niedziela, 29 stycznia 2012

"Gra" - Krystyna Kuhn

Tytuł: Gra (org. Das Spiel)
Autor: Krystyna Kuhn
Seria: Dolina, #1 (org. Das Tahl Season 1, #1)
Wydawnictwo: Telbit
Data wydania: 12 kwietnia 2011 r. (premiera: maj 2010)
Ilość stron: 296 

Literatura młodzieżowa to nie tylko paranormalne romanse, o czym przekonała mnie już Sara Shepard swoją serią Pretty Little Liars (recenzja tomu pierwszego). Teraz sięgnęłam po niemiecką pozycję pióra kobiety o niesamowicie swojskim nazwisku. Na czym polega Gra, w którą próbuje wciągnąć czytelnika?

Do położonego wysoko w górach, na przysłowiowym krańcu świata, Grace College przyjeżdża dwójka nowych uczniów: Julia i Robert Frost. O uczelni wiadomo niewiele, nie kursują tu żadne autobusy - studenci mogą skupić się wyłącznie na nauce. Ale nie tym razem. Nowo przybyłe rodzeństwo chyba przyciąga kłopoty: wraz z ich przyjazdem na terenie kampusu zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Na imprezie Robert widzi niebieskowłosą dziewczynę skaczącą do głębokiego jeziora - nikt inny jej nie widział, prawdopodobnie utonęła, ale zwłok brakuje... Niebawem okazuje się, że zaginęła poruszająca się na wózku uczennica. W całej szkole panuje napięcie, wśród uczniowskiej braci krąży pytanie: Czyżby wśród uczniów i pedagogów czaił się zabójca?

Fabuła wciągnęła mnie od pierwszej strony. Mroczny, bardzo tajemniczy klimat panujący w odizolowanej od świata Dolinie i morderstwo przywiodły na myśl powieści Agathy Christie (konkretnie I nie było nikogo/Dziesięciu murzynków). Tym razem bohaterami - z mordercą - są młodzi ludzie, co dodatkowo mnie przykuwało. Niestety, na historii lekko się zawiodłam. Owszem, tajemnica długo tajemnicą pozostaje, a jej rozwiązanie wcale nie jest tak oczywiste jak mogłoby się wydawać. Problemem jest przeszłość głównych postaci, którą autorka za wszelką cenę utajnia. Nie lubię słuchać o Wielkim Sekrecie, którego ujawnienie kreowane jest niemal na narodową tragedię. Na zakończenie otrzymujemy tylko częściowe wyjaśnienie owego Sekretu, ale zostało ono podane bez polotu, nie czuję potrzeby poznania ciągu dalszego.

Nie przypadła mi do gustu kreacja bohaterów. Julia, której towarzyszy wszechwiedzący narrator, wydała mi się niesympatyczna, wyniosła i przesadnie tajemnicza. Z kolei jej brat, wciąż z nosem w książkach, wykreowany został na odludka, zamkniętego w sobie dziwaka i świra. Inne ważne postaci, czyli koledzy z kampusu (Debbie, Katie, Rose, Chris, Robert i Benjamin) to szeroka gama charakterów, z których żaden nie zdobył mojej sympatii. Być może gdybym miała możliwość bliższego ich poznania...

Za największy mankament Gry uznaję jednak język. Przesadnie potoczny, kolokwialny. Często pojawiały się słowa niecenzuralne, które być może miały uwiarygodnić historię (wypowiedzi współczesnej młodzieży...), ale mnie nie przekonywały. Spodobały mi się zwięzłe, ale sugestywne opisy otoczenia. Za to narracja (narrator wszechwiedzący towarzyszący niemal cały czas Julii) to wielki niewypał, panuje w niej chaos, miejscami ciężko się połapać o co właściwie chodzi.

Jakości polskiego wydania nie mogę nic zarzucić. Z wyjątkiem dziwnego tłumaczenia: zdarzają się angielskie, nieprzetłumaczone wstawki. Ich przekład nie nastręcza problemów, jednak skoro książka jest już tłumaczona, to chyba dobrze byłoby przełożyć WSZYSTKO, a nie tylko niemiecki tekst...

Gra to pierwsza część cyklu Dolina, który na dzień dzisiejszy liczy cztery tomy sezonu pierwszego oraz jeden sezonu drugiego. Jestem ciekawa, jak Kuhn zamierza wykorzystać potencjał drzemiący w odizolowanej uczelni. Na razie uznaję tę serię za ciekawie się zapowiadającą. Jeśli spodobało Wam się Pretty Little Liars albo macie "-naście" lat, sięgnijcie!
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: miłośnikom Pretty Little Liars; lubiącym młodzieżowe opowieści z dreszczykiem

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Telbit

++++++++++
Smok Griaule - Lucius Shepard
Minęło z górą ćwierć wieku, odkąd Lucius Shepard wprowadził nas w niezwykły fikcyjny świat, oddzielony od naszego tylko „najcieńszym z możliwych marginesem możliwości”. W tym właśnie świecie, w mitycznej dolinie Carbonales, umieścił akcję Człowieka, który pomalował smoka Griaule’a, opowieści o Mericu Cattanayu, artyście, który podjął trwającą wiele dziesięcioleci próbę pomalowania – i przy okazji zabicia – uśpionego, lecz nie całkiem martwego smoka, mierzącego sześć tysięcy stóp długości i władającego umysłami ludzi. Opowiadanie zostało nominowane do licznych nagród i jest dziś uważane za jedno klasycznych dzieł autora.

Na przestrzeni lat Shepard wracał do swojego zmyślonego świata w kolejnych błyskotliwych opowiadaniach naświetlających historię Griaule’a z różnej perspektywy. Zaskakująca Łuska Taborina stanowiła dramatyczne i widowiskowe ukoronowanie cyklu luźno powiązanych nowelek, które – trudne dziś do odszukania – zostały zebrane w niniejszym tomie. Zwieńczeniem ich zbiorowego wydania (i prawdziwą gratką dla wielbicieli talentu Sheparda) jest Czaszka, zupełnie nowe opowiadanie stanowiące nieoczekiwaną kontynuację znanych wątków, w którym Shepard wplata sagę o prastarym baśniowym potworze w polityczne realia współczesnej Ameryki Środkowej. Smok Griaule to książka absolutnie wyjątkowa, dzieło znakomitego stylisty, obdarzonego ogromną – i zawsze nieprzewidywalną – wyobraźnią.
Data premiery: 27 stycznia 2012 r.
Ilość stron: 432
Cena: 45,00 zł
Wydawnictwo: Mag


Numery. Przyszłość - Rachel Ward
Adam widzi w oczach ludzi numery - daty śmierci. Mia także ma dar. Podczas pożaru zmieniła swój numer. Czy to znaczy, że może każdemu ukraść jego numer i życie? I co będzie, gdy znajdzie się ktoś, kto chciałby żyć wiecznie? Jaka czeka ich przyszłość?
Premiera: 2 lutego 2012 r.
Ilość stron: 279
Cena: 29,90 zł
Wydawnictwo: Wilga

czwartek, 26 stycznia 2012

"Egzamin dojrzałości" - Lois Lowry

Tytuł: Egzamin dojrzałości (org. Find a Stranger, Say Goodbye)
Autor: Lois Lowry
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania:  4 czerwca 2004 r. (premiera: styczeń 1990)
Ilość stron: 228

Po literaturę młodzieżową sięgam równie chętnie jak po fantastykę. Powszechne jest łączenie tych dwóch gatunków, co skutkuje powstaniem kolejnego romansu z wampirami/wilkołakami/zmiennokształtnymi/itp. w tle. W takim sąsiedztwie Egzamin dojrzałości wypada nadzwyczaj... nadzwyczajnie.

Wydaje się, że Natalie Armstrong ma wszystko: urodę, wiedzę, kochającą rodzinę i wspaniałego chłopaka. Tymczasem dziewczyna odkrywa, że nie jest biologiczną córką ludzi, do których przez ostatnie siedemnaście lat mówiła "mamo i tato": została adoptowana jako niemowlę. Nastolatka, skończywszy liceum, przed rozpoczęciem studiów medycznych, chce odnaleźć swoją rodzicielkę, poznać ją. I zapytać... właściwie o co? "Czemu mnie zostawiłaś? Czemu mnie nie chciałaś?" Czy po tak długim okresie czasu uda jej się odnaleźć miejsce, w którym się urodziła? Czy odnajdzie biologiczną rodzinę, której będzie mogła zadać choć TO pytanie?

Ja nie udzielę odpowiedzi - zrobi to autorka Egzaminu dojrzałości. Książka jest krótka, ale treściwa. Zawiera w sobie ciekawe spostrzeżenia na temat adopcji. Sielankowy, lekko infantylny początek to tylko wprowadzenie, akcja szybko się rozwija, wątek poszukiwań wysuwa na pierwszy plan. Lowry nie rezygnuje jednak z przedstawienia odbiorcy codzienności bohaterki. W swojej opowieści łączy dramatyczne wybory, niespodziewane zwroty akcji oraz zabawne sytuacje, które spotykają Natalie w domu. Dzięki temu czytelnik nie nudzi się i nie ma wrażenie przytłoczenia ponurą atmosferą. Zresztą...

Główna protagonistka okazuje się niesamowicie sympatyczną postacią. Ale też okropnie naiwną (a może to tylko idealizm?). Wyrusza z domu na poszukiwania kobiety, o której nie wie zupełnie nic. Ja na pewno bym się na taką wyprawę nie pokusiła, stchórzyłabym. Dużą rolę w powieści odgrywa ojciec Natalie - to on zainspirował córkę do zostania lekarzem. Pani Lois niestety nie udało uniknąć się naiwności i "cukierkowatości" w tej książce: wszyscy bohaterowie są mili, chętnie pomagają młodej pannie Armstrong, a już jej adopcyjna mama - Kay - bije wszelkie rekordy przerysowania (kto "normalny" mierzy metraż pokoju trzydziestocentymetrową linijką?).

Książkę czyta się niesamowicie szybko i przyjemnie. Niewymuszony humor i interesujące zwroty akcji utrzymują czytelnika przy lekturze, podobnie jak urocze postacie. Dorzućmy do tego sporą czcionkę, lekki w odbiorze język i otrzymujemy spis cech najbardziej poczytnych książek świata! Lowry zawarła w swojej powieści morał, który dodatkowo uatrakcyjnia lekturę. Autorka nie domknęła swojej historii, pozostawiła czytelnikom możliwość zrobienia tego za siebie. Nie przepadam za takimi "niedokończonymi" opowieściami, ale w tym przypadku uważam to za pomysł wręcz wybitny. Daje temat do dyskusji ze znajomymi - wystarczy podsunąć im tę książkę...

Egzamin dojrzałości to historia w lekki i przyjemny sposób poruszająca poważny problem. Podoba mi się polski tytuł: symbolicznie nawiązuje do tematyki. Uważam tę powiastkę za wartą uwagi i polecam ją każdemu: młodemu i starszemu, chłopcu i dziewczynie. Poruszająca, pełna emocji i niemal baśniowa historia o nastoletniej poszukiwaczce prawdy o sobie samej już na Was czeka!
Ocena końcowa: 6-/6
Polecam: absolutnie każdemu

++++++++++
Dziedzictwo tom II - Christopher Paolini
Najgłośniejszy światowy megabestseller od 2003 roku. Od sierpnia 2003 roku nieprzerwanie na szczycie list bestsellerów. Eragon – bohater Paoliniego, młody wiejski chłopak znajduje niebieski kamień i przynosi go do domu. Zanim udaje mu się sprzedać go handlarzowi, z „kamienia” wykluwa się szafirowy smok, Saphira. Smoka próbuje ukraść zły Urgals, który brutalnie morduje wuja Eragona. Chłopcu i smoczycy w ostatniej chwili udaje się uciec. Od tej chwili Eragon poprzysięga zemstę mordercy wuja i wyrusza na wyprawę, by uratować świat i stać się ostatnim legendarnym Jeźdźcem Smoków.
Eragon jest związany z Saphirą magiczną mocą, psychiczną więzią, która wzmacnia ich wzajemną siłę, lecz jest trochę...nieprzewidywalna. Król krainy, w której rozgrywa się akcja – Alagaesii – jest także Jeźdźcem, zaprzedał się jednak ciemnej mocy... W książce znajdujemy wszystko co niezbędne dla nowej generacji fantasy: wspaniałe walki, historyczne bronie, tajemniczy spisek i... kobieta elf, która pojawia się w snach Eragona. Czy Eragon pokona złego króla i zostanie Jeźdźcem Smoków, czy ulegnie ciemnej mocy? Odpowiedź poznamy w "Dziedzictwie".
Premiera: 25 stycznia 2011 r.
Ilość stron: 496
Cena: 39,90 zł
Wydawnictwo: Mag

niedziela, 22 stycznia 2012

"Dziedzictwo mroku" - Bree Despain

Tytuł: Dziedzictwo mroku (org. The Dark Divine)
Autor: Bree Despain
Seria: Dziedzictwo mroku, #1
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 1 grudnia 2010 r. (premiera: grudzień 2009)
Ilość stron: 438 

Na polskim rynku dostępnych jest mnóstwo paranormalnych powieści dla młodzieży. Tego typu pozycje uważam za szczególnie warte recenzowania. Recenzent przeczyta, oceni oryginalność projektu, poleci albo odradzi lekturę. Dzisiaj na warsztat wezmę więc Dziedzictwo mroku autorstwa Bree Despain.

Grace Divine, córka pastora, trzy lata temu doświadczyła ogromnej traumy. Bez słowa zniknął jej oddany przyjaciel, Daniel Kalbi. Tego samego dnia jej brat Jude omal nie umarł na ganku ich własnego domu - do dnia dzisiejszego szpecą go okropne blizny. Dziewczyna poukładała sobie świat, gdy nagle w szkole... znowu pojawił się Daniel! Jude stanowczo zabrania siostrze spotykania się z nim, także szkolni znajomi nastolatki odradzają jej to. Ale to młody Kalbi szuka sposobności do rozmowy. Grace czuje, że coś jest nie tak: tym bardziej, że w miasteczku znów zaczynają się dziwne morderstwa, których ofiary mają rozszarpane gardła. Zupełnie jak trzy lata temu, zanim Daniel zniknął...

Przypuszczam, że większość Czytelników już rozgryzła główny wątek powieści. Nie jest tajemnicą, że Grace nie zostawi Daniela samemu sobie, zechce także rozgryźć sekret okrutnego zabójcy. Do tego należy dołożyć obowiązkowy element romansu: przecież wiadomo, że nastolatka nie posłucha brata i będzie szukać bliskości dawnego przyjaciela. Miłość nie pełni jednak roli pierwszoplanowej (za to gdy się pojawia, jest do przesady wyidealizowana i słodka...) - chodzi przede wszystkim o poznanie powodu nienawiści Jude'a do Daniela oraz rozwikłanie tajemnicy zniknięcia Kalbiego przed trzema laty. Muszę przyznać, że autorce bardzo długo udaje się utrzymać napięcie. Co i rusz zaskakuje nas niespodziewany zwrot akcji, choćby niewielka niespodzianka uprzyjemnia lekturę i sprawia, że chce się czytać dalej. Kończąc jeden rozdział, czułam niemal fizyczną potrzebę przewrócenia strony i rozpoczęcia kolejnego. Od czasu Niepokoju chyba nie czytałam tak mrocznego i zajmującego romansu dla młodzieży.

Nie obyło się bez wad, do których zaliczę nieścisłości fabularne (Daniel przyszedł pogadać, wyciąga Grace z łóżka, po czym stwierdza, że musi już iść - czy to nie dziwne?) oraz konstrukcję bohaterów. Nieznająca prawdy dziewczyna zachowuje się logicznie, choć w swojej dramatycznej sytuacji czasami zdarza jej się zachować irracjonalnie. Na nerwy niesamowicie działał mi Jude - najpierw anioł w ludzkiej skórze, w obecności Daniela zmienia się w zaślepionego nienawiścią durnia. Czyżby to przekaz, że prawdziwie dobrzy ludzie nie istnieją, a zło ujawnia się w nieodpowiednich okolicznościach? Także drugi z głównych bohaterów mnie nie zachwycił. Daniel przecież MUSI mieć mroczną i traumatyczną przeszłość, o której dla dobra ukochanej NIE MOŻE nic jej powiedzieć...

Despain pisze lekko i przyjemnie, nie powtarza słów. Bardzo mało miejsca poświęca opisom otoczenia, więcej opisom akcji i uczuć. Ogromną część książki zajmują też dialogi: na szczęście niewiele w nich gadania "po próżnicy".

W sprawie polskiego wydania: Galeria Książki postarała się, by literówki i błędy językowe nie uprzykrzały lektury, podobnie jak dość spora czcionka. Zachowano oryginalną amerykańską okładkę - fajnie, ponieważ całkiem mi się podoba. Co prawda nie wiem, co wspólnego z fabułą mają nogi, ale ładnie to wygląda :)

Dziedzictwo mroku pozytywnie mnie zaskoczyło, okazało się perełką na rynku oklepanych młodzieżowych romansów. Troszkę obawiam się drugiej części: czy autorce uda się utrzymać interesującą fabułę czy też skupi się na elementach miłosnych? Na pewno się przekonam - ale dopiero za jakiś czas, żeby się nie "przejeść". Polecam!
Ocena końcowa: 6-/6
Polecam: nastolatkom; miłośnikom wciągających tajemnic i lekkich romansów z paranormalnymi elementami

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Galeria Książki
 ++++++++++
Zawiłości miłości - Dorota Gellner
W mistrzowskim rytmie, w ironicznym tonie Dorota Gellner opisuje wszelkie oblicza zakochania i miłości. Każda historyjka to miłosna przygoda krawca i krawcowej, kucharki i kucharza, listonosza i listonoszki, kelnera i kelnerki i wielu innych niezwykłych osób. Każda opowieść ma niespodziewane zakończenie lub przewrotny morał. Wszystkich szczęśliwie lub nieszczęśliwie zakochanych autorka traktuje z ogromną czułością.
Ilustracje Katarzyny Sadowskiej dopełniają frywolnej treści. W technice kolażu rysowniczka połączyła różne style rysunku z filigranami graficznymi i zdjęciami. W efekcie powstały wesołe i zaskakujące obrazy.
Oto książka dla małych, dużych i całkiem dużych. Z dużym sercem do wpisania dedykacji. Książka na każdą okazję, żeby powiedzieć: KOCHAM CIĘ!
Wydawnictwo: Wilga

Monte Cassino. Karny batalion Wehrmachtu - Sven Hassel
Włochy 1944. Żołnierze Karnego Batalionu Wehrmachtu mają nadzieję, że po koszmarze frontu wschodniego, ich kolejne zadanie będzie tylko łatwiejsze. Nie zdają sobie jednak sprawy, że Włochy to nie tylko piękny Rzym, lecz także długie i okrutne walki pod Monte Cassino . Sven i jego kompani zamknięci na szczycie wzgórza będą musieli stoczyć jedną z najkrwawszych bitew II wojny światowej, w której po stronie aliantów wsławili się polscy żołnierze.
Od bezkompromisowych i brutalnych opisów walk na froncie oraz partyzanckich ataków po żołnierskie przygody na przepustkach - Sven Hassel wprowadza nas w koszmar II wojny światowej i przekonuje, że wojna to nie zabawa.
Premiera: 10 stycznia 2011 r.
Ilość stron: 352
Cena: 34,90 zł
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica

I jeszcze drobna reklama. Niedawno ruszył serwis Mała Biblioteczka, poświęcony w całości książkom dla dzieci i młodzieży. Chociaż odbiorcami są głównie rodzice, do odwiedzin zachęcam także tych młodszych: zorientujcie się, o co prosić rodzicieli z okazji urodzin :)
 

piątek, 20 stycznia 2012

"Dni trawy" - Philip Huff

Tytuł: Dni trawy (org. Dagen van Gras)
Autor: Philip Huff
Wydawnictwo: Dobra Literatura
Data wydania: 7 października 2010 r. (premiera: październik 2009)
Ilość stron: 176 

Dni trawy to mój pierwszy kontakt zarówno z Philipem Huffem jak i z literaturą holenderską. Pozycja stanowiła więc dla mnie wielką niewiadomą, intrygowała... Ta cieniutka, niepozorna książeczka trafiła na "warsztat".

Osiemnastoletni Ben van Deventer w swoim krótkim życiu doświadczył naprawdę wiele. Od malutkiego pociągali go Beatlesi, chciał założyć własny zespół, na drodze stanęła mu jednak przeszkoda w postaci jego najlepszego przyjaciela - Toma. Chłopak wciąga naszego bohatera w zdemoralizowany świat: wagary, trawka, papierosy, narkotyki, przestępstwa... Do tych problemów dokładają się typowe spięcia na linii rodzice-dziecko a także rodzic-rodzic... Młody van Deventer trafia do psychiatryka. I podczas pobytu w nim opowiada nam, czytelnikom, historię swojego życia.

Przyznaję się bez bicia: nie spodziewałam się, że książka aż tak mnie wciągnie! Dzieje młodego, ambitnego Holendra, nie oszczędzanego i boleśnie doświadczonego przez los okazały się dużo bardziej porywające niż mogłoby się wydawać. Szczególnie przypadły mi do gustu opisy jego pobytu w szpitalu psychiatrycznym - niesamowicie realistyczne, pełne samotności, żalu wobec bliskich, ale też nadziei: na bliskie opuszczenie ośrodka, powrót do normalności... Ben jawi się nam jako człowiek opuszczony, ale niezłomny, uparty, o niesamowitej sile.

Książka wywarła na mnie wpływ tym większy, że główny bohater - będący jednocześnie narratorem - to mój rówieśnik. Podczas lektury nie mogłam nie porównywać naszych żywotów. I doszłam do wniosku, że ja - uważająca swoje życie za ciężkie, ale w gruncie rzeczy piękne - jestem niesamowitą szczęściarą. Nie wiem, czy potrafiłabym znaleźć w sobie tyle siły co Ben, by mimo tak licznych złych doświadczeń mieć jeszcze nadzieję na lepsze jutro.

Dni trawy napisane są dość specyficznie. Treść podzielono na rozdziały, z których każdy składa się z wielu króciutkich fragmentów życia bohatera. Co chwilę natykamy się na ozdobniki, akcja lekko "przeskakuje" w przód lub we wspomnienia. Wprowadza to lekki chaos, ale jednocześnie umożliwia lepsze i szybsze poznanie przeszłości bohatera.

Muszę pochwalić wydawnictwo Dobra Literatura za jakość wydania. Nasze oczy cieszy okładka w sympatycznych barwach, papier jest wysokiej jakości, czcionka dość spora i czytelna. Tłumacz pokusił się o pozostawienie niektórych słów nieprzetłumaczonych, wyjaśnia też gry słów, które uleciały wraz z oryginalną wersją językową. Wrażenie psują jedynie nieliczne błędy edytorskie.

Dni trawy to krótka powieść o życiu. Losie, który mógłby spotkać każdego z nas. Mnie urzekło spojrzenie tego młodego człowieka na otaczający go świat. Życiowa narracja, poruszające wydarzenia, wiek bohatera i jego bardzo realistyczny charakter (nieraz wredny, trzeba przyznać...) nie pozwalają dojrzałemu odbiorcy się oderwać. Nie jest to pozycja stricte młodzieżowa: przestrzega przed niektórymi błędami młodości, ale aby to dostrzec i docenić, trzeba dojrzeć. Inaczej tak wartościową pozycję skreślicie na wstępie: bo co ciekawego może mieć do powiedzenia świr...?
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: dojrzałemu odbiorcy, szczególnie młodzieży

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Dobra Literatura!
 

poniedziałek, 16 stycznia 2012

"Magia krwi" - Anthony Huso

Tytuł: Magia krwi (org. The Last Page)
Autor: Anthony Huso
Seria: ??
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 17 listopada 2011 r. (premiera: sierpień 2010)
Ilość stron: 656

Literacka seria "Nowej Fantastyki" reklamuje się jako "prawdopodobnie najlepsze fantasy na świecie". Zazwyczaj sceptycznie podchodzę do tego typu zapowiedzi, ale postanowiłam sprawdzić - może faktycznie coś w tym jest...?

Caliph Howl, następca tronu Stoneholdu, pobiera nauki holomorfii w szkole magii w Dreasae. W tym samym czasie uczy się tam także Sena, całkiem zdolna i cwana czarownica z klanu Shradnae. Zawarta przypadkiem znajomość nie urywa się wraz z końcem edukacji: młodzi spotykają się po jakimś czasie. On, już jako Wielki Król, musi zmierzyć się z potężnym wrogiem pragnącym zająć jego ziemie. Ona, pełnoprawna wiedźma, zostaje wysłana na jego dwór w celu odnalezienia Cisrym Ta - potężnego magicznego artefaktu, mogącego zniszczyć świat - i otwarcia go (a do tego potrzeba tytułowej magii krwi). Los na dobre splótł ze sobą losy tego duetu, rodzi się między nimi miłość. Czy uczucie przetrwa nadchodzącą wojnę? Czy okaże się silniejsze niż żądza władzy i dworskie spiski? I wreszcie: czy Cisrym Ta naprawdę zagrozi ludzkości?

Wykreowany przez autora świat wciągnął mnie od pierwszych stron. Niby nic nadzwyczajnego, kolejne fantasy pełne magii, konfliktów zbrojnych, poważnych rozmów na tematy polityczno-gospodarcze, bohaterskich wyczynów i niemal narkotycznych, niezrozumiałych wizji. Do tego całkiem spora szczypta miłości - autentycznego, nie wyidealizowanego uczucia, potraktowanego jednak trochę po macoszemu, jako źródła seksualnej uciechy. Fabuła nie powala oryginalnością: kolejny Wielki Król musi obronić swoje państwo, kolejny mag/czarodziej musi użyć potężnego artefaktu... Sztampa. Ciężko za to określić czas akcji: z jednej strony mamy wychodki, z drugiej "nowoczesne" słownictwo i technologie... Nie wiem, czy to autor nie potrafił się zdecydować, w jakim czasie chce osadzić swoją opowieść, czy jest to jego alternatywna wizja współczesności...?

Oryginalnym - dla mnie - elementem okazał się bardzo luźny, mało polityczny bieg akcji. Huso nie serwuje czytelnikom długich Poważnych Rozmów między Caliphem i jego doradcami, temat wojny poruszany jest bardzo rzadko. Zdecydowanie więcej miejsca poświęca się codziennemu życiu. Spodobało mi się to: magia i tak unosiła się w powietrzu, a ja nie musiałam wytężać zbytnio umysłu i przypominać sobie, kim był ten czy inny bohater.

Zaimponował mi też styl pisania. Pan Anthony sprawnie operuje piórem, sporo miejsca poświęca opisom, narracja jest rozbudowana i stylizowana lekko na starodawną. Lekko razi wspomniany, ale może to zabieg brak konsekwencji jeśli chodzi o czas celowy. Niemniej trochę dziwnie czytało mi się o Wielkim Królu używającym potocznego języka.

Muszę napisać o polskim wydaniu książki. O ile okładka prezentuje się ładnie (choć kolano uwiecznionej na niej Seny na pierwszy rzut oka wydaje się inną częścią ciała... co wprowadziło w konsternację moją mamę), o tyle edycja woła o pomstę do nieba. Braki przecinków zdarzają się sporadycznie, mnóstwo jest za to literówek (w pierwszej części tekstu) oraz, od pewnego momentu, brakuje myślników sygnalizujących początek wypowiedzi bohatera. Ogromnie utrudnia to lekturę.

Magia krwi stanowi właściwie zamkniętą historię. Ważne wątki zostały dopięte, jednak autor pozostawił sobie furtkę na kontynuację. Nie wiem, czy zapowiadana na ten rok Czarna butelka (org. Black Bottle) okaże się ciągiem dalszym czy oddzielną historią, ale na pewno po nią sięgnę. Dlaczego? Ponieważ pokochałam styl pisania tego debiutującego w fantastycznym świecie autora. Jeśli macie ochotę na lekką i dobrą historię fantasy, sięgajcie bez wahania!
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: miłośnikom lekkiej, przyjemnej fantastyki

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka
 ++++++++++
Zemsta najlepiej smakuje na zimno - Joe Abercombie
Wiosna w Styrii. A to oznacza wojnę. Od dziewiętnastu lat płynie krew. Okrutny wielki książę Orso zaciekle zmaga się ze skłóconą Ligą Ośmiu i wykrwawia kraj. Podczas gdy maszerują armie, spadają głowy i płoną miasta, bankierzy, kapłani oraz starsze, mroczniejsze potęgi toczą śmiertelną zakulisową rozgrywkę, usiłując wskazać, kto zostanie królem.
Być może wojna to piekło, jednakże dla Monzy Murcatto, Węża Talinsu, najstraszliwszej i najsłynniejszej najemniczki na usługach wielkiego księcia Orso, jest także znakomitym sposobem na zarobek. Zwycięstwa Monzy uczyniły ją sławną — nieco zbyt sławną jak na gust jej pracodawcy, który każe ją strącić z górskiego szczytu. Zdradzonej Monzie pozostają jedynie strzaskane ciało i paląca żądza zemsty. Bez względu na cenę, siedmiu ludzi musi umrzeć. Sojusznikami Monzy zostają najbardziej zawodny pijaczyna i najbardziej zdradziecki truciciel w całej Styrii, masowy morderca z obsesją na punkcie liczb oraz barbarzyńca, który chce jedynie czynić dobro. W poczet jej wrogów zalicza się ponad połowa narodu. A to jeszcze nie koniec, wkrótce bowiem jej tropem zostaje posłany najniebezpieczniejszy człowiek na świecie, mający dokończyć to, co zaczął książę Orso...
Książka Abercrombiego to krwawa i bezkompromisowa epicka opowieść o zemście i obsesji. Splatterpunkowa fantasy najwyższych lotów, niczym Hrabia Monte Christo napisany na modłę Michaela Moorcocka. Pojawiają się w niej tyrani i oprawcy, truciciele, seryjny zabójca, zdradziecki pijak, wojownik mający krew na rękach i brutalna najemniczka. A to tylko postacie pozytywne... Walki są efektowne i emocjonujące, sceny akcji brutalne, a tempo szaleńcze. Abercrombie piętrzy kolejne zdrady, przemiany i zwroty akcji, zachęcając nas do zgadywania, jak to wszystko się skończy. To jak dotąd jego najlepsza powieść. (George RR Martin)
Premiera: 13 stycznia 2011 r.
Ilość stron: 812
Cena: 49,00 zł
Wydawnictwo: Mag

piątek, 13 stycznia 2012

"Lodowa pani" - Sally Prue

Tytuł: Lodowa pani (org. Ice Maiden)
Autor: Sally Prue
Wydawnictwo: Telbit
Data wydania: 15 lipca 2011 r. (premiera: luty 2011)
Ilość stron: 208

Sally Prue to brytyjska pisarka, dotychczas wydała osiem powieści (w tym jedna trylogię). W Polsce mamy możliwość zapoznania się z jej najnowszą pracą, Lodową panią. Co kryje w sobie ta cieniutka książeczka?

Współcześnie nikt już nie wierzy we wróżki, niemal od dziecka wiemy, że to istoty występujące jedynie w bajkach. W 1939 roku, dwunastoletni Franz, Niemiec mieszkający z rodzicami w Londynie, ma wrażenie, że jest obserwowany - przez coś, co ciężko mu nazwać. Coś zimnego, groźnego... Tym czymś jest Edrin, wróżka właśnie. Zapomnijcie jednak o sympatycznym wizerunku Dzwoneczka z Piotrusia Pana: tutaj wróżki żywią się mięsem, nienawidzą ludzi i nazywają ich demonami, nie stronią od wulgarnych słów i agresywnych zachowań wobec siebie nawzajem.

Co łączy tę dwójkę? Los. Obydwoje czują się samotni. Franz nie ma kolegów, rówieśnicy przezywają go Szwabem (doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest Nazistą), cały swój czas spędza na obserwacji małych zwierzątek na błoniach. Edrin także nie jest lubiana przez innych członków swojego Plemienia, krąży po tych samych błoniach zazdrośnie wypatrując schwytanych w sidła zwierząt, które będzie mogła zjeść. Ta dwójka spotyka się raz, drugi, trzeci... Negatywny obraz człowieka w oczach istoty nadprzyrodzonej nie ulega zmianie, jednak dziewczynę coś przyciąga do małego Niemca. To chyba te pnącza, które wystrzeliwują mu z oczu... Także Franz zaczyna otwierać się na obcą istotę, przynosić jej jedzenie. Tworzy się między nimi specyficzna więź. Czy stereotypy zostaną przełamane? A może Edrin uda się złamać małego demona, zjeść go i - wreszcie - naprawdę się nasycić?

Wyczuwacie w powyższym opisie znajomą nutkę? Słusznie, ponieważ Lodowa pani niesamowicie przypominała mi Małego Księcia pióra Antoine'a de Saint-Exupery'ego. Może nie cały utwór (tutaj podróż jest wspomniana jedynie epizodycznie), ale relacja Franz-Edrin jest łudząco podobna do związku Mały Książę-lis. Dwie istoty, które dzieli właściwie wszystko a łączy przeraźliwa samotność. Recenzowana pozycja porusza też inne problemy, jak rasizm, stereotypowe ocenianie ludzi, przymusowe migracje, wreszcie głęboko skrywane rodzinne sekrety i nienawiść wewnątrz grupy, z której się wywodzimy, ale to poszukiwanie zrozumienia w innych jest elementem nadrzędnym. Autorka daje nam do zrozumienia, że mimo różnic - także rasowych - w gruncie rzeczy jesteśmy tacy sami, mamy takie same potrzeby.

Niestety, ta piękna i pouczająca historia cierpi z powodu dziwnego stylu pisania. Na samym początku czytelnik zostaje wrzucony w sam środek sytuacji, z której NIC nie rozumie. Z czasem wszystko się wyjaśnia, fabuła okazuje się spójna i przemyślana, ale pierwsze wrażenie jest raczej marne. Wspomniana już relacja między głównymi bohaterami, mimo kilku ekscytujących momentów, powiela znany z Exupery'ego schemat. Zaskakuje za to zakończenie: Prue postanowiła rozwiązać większość napoczętych wątków i robi to w bardzo niekonwencjonalny sposób. Pozostawia jednak pewną furtkę dla wyobraźni odbiorcy: możemy sami dopisać sobie ciąg dalszy.

Postacie nie zachwycają. Ich zachowanie wydało mi się sztuczne, poglądy zbyt dojrzałe jak na ich wiek. W moich oczach nie usprawiedliwia ich nawet spory bagaż doświadczeń. Dwunastoletni Franz był zbyt nudny, poważny. Polubiłam Edrin - za jej dzikość i nieokrzesanie (z których wynikło kilka zabawnych sytuacji). Pozytywnie oceniam też sposób pisania. Pani Sally stosuje dużo urywanych zdań, które zwiększają płynność czytania. Początkowo trochę irytują, ale szybko je doceniłam.

Jeszcze słówko o polskim wydaniu. Do lektury zachęca piękna, baśniowa okładka. Duże literki, spore marginesy i odstępy między wersami wydłużają książkę, ale nie męczą oczu. No i przede wszystkim - żadnych błędów edytorskich.

Lodowa pani to naprawdę piękna i mądra historia, dużo ważnych treści skondensowanych w krótkiej formie. Szkoda, że nieco toporne wykonanie utrudnia odbiór lektury, a główny wątek został niemal w całości odgapiony z innej książki. Mimo wszystko polecam: nie tylko miłośnikom Małego Księcia...
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom Małego Księcia; poszukującym opowieści o rzeczach ważnych w życiu

++++++++++

Monte Cassino. Karny batalion Wehrmachtu - Sven Hassel
Włochy 1944. Żołnierze Karnego Batalionu Wehrmachtu mają nadzieję, że po koszmarze frontu wschodniego, ich kolejne zadanie będzie tylko łatwiejsze. Nie zdają sobie jednak sprawy, że Włochy to nie tylko piękny Rzym, lecz także długie i okrutne walki pod Monte Cassino . Sven i jego kompani zamknięci na szczycie wzgórza będą musieli stoczyć jedną z najkrwawszych bitew II wojny światowej, w której po stronie aliantów wsławili się polscy żołnierze.
Od bezkompromisowych i brutalnych opisów walk na froncie oraz partyzanckich ataków po żołnierskie przygody na przepustkach - Sven Hassel wprowadza nas w koszmar II wojny światowej i przekonuje, że wojna to nie zabawa.
Premiera: 10 stycznia 2012 r.
Ilość stron: 352
Cena: 34,90 zł
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica

Nieśmiertelność zabije nas wszystkich - Drew Magary
Błyskotliwe, pełne humoru i zaskakująco trafnych spostrzeżeń spojrzenie na koszmar wiecznej młodości.
W 2019 roku ludzkość odkrywa lek, który czyni ich nieśmiertelnymi. No, może nie do końca. Co prawda nikt już się nie starzeje, wciąż można jednak zginąć pod kołami ciężarówki albo zwyczajnie umrzeć na raka wątroby. Do tego wieczne życie ma tylko jedną oczywistą zaletę... i całą masę wad. Wiesz, że wieczna młodość oznacza, że już zawsze będziesz miała okres? Nigdy nie przejdziesz na emeryturę. No i poważnie zastanowisz się, zanim na ślubnym kobiercu przyrzekniesz komuś, że nie opuścisz go aż do śmierci – to może potrwać naprawdę bardzo, bardzo długo.
Wizja przyszłości i rozwoju nauki zawarta w powieści Magary’ego jest niezwykle realistyczna. (The New York Press)
Premiera: 21 lutego 2012 r.
Ilość stron: 464
Cena: 39,90 zł
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 

Dziedzictwo tom II  - Christopher Paolini
Seria „Dziedzictwo”, pierwotnie zaplanowana jako trylogia, od pięciu lat wywołuje histerię zarówno wśród czytelników, jak i księgarzy. Każdy tom przygód Eragona i jego smoczycy, Saphiry, stawał się największym bestsellerem roku i zdobywał 1. miejsce w kategorii Fantastyka. Tyma razem również i ostatni, 4. tom serii „Dziedzictwo”, jest nominowany w tej kategorii jako Bestseller roku.
Premiera: 25 stycznia 2012 r.
Ilość stron: 496
Cena: 39,90 zł
Wydawnictwo: MAG

Zainteresowani którąś z powyższych premier? :)

poniedziałek, 9 stycznia 2012

"Niewiarygodne" - Sara Shepard

Tytuł: Niewiarygodne (org. Unbelievable)
Autor: Sara Shepard
Seria: Pretty Little Liars, #4
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 19 października 2011 r. (premiera: czerwiec 2008)
Ilość stron: 328 

Zawsze sądziłam, że długie serie - nie ważne telewizyjne czy książkowe - wcześniej czy później okażą się nudne, zaczną powielać utarte schematy. I oto przede mną czwarty tom Kłamczuch - czy moja opinia odnosi się także do nich?

Znowu staję przed dylematem, jak opisać fabułę, by nie zdradzić za dużo, a jednocześnie coś o niej napisać. Aria Montgomery, Spencer Hastings, Hanna Marin i Emily Fields powracają na karty powieści z nowymi przygodami i problemami. Poprzedni tom zakończył się w trudnym i przełomowym momencie życia każdej z bohaterek, nadchodzi czas na rozwiązanie ich problemów. Wiadomości od A., teraz już rzadsze, stają się jednocześnie groźniejsze, bardziej dramatyczne. Czy dziewczyny poznają wreszcie tożsamość nieznanego prześladowcy? Czy wraz z policją rozgryzą tajemnicę śmierci Alison?

Niewiarygodne wciąż czyta się na jednym wdechu. Czytelnik otrzymuje kolejną porcję tego, co pokochał w poprzednich tomach: codzienności amerykańskich nastolatek, mrocznej atmosfery i niesamowitej tajemnicy. Książka przynosi wiele istotnych odpowiedzi, w tym tę najbardziej wyczekiwaną: tożsamość A.! Rozwiązanie tego sekretu to element, przy którym autorka niesamowicie zaimponowała mi swoją umiejętnością kreowania skomplikowanych intryg. Jeśli myślicie, że w poprzednich częściach Shepard dała z siebie wszystko, mylicie się! Tutaj mamy aż TRZECH podejrzanych, każdy wydaje się "tym jedynym", tymczasem prawda okazuje się zupełnie inna...

Niewiarygodne mogłyby być końcem serii. Tajemnica się rozwiązała, cykl teoretycznie traci rację bytu. Ostatni rozdział zapowiada jednak równie emocjonujący tom kolejny - nie mogę się doczekać lektury piątej części, by sprawdzić, co takiego pani Sara przygotowała dla odbiorców.

Jeszcze słówko o bohaterach. Mimo że pierwsze skrzypce wciąż gra wspomniana czwóreczka, na znaczeniu zyskuje najlepsza przyjaciółka Hanny - Mona Vanderwall. W całej serii istotne są również rodziny bohaterek - to miłe, że mama i tato przydają się do czegoś innego niż pilnowanie, żeby w domu było ciepło, a rodzeństwo ma wpływ na decyzje.

Pod względem językowym autorka nic nie zmieniła. Wciąż zasypuje nas nazwami amerykańskich marek odzieżowych i obuwniczych oraz sklepów. Nie przeszkadza to jednak w lekturze, lekko "wtapiając" się w treść. Niedużo opisów, za to mnóstwo dialogów oraz świetne oddziaływanie na zmysły czytelnika. W kilku momentach czułam na plecach ciarki - zupełnie jakbym to ja znalazła się w opisywanej sytuacji. Co bardziej wymagającym odbiorcom może nie spodobać się duża ilość powtórzeń imion bohaterek - fakt, lekko uprzykrza lekturę, ale dla tych emocji warto się przez nie przebić.

Nie mogę nie wspomnieć o polskim wydaniu. Absolutnie piękna okładka z bransoletką podbiła moje serce! Tłumaczenie nie pozostawia nic do życzenia, edycja również (znalazłam może dwa nieistotne błędy). Spodobało mi się, że tłumacz używa młodzieżowego slangu, nie ucieka od wulgaryzmów - tak wyraża się współczesna młodzież.

Niewiarygodne to kolejny świetny tom serii. Jeszcze bardziej mroczny, jeszcze bardziej wciągający, jeszcze bardziej uzależniający. Jeśli zaczęliście już przygodę z nastoletnimi kłamczuszkami, nie muszę Was zachęcać do lektury. Jeśli nie - zachęcam z całego serca. Pierwsze cztery części są warte kilku(nastu) godzin życia. Niedługo sprawdzę, czy i "piątka" zasłuży na wysoką notę...
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: miłośnikom horrorów; młodzieżowych historii z dreszczykiem

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Otwartemu!

piątek, 6 stycznia 2012

"Nowa Fantastyka" 01/2012

Wraz z nowym rokiem nadchodzi czas zmian. Pierwszą z nich - nowy wygląd bloga - większość z Was już zauważyła. Dziś kolejna świeżość (zobaczymy, na jak długo wystarczy mi zapału): recenzja magazynu.

Tytuł: Nowa Fantastyka
Numer: 01/2012 (352)
Typ: miesięcznik
Cena: 9,99 zł

Najnowszy numer magazynu zwraca uwagę już samą okładką, prezentującą grę Star Wars: The Old Republic, której recenzję znajdziemy w środku. Mnie osobiście obwoluta niezbyt się podoba (nie przepadam za grami z uniwersum Gwiezdnych Wojen).

Przejdźmy do zawartości. Numer rozpoczyna się całkiem pouczającym felietonem Jakuba Ćwieka Bohater z przypadku (o narodzinach książkowych herosów). Tuż za nim obszerniejsze artykuły poświęcone młodzieżowej fantastyce (cenię autora za liczne odniesienia do lubianych i znanych serii) oraz steampunkowi. Raczej rzadko czytuję książki z tego gatunku, ale po lekturze tego tekstu chyba zacznę sięgać po nie częściej. Mamy też możliwość zapoznania się z wywiadem z Josephem Delaneyem - autorem kultowego cyklu Kroniki Wardstone (w Polsce wydawanego przez wyd. Jaguar) - który zdradza kilka swoich sekrecików. O ile te teksty były ciekawe, o tyle artykuł (wypracowanie?) poświęcony Maciejowi Wierzbińskiemu zanudził mnie już w połowie: nagromadzenie suchych faktów okazało się dla mnie zupełnie niestrawne, nie doczytałam do końca. Michael Sullivan (autor wydanej niedawno Królewskiej krwi. Wieży elfów) już po raz drugi udziela początkującym literatom rad, jak dobrze pisać, skupiając się na kreowaniu świata przedstawionego. Żałuję, że nie miałam okazji przeczytać pierwszej części wskazówek, ponieważ gość ma spore doświadczenie i lekkie pióro, z łatwością dociera do odbiorcy. Publicystyczną część Nowej Fantastyki zamykają trzy interesujące felietony, w tym jeden poświęcony filmowi Druga Ziemia.

Opowiadania prezentują różny poziom. Najbardziej podobały mi się kolejne przygody Felixa, Neta i Niki (Felix, Net i Nika oraz wędrujące samogłoski Rafała Kosika), które zachęciły mnie do sięgnięcia po oryginalny cykl powieści - jeśli autor pisze swoje książki tak jak to opowiadanie, naprawdę są one warte zakupu. Z prozy zagranicznej przypadła mi do gustu Eliminacja Roberta Reeda - ciekawy, futurystyczny, złożony i przemyślany świat przedstawiony, atmosfera napięcia, grozy... oraz zaskakujący finisz.

Ostatnia, stała część magazynu, czyli recenzje. Według mnie jest ich za mało (ale ja kocham czytać opinie innych, cóż poradzić?), ale napisane są rzetelnie, profesjonalnie. Nie zawsze zgadzam się z ocenami (mam tu na myśli zbyt niską ocenę Drżenia Maggie Stiefvater, która mnie niesamowicie się podobała, a recenzentowi raczej... niespecjalnie), ale nie mogę zarzucić tekstom nic pod względem merytorycznym, językowym czy gramatycznym. Prawdziwe perełki :)

Podsumowując, pierwszy w 2012 roku numer Nowej Fantastyki trzyma wysoki poziom. Wbrew pozorom nie jest skierowany wyłącznie do nastolatków, choć porusza kwestie związane z literaturą młodzieżową; także dojrzalszy czytelnik wyciągnie z każdego z tekstów pewną naukę. Zachęcam do zakupu, lektury i udziału w ciekawych konkursach (do wygrania: komiks Żywe trupy, Opus [wyd. Telbit], Wśród ukrytych, wśród oszustów [wyd. Jaguar] oraz Bożek Templariuszy [Wydawnictwo Benedyktynów]).

wtorek, 3 stycznia 2012

"Strażniczka aniołów mroku" - Kim Harrison

Tytuł: Strażniczka aniołów mroku (org. Early to Death, Early to Rise)
Autor: Kim Harrison
Seria: Madison Avery, #2
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 13 sierpnia 2010 r. (premiera: maj 2010)
Ilość stron: 256

O pierwszej części serii o Madison Avery pisałam miesiąc temu. Dodajmy, że raczej niepochlebnie. Gdyby nie to, że nie lubię zostawiać napoczętych cykli, drugi tom bym sobie odpuściła. Jestem, jaka jestem - oto recenzja sequela - jak wypada w porównaniu z pierwowzorem?

Siedemnastoletnia Madison, zawieszona pomiędzy światem żywych i umarłych (zmartwychwstała, ale nie może w pełni odzyskać ciała, czasami znika; nie czuje głodu, zmęczenia, nie oddycha), na skutek wydarzeń z pierwszego tomu zaczyna pełnić odpowiedzialną funkcję strażniczki. Ma nadzorować żniwiarzy ciemności, dbać, by w odpowiednim momencie zabrali grzeszną duszyczkę z tego świata. Dziewczynie taka rola nie odpowiada, Nakitę (ze strony ciemności) i Barnabę (ze strony "jasności") stara się traktować jak przyjaciół. I w Strażniczce aniołów mroku wcale nie wyjdzie jej to na dobre. Chodzi o nastoletni duet Ace'a i Shoego - jeden z nich musi umrzeć. Który? Nie wiadomo. Grunt, że trzeba się spieszyć, w przeciwnym razie chłopak doprowadzi do katastrofy, śmierci kilku niewinnych ludzi... I może frytki do tego...?

Nie myślcie, że frytki wstawiłam ze złośliwości, bowiem przysmak ten odgrywa w powieści pewną rolę (!). Głównym wątkiem pozostaje jednak chęć unieszkodliwienia potencjalnego młodocianego zabójcy. Na drugim, mało rozbudowanym planie majaczy nam jakiś wątły romansik między główną bohaterką a jej Oddanym Przyjacielem i Wielką Miłością Joshem, do tego odwieczne szkolne i rodzinne problemy nastolatków. Żałuję, że w powieści nie zmieściło się więcej elementów związanych z ojcem Madison - bardzo polubiłam tego gościa.

Dużym minusem Strażniczki aniołów mroku są luki fabularne. Czytając, nieraz miałam wrażenie, że brakuje jakiegoś zdania, akapitu, łączącego ze sobą dwie myśli. Rozbawiły mnie drobne niespójności (np. siedzenie i klepanie się po tylnej kieszeni spodni), za to nad wyraz pozytywnie zaskoczył mnie przebieg historii. Od momentu poznania Madison (i spółki) z Acem i Shoem napięcie wręcz wylewa się z kartek, kilka naprawdę niespodziewanych zwrotów akcji zaskakuje odbiorcę, nie ma czasu na nudę. Wydarzenia zwalniają dopiero pod koniec (jeden z najgorszych finiszy jakie czytałam).

Także strona leksykalno-gramatyczna wypada przeciętnie. Autorka używa naprawdę prostackiego języka, często powtarza słowa. Irytują przesadnie stosowane wtrącenia wszechwiedzącego autora przerywające wypowiedzi bohaterów. Z drugiej strony Harrison dość wiernie oddaje sposób wyrażania się młodzieży, zdarzają się wysoce niecenzuralne słowa oraz przekleństwa. Na tym tle wyróżnia się długowieczna Nakita, która nieraz wyskakuje z jakimś archaizmem lub prośbą o wyjaśnienie znaczenia jakiegoś słowa. U mnie wywoływała tym niewymuszony uśmiech.

Na temat bohaterów mogę napisać tyle: nie polubiłam ich. Poza ojcem Madison. I może Shoem, chociaż początkowo wzbudzał we mnie niechęć swoim chamskim zachowaniem. A najbardziej irytowała mnie - oczywiście - sama Madison, którą pani Kim chyba na siłę chciała udziwnić, wyróżnić z tłumu podobnych do siebie bohaterek romansów młodzieżowych. Udało jej się wykreować postać oryginalną - nawet za bardzo.

Strażniczka aniołów mroku podobała mi się bardziej niż Umarli czasu nie liczą, choć w obydwu przypadkach fabuła przypomina ser szwajcarski. Bohaterowie wkurzają czytelnika, a język woła o pomstę do nieba. Jeśli pominiemy te mankamenty, otrzymamy całkiem ciekawą powieść kryminalną, przerażający thriller niemalże! Książka okazała się pozytywnym rozczarowaniem na początek roku. Do najlepszych pozycji na pewno się nie zalicza, ale jeśli spisaliście serię o Madison na straty po pierwszym tomie, apeluję: spróbujcie sięgnąć po drugi.
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: zagorzałym miłośnikom młodzieżowych romansów z paranormalnym (anielskim) wątkiem

++++++++++
W sylwestra zakończyła się ankieta na najlepszą książkę zrecenzowaną w listopadzie. Bezapelacyjnym zwycięzcą, zdobywając 38% wszystkich głosów, okazał się pierwszy tom serii Nevermore, czyli Kruk Kelly Creagh (nie żebym się dziwiła, na blogach zapanował ogromny entuzjazm względem ten książki). Drugie miejsce (29%) zajęła trzecia część Szeptem - Cisza Becci Fitzpatrick. Ostatnie "medalowa" lokata przypadła pięknemu Zapachowi spalonych kwiatów Melissy de la Cruz (17%).

W ankiecie oddaliście 34 głosy - bardzo dziękuję za wszystkie. Spieszę zachęcić do udziału w kolejnej: na najlepszą książkę recenzowaną w grudniu (trochę mniejszy wybór niż w listopadzie, ale dopadły mnie święta, które zajęły dość sporo czasu...).

Pozdrawiam noworocznie :)!