Harry Sidebottom może być Wam znany z sześciotomowej (jak dotychczas) serii historycznej, Wojownika Rzymu. Ja nie miałam z nim styczności: Żelazo i rdza - pierwszy tom jego drugiej sagi, będącej niejako prequelem Wojownika Rzymu - to moje pierwsze spotkanie z jego twórczością. Może nie ostatnie, ale...
235 rok. Wskutek zamachu stanu ginie cesarz Aleksander Sewer, a na rzymskim tronie zasiada jeden z cenionych wojskowych dowódców, Maksymin Trak. Przejęciu władzy towarzyszy wiele kontrowersji, ale w obliczu licznych konfliktów zbrojnych, w jakie uwikłany jest Rzym owego okresu, nowy cesarz wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Niebawem okazuje się jednak, że Maksymin nie jest takim władcą, jakiego oczekiwano.
Żelazo i rdza to powieść niby-historyczna ukazująca Imperium Rzymskie z jego najgorszej strony. Tej pełnej podstępów, dwulicowości, spisków i dewiacji seksualnych. Utwór opisuje trzy lata, podczas których Maksymin stara się umocnić swoją pozycję, wygrać wojnę z Germanami na północy swojego kraju i dodatkowo ożenić syna. Tymczasem senat, który niejako osadził go na tronie, zaczyna myśleć o ponownej zmianie władcy. Pojawiają się kolejni kandydaci, samozwańczy cesarzowie Rzymu. Oprócz wojny z Germanami na południu toczy się konflikt z pomniejszymi watażkami. Dwie młode wdówki (lub prawie wdówki) zastanawiają się, co począć ze swoimi potrzebami po śmierci małżonków. A czytelnik zadaje sobie co chwila pytanie: "Że co?".
Lektura Żelaza i rdzy sprawiła mi niemało problemów. Akcja wprawdzie toczy się w zadowalającym tempie, czasami przyspiesza, czasami zwalnia i wypełnia się dialogami, ale pomiędzy rozdziałami występują ogromne przeskoki - w czasie, przestrzeni i, hm, bohaterach. Otwarciu każdego rozdziału towarzyszy podanie czasu i miejsca akcji, ale luki są nieraz ogromne (wydarzenia z owych "przeskoków" poznajemy w retrospekcjach - w ogóle nie oddzielonych od właściwej akcji). Przez pierwsze kilkadziesiąt stron spotykamy się z mnóstwem postaci sprawujących przeróżne funkcje, przebywających w różnych miejscach, o różnym statusie społecznym. Zanim odnalazłam się w tym tłumie (i spotkałam jakiegoś "znajomego" bohatera po raz drugi) minęło sporo czasu. Później było lepiej, wątki zaczęły się splatać, jednak postaci się nie mieszały.
O bohaterach Żelaza i rdzy można napisać wiele - po części dlatego, że jest ich mnóstwo - ale łączącą ich cechą jest wiarygodność. Podczas lektury odnosiłam wrażenie, że to ludzie żywcem wzięci ze świata rzeczywistego. Każdego z nich autor obdarzył wachlarzem cech - zarówno pozytywnych, jak i negatywnych - dzięki czemu udaje się ich odróżniać (bo uwierzcie, imiona czasami bywają zawodne w tej kwestii).
Żelazo i rdza ukazuje świat pozbawiony idealizmu. Nie ma tu opisów seksu, niemniej często pojawiają się jakieś erotyczne aluzje czy niewybredne komentarze. Powieść dynamicznie i szczegółowo opisuje także starcia wielkich armii. Te opisy charakteryzuje wprawdzie pewna chaotyczność, ale ciężko zachować porządek, gdy mamy do czynienia z wielotysięcznymi siłami zbrojnymi.
Powieść, oprócz walorów fikcyjnych, stanowi także źródło pewnej wiedzy historycznej. Harry Sidebottom zawarł w swojej powieści posłowie, w którym wyjaśnia niektóre poruszone w powieści kwestie (np. liczenie czasu w ówczesnym Rzymie, kwestie mennic i bicia monet, łowów czy walk kogutów) oraz wymienia przeróżne źródła historyczne, z których można poszerzyć swoją historyczną wiedzę. Autor zamieścił także słowniczek pojęć związanych ze Starożytnym Rzymem oraz spis występujących w Żelazie i rdzy postaci - zawiera króciutką informację o danym bohaterze, choćby epizodycznie wspomnianym. I nie, te dodatki nie są "dodatkami" w sensie stricte - zajmują około 60 stron. Wydawca dostarcza także kilka mapek, które ubogacają lekturę.
Żelazo i rdza, gdy przebrnie się przez pierwsze rozdziały, potrafi wciągnąć i zafascynować. Klimatem i rozmachem - szczególnie tym brutalnym - powieść kojarzyła mi się z Pieśnią Lodu i Ognia George'a R.R. Martina. Tu także jest mnóstwo intryg, walk o tron czy terytorium, wewnętrznych konfliktów. Nie czytałam Królów wyklętych Maurice'a Durona (mam nadzieję niedługo to nadrobić, bo sam Harry Sidebottom rekomenduje tę lekturę), ale czuję, że znajdę w niej coś podobnego. Jeśli nie straszne Wam historyczno-sensacyjne klimaty pełne polityki, spisków i podstępów, śmiało sięgnijcie po Żelazo i rdzę. Nie powinniście się zawieść.
Ocena końcowa: 4-/6235 rok. Wskutek zamachu stanu ginie cesarz Aleksander Sewer, a na rzymskim tronie zasiada jeden z cenionych wojskowych dowódców, Maksymin Trak. Przejęciu władzy towarzyszy wiele kontrowersji, ale w obliczu licznych konfliktów zbrojnych, w jakie uwikłany jest Rzym owego okresu, nowy cesarz wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Niebawem okazuje się jednak, że Maksymin nie jest takim władcą, jakiego oczekiwano.
Żelazo i rdza to powieść niby-historyczna ukazująca Imperium Rzymskie z jego najgorszej strony. Tej pełnej podstępów, dwulicowości, spisków i dewiacji seksualnych. Utwór opisuje trzy lata, podczas których Maksymin stara się umocnić swoją pozycję, wygrać wojnę z Germanami na północy swojego kraju i dodatkowo ożenić syna. Tymczasem senat, który niejako osadził go na tronie, zaczyna myśleć o ponownej zmianie władcy. Pojawiają się kolejni kandydaci, samozwańczy cesarzowie Rzymu. Oprócz wojny z Germanami na południu toczy się konflikt z pomniejszymi watażkami. Dwie młode wdówki (lub prawie wdówki) zastanawiają się, co począć ze swoimi potrzebami po śmierci małżonków. A czytelnik zadaje sobie co chwila pytanie: "Że co?".
Lektura Żelaza i rdzy sprawiła mi niemało problemów. Akcja wprawdzie toczy się w zadowalającym tempie, czasami przyspiesza, czasami zwalnia i wypełnia się dialogami, ale pomiędzy rozdziałami występują ogromne przeskoki - w czasie, przestrzeni i, hm, bohaterach. Otwarciu każdego rozdziału towarzyszy podanie czasu i miejsca akcji, ale luki są nieraz ogromne (wydarzenia z owych "przeskoków" poznajemy w retrospekcjach - w ogóle nie oddzielonych od właściwej akcji). Przez pierwsze kilkadziesiąt stron spotykamy się z mnóstwem postaci sprawujących przeróżne funkcje, przebywających w różnych miejscach, o różnym statusie społecznym. Zanim odnalazłam się w tym tłumie (i spotkałam jakiegoś "znajomego" bohatera po raz drugi) minęło sporo czasu. Później było lepiej, wątki zaczęły się splatać, jednak postaci się nie mieszały.
O bohaterach Żelaza i rdzy można napisać wiele - po części dlatego, że jest ich mnóstwo - ale łączącą ich cechą jest wiarygodność. Podczas lektury odnosiłam wrażenie, że to ludzie żywcem wzięci ze świata rzeczywistego. Każdego z nich autor obdarzył wachlarzem cech - zarówno pozytywnych, jak i negatywnych - dzięki czemu udaje się ich odróżniać (bo uwierzcie, imiona czasami bywają zawodne w tej kwestii).
Żelazo i rdza ukazuje świat pozbawiony idealizmu. Nie ma tu opisów seksu, niemniej często pojawiają się jakieś erotyczne aluzje czy niewybredne komentarze. Powieść dynamicznie i szczegółowo opisuje także starcia wielkich armii. Te opisy charakteryzuje wprawdzie pewna chaotyczność, ale ciężko zachować porządek, gdy mamy do czynienia z wielotysięcznymi siłami zbrojnymi.
Powieść, oprócz walorów fikcyjnych, stanowi także źródło pewnej wiedzy historycznej. Harry Sidebottom zawarł w swojej powieści posłowie, w którym wyjaśnia niektóre poruszone w powieści kwestie (np. liczenie czasu w ówczesnym Rzymie, kwestie mennic i bicia monet, łowów czy walk kogutów) oraz wymienia przeróżne źródła historyczne, z których można poszerzyć swoją historyczną wiedzę. Autor zamieścił także słowniczek pojęć związanych ze Starożytnym Rzymem oraz spis występujących w Żelazie i rdzy postaci - zawiera króciutką informację o danym bohaterze, choćby epizodycznie wspomnianym. I nie, te dodatki nie są "dodatkami" w sensie stricte - zajmują około 60 stron. Wydawca dostarcza także kilka mapek, które ubogacają lekturę.
Żelazo i rdza, gdy przebrnie się przez pierwsze rozdziały, potrafi wciągnąć i zafascynować. Klimatem i rozmachem - szczególnie tym brutalnym - powieść kojarzyła mi się z Pieśnią Lodu i Ognia George'a R.R. Martina. Tu także jest mnóstwo intryg, walk o tron czy terytorium, wewnętrznych konfliktów. Nie czytałam Królów wyklętych Maurice'a Durona (mam nadzieję niedługo to nadrobić, bo sam Harry Sidebottom rekomenduje tę lekturę), ale czuję, że znajdę w niej coś podobnego. Jeśli nie straszne Wam historyczno-sensacyjne klimaty pełne polityki, spisków i podstępów, śmiało sięgnijcie po Żelazo i rdzę. Nie powinniście się zawieść.
Polecam: miłośnikom literatury historycznej; fanom złożonych fabuł
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Rebis
Tytuł: Żelazo i rdza (org. Iron and Rust)
Autor: Harry Sidebottom
Seria: Cesarski tron #1
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 31 sierpnia 2015 r. (premiera: styczeń 2015 r.)
Ilość stron: 447
Mam tę książkę na liście pozycji do przeczytania, może w końcu uda mi się ją upolować.
OdpowiedzUsuń