Tytuł: Infekcja (org. Infection)
Autor: Graham Masterton
Seria: Manitou #6
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 6 czerwca 2014 r. (premiera: ? dziwna sprawa, nie mogę znaleźć nawet wzmianki o tej książce :o )
Ilość stron: 368
Napisanie dobrego (w sensie: przerażającego) dreszczowca to tylko pozornie prosta sprawa. Mimo że do fanatyczek tego gatunku nie należę, prozę Grahama Mastertona uważam za doprawdy wartą zainteresowania.
Atrakcyjna epidemiolog Anna Grey rozpoczyna prace nad antidotum dla nowego wirusa, gdy do jej szpitala trafia wymiotujący krwią i skowyczący pacjent. Niebawem pojawiają się kolejne podobne przypadki, tragedie nie omijają też krewnych pani profesor. W kolei lekko oszukujący klientki jasnowidz Harry Erskine zostaje nawiedzony przez mocno nietypowych gości. Wygląda na to, że choroba przenoszona jest przez pluskwy. I jak się okazuje, tych owadów nie jest tak mało, jak można by się spodziewać w XXI wieku. To dopiero początek, bowiem z powodu wykrwawienia w całych Stanach Zjednoczonych umierają dziesiątki, tysiące osób.
W Infekcji nie ma żadnej wielkiej tajemnicy, którą czytelnik ma odkryć wraz z bohaterami. Wszystkie elementy układanki - oprócz rozwiązania w postaci pozbycia się zabójczego wirusa - zostają nam przedstawione przez autora. Sama książka obraca się głównie wokół poszukiwania wspomnianego rozwiązania przez doktor Annę... a nawet nie! Kobieta koncentruje się nad tym na początku i końcu powieści, w międzyczasie zaś zajmuje się swoim życiem. Oraz nadprzyrodzonymi elementami, które się weń wkradają. Co w tym czasie robi Harry? Zmienia miejsce zamieszkania (nie tylko w ucieczce przed duchami), a pod nowym adresem zaraza oraz jej zwiastuny i tak go nie opuszczają.
Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że Infekcja nie ma konkretnego tematu. Jej celem jest przyprawienie czytelników o ciarki i koszmary z robactwem w roli głównej. To udało się Mastertonowi znakomicie. Reszta fabuły nie zachwyca.
Bohaterowie również nie stanowią najmocniejszej strony Infekcji. Harry, choć oszukuje zamożne staruszki, wydaje się całkiem sympatyczny i słodki. Co więcej, jest bardzo prawdopodobny: robi wszystko, by się utrzymać, a choć w Boga nie wierzy, opisywane wydarzenia - nomen omen powiązane z chrześcijaństwem - wywierają na niego niebagatelny wpływ. Wspomnę jeszcze, że jest on pierwszoosobowym narratorem około połowy Infekcji, dzięki czemu możemy go dobrze poznać. Drugą istotną postacią i główną bohaterką jest doktor Anna, idealna pod każdym względem. Nie dość że ma figurę modelki, to jeszcze (oczywiście!) należy do najlepszych epidemiologów w Stanach Zjednoczonych. Czytając, nie byłam w stanie ocenić, jaką rolę ma pełnić w powieści: początkowo sądziłam, iż będzie szukać szczepionki przeciw krwawemu wirusowi - ale nie! Jak wspomniałam wcześniej, Anna przez większość "czasu papierowego" smuci się i zastanawia, czy nie zwariowała (skoro widzi duchy i tak dalej). Mam wrażenie, że gdyby pani epidemiolog nie była najlepszą specjalistką w kraju i pojawiła się, całkiem epizodycznie, na końcu Infekcji, fabuła niewiele by straciła.
Miłym akcentem i ukłonem w kierunku polskich odbiorców są dwa polskie psy: Kleks i Bobik. Zdecydowanie skradły moje serce, nie tylko ze względu na ich pochodzenie i urocze imiona :)
Graham Masterton przyzwyczaił już czytelników do elementów nadprzyrodzonych w swoich utworach. Nie inaczej jest z Infekcją, w której (oprócz jasnowidza interpretującego karty tak, by przypodobać się starszym klientkom) dość istotną rolę odgrywa pierwiastek magiczny. Mamy więc duchy Indian, reinkarnacje a do tego zupełnie realistyczne pluskwy. Autor stosuje akurat tyle opisów, by pobudzić wyobraźnię odbiorcy - daje się to szczególnie we znaki w momencie odnalezienia w łóżku pluskwy o wymiarach 20cm na 30cm.W powieści wspomina się o wiecznej traumie Amerykanów... ale ja też zaczęłam dokładniej oglądać łóżko przed położeniem się spać.
Infekcja nie jest arcydziełem gatunkowym, choć niezaprzeczalnie wywołuje dreszcze i może powodować koszmary. Graham Masterton nie mógł się chyba zdecydować, jak poprowadzić fabułę od zaplanowanego początku do założonego końca, więc chwytał się każdego dostępnego (i możliwie powiązanego tematycznie) środka. Książkę czyta się przyjemnie - na tyle, na ile przyjemne może być czytanie o roznoszącym zarazę robactwie.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: fanom dreszczowców oraz twórczości autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz