niedziela, 29 czerwca 2014

Gdzie ta polska wersja? #5


Fenrir - M.D. Lachlan
Co to jest? Kontynuacja Synów boga, wydana w 2011 roku.
Dlaczego? Pierwszy tom zapowiadał całkiem ciekawą fabułę. Kontynuacja mogłaby go pociągnąć. Hmm... chyba zafunduję sobie tę książkę po angielsku, by się przekonać.
Szanse na wydanie? Raczej niskie. Gdyby Wydawnictwo Prószyński i S-ka zamierzało wydać Fenrira, pewnie dawno by to zrobiło.
Oglądacie Mundial? Osobiście strasznie się wciągnęłam i zaczynam wyznawać przekonanie, że dzień bez meczu to dzień stracony ;)
Zachęcam do głosowania w ankiecie na kolejną książkę do przeczytania!

środa, 25 czerwca 2014

Obecnie się czyta #5

W dniu jutrzejszym oficjalnie kończę sesję - poszła mi zaskakująco pomyślnie :) Zabrałam się zatem za "kobyłę", która spoczęła na szczycie rankingu książek, które chcielibyście, bym przeczytała. Mianowicie...
Mężczyźni którzy nienawidzą kobiet - Stieg Larsson
Pierwszy tom trylogii Millenium. Nie mam pojęcia, do czego odnosi się tytuł tej książki. Póki co poznałam dwie główne postacie: skazanego za karę trzymiesięcznego aresztu dziennikarza Mikaela Blomkvista oraz genialną panią szpieg i hakerkę Lisbeth Salander. Dziewczyna ma za zadanie zbadać sprawę, która "posadziła" Blomkvista, zaś dziennikarz zastanawia się nad przyjęciem zlecenia od przemysłowego potentata.  Autor zasypuje czytelników obco brzmiącymi nazwami oraz najróżniejszymi detalami wzbogacającymi historię (i wydłużającymi książkę, jak sądzę).
Książka jest dość długa, ale zbiera niezłe recenzje. Liczę, że się nie zawiodę.
Postęp: 21%
Zachęcam do głosowania w rankingu na to, co powinnam przeczytać jako kolejne (i zrecenzować, stąd gdzieniegdzie dopisek "re-read" przy tytule).

"Infekcja" - Graham Masterton

Tytuł: Infekcja (org. Infection)
Autor: Graham Masterton
Seria: Manitou #6
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 6 czerwca 2014 r. (premiera: ? dziwna sprawa, nie mogę znaleźć nawet wzmianki o tej książce :o )
Ilość stron: 368

Napisanie dobrego (w sensie: przerażającego) dreszczowca to tylko pozornie prosta sprawa. Mimo że do fanatyczek tego gatunku nie należę, prozę Grahama Mastertona uważam za doprawdy wartą zainteresowania.

Atrakcyjna epidemiolog Anna Grey rozpoczyna prace nad antidotum dla nowego wirusa, gdy do jej szpitala trafia wymiotujący krwią i skowyczący pacjent. Niebawem pojawiają się kolejne podobne przypadki, tragedie nie omijają też krewnych pani profesor. W kolei lekko oszukujący klientki jasnowidz Harry Erskine zostaje nawiedzony przez mocno nietypowych gości. Wygląda na to, że choroba przenoszona jest przez pluskwy. I jak się okazuje, tych owadów nie jest tak mało, jak można by się spodziewać w XXI wieku. To dopiero początek, bowiem z powodu wykrwawienia w całych Stanach Zjednoczonych umierają dziesiątki, tysiące osób.

W Infekcji nie ma żadnej wielkiej tajemnicy, którą czytelnik ma odkryć wraz z bohaterami. Wszystkie elementy układanki - oprócz rozwiązania w postaci pozbycia się zabójczego wirusa - zostają nam przedstawione przez autora. Sama książka obraca się głównie wokół poszukiwania wspomnianego rozwiązania przez doktor Annę... a nawet nie! Kobieta koncentruje się nad tym na początku i końcu powieści, w międzyczasie zaś zajmuje się swoim życiem. Oraz nadprzyrodzonymi elementami, które się weń wkradają. Co w tym czasie robi Harry? Zmienia miejsce zamieszkania (nie tylko w ucieczce przed duchami), a pod nowym adresem zaraza oraz jej zwiastuny i tak go nie opuszczają.
Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że Infekcja nie ma konkretnego tematu. Jej celem jest przyprawienie czytelników o ciarki i koszmary z robactwem w roli głównej. To udało się Mastertonowi znakomicie. Reszta fabuły nie zachwyca.

Bohaterowie również nie stanowią najmocniejszej strony Infekcji. Harry, choć oszukuje zamożne staruszki, wydaje się całkiem sympatyczny i słodki. Co więcej, jest bardzo prawdopodobny: robi wszystko, by się utrzymać, a choć w Boga nie wierzy, opisywane wydarzenia - nomen omen powiązane z chrześcijaństwem - wywierają na niego niebagatelny wpływ. Wspomnę jeszcze, że jest on pierwszoosobowym narratorem około połowy Infekcji, dzięki czemu możemy go dobrze poznać. Drugą istotną postacią i główną bohaterką jest doktor Anna, idealna pod każdym względem. Nie dość że ma figurę modelki, to jeszcze (oczywiście!) należy do najlepszych epidemiologów w Stanach Zjednoczonych. Czytając, nie byłam w stanie ocenić, jaką rolę ma pełnić w powieści: początkowo sądziłam, iż będzie szukać szczepionki przeciw krwawemu wirusowi - ale nie! Jak wspomniałam wcześniej, Anna przez większość "czasu papierowego" smuci się i zastanawia, czy nie zwariowała (skoro widzi duchy i tak dalej). Mam wrażenie, że gdyby pani epidemiolog nie była najlepszą specjalistką w kraju i pojawiła się, całkiem epizodycznie, na końcu Infekcji, fabuła niewiele by straciła.
Miłym akcentem i ukłonem w kierunku polskich odbiorców są dwa polskie psy: Kleks i Bobik. Zdecydowanie skradły moje serce, nie tylko ze względu na ich pochodzenie i urocze imiona :)

Graham Masterton przyzwyczaił już czytelników do elementów nadprzyrodzonych w swoich utworach. Nie inaczej jest z Infekcją, w której (oprócz jasnowidza interpretującego karty tak, by przypodobać się starszym klientkom) dość istotną rolę odgrywa pierwiastek magiczny. Mamy więc duchy Indian, reinkarnacje a do tego zupełnie realistyczne pluskwy. Autor stosuje akurat tyle opisów, by pobudzić wyobraźnię odbiorcy - daje się to szczególnie we znaki w momencie odnalezienia w łóżku pluskwy o wymiarach 20cm na 30cm.W powieści wspomina się o wiecznej traumie Amerykanów... ale ja też zaczęłam dokładniej oglądać łóżko przed położeniem się spać.

Infekcja nie jest arcydziełem gatunkowym, choć niezaprzeczalnie wywołuje dreszcze i może powodować koszmary. Graham Masterton nie mógł się chyba zdecydować, jak poprowadzić fabułę od zaplanowanego początku do założonego końca, więc chwytał się każdego dostępnego (i możliwie powiązanego tematycznie) środka. Książkę czyta się przyjemnie - na tyle, na ile przyjemne może być czytanie o roznoszącym zarazę robactwie.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: fanom dreszczowców oraz twórczości autora

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Rebis

niedziela, 22 czerwca 2014

Książkowe rozważania - Dzień Ojca

Jutro 23 czerwca, Dzień Ojca (nie zapomnijcie o swoim :) ).
Pierwsze skojarzenie ze słowem "ojciec"/"tata"/"tatuś": Rodzic Czytelnika. Teraz proszę o skojarzenie z "ojcem z książki". Trochę ciężej? Postaram się pokrótce przypomnieć Wam niektórych literackich ojców.

Artur Weasley - seria Harry Potter
Uroczy, fajtłapowaty gość. Mocno przywiązany do rodziny oraz przyjaciół. Większą rolę zaczyna odgrywać dopiero z biegiem czasu.
Vernon Dursley - seria Harry Potter
Nie mogłabym go pominąć w tym zestawieniu. Negatywnie charakterystyczny, wredny wobec Harry'ego i ślepo zapatrzony w swojego synalka. Mimo że pełni w książkowej serii rolę epizodyczną (o filmowej nawet nie wspomnę), wątpię, by ktokolwiek zapomniał o tak mocno zarysowanym typku.
Charlie Swan - seria Zmierzch
Niezbyt wygadany funkcjonariusz w niewielkim miasteczku. Zupełnie nie ogarnia sytuacji, w której znalazła się jego córka (i on przy okazji). Książkowy Charlie jest ledwie postacią epizodyczną, co nieco weryfikuje pierwszy film: ojciec Belli pełni w nim rolę raczej komediową.
Carlisle Cullen - saga Zmierzch
Wszyscy dobrze wiemy, że tak naprawdę nie jest ojcem gromadki Cullenów, a jedynie opiekunem. Sztywny, poważny, wierny ideałom. Ot, jak wampir.
Eddard Stark - seria Pieśń Lodu i Ognia
Protoplasta Starków z Winterfell, główna przyczyna zła w serii (wyobraźcie sobie, jak mogłaby potoczyć się akcja, gdyby nie powiedział czegoś królowej Cersei!). Kochający dzieci, nie faworyzujący ich, gotów skoczyć dla nich w ogień. No i jeszcze rola Seana Beana w serialu... 
Tywin Lannister - seria Pieśń Lodu i Ognia
Ojciec panoszących się Lannisterów. Wybitny strateg, wojownik, przywódca. Surowy w swoich osądach, nieszczędzący krytyki najmłodszemu karłowatemu synowi. Postać wzbudzająca najróżniejsze emocje: od skrajnej nienawiści, przez cichy podziw, po uwielbienie (rzadko spotykane, ale jednak).

W tym momencie musiałam wysilić nieco szare komórki, bowiem skończyli mi się najbardziej charakterystyczni ojcowie (Robert Baratheon pominięty celowo - widzowie serialu lub czytelnicy sagi znają powód). Sięgam zatem w odmęty pamięci...
...i nie znajduję nikogo godnego uwagi! Czytelnicy i Czytelniczki, w "popularnej" literaturze brakuje charakterystycznych, pełniących jakąkolwiek rolę ojców! Owszem, pamiętam Gilberta z serii o Ani z Zielonego Wzgórza, który również dorabia się gromadki dzieci - ale ten cykl odszedł już do lamusa i pewnie niewielu z Was go pamięta, o czytaniu ponad jednego tomu nie wspomnę.
Mamy ojców w Kłamczuchach (Pretty Little Liars), ale nie jestem w stanie wymienić ich imion ani przyporządkować im jakichkolwiek bardziej typowych cech. O, przypomniał mi się jeszcze jeden "ważny" ojczulek:

Valentine Morgenstern - seria Dary anioła
Jakże mogłam zapomnieć o tak podłym, dwulicowym charakterze? Bardzo długo zwodzi czytelników i innych protagonistów odnośnie tego, kto naprawdę jest jego dzieckiem, a kto nie. Zimny i nikczemny do szpiku kości - po prostu "ideał".

Wróćmy do niszowych ojców.
Doktor Burrows z serii Tunele to typ z pasją, zapominający o bożym świecie i dzieciach w chwilach naukowego natchnienia (choć zaznaczam, jego miejsce w zestawieniu jest nieco naciągane).
W Itch: Niezwykłe przygody poszukiwacza pierwiastków ojciec Itchinghama również jest dla chłopca inspiracją i idolem, ale w utworze pojawia się dosłownie na chwilę.

Na dokładkę dorzucę jeszcze kilku przedstawicieli ginącego gatunku ojców w dystopijnych młodzieżówkach. Bo naprawdę, ilu bohaterów/bohaterek ma rodziców w antyutopiach? Zacznę od tego, który występuje w dość popularnej ostatnio serii:

Andrew Prior z serii Niezgodna to naprawdę ewenement w tego typu literaturze. Wprawdzie jest cichy, spokojny i uległy, a po dokonaniu przez córkę wyboru niesamowicie obruszony, z czasem jednak zmienia swoje nastawienie wobec nowej sytuacji.

Podobnie można by opisać ojca Marcusa z Małego brata. Mężczyzna jest wierny przepisom, ustalonym regułom i choć nie podobają mu się działania syna, stara się okazać mu wsparcie (pomińmy fakt, że Marcus nieraz go perfidnie oszukuje - jak typowy nastolatek).
Wspomnę jeszcze bardzo epizodycznego, autentycznie "wyginiętego" ojca Alicji (wybaczcie, nie pamiętam jego imienia) z Alicji w Krainie Zombi, który rozwalił córce psychikę i chyba nakręcił resztę książki. Nie wiem, czy Alicja byłaby tym, kim się stała, gdyby nie on. Idąc tym tropem, gdyby nie pan Bell, nie powstałaby Alicja... Więc w sumie należy mu się miejsce w zestawieniu :)

Jestem pewna, że powyższe zestawienie nie wyczerpuje tematu ojcostwa w literaturze młodzieżowej. Moim celem było przybliżenie Wam tego zagadnienia i zwrócenie uwagi na brak męskiej ręki w większości tego typu utworów.

Kojarzycie jeszcze jakiś literackich ojców, których pominęłam? Który z wyżej wymienionych najbardziej zapadł Wam w pamięci (pozytywnie lub negatywnie)?

Proszę także o opinie: Co sądzicie o Książkowych rozważaniach? Jest sens je kontynuować? Jeśli tak: co chcielibyście zobaczyć następnym razem?

środa, 18 czerwca 2014

"Odcięci od świata" - Emmy Laybourne

Tytuł: Odcięci od świata (org. Monument 14)
Autor: Emmy Laybourne
Seria: Monument 14 #1
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2 lipca 2014 r. (premiera: czerwiec 2012 r.)
Ilość stron: 344 

Dawno nie czytałam młodzieżowej powieści dystopijnej. Korzystając z możliwości, pochwyciłam więc w swe zachłanne łapki Odciętych od świata, pierwszy tom Monumentu 14.

Grupka licealistów, gimnazjalistów i uczniów podstawówki w drodze do szkoły zostaje zaatakowana gradem. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, wielkie lodowe bryły uszkadzają autobus licealistów. Wszystkie dzieciaki znajdują schronienie w supermarkecie, a ich tymczasowa opiekunka - kierująca autobusem pani Wolly - rusza pieszo po pomoc. Amerykańska młodzież pozostaje więc sama w zamkniętym, dobrze zaopatrzonym markecie, a na zewnątrz zaczyna się piekło, którego początkiem było felerne gradobicie, a szybkim następstwem trzęsienie ziemi i wyciek chemikaliów...

Odcięci od świata szybko wyzbyli mnie wątpliwości, które dręczyły mnie po przeczytaniu opisu z okładki (choćby w poście Paczka od Rebisu). Muszę przyznać, że autorka oryginalnie umieściła swoich bohaterów w mocno ograniczonej i dość niewielkiej przestrzeni, choć zdecydowanie nie jest prekursorką na tym polu (od razu nasunęła mi się seria GONE: Zniknęli). Młodzi ludzie wprawdzie nie mogą narzekać na niewygody, muszą jednak borykać się z problemami personalnymi: wzajemnymi sympatiami, antypatiami, chęcią władzy, niechęcią do poddaństwa, wreszcie brakiem rodziców, w ogóle dorosłych. Książka opisuje dwanaście dni pobytu młodzieży w markecie i przez ten czas we wszystkich bohaterach zachodzą ogromne zmiany. Niestety, na gorsze. Końcówka tomu wywołała u mnie ogromne zdziwienie, bowiem kilkoro zachowało się zupełnie wbrew logice. Wbrew woli przetrwania, wbrew zasadom zdrowego rozsądku, wbrew... samym sobie!

Głównym bohaterem Odciętych od świata i zarazem narratorem jest siedemnastoletni Dean, wątłej postury booker (na tyle niekumaty, że nie domyśla się, co owo miano oznacza). Chłopak wydaje się uroczo nieporadny, co zauważają jego "współwięźniowie" i przydzielają mu rolę kucharza. Do ważniejszych bohaterów można zaliczyć skauta Nika, który jak na skauta przystało, próbuje jakoś ogarnąć sytuację i "zawsze być gotowy"; dwójkę futbolistów, Jake'a i Braydena, z których pierwszy jest wobec Deana przyjaźnie usposobiony, a drugi nie; pływaczkę Astrid (hmm, znowu przypomniał mi się GONE); młodocianą ale napaloną Sahalię oraz, jak mogłabym zapomnieć, komputerowego geniusza Aleksa, prywatnie młodszego brata Deana. Nie mogę nie wspomnieć o Josie, licealistce która przed około połowę książki pełni funkcję bezmózgiego "zombie", a później niemalże staje na czele grupy dzieciaków. Pozostała dzieciarnia, jakkolwiek charakterystyczna i wzbudzająca sympatię (lub antypatię), stanowi uroczy, słodziutki i rozdarty akcent powieści. Trzeba przyznać, że autorka wiernie oddała zachowanie łatwych do zmanipulowania małolatów tęskniących za rodzicami. Laybourne nie ustrzegła się jednak przed przeniesieniem pewnych "dziecinnych" cech na swoich starszych bohaterów, choć i ten zabieg można usprawiedliwić niecodziennością sytuacji, w której się znaleźli. W ten sam sposób można usprawiedliwiać kolejne "pierwsze razy" bohaterów: pierwszy łyk rumu, pierwszy kac, itd...

Okładkowy opis określa Odciętych od świata jako "połączenie Władcy much z filmem Pojutrze". Nie znam wprawdzie przywoływanej książki, ale faktycznie, recenzowana pozycja ma dość dużo wspólnego ze wspomnianym filmem. Podobnie jak z serią GONE, o czym już dwukrotnie wspomniałam powyżej. Nie mam zastrzeżeń wobec takiego zabiegu, ponieważ sześć tomów pióra Michaela Granta niesamowicie mnie wciągnęło - podobnie jak pierwsza część Monumentu 14. Tutaj jednak znacznie więcej uwagi przywiązuje się do tych młodszych dzieci, które w GONE zostały zepchnięte na margines lub po prostu zabite.

Odcięci od świata to wciągający, choć momentami przewidywalny wstęp do serii debiutującej na polskim autorki. Emmy Laybourne dobrze oddała charakter swoich małoletnich postaci, choć nie uciekła od pewnych mankamentów jak przesadny dramatyzm (dokładnie to się chyba angst nazywa, choć ekspertem nie jestem) i wtórność tematu. Takie detale nie wpływają na przyjemność czerpaną z lektury, ale recenzencki obowiązek nakazuje mi jednak obniżyć za nie notę końcową. Polecam!
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom dystopii; miłośnikom serii GONE

W ramach ciekawostki: w dniu premiery trzeciego tomu Monumentu 14 zapowiedziano ekranizację serii. Będę trzymać kciuki za jej realizację :)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis
http://rebis.com.pl

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Niedzielne zakupy

Jak się chwalić, to się chwalić. W piątek pokazałam Wam dwie nowości, a dziś, z okazji promocji w Empiku (3 za 2, jedną książkę wzięła Mama), uzupełniłam swój księgozbiór o:

Mechaniczny anioł - Cassandra Clare
Magia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej. Szesnastoletnia Tessa Gray pokonuje ocean, by odnaleźć brata, a celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, czeka na nią coś strasznego. [okładka, Mag 2013]
Tę książkę czytałam i recenzowałam kilka lat temu, opierając się o angielskie wydanie -> KLIK.
Mechaniczna księżniczka - Cassandra Clare
Mroczna sieć zaczyna się zaciskać wokół Nocnych Łowców z Instytutu Londyńskiego. Mortmain planuje wykorzystać swoje diabelskie maszyny, armię bezlitosnych automatów, żeby zniszczyć Nocnych Łowców. Potrzebuje jeszcze tylko ostatniego elementu, żeby zrealizować swój plan. Potrzebuje Tessy Gray. [okładka, Mag 2013]
Jeszcze rok temu niecierpliwie oczekiwałabym zagłębienia się w lekturze Mechanicznego księcia, a potem też Mechanicznej Księżniczki. Teraz, przeżywszy niemały zawód przy Darach anioła, do twórczości Cassandry Clare podchodzę z większą rezerwą.
Gwoli wyjaśnienia: Mechanicznego księcia wygrałam jakiś czas temu (po angielsku).

Czytaliście Piekielne maszyny? Mam na co czekać?

niedziela, 15 czerwca 2014

Gdzie ta polska wersja? #4


Snow White Sorrow - Cameron Jace
Co to jest? Całkiem ciekawy retelling bajki o Królewnie Śnieżce i to opowiadany z perspektywy nastolatka (anioła, ale jednak nastolatka). Chłopak potrafi zabijać nieśmiertelnych we śnie i zostaje wysłany, by pozbawić życia jego rówieśniczkę, wampirzycę zwaną Snow White Sorrow (co można przetłumaczyć jako Cierpiącą Śnieżkę). Pomijając absurd związany ze starzeniem się wampirów, które zapewne pojawi się w książce, może być to nie najgorsza propozycja dla fanów młodzieżówek paranormalnych.
Dlaczego? Nie oszukujmy się, tego typu historie mogą mieć wzięcie w Polsce. Zmierzchomania może już minęła, ale perspektywa zapoznania się z alternatywną wersją znanej baśni może okazać się pociągająca dla polskiego odbiorcy.
Szanse na wydanie? Umiarkowane. Jak każdej innej książki młodzieżowo-romansowo-paranormalnej.

Pomysł na książkę mi się podoba, ale hasło z okładki (Wszystkie potwory muszą umrzeć; poza tymi pięknymi) niezbyt. Co Wy o tym sądzicie?

piątek, 13 czerwca 2014

Paczka od Rebisu

Wczoraj dostałam paczuszkę od Rebisu, znajdując w niej następujące cudeńka:

Monument 14. Odcięci od świata - Emmy Laybourne
Potężne tsunami pustoszy wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Nad krajem przetaczają się straszliwe burze, a ze zniszczonego ośrodka wojskowego wydostaje się tajemnicza broń chemiczna. Sześcioro licealistów, dwójka gimnazjalistów i szóstka mniejszych dzieci po wypadku w drodze do szkoły chroni się w supermarkecie. Wielki sklep szybko staje się jednak zarówno schronieniem, jak i więzieniem. Grupka zdanych na siebie, przerażonych, odciętych od świata dzieciaków zaczyna tworzyć małą społeczność: organizują sobie życie, dzielą obowiązki, starsi opiekują się młodszymi, ale też ujawniają się szkolne sympatie, antypatie i skrywane dotąd uczucia, wyłaniają się naturalni przywódcy i ci, którzy chcą skorzystać z sytuacji i trochę się zabawić... (...) [okładka, Rebis 2014]
Mimo że zarys fabularny przedstawiony na okładce wydaje się nieco naciągany (czemu w sklepie nie schroniło się więcej osób?), jestem niesamowicie spragniona tej książki!

Infekcja - Graham Masterton
Anna Grey jest epidemiologiem w szpitalu w St Louis i dzieli spokojne, dostatnie życie ze swoim partnerem, Davidem. Z kolei starzejący się Harry Erskine wciąż chce być beztroskim złotym chłopakiem. Mieszka na Florydzie i zarabia, przepowiadając przyszłość bogatym klientom. Ich losy niespotykanie splotą się, gdy wspólnie przyjdzie im walczyć z zagrożeniem, którego źródła leżą w mrocznej historii Ameryki. Duchy Indian, wymordowanych przed wiekami, szykują bowiem współczesnym Stanom Zjednoczonym nieuchronną apokalipsę! (...) [okładka, Rebis 2014]
Masterton potrafi budować napięcie, zaskakiwać rozwiązaniami fabularnymi i umiejętnie wplatać w opowieść nadprzyrodzone elementy. Ciekawa jestem treści Infekcji - mam nadzieję, że nie będzie zbyt podobna do Inferno Browna.

Te dwie książki zdominują moją czytadłową kolejkę (obowiązek recenzencki to jedno, ale ciekawość to drugie :D ), niemniej zachęcam Was do głosowania w rankingu po prawej (Kobro, mam nadzieję, że nie gniewasz się za podpatrzenie pomysłu?).

środa, 11 czerwca 2014

Obecnie się czyta #4

Sesja wprawdzie nie sprzyja czytaniu (przynajmniej nienaukowych) książek, ale kursując na trasie dom - Kraków staram się wygospodarować czas na to przyjemne hobby. Obecnie czytam:
Eon. Powrót Lustrzanego Smoka - Alison Goodman
Póki co, jestem pełna podziwu i zachwytu dla autorki. I wykreowanego przez nią świata. Szesnastoletnia Eona udaje dwunastolatka imieniem Eon i staje do walki o tytuł Ucznia Szczurzego Smoka, a w dwunastoletniej perspektywie - Lorda Smocze Oko.
Autorka zaskoczyła mnie już kilka razy, wyłamując się poza schemat młodzieżowego fantasy. Nie mogę się doczekać końca :)
Postęp: 69%
Stety niestety, Przez burze ognia na razie poszły w odstawkę. Myślę, że wrócę do nich po sesji.
Czytaliście Eon? Jak się Wam podobało?
Dodatkowo zachęcam do głosowania w rankingu na to, co powinnam przeczytać jako kolejne (i zrecenzować, stąd gdzieniegdzie dopisek "re-read" przy tytule).

"Naznaczona" - P.C. Cast, Kristin Cast

Tytuł: Naznaczona (org. Marked)
Autor: P.C. Cast, Kristin Cast
Seria: Dom Nocy, #1
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 13 listopada 2009 r. (premiera: maj 2007 r.)
Ilość stron: 328

Od książek młodzieżowych zaczęła się moja "prawdziwa" przygoda z literaturą - o ile Harry'ego Pottera i Zmierzch można pod tę kategorię podciągnąć. Żywię do tego gatunku niemały sentyment, więc dość często sięgam po kolejne pozycje. W ten weekend padło na nową dla mnie serię Dom Nocy, której początkiem jest Naznaczona.

Szesnastoletnia Zoey zostaje Naznaczona aka wybrana na wampira. Musi zmienić całe swoje dotychczasowe życie, bowiem ani przyjaciółka, ani matka, ani (a zwłaszcza) ojczym nie potrafią zaakceptować jej odmienności. Dziewczyna trafia do wampirzego liceum w Tuluzie, gdzie ma uczyć się swojego nowego hm... fachu. Jej mentorką zostaje najwyższa kapłanka Neferet, współlokatorką wampirka-kowbojka Stevie Rae, zaś największym wrogiem przywódczyni elitarnego szkolnego zrzeszenia Córy Ciemności, Afrodyta. Nasza bohaterka musi przyzwyczaić się do nowego, nocnego stylu życia oraz do przyciągania uwagi wszystkich wokół: wszak na czole ma wypełniony tatuaż w kształcie półksiężyca (co jest cechą dorosłych wampirów, a nie adeptów), a jej uroda przewyższa wszystkie pozostałe adeptki...

Fabularnie, Naznaczona prezentuje się przeciętnie, może nawet nieco słabiej. Jeszcze zanim Zoey trafia do szkoły, ma miejsce coś, co utwierdza czytelnika w przekonaniu, że dziewczyna nie będzie przeciętną uczennicą. Im dalej w treść, tym bardziej oczywiste jest zakończenie książki. To przykre, że główna bohaterka nie może być przeciętną zjadaczką... wypijaczką krwi, ale musi posiadać "to coś". Nie mogę też nie wspomnieć o absurdalności całego pomysłu na wampiryzm. Zacznijmy od tego, że wszyscy ludzie wiedzą o ich istnieniu, niespecjalnie przeszkadza im słońce, mogą jeść czosnek i preferują zdrową żywność (tak, jedzą normalne pokarmy). Mało? Wampirem można stać się przez Naznaczenie, jego oznaką jest półksiężyc na czole, a Naznaczony musi jak najszybciej stawić się do Domu Nocy, bo w przeciwnym razie zginie marnie. Ba, Przemiana może zostać odrzucona nawet podczas pobytu w Domu - i zakończyć się w identyczny sposób. A zdecydowanie największym absurdem przedstawionym w Naznaczonej jest to, że wampiry nie powinny pić świeżej ludzkiej krwi (adeptom wręcz nie wolno tego robić). Co zatem zostało z dawnych krwiopijców?! Długowieczność i boskie ciałka?!

Zoey musiała zdobyć sobie wierną paczkę przyjaciół, od samego początku przyciągnąć uwagę największego przystojniaka w szkole, zyskać opiekunkę w postaci największej szychy uczelni. Wyróżnia się niespotykanym wśród adeptów wypełnionym tatuażem oraz nieprzeciętną urodą - co wydaje się być najistotniejszym atutem w wampirzej społeczności. Zgromadzona wokół dziewczyny menażeria również nie zachwyca elokwencją (może poza "uroczo" wkurzającym gejem Damienem - nie, to żaden spojler) czy prawdziwością. Przewijający się na kartach Naznaczonej adepci: wspomniany Damien i niejaki Erik Night, choć reprezentują dwa różne obozy, to kolejne chodzące ideały do kolekcji fanek gatunku. Zdecydowanie najbardziej prawdopodobną (i moją ulubioną) postacią jest ruda Nala, urocza kotka.

Nie mogę nie napisać o Bardzo Młodzieżowym Języku, za który P.C. Cast dziękuje swojej córce Kristin już w przedmowie. Faktycznie, Zoey i jej przyjaciele używają slangu, co nie brzmi najgorzej. Nieco słabiej oceniam pierwszoosobową narrację, która także przesycona jest potocznym słownictwem. Nie, nie czepiam się. Przynajmniej autorki nie kazały czytelnikowi czytać cały czas o wspaniałości Erika lub o wspaniałości samej głównej bohaterki.

Naznaczona to przewidywalne, ale jednak przyjemne w odbiorze czytadło na max. kilka dni (albo i jeden, bardziej zaczytany). Autorki chciały być oryginalne w tych elementach, których raczej ruszać się nie powinno (czytaj: całym wampiryzmie). Nie do końca wciągnęłam się w przedstawiony świat, ale pewnie do niego powrócę, licząc na ciekawsze wątki i mniej przewidywalną fabułę.
Ocena końcowa: 3/6
Polecam: fanom Zmierzchu, młodzieżowych powieści o wampirach

niedziela, 8 czerwca 2014

"Łotr" - Trudi Canavan

Tytuł: Łotr (ang. The Rogue)
Autor: Trudi Canavan
Seria: Trylogia Zdrajcy, #2
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 4 maja 2011 r. (premiera: maj 2011 r.)
Ilość stron: 580

Względnie niedawno na polskim rynku ukazała się Zakazana magia, pierwszy tom najnowszej trylogii Trudi Canavan. Uświadomiłam sobie, jakie mam zaległości w lekturze jej utworów. Pospiesznie zaczęłam je nadrabiać, zabierając się za Łotra, drugą część Trylogii Zdrajcy.

Akcja rozpoczyna się tuż po zakończeniu Misji Ambasadora. W Imardinie szerzy się uzależnienie od nilu, a główny podejrzany o jego sprowadzanie i dystrybucję pozostaje nieuchwytny dla magów. Sonea i Cery planują kolejne zasadzki. Dannyl na stanowisku Ambasadora Gildii w Sachace zaczyna odczuwać znużenie oraz pewne nieprzyjemności z powodu decyzji podjętej w poprzednim tomie. Nuda nie trwa długo, ponieważ do Arvice przybywa Tayend - Ambasador Elyne w Sachace. Lorkin natomiast poznaje zwyczaje Zdrajców, choć nieprzychylna mu frakcja poczyna sobie coraz śmielej. Poznajemy jeszcze jedną bardzo istotną dla tego tomu bohaterkę, Lilię - Nowicjuszkę z rodziny niewolników.

Fabuła Łotra posiada wszystkie cechy charakterystyczne dla poprzednich książek Trudi Canavan. W każdym rozdziale przez chwilę wcielamy się w najważniejszych bohaterów (Sonea, Dannyl, Lorkin, Lilia), poznając nie tylko wydarzenia, ale też ich myśli. Problem w tym, że nadal nie wiem, do czego zmierza opisywana historia. O ile w Imardinie coś się dzieje - głównie za pośrednictwem Lilii i jej nowej przyjaciółki naki, do czego wrócę za moment - to wątki w Sachace przez znakomitą większość czasu papierowego ("czas ekranowy" raczej nie jest tu dobrym określeniem) nie wprowadzają do całości właściwie nic nowego. Koniec końców Lorkin i Dannyl dowiadują się tego samego... czy to odkrycie stanowić ma główną oś fabularną ostatniego tomu? A może padnie na wspomniane poszukiwania Skellina, które w Łotrze zeszły na drugi... nawet nie, znacznie dalszy plan. Wracając do historii Lilii: nie wiem, czy kogokolwiek zaskoczy jej pierwsza połowa; dopiero później zrobiło się nieco... mroczniej? bardziej tajemniczo? poważniej? na pewno ciekawiej :)

Trudi Canavan dużą wagę przywiązuje do kreacji swoich postaci i wiele miejsca poświęca na opisy ich myśli, odczuć, życia wewnętrznego. Wiele osób to właśnie uwielbia w jej prozie, mnie samą chyba to właśnie zauroczyło w Trylogii Czarnego Maga. Teraz jednak preferuję mniej refleksyjne lektury, skupiające się na szybkich zwrotach akcji, dynamicznych wydarzeniach... tych elementów w Łotrze, niestety, zabrakło. Canavan poszła o krok dalej względem swojego pierwszego dzieła, zwiększając ilość g... osób o orientacji homoseksualnej. Rozumiem propagowanie tolerancji dla takich ludzi, ale to chyba lekka przesada.

Jak wspomniałam, mimo zakończenia lektury drugiego z trzech tomów, wciąż nie potrafię doprecyzować głównego wątku Trylogii Zdrajcy. Odnoszę wrażenie, że autorka sama nie do końca wiedziała, o czym zamierza tak właściwie pisać. O poszukiwaniu genezy kamieni magazynujących, z których jeden podobno przyczynił się do powstania sachakańskiej pustyni? O wielkiej pomyłce kyraliańskich magów odnośnie tego, jak można nauczyć się czarnej magii? O potędze miłości (hetero- i homoseksualnej)? A może po prostu o wszystkim tym, by Sonea i reszta ekipy z Imardinu (a wraz z nimi czytelnicy) zapomnieli o poszukiwaniach Skellina?

Nie napiszę, że Łotr mi się nie podobał. Przeciwnie, lektura płynęła mi przyjemnie, stąd całkiem wysoka ocen. Mam jednak wrażenie, że robię się za stara na prozę pani Canavan: przedwcześnie rozwiązuję wielkie tajemnice, zaczynam wymagać czegoś więcej niż słodkiej opowieści o potędze uczucia. Trylogię Zdrajcy na pewno dokończę, choć pewnie odwlokę to nieco w czasie...
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: fanom fantasy oraz twórczości Trudi Canavan

Nie wiem dlaczego nie opublikowałam na blogu recenzji pierwszego tomu Trylogii Zdrajcy, Misji Ambasadora. Teraz nie jestem w stanie nic o nim powiedzieć, więc ten brak uzupełnię, gdy przeczytam tę książkę ponownie.

niedziela, 1 czerwca 2014

Gdzie ta polska wersja? #3


Tha Madman's Daughter -Megan Shepherd
Co to jest? Debiut literacki Megan Shepherd. Opowieść o nastoletniej Juliet osadzona w gotyckich klimatach. Łączy typowe elementy powieści młodzieżowych (m.in. trójkąt miłosny, próby odnalezienie siebie w nowej rzeczywistości) z autentycznie przerażającym thrillerem.
Dlaczego? Książka miałaby szanse na znalezienie w Polsce wielu fanek i pewnie mniej licznych panów. Mnie przypadła do gustu mimo początkowego sceptycyzmu (romans? znowu?). Dodatkowym atutem mogą być odwołania do twórczości Szekspira oraz dość oczywiste nawiązanie (klimatyczne i tematyczne) do opowieści o doktorze Jekyll i panu Hyde.
Szanse na wydanie? Niewielkie. Na razie żadne polskie wydawnictwo nie zakupiło praw do tej książki (o całej trylogii nawet nie wspomnę). Doczytałam się jednak, że Paramount Pictures wykupiło prawa do ekranizacji, a wiadomo, że promocji książki nic nie robi tak dobrze jak film.

Jakiś czas temu recenzowałam Córkę szaleńca (klik). Chcielibyście zobaczyć ją w Polsce? Może z inną, bardzo zwracającą uwagę okładką?