłabnącą popularnością nie tylko na polskim, ale i na światowym rynku wydawniczym. Jednak nawet jeśli nie czytaliście poprzednich tomów, nie powinniście mieć większych problemów, by odnaleźć się w ich rzeczywistości.
Sherrilyn Kenyon – wydała swoje książki w ponad dziesięciu milionach kopii w dwudziestu sześciu krajach. Jest autorką serii Dark-Hunter, która zdobyła rzesze fanów na całym świecie i pojawiała się w pierwszej dziesiątce bestsellerów według New York Times, Publishers Weekly oraz USA Today. Pisze jako Sherrilyn Kenyon oraz Kinley MacGregor, stworzyła kilka innych serii (np. Brotherhood of Sword, Lords of Avalon oraz BAD). Mieszka w okolicach Nashville, w stanie Tennessee, prowadząc życie pełne niebezpieczeństw… jak każda kobieta mająca trzech synów, męża, całą menażerię domowych pupili i kolekcję mieczy, na której punkcie zwariowali wszyscy domownicy.
Premiera: 2 grudnia 2011 r.
Ilość stron: 432
Cena: 35,00 zł
Wydawnictwo: MAG