Tytuł: Pandemonium
Autor: Lauren Oliver
Seria: Delirium #2
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 25 października 2012 r. (premiera: 28 lutego 2012 r.)
Ilość stron: 373
Delirium czytałam już jakiś czas temu i sięgając po Pandemonium miałam wiele wątpliwości. Jak odnajdę się w przedstawionym świecie, skoro właściwie nic nie pamiętam? Moje zmartwienia jeszcze się pogłębiły, gdy rozpoczęłam lekturę. Bo pierwszy rozdział był naprawdę dziwny.
Książka została podzielona na dwa okresy: "wtedy" i "teraz", które się przeplatają. Dowiadujemy się z nich, że Lena, po opuszczeniu Portland, została znaleziona i przygarnięta przez grupę Odmieńców dowodzoną przez dwudziestojednoletnią Raven. Nasz bohaterka poznaje wielu innych podobnych sobie ludzi i zaczyna zapominać o okropieństwach wydarzeń z końca Delirium. Jednocześnie czytamy, iż znowu mieszka w mieście, jest tajną agentką ruchu oporu i udaje wyleczoną. Los nie jest dla niej łaskawy i niebawem trafia do niewoli, a wobec wszystkich okropieństw towarzyszył jej będzie niejaki Julian, jeszcze nie wyleczony syn przywódcy organizacji AWD (Ameryka Wolna od Delirii).
Ocenę fabuły zacznę od podkreślenia, że jest to książka młodzieżowa - dobra, żeńsko-młodzieżowa. Od samiuteńkiego początku podejrzewałam, że wcześniej czy później trafię na łapiące za serce wyznania i namiętne pocałunki; tym bardziej, że Odmieńcy to nie tylko kobiety, a Julian to przecież chłopak. Musiałam poczekać nieco dłużej, niż zakładałam, ale nie zawiodłam się, choć irracjonalność tego związku niemal zwaliła mnie z nóg. Przypominam jednocześnie, że w świecie przedstawionym dziewczęta i chłopcy dorastają osobno, by nie dopuścić do rozwoju delirii, a Lena w Delirium miała cudownego chłopaka, Alexa. Możecie sobie zatem wyobrazić, ile (wirtualnych) łez uroniłam, czytając o rozwoju tego związku.
Pozostając w temacie fabuły, spieszę podzielić się jeszcze kilkoma uwagami i słowami uznania. Absurdem wydało mi się, iż bandą Odmieńców, do których trafiła Lena, kieruje dwudziestoletnia dziewczyna, a nie ktoś starszy - a takich w grupie nie brakowało. Dalej: wzmiankowana Raven bardzo szybko zaczyna zwierzać się Lenie i pozwalać jej brać udział w ważnych dyskusjach, a przecież ona dopiero co do nich dołączyła! Co miałaby wiedzieć o przetrwaniu w Głuszy? Zachowanie głównej bohaterki często znajduje się na granicy zdrowego rozsądku. Wspomnę tu choćby o odpoczynku po nerwowej ucieczce, podczas którego miała czas by się wyspać, umyć, pogadać o głupotach, ale zjeść cokolwiek - nie. A potem narzeka, że jest głodna, słania się na nogach i nie może iść... Ileż razy miałam ochotę zastrzelić ją, a przynajmniej palnąć w ten durny łeb! Autorka nie zadała sobie trudu, konstruując pojawiające się po drodze zagadki. Bohaterka trzykrotnie musiała nieco wysilić szare komórki, podczas gdy rozwiązanie zagadki zostawało jej podane niemal na tacy (nie uwierzę, żeby była tak genialna, a Ci Źli tak głupi). Stwierdzam, że równie dobrze można było zostawić te drzwi otwarte, a nie robić wielką aferę z ich otwierania...
Ekhem, miałam podzielić się jeszcze słowa uznania. Całkiem ciekawie prezentuje się to, co wydarzyło się "wtedy". Te elementy Pandemonium były najciekawsze, najbardziej "realne" i względnie nieprzewidywalne. Co ważniejsze, zaczęłam identyfikować się z tymi dzieciakami, z wracającą do zdrowia Leną, z nienawiścią wobec tych wyleczonych. "Teraz" także dzieje się niemało, ale brakuje tego dreszczyku emocji, ponieważ wiem, że oni nie zginą - to kłóciłoby się z kanonem powieści żeńsko-młodzieżowej.
Uff, ponarzekałam co nie miara. O głównych bohaterach nie mogłabym powiedzieć nic lepszego. Ciekawiej prezentują się postacie drugoplanowe, na przykład siedmioletnia Blue czy mieszkający pod Nowym Jorkiem kalecy ludzie, odrzuceni przez społeczeństwo. Być może ich przewaga nad Leną polega na tym, że nie poznałam ich myśli, wobec czego nie mogłam ubolewać nad ich idiotyzmem, bezmyślnością czy monotematycznością.
W Pandemonium mocno zaskoczył mnie brak Aleksa. Pamiętam, co wydarzyło się w Delirium i jak rozstał się z Leną, ale w powieściach młodzieżowych różne cuda się zdarzają... A tutaj nie! Ostatnie pół strony recenzowanej powieści wprowadza obowiązkowy cliff-hanger, który ma zachęcić mnie do sięgnięcia po ostatnim tom trylogii, ale nie jestem pewna, czy mam ochotę się z nim zapoznać. Zapowiada się bardzo zmierzchopodobny utwór...
Na Pandemonium zawiodłam się sromotnie. Nie zainteresowała mnie fabuła, nie polubiłam bohaterów, nie wczułam w dylematy Leny. Przebrnęłam przez powieść, ponieważ nie lubię porzucać lektury i do końca liczę na jakiś rozbłysk geniuszu. W przypadku drugiego tomu trylogii Lauren Oliver nie doczekałam się tego. Z przykrością stwierdzam, że książki nie polecam.
Ocena końcowa: 2/6
Polecam: zadeklarowanym fanom Delirium
Właśnie dzisiaj zaczęłam czytać "Delirium" :))
OdpowiedzUsuńJak dla mnie "Pandemonium" wypadło najgorzej na tle całej trylogii. A może po prostu Julian nie przypadł mi do gustu...?
OdpowiedzUsuńSeria zupełnie mnie nie przyciąga, kiedyś miałam na nią ochotę, ale mi przeszło :P
OdpowiedzUsuńBędę omijać :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl