środa, 30 listopada 2011

"Tunele" - Roderick Gordon, Brian Williams

Tytuł: Tunele (org. Tunnels)
Autor: Roderick Gordon (fabuła), Brian Williams (ilustracje)
Seria: Tunele, #1
Wydawnictwo: Wilga 
Data wydania: 25 maja 2008 r. (premiera: lipiec 2007)
Ilość stron: 496

Jakiś czas temu opanowała mnie mania posiadania książek z mrocznymi, tajemniczymi okładkami. W Empiku mój wzrok padł na estetyczną, spełniającą te wymagania obwolutę w dziale dla młodzieży. Rzut oka na opis z tyłu - powinno być ciekawie. Kupiłam i szybko zaczęłam czytać...

Nastoletni Will czuje się jak wyrzutek. Nie ma przyjaciół (oprócz równie niepopularnego wśród rówieśników Chestera), nawet w domu czuje się dziwnie. Z powodu wyglądu. Jest nienaturalnie blady, jego włosy są niemal białe, a oczy wyjątkowo wrażliwe na światło. Rodzice i młodsza siostra, Rebeca, wyglądają zupełnie inaczej, tak normalnie... Nasz bohater ma jednak pasję, którą "odziedziczył" po ojcu: uwielbia kopać tunele i odkrywać w nich różne skarby. Nie spodziewacie się nawet, jak wielkie tajemnice można odkryć pod ziemią... Pewnego dnia ojciec Willa znika. Nastolatek, podążając jego tropem, trafia na podziemne miasto, całą cywilizację żyjącą głęboko pod powierzchnią ziemi! A to dopiero wstęp do pełnej niebezpieczeństw intrygi, jaką przygotowali dla nas autorzy tej historii.

Zanim jednak zaczniemy rozkoszować się pomysłowością Rodericka Gordona, musimy przebrnąć przez raczej nudny początek. To ogromny mankament, ponieważ książka nie należy do najcieńszych i czytelnik, zapoznawszy się z pierwszymi rozdziałami, zaczyna się zastanawiać "Czy ciąg dalszy będzie równie monotonny?". Mogę Was zapewnić, że początkowa stagnacja ustępuje miejsca emocjonującym i nieprzewidywalnym przygodom dwóch nastoletnich przyjaciół - trochę cierpliwości. Na pewno nie raz zaskoczy Was jakiś zwrot akcji albo koncepcja fabularna; ja zadziwiana byłam bardzo często.

Autor nie poświęca wiele miejsca na opisy wykreowanych przez siebie postaci, ale za to ich otoczenie - zwłaszcza to "podziemne" - opisuje obrazowo i przystępnie, oddziałując na wyobraźnię czytelników. Z tego powodu bohaterowie wydają się lekko spłyceni, choć ich działania są logiczne, towarzyszą im realistyczne i przekonujące obawy oraz nadzieje... Na pocieszenie dodam, że to dopiero pierwszy tom - autor ma czas na pogłębienie psychiki swoich "dzieci".

Szybką lekturę ułatwia przyjemny język. Bohaterowie używają slangu (ale bez niecenzuralnych słów) i wypowiadają się odpowiednio do swojego charakteru (jakkolwiek pobieżnie nakreślonego). Niestety, wzniosłe frazesy wypowiadane przez nastoletnich chłopców także się zdarzały. Nie mogę narzekać na pracę tłumacza ani korekty - wszystko brzmi i wygląda odpowiednio. Do tego należy dodać ilustracje Briana Williamsa zdobiące początki rozdziałów: niby mała rzecz, a potrafi ucieszyć odbiorcę :)

Tunele to książka dobra, nawet bardzo. Mnie historia niesamowicie wciągnęła, mimo nudnego wstępu. Zakończenie pozostawia odbiorców z mnóstwem pytań, prawie w połowie zdania. Autor wie, kiedy skończyć, by zaskarbić sobie jednocześnie nienawiść i miłość czytelników ;) Jeśli macie chwilę na interesującą historię młodzieżową, zupełnie pozbawioną tak popularnych ostatnio wątków paranormalnych czy nawet antyutopijnych, sięgnijcie bez wahania! I nie dajcie się pokonać początkowi, bo pozbawicie się kilku godzin świetnej, emocjonującej rozrywki.
Ocena końcowa: 5-/6
Polecam: miłośnikom powieści przygodowych "z dreszczykiem", bez romansu paranormalnego

niedziela, 27 listopada 2011

"Cisza" - Becca Fitzpatrick

Do końca lutego masz okazję wygrać Ciszę w organizowanym przeze mnie konkursie!
Szczegóły >>TUTAJ<<
Tytuł: Cisza (org. Silence)
Autor: Becca Fitzpatrick
Seria: Szeptem, #3 (org. Hush, Hush)
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 23 października 2011 r. (premiera: październik 2011)
Ilość stron: 398

Crescendo, druga część cyklu Szeptem, podbiła moje serce. Niecierpliwie wyczekiwałam kolejnego tomu, żądna nowych przygód Nory i Patcha. Wreszcie się doczekałam, dorwałam się do Ciszy... Świat wokół mnie pogrążył się w...

Po incydencie w lunaparku Nora zaginęła. Kiedy wreszcie wraca do domu, ostatnie pięć miesięcy stanowi dla niej wielką niewiadomą, podobnie jak tożsamość porywacza. Naturalnie nie pamięta Nefilimów, upadłych aniołów, przerażających wydarzeń z końcówki Crescendo, nawet Patcha i Scotta... Ten stan rzeczy nie może trwać długo, niebawem anielskie moce przypomną jej o sobie. Pojawią się niejaki Jev a także tajemnicze sny - niby znajome, a jednak zupełnie obce obrazy...

Fabularnie Cisza odstaje od Crescendo - i niestety obniża loty. Owszem, akcja płynie wartko, początek - gdy Nora powoli odzyskuje pamięć - prezentuje się realistycznie, zwiastuje pełną sekretów intrygę. Tymczasem wielki potencjał został stłamszony przez... najprostsze romansidło! Mam do autorki ogromny żal, że aż tyle miejsca poświęciła na opis związku głównej bohaterki (ze Scottem, Jevem, Patchem, a może kimś innym - przekonajcie się sami!), dodajmy przesadnie wyidealizowanego.

Specyficznym elementem jest również samo przywracanie Norze wspomnień. Ponieważ wydarzenia śledzimy z jej punktu widzenia, mamy nieograniczony dostęp do różnych retrospekcji. A im więcej odwołań do przeszłości, tym mniej wydarzeń autentycznie posuwających akcję do przodu. Nowe wątki luźno łączą się z główną intrygą; czyżby idea tzw. fillerów powoli docierała do literatury młodzieżowej? Cóż z tego, że ponownie uraczeni zostajemy intrygującą końcówką tomu, skoro droga do niego wiedzie przez mało ciekawe historyjki? Do tego odniosłam wrażenie, że napięcie zbyt gwałtownie urosło na finiszu, jakby autorkę ktoś pospieszał; czyżby ważnie zdanie "Skończ wreszcie, chcemy to już wydać!"?

Bohaterowie także mnie zawiedli. Mocno się zmienili, Vee stała się feministką, a Nora niegrzeczną dziewczynką. Hank wciąż flirtuje z matką głównej protagonistki i skrywa wiele tajemnic, a Scott ani trochę się nie uspokoił. Poza nimi właściwie wszyscy "skapcanieli", stracili ikrę - szkoda.

Książkę - jak to często bywa - ratuje lekki w odbiorze, łatwo przyswajalny język. Pragnę pochwalić tłumacza, który rewelacyjnie się spisał podczas przekładu młodzieżowego slangu i kolokwializmów. Drobne zastrzeżenia mam co do korekty - wypatrzyłam kilka błędów interpunkcyjnych, ale to akurat detalik. Nie mogę nie napomknąć o ciekawej okładce - bardzo nastrojowej, pasującej do pozostałych - ale niezbyt adekwatnej do treści.

Cisza mnie zawiodła. Po naprawdę fajnym drugim tomie, oczekiwałam emocjonującego rozwiązania intrygi i zakończenia trylogii. Becca Fitzpatrick zdecydowała się jednak na popularny ostatnio krok: wydanie czwartej części. Moim zdaniem fabuła na tym ucierpiała, Cisza to swego rodzaju "zapychacz" - nie dzieje się właściwie nic godnego uwagi, ale fanom serii na pewno się spodoba.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom serii; poszukującym romantycznych historii o ludziach i aniołach

Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję wydawnictwu Otwartemu!

środa, 23 listopada 2011

"Obiecaj mi" - Richard Paul Evans

Tytuł: Obiecaj mi (org. Promise Me)
Autor: Richard Paul Evans
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 15 listopada 2011 r. (premiera: październik 2010)
Ilość stron: 292

Richard Paul Evans mógłby być wzorem człowieka upartego. Kiedy napisał pierwszą książkę, The Christmas Box, nie zainteresował się nią żaden wydawca. Drukiem i kolportażem zajął się więc sam, odniósł sukces i zarobił krocie. Obiecaj mi, jedna z jego ostatnich powieści, na pewno też przyniosła mu dość intratne zyski...

Wigilia 2010 roku. Beth szykuje się na kolację, na której pojawić mają się jej córka i zięć oraz przyjaciółka z mężem. W zamkniętej szafie znajduje dwa naszyjniki: obydwa piękne i nie noszone. Dlaczego? Jeden z powodu złamanej obietnicy, drugi - dotrzymanej obietnicy. Niewiele Wam to mówi? Przenieśmy się zatem kilka lat wstecz, do roku 1989, kiedy dwudziestokilkuletnia Bethany jest szczęśliwą mężatką i jeszcze nie wie, jak okrutną niespodziankę szykuje jej los...Nie chcę zdradzać, co autor zaplanował dla naszej bohaterki, ale nikomu nie życzę znalezienia się w podobnej sytuacji. Przed popadnięciem w depresję młodą kobietę ratuje przyjaciółka z pracy oraz tajemniczy i pociągający nieznajomy, który zdaje się wiedzieć o niej wszystko. Czy z tej znajomości wyniknie coś więcej? Kim on właściwie jest, gdzie posiadł całą tą wiedzę? I wreszcie jaki związek z tą historią mają dwa naszyjniki znalezione w Wigilię 2010?

Powyższy opis pachnie Wam romansem? Bardzo słusznie, ponieważ miłość odgrywa w Obiecaj mi kluczową rolę. Miłość matki do dziecka, żony do męża, zauroczenie przystojnym mężczyzną... Powieść pełna jest jednak i innych emocji: smutku, radości, nadziei, zazdrości, niepewności, które miotają Beth jak chorągiewką. Nieraz było mi jej żal, ale ani razu nie uroniłam łzy nad jej losem. Wydał mi się zbyt... przerysowany.

Może to kwestia stylu pisania. Evans do minimum ograniczył objętość opisów, które jednak są malownicze i oddziałują na wyobraźnię czytelnika. Powieść skupia się na dialogach, których jest naprawdę mnóstwo i które, niestety, nie pozostawiły pozytywnych wrażeń. Rozmowy brzmią sztucznie, patetycznie, wypowiedzi sześcioletniej córki Beth czasami ciężko odróżnić od słów osób dorosłych... Do tego dochodzą częste "wtręty" urozmaicające (przeczesał dłonią włosy, zerknął w bok, itp.), za którymi nie przepadam.

A być może winę ponoszą dwie główne bohaterki, matka i córka. Wspomniałam, że teksty małej Charlotte, podobnie jak jej zachowanie, nieraz bardziej pasowałyby do jej matki. Beth z kolei zachowuje się często jak rozkapryszona księżniczka, zupełnie nie jak dorosła i odpowiedzialna pani domu, żona i matka. Postacie męskie też nie powalają na kolana, ale przynajmniej "trzymają się" swojej grupy wiekowej. Spodobała mi się tajemnicza i lekko magiczna aura otaczająca nieznajomego, choć jego zachowanie w okolicach końca książki lekko irytowało.

Tempo akcji należy do raczej spokojnych, niewiele momentów potrafi czytelnika zaskoczyć (choć zdarzają się takowe, oj tak...). Zakończenie całego utworu mnie zauroczyło: okazało się proste, romantyczne, zupełnie nie w moim stylu, a mimo wszystko mi się spodobało. Plus dla autora za zgrabne zamknięcie historii, pozostawiające możliwość napisania ewentualnej kontynuacji - ewentualnej, ponieważ wszystko spójnie się skończyło.

Obiecaj mi to krótka, pełna emocji powieść obyczajowa. Nie powala ilością wątków, zaskakującymi zwrotami akcji czy dogłębnymi filozoficznymi dywagacjami. W czasie lektury można się odprężyć, pomyśleć o tym, jakie mamy szczęście, że nie znajdujemy się na miejscu głównej bohaterki. Mimo że książka nie jest pozbawiona mankamentów, czyta się ją szybko i niesamowicie przyjemnie - dlatego ją polecam. Mogę zarekomendować jako dobry prezent pod choinkę dla kobiety, niekoniecznie nałogowo czytającej książki :)
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: kobietom, szczególnie w wieku 18-25 lat

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak!
 Chcesz zerknąć, czy książka przypadnie Ci do gustu? Skorzystaj z okazji, kliknij w poniższy link i przeczytaj fragment Obiecaj mi!

niedziela, 20 listopada 2011

"Upiór z sąsiedztwa" - Lisi Harrison

Tytuł: Upiór z sąsiedztwa (org. The Ghoul Next Door)
Autor: Lisi Harrison
Seria: Monster High, #2
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 7 września 2011 r. (premiera: kwiecień 2011)
Ilość stron: 264 

Ameryka ma to do siebie, że tworzy hity. Kiedy w 2007 roku na rynku pojawiły się pierwsze laleczki z serii Monster High, prawdopodobnie nikt nie przypuszczał, że okażą się tak pożądanym towarem. Niebawem rynek zalały kolejne gadżety, serial animowany, wreszcie książka. Która MUSIAŁA okazać się komercyjnym sukcesem...

Akcja Upiora z sąsiedztwa rozpoczyna się tuż po zakończeniu Upiornej szkoły. W Salem w stanie Oregon pasuje ogromny chaos wywołany niesamowitym "występem" na balu Frankie - potomkini Franka Steina - i Bretta, który niemal natychmiast trafia do szpitala. Media węszą sensację, szukająca zemsty na córce potwora "normalska" Bekka chce wykorzystać zamieszanie i publicznie zdemaskować chociaż część RAD-owców. A to dopiero początek kłopotów, w końcu tożsamości młodych, atrakcyjnych  i pewnych siebie nastoletnich potworów nie da się ukrywać wiecznie...

Fabuła książki na pewno nie należy do najbardziej ambitnych czy nieprzewidywalnych na rynku. Mamy tu ogromny wachlarz nastolatków połączonych różnymi relacjami i to na nich opiera się cała intryga. Ktoś kogoś zawiódł, ktoś się w kimś zakochał (z wzajemnością albo i bez...), a kolejna osoba zapragnęła dla siebie całej uwagi... Główną postacią wciąż pozostaje Frankie, ale normalska Melody Carver schodzi lekko w cień i ustępuje miejsca Cleo, potomkini egipskich władców. Z resztą konflikt (o dziwo nie o chłopaka!) między dwiema przedstawicielkami RADu to jeden z głównych wątków historii. W Upiorze z sąsiedztwa nie znajdziemy niespodziewanych zwrotów akcji, co jednak zupełnie nie przeszkadza w lekturze. Zakończenie ponownie daje autorce szerokie pole do popisu, kontynuacja zapowiada się interesująco (choć podobnie jak wcześniejsze części).

Przede wszystkim dzięki bohaterom. Może i są płytcy, dziecinni, aroganccy i irytujący, jednak autorka wprowadziła tyle postaci, że na pewno znajdziemy wśród nich swojego ulubieńca. Ja niestety nie zapałałam szczególną sympatią do żadnej z "głównych" dziewczyn: Frankie zachowywała się zdecydowanie zbyt nieodpowiedzialnie, Melody zbyt szybko zmieniła się z szarej myszki w (niemal) szkolną diwę, a Cleo... w sumie mogłaby być. Bohaterowie przedstawieni są tylko powierzchownie, ale od książki dla młodzieży właśnie tego można oczekiwać.

Kolejną zaletą jest lekki w odbiorze styl pisania. Autorka operuje synonimami, unika powtórzeń. Kreowane przez nią opisy otoczenia są krótkie ale sugestywne i plastyczne, działają na wyobraźnię. Niektórym może przeszkadzać skupienie na odzieży bohaterek - na szczęście nie zostajemy zasypani nazwami marek (jak w Błękitnokrwistych) a jedynie ich wyglądem (kolor, fason...). Cóż, okładkowe hasło "stylowe potwory" ma swoje prawa... Nie najwyższych lotów humor, głównie słowny, mimo wszystko wzbudza niewymuszony chichocik - ja doskonale się bawiłam.

Na zakończenie spieszę pochwalić jakość polskiego wydania. Tłumaczka dobrze poradziła sobie z młodzieżowym slangiem i neologizmami. Błędy zdarzają się bardzo sporadycznie. Podoba mi się pomysł wyróżniania SMSów oraz - przede wszystkim - prosta okładka z czaszką ozdobioną egipską koroną. Bukowy Las ponownie nie zawiódł na tym polu.

Upiór z sąsiedztwa to przykład świetnej pozycji rozrywkowej skierowanej głównie dla nastolatków. Idealna propozycja, jeśli szukacie czegoś relaksującego, niewymagającego skupienia i krótkiego (jeden-dwa wieczory). Nic nowego, kolejne schematy, ale niesamowicie przyjemne w odbiorze. Nie czytaliście Upiornej szkoły? To nic - myślę, że odnajdziecie się w akcji. Ale i tak zachęcam, by zapoznać się z obydwiema częściami. Tymczasem czekam na trzeci tom...
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: zajętym nauką nastolatkom  poszukującym "odmóżdżającej" lektury

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!
 

czwartek, 17 listopada 2011

"Dom jedwabny" - Anthony Horowitz

Tytuł: Dom jedwabny (org. The House of Silk)
Autor: Anthony Horowitz
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 14 listopada 2011 r. (premiera: listopad 2011)
Ilość stron: 304

Anthony Horowitz to prawdziwy tytan pracy. Wydał ponad pięćdziesiąt książek (w tym cykl o Alexie Riderze, którego pierwsza część została niedawno zekranizowana). Na potrzeby telewizji "przerobił" serię książek Agathy Christie o detektywie Poirot. Napisał scenariusze do seriali Detektyw Foyle, Morderstwa w Midsomer i Collision. Ja usłyszałam o nim zupełnie przypadkiem, dzięki wydawnictwu Rebis - i jestem za to ogromnie wdzięczna!

Słynny angielski detektyw, Sherlock Holmes, i jego równie znany asystent, doktor John Watson, powracają! Zgłasza się do nich uprzejmy dżentelmen, Edward Carstairs z prośbą o pomoc w poznaniu tożsamości śledzącego go mężczyzny w kaszkiecie. Podejrzewa, że nieznajomy przypłynął jego śladem aż zza Atlantyku, gdzie kilku miesięcy wcześniej pan Carstairs zaangażował się w lekko niebezpieczną sprawę. Uczynny Holmes zgadza się rozwikłać tajemnic, sprawa okazuje się jednak dużo bardziej złożona niż można by przypuszczać. A tropy wcale nie wiodą daleko, niemal wszystko rozegra się na miejscu, w listopadowo-grudniowym, dziewiętnastowiecznym Londynie...

Bez bicia przyznaję, że nie miałam przyjemności przeczytania ani jednego opowiadania autorstwa sir Arthura Doyle'a i nie wiem, jak kreował on swoje zagadki. Grunt, że pan Anthony zrobił to świetnie! Fabule nie mogę zarzucić absolutnie nic. Akcja wciąga czytelnika od pierwszych stron, już wspomnienia Carstairsa z wizyty w Stanach Zjednoczonych zaostrzają apetyt na więcej. Im dalej, tym lepiej: pojawiają się nowi bohaterowie (podejrzani, pomocnicy, świadkowie), nowe tropy - także fałszywe, kolejne tajemnice, przybywa pytań... Ale dzięki przenikliwości Holmesa poznajemy też odpowiedzi. Autor nie trzyma wszystkiego w sekrecie do samego końca, zdradza kilka szczegółów, które zachęcają Czytelnika do wspólnego rozwiązania zagadki, która - jak pisałam w poprzednim akapicie - wcale nie jest tak prosta jak się wydaje.

Dużą rolę w tej powieści odgrywają bohaterowie. Pan Horowitz skupił się na głównym duecie, nie zapomniał jednak o pozostałych postaciach. Sherlock i John - kojarzeni niemal przez każdego Czytelnika - i tak ukazani są z nieznanej nam strony (wiedzieliście, że Holmes był uzależniony?). Z kolei bohaterowie tylko tej książki nakreśleni zostali wyraziście i niezwykle realnie; sprawiają wrażenie żywcem przeniesionych z ulic dziewiętnastowiecznego Londynu, absolutnie wszyscy mają swoje wady i zalety, życiowe cele do których dążą, niejednokrotnie także pilnie skrywają wstydliwe tajemnice, które i tak Holmes w końcu ujawnia...

Kolejnym ogromnym atutem recenzowanej pozycji jest styl pisania. Przede wszystkim, akcję śledzimy z perspektywy Watsona - pełnego podziwu dla swojego współpracownika medyka-kronikarza, który mimo usilnych starań nie potrafi tak zgrabnie łączyć faktów jak Holmes. Pierwszoosobowa narracja w czasie przeszłym pomaga Odbiorcy jeszcze bardziej wniknąć w klimat powieści, ja po prostu nie mogłam się oderwać, wciąż obiecując sobie 'Jeszcze tylko jeden akapit...'. Autor sugestywnie opisuje otoczenie, w którym znajdują się bohaterowie, znalezione przedmioty, wprowadza mnóstwo detali - przecież nie wiadomo, co będzie istotne w rozwiązaniu śledztwa! Podobną atmosferę pokochałam w książkach pani Christie - uważanej za królową kryminałów.

Nie mogę nie wspomnieć o niesamowicie zaskakującym zakończeniu utworu. Pomijając fakt, że na trzystu stronach zmieściło się miejsce na wiele niespodziewanych zwrotów akcji, to sam finisz jest po prostu... ogromnym szokiem! Geniusz Holmesa mnie zaskoczył, podobnie jak kunszt autora. Nie mogłam uwierzyć, że pod samym nosem miałam tak wiele przesłanek, a nie potrafiłam wskazać osoby odpowiedzialnej za całe zamieszanie...

Dom jedwabny z przyjemnością zaliczam do swoich ulubionych pozycji literackich. Łączy wszystko to, co kocham w literaturze: interesującą i zaskakującą fabułę, mnogość logicznie powiązanych wątków, doskonale wykreowanych bohaterów i piękny język. Do tego należy dołożyć staranny, pozbawiony błędów przekład na nasz język ojczysty oraz przepiękne wydanie (twarda oprawa, biały papier) - książka może być idealnym prezentem na zbliżającą się Gwiazdkę! Serdecznie zachęcam do zapoznania się z tym dziełem - nawet jeśli jeszcze nie czytaliście o Holmesie, ta książka zdecydowanie Was nie zawiedzie!
Ocena końcowa: 6/6
Polecam: miłośnikom dobrych, wciągających i przemyślanych kryminałów (takich "w stylu Christie")

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Rebis!
 

niedziela, 13 listopada 2011

"Opowieści z Wilżyńskiej Doliny" - Anna Brzezińska

Tytuł: Opowieści z Wilżyńskiej Doliny
Autor: Anna Brzezińska
Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza RUNA
Data wydania: 3 lutego 2011 r. (premiera: grudzień 2002)
Ilość stron: 384

Anna Brzezińska w literackim półświatku znana jest jako pisarka fantasy. Trzykrotna laureatka Nagrody im. Janusza A. Zajdla, prywatnie doktorantka mediewistyki, przyciągnęła moją uwagę. Sięgnęłam po jedną z najbardziej znanych pozycji - Opowieści z Wilżyńskiej Doliny.

Babunia Jagódka nie jest typową babcią. Przede wszystkim, mianem tym określają ją wszyscy mieszkańcy Wilżyńskiej Doliny. To detal, wieś rządzi się swoimi prawami, wieśniacy to jedna wielka rodzina. Nasza bohaterka jest też wiedźmą, i wcale się z tym nie kryje. Nikt nie ma zamiaru palić jej na stosie, wszyscy darzą ją szacunkiem, choć podszytym strachem. Jagódka jest też niewiastą rzadko spotykaną we współczesnej literaturze: nie ma "nastu" lat, nie rozpacza po stracie ukochanego ani nie ma kompleksów na punkcie swojego wyglądu. Ma za to "jaja", co udowadnia Czytelnikom na każdym kroku. Na każdej stronie Opowieści...

Samo założenie, że książka mi się spodoba, było dobre. Liczyłam na zabawną, lekką w odbiorze komedię fantasy osadzoną w czasach średniowiecznych. Nie chciałam niczego ambitnego, tylko kilku godzin zabawy. I zawiodłam się sromotnie! Przede wszystkim dlatego, że perypetie Babuni wcale mnie nie bawiły. Co z tego, że staruszka ma niewyparzoną gębę, wszelkie alkohole żłopie strumieniami, mimo niemłodego wieku nie stroni od prymitywnych uciech cielesnych? Autorka stworzyła oryginalną postać o nieograniczonym potencjale komediowym, ale komedia okazała się nieśmieszna. Zamiast łez śmiechu wywoływała raczej grymas zniesmaczenia, ewentualnie smutne kręcenie głową... A mogło być tak fajnie...

Nie spodobał mi się używany przez autorkę język. Stylizowane na średniowieczną gwarę wiejską wypowiedzi bohaterów i podobnie prowadzona narracja, odpowiednio użyte, dają nieograniczone możliwości rozrywkowe. I znowu coś nie wyszło. Zdania bardzo często były długie, wielokrotnie złożone, co utrudniało doszukanie się w nich sensu. Lekka, "swojska" narracja wcale nie ułatwiała mi czytania, nawet je uprzykrzała.

Do zalet tej pozycji mogę od biedy zaliczyć kreacje bohaterów. Nie jest ich wielu, ich charaktery nie są rozbudowane, ale bezbłędnie pokazują różne oblicza naszego społeczeństwa. Oczywiście w sposób karykaturalny, przerysowany i nieraz irytujący. No i okładkę - przyjemną dla oka, z główną bohaterką. Nie ukrywam, że to ona zwróciła moją uwagę na tę marną pozycję.

Opowieści z Wilżyńskiej Doliny ogromnie mnie zawiodły. Utwierdziły mnie w przekonaniu, że polska proza - szczególnie komediowo-fantastyczna - wciąż leży i kwiczy. Żarty mnie nie śmieszyły, kolejne opowiadania nie zainteresowały (no właśnie, to zbiór opowiadań - i kolejny argument, by po nie na przyszłość NIE sięgać), a średniowieczny język (tak przeze mnie lubiany) nie uprzyjemniał lektury. Pozostaje tylko patrzyć na okładkę. I liczyć na to, że pani Brzezińska ma na swoim koncie inne, lepsze pozycje - w końcu za coś na tego Zajdla sobie musiała zapracować...
Ocena końcowa: 2+/6
Polecam: zagorzałym miłośnikom komediowych opowiadań w realiach fantasy

Książkę otrzymałam w ramach akcji Włóczykijka

czwartek, 10 listopada 2011

"Dar" - Alison Croggon

Tytuł: Dar (org. The Gift/The Naming)
Autor: Alison Croggon
Seria: Pellinor, #1 (org. Books of Pellinor)
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 6 października 2011 r. (premiera: październik 2001)
Ilość stron: 448

Jak wyczytałam na stronie autorki, Alison Croggon zaczęła marzyć o napisaniu własnej powieści w wieku dziesięciu lat. Z "winy" rodziców, którzy nieopatrznie zostawili na stole pierwszy tom genialnego i klasycznego Władcy pierścieni. Marzenie udało jej się spełnić stosunkowo późno, wcześniej publikowała poezję. Świat poznał jej debiutancką powieść na początku XXI wieku - oto Dar, pierwszy tom serii Pellinor.

Szesnastoletnia Maerad trafiła do nieprzyjaznego sioła jako dziecko, po tym jak jej dom spłonął, a rodzina zginęła. Jej życie odmienia się, gdy poznaje Cadvana - młodego człowieka utrzymującego, że dziewczyna posiada Dar i pochodzi z Pellinoru, w którym kilkanaście lat temu istniała Szkoła Bardów. Proponuje pomoc w ucieczce, na którą Maerad przystaje mimo dręczących ją wątpliwości. Nowi sojusznicy, mimo początkowej neutralności (a nawet wrogości) muszą sobie zaufać, bo przed nimi droga pełna niebezpieczeństw. Okazuje się bowiem, że Dar głównej bohaterki jest niezwykle potężny, może zainteresować się nim Mrok, który - jak to zwykle bywa - chce zniszczyć świat... Ledwie docierają do spokojnej przystani, już muszą uciekać dalej. I tak w kółko...

No właśnie, w kółko. Fabuła Daru obraca się wokół ucieczki, wiecznego marszu tudzież jazdy do kolejnych miejsc. Taka konstrukcja przypomina mi wspomnianą w pierwszym akapicie trylogię Tolkiena - z tą różnicą, że poruszanie się po świecie Pellinoru jest dużo nudniejsze! Raz na jakiś czas monotonna marszruta bohaterów urozmaicana jest nową postacią (przeważnie przyjaźnie nastawioną) czy wizytą w mieście/miasteczku/szkole; bardziej dynamiczne scena walki pojawiają się sporadycznie. Uwadze czytelnika nie umknie także fakt, że Maerad i jej Wielki Dar pojawiają się DOKŁADNIE wtedy, gdy zaczyna źle dziać się na świecie - ile razy już o takich "cudownych przypadkach" czytaliśmy?

Pomijając nudę i bardzo powolny bieg wydarzeń, otrzymujemy historię ogromnie wciągającą i dopracowaną, ponownie widać w niej jednak inspirację tolkienowskim Śródziemiem. Autorka wykreowała bardzo rozległy i realistyczny świat, sprawiający wrażenie istniejącego naprawdę. Przemyślała historię, geologię, wymowę nazw, kulturę i sztukę, kolejne rasy, utworzyła własny kalendarz... Genialna sprawa! Do tego, we wstępie i kończącym tom dodatku, odwołuje się do licznych źródeł - nie wiem, czy faktycznie dotyczą one świata Pellinoru czy są tylko "fikcyjnymi dokumentami", grunt że robią wrażenie na czytelniku.

Bohaterowie których spotykamy - zarówno główni jak i drugoplanowi - stanowią barwną i równie dopracowaną menażerię. Czytając, miałam wrażenie, że to autentyczne postaci, posiadające wady i zalety, skrywające wstydliwe sekrety. Nie spodobało mi się, że Maerad została wykreowana na niemal chodzący ideał: silną, potężną, dobrą, odważną - mogłaby mieć mniej tych rzadkich i cenionych przymiotów. Poznajemy historię większości bohaterów, zaczynamy pałać wobec nich sympatią lub nienawiścią - nie mogę się doczekać, by spotkać się w nimi w kolejnych tomach!

Nie mogę nie napisać o polskim wydaniu. Galeria Książki stanęła na wysokości zadania: w tekście nie znalazłam błędów, imiona są odmieniane z zachowaniem zasad gramatyki, a komentarze odautorskie (wspomniane wstęp i zakończenie) mogą konkurować jakością z niejednym felietonem czy artykułem pisanym przez doświadczonego gawędziarza/dziennikarza. Zachwyciła mnie lekko utwardzana okładka ze skrzydełkami, a w środku przyjemny gadżecik, czyli mapa Edil-Amaranoh (czyli krainy, w której dzieje się akcja). Nie ma to jak śledzić podróż (nawet najnudniejszą) wodząc paluchem po mapie :)

Podsumowując, Dar mógłby być napisany ciekawiej, autorka mogła wrzucić więcej elementów dynamicznych. Odniosłam wrażenie, że zbytnio skupiła się na przedstawieniu jak największej ilości aspektów wymyślonego świata - stąd dużo gadania i przemyśleń, mało akcji. Liczę, że kolejne części zmienią proporcje: poznaliśmy już chyba wystarczająco szczegółów tego genialnego uniwersum. Na razie wystawiam ocenę 4+, bo lektura się dłużyła, ale książkę polecam - szykuje się wielka gratka dla fanów fantasy!
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: miłośnikom fantasy i/lub twórczości Tolkiena

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Galeria Książki!
++++++++++
Moi Drodzy, wczoraj (9 listopada) polską premierę miał czwarty tom cyklu Dziedzictwo. Tak, Eragon wreszcie dopełni swojego przeznaczenia! Ale jeszcze nie w tym roku:/ Wydawnictwo podjęło decyzję o podzieleniu ostatniej części cyklu - Dziedzictwa właśnie - na dwa tomy. Na razie dostajemy tylko tom pierwszy. Przewidywana premiera drugiego: styczeń 2012. Czekam niecierpliwie!
Dziedzictwo - Christopher Paolini
Najgłośniejszy światowy megabestseller od 2003 roku. Od sierpnia 2003 roku nieprzerwanie na szczycie list bestsellerów.
Eragon – bohater Paoliniego, młody wiejski chłopak znajduje niebieski kamień i przynosi go do domu. Zanim udaje mu się sprzedać go handlarzowi, z „kamienia” wykluwa się szafirowy smok, Saphira. Smoka próbuje ukraść zły Urgals, który brutalnie morduje wuja Eragona. Chłopcu i smoczycy w ostatniej chwili udaje się uciec. Od tej chwili Eragon poprzysięga zemstę mordercy wuja i wyrusza na wyprawę, by uratować świat i stać się ostatnim legendarnym Jeźdźcem Smoków. Eragon jest związany z Saphirą magiczną mocą, psychiczną więzią, która wzmacnia ich wzajemną siłę, lecz jest trochę...nieprzewidywalna. Król krainy, w której rozgrywa się akcja – Alagaesii – jest także Jeźdźcem, zaprzedał się jednak ciemnej mocy... W książce znajdujemy wszystko co niezbędne dla nowej generacji fantasy: wspaniałe walki, historyczne bronie, tajemniczy spisek i... kobieta elf, która pojawia się w snach Eragona. Czy Eragon pokona złego króla i zostanie Jeźdźcem Smoków, czy ulegnie ciemnej mocy? Odpowiedź poznamy w "Dziedzictwie".
Premiera: 9 listopada 2011 r.
Ilość stron: 400
Cena: 49,90 zł
Wydawnictwo: Mag 
Przypominam o ankiecie :)

poniedziałek, 7 listopada 2011

"Zapach spalonych kwiatów" - Melissa de la Cruz

Tytuł: Zapach spalonych kwiatów (org. Witches of East End)
Autor: Melissa de la Cruz
Seria: Ród Beauchamp, #1 (org. The Beauchamp Family)
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 21 października 2011 r. (premiera: czerwiec 2011)
Ilość stron: 304

Melissę de la Cruz kojarzyłam - raczej niezbyt pozytywnie - dzięki spotkaniu z Błękitnokrwistymi - sztampowym wampirzym romansem dla nastolatek. Z pewną dozą niepokoju sięgnęłam po pozycję zgoła inną, skierowaną do dorosłego (?) odbiorcy.

Joanna, Ingrid i Freya Beauchamp były czarownicami. Cóż, właściwie wciąż są, ale magii - na mocy wyroku - używać nie mogą. W niepozornym North Hampton wiodą życie śmiertelniczek: Freya pracuje w barze, Ingrid w bibliotece, a ich matka dba o dom (wciąż go remontując). Nadchodzą jednak ważne chwile: Freya lada moment ma wyjść za mąż (ale zaczyna niezdrowo interesować się bratem narzeczonego), bibliotekę, w której pracuje Ingrid czeka zamknięcie, a Joanna podczas spaceru na plaży znajduje trzy martwe ptaki. Ktoś się chyba przejęzyczył, mówiąc, że nieszczęścia chodzą parami...Oczywiście to dopiero początek kłopotów. Na kartach tej powieści trzy kobiety decydują się na poważny krok, czyli nielegalny powrót do uprawiania magii. "Tylko na moment, wszystkim wyjdzie to na zdrowie" - tak przynajmniej myślą.

Początek książki może zainteresować albo odrzucić, służy bowiem przedstawieniu głównych postaci kobiecych. Zapowiada raczej historię obyczajową i sprawia wrażenie lekko "przegadanego". Magiczne elementy pojawiają się później, podobnie ciekawsze wątki. Mnie jednak styl pisania autorki wciągnął już od początku - skojarzył mi się z Anią z Zielonego Wzgórza. Prosty, ale nie prostacki język, tempo niespieszne, dużo opisów, swojski klimacik... Nie uświadczycie tu widowiskowych, dynamicznych starć z użyciem magii, ale kilka ciekawych zwrotów akcji się pojawiło.

Czary pełnią w Zapachu spalonych kwiatów ważną i jednocześnie mało istotną rolę. Czemu nieistotną? Bowiem Czytelnik w ogólne nie odczuwa, że ma do czynienia z magią! Nie ma wróżek ze skrzydełkami, brakuje starych wiedźm warzących eliksiry w ogromnych kotłach, nawet czarne koty jakoś się nie pojawiają. I ważną, ponieważ bez zaklęć i czarów niemożliwe byłoby wprowadzenie wielu ciekawych wątków - spłyciłoby to historię, uczyniło mniej wciągającą i lekko monotonną.

Pani de la Cruz nie mogła nie wprowadzić odrobiny zamieszania w związkach bohaterek z mężczyznami. Jednak o ile za romansami nie przepadam, o tyle w Zapachu spalonych kwiatów miłość przedstawiona zostaje tak lekko i realistycznie, że... dałam się porwać jej (magicznemu) urokowi. Pojawiające się sporadycznie sceny erotyczne też mi nie przeszkadzały: seks stanowi tu tylko element związku, jego opisy nie są drobiazgowe a same akty bardzo pruderyjne.

Zapach spalonych kwiatów nie jest historią tylko dla dorosłych. Owszem, erotyka powinna wykluczyć młodzież z kręgu odbiorców, ale jest jej tak niewiele, że można przymknąć na to oko. To opowieść skierowana do młodych ludzi, o życiu codziennym i problemach, z jakimi musimy się borykać. Bez względu na to, czy potrafimy czarować czy nie.
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: (nie tylko) młodym ludziom lubiącym historie o prozie życia z domieszką magii

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak LiteraNova!
++++++++
Z radością muszę się pochwalić, że zaliczyłam swoje pierwsze targi książki :) Krakowska impreza zaskoczyła mnie swoim rozmachem i chociaż spędziłam tam tylko jeden dzień (a właściwie kilka godzin) i nie spotkałam się z wieloma Osobistościami (szczególnie szkoda pana Smolenia - ale On był w niedzielę, a ja w sobotę :(), mam mnóóstwo miłych wspomnień. Także tych książkowych, którymi pochwalę się w najbliższym stosikowym poście!

A Wy, byliście na tegorocznych Targach? Jeśli tak - jakie wrażenia? Oprócz naprawdę gorącej atmosfery panującej w hali :D?

piątek, 4 listopada 2011

"Alchemik" - Michael Scott

Tytuł: Alchemik (org. The Alchemyst)
Autor: Michael Scott
Seria: Sekrety nieśmiertelnego Nicolasa Flamale, #1 (org. The Secrets of Immortal Nicolas Flamel)
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 17 października 2008 r. (premiera: maj 2007)
Ilość stron: 320
 
Zaczęłam czytać tę książkę, ponieważ spodobała mi się okładka. Powód trywialny, ale rzeczy najprostsze często są najlepsze. Czy ładne, staranne wydanie skrywa równie pasjonujące wnętrze?

Akcja dzieje się we współczesnej Ameryce. Niemal piętnastoletnie bliźnięta, Sophie i Josh Newmanowie, spędzają wakacje na dorabianiu do (jak zwykle zbyt niskiego) kieszonkowego. Pewnego dnia do księgarni, w której pracuje Josh, wpada tajemniczy człowiek i zaczyna grozić właścicielowi, Nickowi Flemingowi. Jak się okazuje, Nicko i jego żona Perry (pracująca dziwnym trafem w tej samej kawiarni co Sophie) to tak naprawdę Nicholas i Pernelle Flamelowie, słynni alchemicy. Dzieci zostają wplątane w wymyślnie skonstruowaną intrygę, muszą pomóc Flamelom chronić Księgę Maga Abrahama, która skrywa wiele potężnych sekretów, a to wszystko w Ameryce pełnej magii... A może raczej nauki, której nie pojmujemy?

Tak, chodzi o TEGO Flamela, który ponoć poznał sekrety nieśmiertelności. Był jednym z pierwszych alchemików, urodził się w 1330 roku, wielu kojarzy go zapewne z kamieniem filozoficznym, mającym dawać nieśmiertelność. Oprócz niego na kartach powieści spotykamy Johna Dee (ur. 1527 r.) - kolejną jak najbardziej realną postać, doradcę samej Elżbiety I - tym razem w roli "tego złego". Musicie przyznać, że zderzenie dwóch naukowców z różnych epok może skutkować ciekawą historią... Ale to nie oni grają tu pierwsze skrzypce! Chodzi przede wszystkim o rodzeństwo: irytującą Sophie i "strawnego" Josha. Tylko oni mają moc, by powstrzymać zagładę świata i nie dopuścić, by Księga wpadła w lepkie ręce Dee...

Historia naprawdę mogłaby przykuć uwagę na długie godziny, ale z jakiegoś powodu nie bawiłam się przy niej tak, jak tego oczekiwałam. Przygody młodych bohaterów powinny mnie wciągnąć, a jednak... czytało mi się zadziwiająco wolno. Być może winna jest ogromna liczba szczegółów: w trzystustronicowym tomie opisano tylko dwa dni z życia bohaterów, akcja wlecze się niemal niemiłosiernie. Trochę szkoda, można było trochę popracować nad tym elementem.

Mimo utrudnionego odbioru, historia trzyma poziom. Wszystkie elementy są przemyślane, a "zaangażowanie" prawdziwych i znanych postaci (pomimo oczywistych nieścisłości historycznych i czasami naciąganych powiązań) jest akcentem sympatycznym. Autor włożył dużo wysiłku w przygotowania, osobiście odwiedził miejsca, w których rozgrywa się akcja, co uznaję za kolejną zaletę.

Podsumowując, Alchemika nie zaliczam do najlepszych powieści młodzieżowych dlatego, że źle mi się go czytało (i wkurzała mnie Sophie). Pomijając ten aspekt, to kawał świetnej historii. Jeśli nie przeraża Was drobiazgowość - sięgnijcie. Jeśli jednak długie opisy Was zniechęcają, raczej odradzam lekturę.
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: osobom lubiącym interesujące opowieści o magii i nastolatkach
++++++++++
Teraz chwila na reklamę: nowość od Rebisu i całkiem ciekawa zapowiedź od wydawnictwa Prószyński i S-ka:
Dom jedwabny - Anthony Horowitz
Sherlock Holmes - ikona detektywistyki powraca!
Najnowsza część przygód Sherlocka Holmesa dotyczy historii, której wcześniej nie można było ujawnić ze względu na charakter  sprawy i pozycję zamieszanych w nią osób.Gdy doktor Watson przybywa z kilkudniową towarzyską wizytą na Baker Street, nie spodziewa się, że dane mu będzie wziąć udział w kolejnej niezwykłej przygodzie u boku najwybitniejszego z detektywów. I nawet gdy z prośbą o pomoc zjawia się u Sherlocka Holmesa pewien marszand z Wimbledonu, zaplątany w transatlantycką awanturę, nic jeszcze nie zwiastuje rychłego ujawnienia afery z udziałem czołowych postaci londyńskiej socjety. Afery tak ohydnej, że nawet wierny kronikarz Holmesa, doktor Watson, nie pozwolił opublikować swej relacji wcześniej niż po stu latach...
Premiera: 2 listopada 2011 r.
Ilość stron: 304
Cena: 39,90 zł
Wydawnictwo: Rebis
Magia krwi - Anthony Huso
Do bram Księstwa Stoneholdu, w którym nie ma prawowitego władcy, a od dwudziestu lat rządy sprawuje Rada, puka wojna. Następca tragicznie zmarłego króla, Caliph Howl, pobiera nauki w szkole dla magów w Desdae i nie śpieszy się do przejęcia schedy po wuju. W obliczu wojny tron Wysokiego Króla nie może już jednak pozostawać pusty, i Caliph musi opuścić bezpieczne mury Wyższej Szkoły. Czeka go walka o własne dziedzictwo i losy Księstwa. Tymczasem wiedźmy Shradnae poszukują zaginionej księgi Cisrym Ta, która pozwala władać mocą zdolną niszczyć całe światy. Aby uwolnić jej potęgę, będą potrzebowały Calipha.
Huso zwycięża na najważniejszym dla pisarza polu – sprawia, że czytelnik chce więcej. SFF World 
Premiera: 17 listopada 2011 r.
Ilość stron: 656
Cena: 42,00 zł
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

wtorek, 1 listopada 2011

"Kruk" - Kelly Creagh

Tytuł: Kruk (org. Nevermore)
Autor: Kelly Creagh
Seria: Nevermore, #1 (org. Nevermore)
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 9 listopada 2011 r. (premiera: sierpień 2010)
Ilość stron: 520 

Czytanie książek przed premierą to dla mnie prestiż, uznanie,  z czego można być dumnym i czym warto się chwalić. Z drugiej strony to niepewność, co Cię czeka - pozytywne zaskoczenie czy, przeciwnie, wielkie rozczarowanie?

Isobel Lanley jest szesnastoletnią, uzdolnioną i znaną na całą szkołę czirliderką. Do pełni szczęścia brakuje jej tylko zwycięstwa w ważnym turnieju, choć czuje, że ten cel osiągnie bez problemu. Elementem brukającym ten idealny obraz okazuje się lekcja angielskiego i projekt realizowany w parach - w jej przypadku z prawdziwym dziwadłem, gotem Varenem. Twórczość poety z okresu romantyzmu, ponury współpracownik... nie tego chce nasza bohaterka! Do tego samo przebywanie z "dziwadłem" skazuje ją na odrzucenie, ostracyzm, utratę przyjaciół. Paradoksalnie, Isobel odnajduje w nim coś przyciągającego. I jednocześnie przerażającego... A zaczęło się tak niewinnie, od głupich wierszy Edgara Allana Poe.

Autorka wpadła na bardzo ciekawy pomysł, opierając fabułę na twórczości innego pisarza (ale nie uciekając się do plagiatu). Najbardziej znane utwory Edgara Poe (w tym wiersz Kruk, do którego odnosi się polski tytuł) to przykłady wczesnej fantastyki i horroru ze sporą domieszką turpizmu, naturalizmu, makabry. Brzmi intrygująco? Całkiem słusznie, ponieważ także pani Creagh nie ucieka od tych elementów. Pierwsze kilkanaście stron to rozgrzewka, mnie raczej nudziła: Isobel próbuje przebić się przez pancerz Varena, nawiązać choćby nikłą nić porozumienia. Dopiero po jakimś czasie autorka decyduje się na wprowadzenie prawdziwie emocjonujących momentów, które utrzymują czytelnika przy książce. Główna bohaterka zaczyna widzieć istoty, których nie dostrzegają inni. Słyszy więcej. Intensywniej odbiera niektóre bodźce. I coraz bardziej się boi - czyżby pod wpływem Varena też stawała się wariatką? Rozwinięcie wątku z niewidzianymi przez nikogo zjawami mocno szokuje (pozytywnie), a samo zakończenie satysfakcjonuje, pozostawiając jednak pewien niedosyt. Zachęca do sięgnięcia po kolejną część.

Mocno zawiodłam się na kreacji głównej bohaterki. Isobel jako szkolna gwiazdka ma słynnego chłopaka-sportowca, urodę i talent, wszyscy ją znają. A kiedy poznaje Varena, kiedy ma wreszcie okazję wykorzystać swoją niewyparzoną gębę (szkolne idolki raczej nie należą do pokornych), nie reaguje, daje sobą (i Varenem) pomiatać! Nie polubiłam jej, do samego końca nie byłam w stanie jej polubić czy współczuć. Trochę lepiej wypada młody got, którego przedstawia się jak typowe, zamknięte w sobie emo - nie dopuszcza do siebie nikogo, ale ma ku temu powód. Pozostali bohaterowie - rodzice głównej parki, ich znajomi (głównie byli przyjaciele Isobel), zjawy - to szeroka gama przemyślanych osobowości, których zachowania i motywy "trzymają się kupy". Co prawda nikogo szczególnie nie polubiłam, ale też nikt nie pozostał mi obojętny.

Na kreowanie nastroju grozy, który towarzyszy nam nieprzerwanie od pewnego momentu powieści, niebagatelny wpływ ma styl pisania. Wszystkie wydarzenia (z wyjątkiem prologu i epilogu) śledzimy w perspektywy narratora wszystkowiedzącego, ale cały czas towarzyszymy Isobel. Autorka stosuje dość tani chwyt polegający na nieujawnianiu tożsamości postaci, z którą dziewczyna ma do czynienia. Słyszy głos, odwraca się i z kimś rozmawia - dopiero po jakimś czasie zostaje wspomniane z kim. Początkowo trochę mnie to irytowało, ale doceniam starania pani Creagh - niełatwo wzbudzić w czytelniku dreszczyk emocji. Do tego dorzucę jeszcze sugestywne, plastyczne opisy makabrycznych widoków i bardzo ciekawie napisane sceny transformacji (w obłokach fioletowego dymu, żeby było fajniej :)) - uczta dla dobrej wyobraźni!

Nie spodobał mi się za to ogólny nieład, chaos panujący w stylu pisania. Niektóre sceny opisane są przesadnie drobiazgowo, inne na "łapu-capu", niektóre stwierdzenia powtarzają się. W lekturze przeszkadzają także częste wtrącenia w wypowiedziach postaci ("powiedział", "podrapał się", "skinął") - było ich moim zdaniem za dużo. Czytało mi się po prostu źle. I jeszcze uwaga tłumaczeniowa: zbyt często przewijało się słowo "podreptała"...

Kruk okazał się całkiem miłym zaskoczeniem. Początkowe rozczarowanie, nuda, wtórność (od czasu Zmierzchu właściwie wszędzie jest jakiś szkolny projekt, w którym sparowani zostają główni bohaterowie...) zostały później zrekompensowane sporą dawką horroru, elementów prawdziwie ciarkogennych. Zatem czy warto przeczytać? Myślę, że tak: Kruk nie jest kolejnym romansem dla młodzieży, a pasjonującą historią o dwójce diametralnie odmiennych młodych ludzi, których połączył sen. Piękna wizja, która zmieniła się w koszmar...
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: miłośnikom historii z dreszczykiem.

Za przedpremierowy egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Jaguar!
 ++++++++
I jeszcze dwie sprawy organizacyjne. Najpierw wyniki ankiety. Oddano 28 głosów - ogromnie mnie cieszy taka ilość :)
Najwięcej z nich (39%) zebrała książka Bez skazy Sary Shepard, czyli pierwsza część Pretty Little Liars. Popieram, historia warta zachodu :)
Na drugim miejscu uplasowało się Ever Alyson Noel z wynikiem 22%. Cóż, mnie nie przypadło do gustu, ale Wam widać owszem.
A na trzecim miejscu aż dwie książki: Córka Laguny Michelle Lovric (sympatyczna, młodzieżowa książeczka) i Robokalipsa Daniela H. Wilsona (zupełnie inny klimat, całkiem realna i przerażająca wizja świata przyszłości... ale jak pięknie opisana!).
Jeszcze raz dziękuję za udział w ankiecie i zachęcam do kolejnych!

I jeszcze jedno. Po prostu muszę o tym napisać. Na blogu jednej z amerykańskich autorek (Beth Revis, w Polsce ma się ukazać jej powieść Across the Universe) pojawiła się okazja do wygrania świetnych książek. Jeśli znacie angielski i chcecie spróbować swoich sił w międzynarodowym konkursie, nie wahajcie się: