Tytuł: Niewidzialna korona
Autor: Elżbieta Cherezińska
Seria: Odrodzone królestwo #2
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 18 lipca 2014 r.
Ilość stron: 763
Studiuję kierunki inżynierskie, więc z historią nie mam do czynienia, ale w liceum nie był to mój konik. Dość paradoksalnie, przepadam za lekturą książek o tejże tematyce. Nawet tak opasłych tomisk, jak Niewidzialna korona Elżbiety Cherezińskiej.
Akcja rozpoczyna się tuż po śmierci Przemysła II, króla Starej Polski. Zgon władcy pozostaje tajemnicą dla gawiedzi, ale tron nie może pozostawać pusty na długo, zwłaszcza że ze wszystkich stron czyhają "życzliwi sąsiedzi", którzy chętnie przygarną bezpańskie ziemie polskie. Sprawa wyboru następcy tylko w teorii jest łatwa, ponieważ Przemysł II nie pozostawił po sobie męskiego potomka, a wybrany przez niego następca nie odpowiada najważniejszym rodom kraju. Na koronę ostrzą sobie zęby król Czech Vaclav II Przemyślida, książę kujawski Władysław (zwany później Łokietkiem) oraz Henryk pan Głogowa. W międzyczasie jedyna córka zabitego króla wychodzi za mąż, kilku możnych traci życie, a Stara Polska jak była rozrywana, tak nadal jest...
Fabularnie - niestety - się rozczarowałam. Niewidzialna korona miała potencjał porównywalny z Pieśnią lodu i ognia George'a R.R. Martina: mnóstwo postaci, jeszcze więcej wątków, bogate - wszak historyczne - tło i porażająca objętość (strony stronami, ale format również znaczny). Elżbieta Cherezińska postawiła jednak na statyczność, unikając opisów dynamicznych starć, ilekroć było to możliwe. Akcja wlecze się żółwim tempem: po zakończeniu lektury - a także w jej trakcie, ilekroć kończyłam czytanie na dany dzień - zadałam sobie pytanie "O co tak właściwie w tej książce chodzi?" Do tej pory nie jestem pewna.
Nie jest to utwór czysto historyczny, ponieważ autorka dodała do niego (niepotrzebne?) wątki. Pierwszym z nich są wyznawcy boga Trójgłowa, którzy pojawiają się właściwie na początku i końcu tomu, a w międzyczasie wspominani są doprawdy sporadycznie - zawsze wzbudzając w rozmawiających przestrach. Kolejny zbędny zapychacz to kapłanki w zielonych sukniach, najprawdopodobniej nieśmiertelne, obdarzone roślinnymi imionami niewiasty pracujące w zamtuzach i zdobywające w nich cenne informacje. Podobnie jak Troje nie robią właściwie nic. Dalej mam wątek smoczy (spokojnie, nie pojawił się tutaj odpowiednim Daenerys ze swoimi jajami... choć w pewnym sensie... ech, nie napiszę więcej), który zupełnie odrealnił Niewidzialną koronę. Aż do jego wprowadzania historia choć zachowywała pozory prawdziwości i byłam skłonna uwierzyć, że to autentyczne wydarzenia, tylko nieznacznie ubarwione - na przykład ożywieniem herbowych zwierząt, które drepczą / fruną w okolicach swoich panów i pań. Teraz nie mam już tej pewności.
Po nieco głębszym namyśle (i napisaniu powyższych słów) stwierdzam, że celem Niewidzialnej korony nie było porwanie czytelnika w krwawą historię wojny o polską koronę. Autorka postawiła na polityczno-strategiczny aspekt tego starcia, wtajemniczyła czytelnika w najdrobniejsze niuanse, a przy okazji przedstawiła ten fragment polskich dziejów z perspektywy różnorakich postaci: różnych pozycją społeczną, płcią, wiekiem, pochodzeniem... Tak, od tego miejsca recenzja przybierze znacznie korzystniejszy obrót.
W powieści występuje bardzo wielu bohaterów, których wymienianie mija się z celem. Sprawdziłam jednak, większość z nich to autentyczne postacie, których istnienie potwierdzają Wikipedia i zgromadzone w moim domu książki historyczne. Osobiście jestem zachwycona kreacją tej licznej menażerii. Podręczniki nie opowiadają o usposobieniu ani życiu codziennym Wielkich Ludzi, więc autorka miała szerokie pole do popisu i spełniła moje oczekiwania. Każdy bohater jest wyjątkowy i wielowymiarowy. Każdy zachowuje się logicznie - przynajmniej według swojej logiki, ale przecież to nie je kieruję ich wyborami... Moimi ulubienicami zostały pewne zboczone mniszki, które skłaniały swoją przyjaciółkę "z zewnątrz" do składania bardzo drobiazgowych relacji ze swojego intymnego życia ("byśmy mogły dziękować Bogu, że nas od tego wybawił"). Może stawia to w złym świetle ich zakon, ale są tak urocze i zabawne, że można im to wybaczyć. Najmniej logiczną - wedle mojej miary - postacią okazała się córka Przemysła II, Rikissa. Została zmuszona do małżeństwa ze znacznie starszym mężczyzną, którego długo uważała za wariata, a później poddała się mu jak... Och, wybaczcie, ale ponownie muszę odwołać się do Gry o tron... Jak Dany swojemu Khalowi. Ich małżeństwo w sumie wyglądało dość podobnie... W jednym miejscu (tak, tylko w jednym) miałam zastrzeżenia co do zdroworozsądkowości sytuacji: w chwili śmierci Vaclava II. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
Autorka porwała mnie swoim stylem pisania. Nie szafowała staropolszczyzną, ale udało jej się oddać klimat czasów. Zadbała o odpowiednio wulgarne i / lub grzeczne słownictwo, nadała bohaterom urocze imiona, które jeszcze bardziej uroczo brzmią po zdrobnieniu... No i nie uciekła od tematu seksu, wplatając go w swoją opowieść jako kolejny element codzienności zwykłych ludzi oraz władców.
Niewidzialna korona okazała się czymś zupełnie innym, niż oczekiwałam. Spodziewałam się krwi, bitew i dynamiki. Dostałam politykę, codzienność i statyczność. Mimo wszystko lektura mnie usatysfakcjonowała, a gdy zorientowałam się, iż to drugi tom większej serii, zapragnęłam zapoznać się także z "jedynką". Elżbieta Cherezińska nie dorównuje rozmachem George'owi R.R. Martinowi, ale jej wersja powieści politycznej także do mnie dotarła. No i dowiedziałam się niemało o Polsce przełomu wieków XIII i XIV.
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: miłośnikom historii; fanom politycznych zagrywek George'a R.R. Martina
Nie mogę się doczekać spotkania z tą książką! Zmartwiła mnie trochę pierwsza część recenzji, bo byłam zachwycona "Koroną śniegu i krwi" i zastanawiałam się czy na prawdę mogło stać się coś tak złego, żeby "Niewidzialna korona" była nudna? Ale na szczęście okazuje się, że nie jest :)) Pierwszą część bardzo polecam, a sama chętnie (szczególnie po przeczytaniu recenzji do końca) sięgnę po drugą.
OdpowiedzUsuń