Autor: Megan Shepherd
Seria: The Madman's Daughter, #1
Wydawnictwo: nie wydano w Polsce (Balzer + Bray)
Data wydania: nie wydano w Polsce (premiera: 29 stycznia 2013 r.)
Ilość stron: 420
Po Córkę szaleńca sięgnęłam, bo zaintrygował mnie tytuł, jak i opis. Pozwolę sobie zacytować: "Inspirowana klasykiem Wyspa doktora Moreau, Córka szaleńca to mroczny i nie pozwalający złapać oddech gotycki thriller o sekretach, które chcemy za wszelką cenę poznać i prawdach, których chcemy chronić". Zapraszam na wyspę doktora Moreau!
Akcja zaczyna się w Londynie końca XIX wieku. Poznajemy szesnastoletnią Juliet Moreau, sierotę pracującą jako sprzątaczka w uniwersytecie. Jej matka zmarła z powodu choroby, a ojciec został wygnany, być może również już nie żył. Dość niespodziewanie dziewczyna trafia na asystenta swojego rzekomo zmarłego tatuśka, który niegdyś służył w ich domu - Montgomery'ego. Przekonuje go, by wziął ją do ojca. Chłopak się zgadza, ruszają w drogę, przy okazji ratując wycieńczonego rozbitka, Edwarda. Cała trójka, wraz z licznymi dobrami, trafia na niewielką wyspę doktora Moreau. Juliet nie wie jeszcze, czym zajmuje się jej ojciec - a gdy się dowiaduje, czuje do niego bezgraniczną odrazę. Tym bardziej, że wcześniej wyspa była bezludna, a teraz wręcz tętni życiem.
Początek Córki szaleńca był intrygujący - nawet więcej niż początek. Mniej więcej do połowy książki pierwsze skrzypce grały mroczne tajemnice, a potem pojawił się... romans. Jakże inaczej, skoro wokół bohaterki było dwóch zacnych młodzieńców: trochę starszy, ale dobrze znany Montgomery i Edward, równolatek z tajemnicami. Przez pewien czas historia kręciła się wokół tego miłosnego trójkąta - tym mocniej, że narratorką jest Juliet. Później autorka jakby się opanowała, postanowiła podkręcić tempo i udało jej się to. Wróciły dreszcze, mroczne sekrety i ciarki u czytającej. W całej książce pojawiło się kilka niespodzianek - takich prawdziwych, których nigdy bym się nie spodziewała. Kulminacja następuje późno, przy samym finiszu książki, ale jest bardzo... porywająca. Podobnie jak koniec, który teoretycznie zamyka opowieść, ale pozostawia furtkę na kontynuację (której lektury nie mogę się doczekać).
Sama Juliet jest dość ciekawą postacią. Żyjąc w cieniu legendy o swoim ojcu, czuła się źle. Kiedy trafiła na wyspę i przekonała się, że legendy były prawdziwe, poczuła się jeszcze gorzej. Znienawidziła rodziciela do tego stopnia, by życzyć mu śmierci. Nie dziwię się jej, ja również ze strony na stronę czułam wobec niego coraz większą antypatię. Charakter bohaterki załamywał się dopiero w chwilach sam-na-sam z którymś z młodzieńców. Montgomery'ego od zawsze podziwiała, imponowało jej jego oddanie ojcu, wierność i odwaga. Natomiast Edward był dla niej czymś nowym, jak powiew chłodnej bryzy. Wydawał się bardziej skory do spisków przeciwko ojcu, początkowo nie widziała w nim kandydata do swojego serca, a jednak... Cóż, możecie obstawiać, którego z nich wybrała bohaterka, i jak to wpłynęło na rozwój wydarzeń (tak - myślę, że gdyby wybrała inaczej, cała historia potoczyłaby się zupełnie inaczej). Sporą rolę w powieści odgrywają też mieszkańcy wyspy, szczególnie urocza Alice (która wzbudzała w Juliet pewną zazdrość) i wierny jak pies, choć zdeformowany Balthazar. Ten ostatni podbił moje serce i, tak jak bohaterka, czułam wyrzuty sumienia, gdy go oszukiwała.
Córka szaleńca nie jest jednak książką bez wad. Pierwsze i zasadnicze zastrzeżenie to istota tego, czym zajmuje się doktor Moreau. Jakkolwiek by TO opisywać, udowadniać i tłumaczyć, jego działania są niemożliwe - nawet dla współczesnej nauki, a co dopiero dla tej sprzed ponad stu lat. Kolejne zastrzeżenie kieruję w stronę Alice i sposobu, w jaki Juliet do niej podchodziła. Owszem, była przyjazna, ale podejrzewała ją o romans z Montgomerym. Nadmienię tylko, że Alice miała jakieś 13 lat, a Montgomery 20 - zakrawało mi to na pedofilię; fuj! Ostatnia wada to, niestety, gatunkowość. Książka miała być dreszczowcem - i była, ale nie w pełnym wymiarze. Romantyczne elementy czasem przesłaniały te "ciarkogenne".
Podczas lektury naszła mnie refleksja, kto tak naprawdę jest zły. Ten, kto tworzy potwory? Ten, kto jest potworem? Ten, kto zabija czy ten, kto tworzy? Ten, kto pociąga za spust czy ten, kto pociąga za sznurki? Pozostawiam to Waszemu osądowi.
Córka szaleńca wciągnęła mnie niesamowicie. Gotycki Londyn, a następnie dzika dżungla na wyspie tworzyły wspaniałe tło dla opisywanych wydarzeń. Nie zważałam nawet na pojawiający się pośrodku romans, ciekawa rozwiązania zagadek. Moim zdaniem, książką warto się zainteresować. Polecam! (Tylko nie popełniajcie moje błędu i nie czytajcie tego po nocach - to szkodzi na sen :).)
Ocena końcowa: 6-/6
Polecam: miłośnikom dreszczowców i powieści młodzieżowych
Polską wersję książki możecie ściągnąć z mojego Chomika (link na górze prawego paska).
Realia mocno zachęcające, lubię tego rodzaju książki, już mniejsza z tym, że to "tylko" młodzieżówka :)
OdpowiedzUsuńBrzmi nawet nieźle :)
OdpowiedzUsuńSkoro ro młodzieżówka, to polecę ją mojej kuzynce. Na pewno trafi w jej gusta.
OdpowiedzUsuńPo książkę z całą pewnością sięgnę, ponieważ naprawdę mnie zaintrygowałaś :D Ostatnio zapałałam czytelniczą miłością do tego takich mrocznych historii :P
OdpowiedzUsuń