Autor: Philip Huff
Wydawnictwo: Dobra Literatura
Data wydania: 7 października 2010 r. (premiera: październik 2009)
Ilość stron: 176
Dni trawy to mój pierwszy kontakt zarówno z Philipem Huffem jak i z literaturą holenderską. Pozycja stanowiła więc dla mnie wielką niewiadomą, intrygowała... Ta cieniutka, niepozorna książeczka trafiła na "warsztat".
Osiemnastoletni Ben van Deventer w swoim krótkim życiu doświadczył naprawdę wiele. Od malutkiego pociągali go Beatlesi, chciał założyć własny zespół, na drodze stanęła mu jednak przeszkoda w postaci jego najlepszego przyjaciela - Toma. Chłopak wciąga naszego bohatera w zdemoralizowany świat: wagary, trawka, papierosy, narkotyki, przestępstwa... Do tych problemów dokładają się typowe spięcia na linii rodzice-dziecko a także rodzic-rodzic... Młody van Deventer trafia do psychiatryka. I podczas pobytu w nim opowiada nam, czytelnikom, historię swojego życia.
Przyznaję się bez bicia: nie spodziewałam się, że książka aż tak mnie wciągnie! Dzieje młodego, ambitnego Holendra, nie oszczędzanego i boleśnie doświadczonego przez los okazały się dużo bardziej porywające niż mogłoby się wydawać. Szczególnie przypadły mi do gustu opisy jego pobytu w szpitalu psychiatrycznym - niesamowicie realistyczne, pełne samotności, żalu wobec bliskich, ale też nadziei: na bliskie opuszczenie ośrodka, powrót do normalności... Ben jawi się nam jako człowiek opuszczony, ale niezłomny, uparty, o niesamowitej sile.
Książka wywarła na mnie wpływ tym większy, że główny bohater - będący jednocześnie narratorem - to mój rówieśnik. Podczas lektury nie mogłam nie porównywać naszych żywotów. I doszłam do wniosku, że ja - uważająca swoje życie za ciężkie, ale w gruncie rzeczy piękne - jestem niesamowitą szczęściarą. Nie wiem, czy potrafiłabym znaleźć w sobie tyle siły co Ben, by mimo tak licznych złych doświadczeń mieć jeszcze nadzieję na lepsze jutro.
Dni trawy napisane są dość specyficznie. Treść podzielono na rozdziały, z których każdy składa się z wielu króciutkich fragmentów życia bohatera. Co chwilę natykamy się na ozdobniki, akcja lekko "przeskakuje" w przód lub we wspomnienia. Wprowadza to lekki chaos, ale jednocześnie umożliwia lepsze i szybsze poznanie przeszłości bohatera.
Muszę pochwalić wydawnictwo Dobra Literatura za jakość wydania. Nasze oczy cieszy okładka w sympatycznych barwach, papier jest wysokiej jakości, czcionka dość spora i czytelna. Tłumacz pokusił się o pozostawienie niektórych słów nieprzetłumaczonych, wyjaśnia też gry słów, które uleciały wraz z oryginalną wersją językową. Wrażenie psują jedynie nieliczne błędy edytorskie.
Dni trawy to krótka powieść o życiu. Losie, który mógłby spotkać każdego z nas. Mnie urzekło spojrzenie tego młodego człowieka na otaczający go świat. Życiowa narracja, poruszające wydarzenia, wiek bohatera i jego bardzo realistyczny charakter (nieraz wredny, trzeba przyznać...) nie pozwalają dojrzałemu odbiorcy się oderwać. Nie jest to pozycja stricte młodzieżowa: przestrzega przed niektórymi błędami młodości, ale aby to dostrzec i docenić, trzeba dojrzeć. Inaczej tak wartościową pozycję skreślicie na wstępie: bo co ciekawego może mieć do powiedzenia świr...?
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: dojrzałemu odbiorcy, szczególnie młodzieży
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Dobra Literatura!
Okładka od razu mi się spodobała, a co do ksiązki z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W ogóle nie słyszałam o tej powieści i z przykrością stwierdzam, że i tak nie mam czasu na jej przeczytanie, nawet przy tak dobrej i pozytywnej opinii :(
OdpowiedzUsuńNiesamowite! Chcę przeczytać! :}
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudia.
Mam tę książkę u siebie w zasobach bibliotecznych, ale jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Widzę jednak, że zapowiada się ciekawa lektura, więc trzeba szybko się z nią zapoznać.
OdpowiedzUsuńKsiążka z pewnością ciekawa. Jeśli mi się uda chciałbym ją przeczytać w najbliższym czasie. Ostatnio czytałem coś podobnego - "Strażnik Parku" Błażeja Dzikowskiego, naprawdę niezła.
OdpowiedzUsuńHistoria ciekawa
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawie, pomyślę.
OdpowiedzUsuńNie kojarzę żebym spotkała się wcześniej z literaturą holenderską - tym bardziej zaciekawiła mnie ta książka (chociaż przyznam, że gdybym zobaczyła ją w księgarni, pewnie nie zwróciłaby mojej uwagi). Zapamiętam tytuł, bo chyba może mi przypaść do gustu ;)
OdpowiedzUsuńOkładka nie zachęca do lektury tej książki, jednak jako że się książki nie ocenia po okładce, to po nią z chęcią sięgnę, zwłaszcza że twoja recenzja bardzo mnie zaciekawiła ;)
OdpowiedzUsuńBardziej podoba mi się ta zagraniczna okładka, jeśli mam być szczera. A jeśli chodzi o fabułę, to brzmi ciekawie :) Bardzo zachęciła mnie do zapoznania się z tą książką Twoja recenzja, także dopiszę do listy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Teraz raczej czasu nie znajdę, ale może kiedyś...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jakoś nie zainteresowała mnie ta książka. Ale tak poza tym to świetna recenzja.
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkinallii.blogspot.com/
Nie miałam okazji czytać żadnej książki holenderskiej, więc dlaczego by nie zacząć od tego tytułu. Co prawa, historia jakoś do mnie nie przemawia, ale może kiedyś po nią sięgnę, jak np. wpadnę na nią w bibliotece?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ciekawa tematyka. Będę pamiętać o tej książce.
OdpowiedzUsuńzaintrygowała mnie ta recenzja i też chyba wcześniej nie miałam styczności z literatura holenderską.
OdpowiedzUsuńRaczej spasuje, mimo świetnej recenzji muszę odpuścić:)
OdpowiedzUsuń