środa, 1 kwietnia 2015

"Once Upon a Time in Wonderland" - Czytadła serialowo #2

    Alicja wróciła do domu. Nie potrafiła zapomnieć o swoich przygodach w Krainie Czarów, a zwłaszcza o znalezionym tam ukochanym, Cyrusie, który - na jej oczach - został zabity przez Czerwoną Królową. Rodzina wysyła ją do ośrodka dla obłąkanych. Dziewczyna już, już ma poddać się eksperymentalnej metodzie leczenia, gdy w azylu pojawiają się Biały Królik i Walet Kier. Twierdzą, że Cyrus nie umarł, a Alicja musi wrócić do Krainy Czarów. Tak właśnie zaczyna się niesamowita, porywająca opowieść przedstawiona w serialu produkcji ABC, Once Upon a Time in Wonderland.
    Once Upon a Time in Wonderland, co zapewne wywnioskowaliście z powyższego opisu, bazuje na pomyśle Lewisa Carrolla, ale ukazuje rzeczywistość zupełnie odmienną od tej, którą znamy z książek. Po pierwsze, w serialu sporą rolę odgrywają postacie, których w Alicji w Krainie Czarów zwyczajnie nie było - i być nie mogło. Mówię tu o Dżafarze, potężnym i nikczemnym magu, którego fani Disneya na pewno kojarzą z Alladyna. Innym nawiązaniem do tej opowieści są dżinny (dżinnowie?) zamknięte w butelkach, spełniające trzy życzenia. Na osobach znających "pierwowzór", czyli Once Upon a Time, taki zabieg zapewne nie robi wrażenia, ale ja swoją przygodę z tym uniwersum zaczęłam właśnie od Krainy Czarów. Absolutnie tego nie żałuję! Po drugie, nawet ci dobrze znani bohaterowie są zupełnie inni niż książkowe pierwowzory. Alicja nie jest już małą dziewczynką, Królik rzadko gdzieś się spieszy, a Czerwona Królowa... no, ona na pozór pozostała bez zmian.
    O co w ogóle chodzi w Once Upon a Time in Wonderland? Alicja próbuje odnaleźć i uwolnić ukochanego Cyrusa. To jednak nie wszystko, bo twórcy zaserwowali widzom wiele niespodzianek fabularnych. Nie udało im się uniknąć pewnego schematu: Alicja trafia na problem - Alicja wędruje, by problem rozwiązać - Alicja rozwiązuje problem - przed Alicją pojawia się kolejny problem. I tak w kółko. Schemat pozornie nużący, ale dzięki kreatywności twórców absolutnie nie nudziłam się podczas seansu. Niespodzianka goni niespodziankę, poznajemy drugą / trzecią twarz doskonale znanej postaci, dowiadujemy się czegoś o motywach działania, o przeszłości... Niesamowita sprawa!
    Serialowa Alicja ani trochę nie przypomina Alicji książkowej. Wyrosła, stała się odważna, kreatywna, potrafi doskonale walczyć. Ta zmiana bardzo mi się spodobała, ale bohaterka sama w sobie nie zdobyła mojego uznania. Dziewczyna jest chaotyczna, niezdecydowana, nieraz naiwna. Dobrym wsparciem dla niej okazał się Walet Kier (zwany też Willem Sclarlett - Szkarłatnym), oziębły, może mniej bystry, ale oddany i wierny. Will okazuje się postacią znacznie bardziej złożoną, niż można podejrzewać. Tę postać polubiłam szybko i do samego końca serialu sympatia ta wzrastała - ciężko było się z nim rozstać w ostatnim epizodzie. Warto wspomnieć co nieco o Cyrusie, którego w oryginalnej Alicji w Krainie Czarów nie było. To dżinn, uroczy i słodki, odważny i uparty, zapatrzony w Alicję jak w obrazek. Związek pomiędzy tą dwójką przedstawiono zdecydowanie zbyt idealnie, na szczęście oszczędzono nam zbyt ckliwego okazywania czułości.
    Ogromnym zaskoczeniem dla mnie okazała się Czerwona Królowa - dziewczyna bezwzględna, zapatrzona w siebie, a jednak... podobnie jak Walet, skrywająca ogromną tajemnicę. Nawet Dżafara, potężnego i bezwzględnego maga pożądającego całej władzy dla siebie, scenarzyści przedstawili wielowymiarowo. Nie twierdzę, że jego zachowanie zawsze było racjonalne (wręcz przeciwnie), ale konstrukcja jego osobowości mnie zachwyciła.
    Bardzo spodobało mi się, że w serialu nikt nie jest całkowicie dobry ani całkowicie zły. Tak jak w prawdziwym świecie, w Krainie Czarów charaktery są najczęściej szare, z mniejszą lub większą domieszką czerni.

    W obsadzie Once Upon a Time in Wonderland nie znalazłam znajomych twarzy. Ani nawet podobnych do znajomych (okej, Ben Cotton, grający w serialu drugie skrzypce, przypominał mi Benedicta Cumberbatcha, ale tylko przez chwilę). Niemniej pozostaję pod niemałym wrażeniem jej doboru. Nie wybierano największych sław, największych piękności, a jednak udało się stworzyć zespół idealny. Najmniej przypadła mi do gustu Sophie Lowe (Alicja), ale ciężko mi wybrać ulubieńca. Kreacje Michaela Sochy (Walet Kier), Emmy Rigby (Czerwona Królowa) czy Naveena Andrewsa (Dżafar) podobały mi się w jednakowym stopniu. Może Will odrobinkę bardziej, ze względu na oryginalność i akcent... ten akcent.
    Once Upon a Time in Wonderland przy pierwszym kontakcie nieco odrzuca efektami specjalnymi. Generowane komputerowo tła - na przykład labirynt wokół zamku Czerwonej Królowej czy otoczenie ścieżki, po której Will i Alicja wędrują na początku - nie zachwycają jakością wykonania. Nie wiem, na ile jest to zabieg celowy, podkreślający bajkowość serialu, ale uważam go za zły pomysł. Później, gdy akcja rozgrywa się w mieście, w zamku czy w lesie jest już lepiej, bo "plastelinowe" elementy nie rażą w oczy. Postać Białego Królika, także generowana komputerowo, wypada o niebo lepiej - i dobrze, bo uroczy zwierzak odgrywa w serialu dość istotną rolę.

    W serialu przez cały czas sporo się dzieje (choć niektóre elementy można by pominąć bez większej szkody), ale ostatni epizod to kumulacja wszelkiej akcji. Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na zwiększenie liczby odcinków albo lepsze rozplanowanie wydarzeń. (Poczytałam co nieco i dowiedziałam się, że serial zdjęto z anteny ze względu na marną oglądalność... POWAŻNIE?!) And They Lived... byłoby znacznie lepsze, gdyby przedstawione tam wydarzenia nie mknęły tak szybko. Twórcy szybciutko ukatrupili ciekawie zapowiadający się wątek, a ja miałam ochotę zawyć z rozpaczy. Niby domknięto ważniejsze wątki, ale chciałabym spędzić w tym uniwersum nieco więcej czasu.

    Once Upon a Time in Wonderland to porywający serial, w którym akcja, romans i przygoda mieszają się w zadowalających proporcjach. Scenarzyści bez wahania mieszali wątki, splatali losy bohaterów, zaskakiwali odbiorców. Szkoda, że nakręcono tylko jeden krótki sezon. Na szczęście jest jeszcze Once Upon a Time, za który zabiorę się w najbliższym czasie. Wam tymczasem polecam tę alternatywną wersję opowieści o tym, co czai się w Króliczej Jamie.
Ocena końcowa: 5+/6

Tytuł: Once Upon a Time in Wonderland (pl. Dawno temu w Krainie Czarów)
Reżyseria: David Boyd, Ciaran Donnelly, Paul Edwards, Billy Gierhart, Ralph Hemecker, Kari Skogland, Michael Slovis, David Solomon, Romeo Tirone, Ron Underwood, Alex Zakrzewski
Scenariusz: Jane Espenson, Zack Estrin, Richard Hatem, Adam Horowitz, Jenny Kao, Edward Kitsis, Rina Mimoun, Jan Nash, Adam Nussdorf, Jerome Schwartz, Katie Wech

Ilość odcinków: 13
Premiera: 10 października 2013 - 4 kwietnia 2014
W rolach głównych: Naveen Andrews (Dżafar), Peter Gadiot (Cyrus), John Lithgow (Biały Królik), Sophie Lowe (Alicja), Emma Rigby (Czerwona Królowa), Michael Socha (Will Scarlet / Waler Kier)
Oglądacie / oglądaliście Once Upon a Time albo Once Upon a Time in Wonderland? Bylibyście zainteresowani taką mieszaniną bajkowych opowieści? 

5 komentarzy:

  1. Nie słyszałam o tej serii, ale zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie kończę Once Upon A Time i jak tylko skończę to mam zamiar oglądnąć to z Alicją. Zapowiada się ciekawie, ale to się okaże po pierwszym odcinku jakie jest :D

    Zapraszam do siebie,
    http://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh! Uwielbiam takie bajkowe połączenia! Będę musiała obejrzeć ten serial w święta, zapowiada się cudownie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawiałam się, czy tego nie obejrzeć, ale potem wyczytałam gdzieś o anulowaniu. Może więc pozostanę przy "Once Upon a Time". ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sam pomysł mi się podoba, ale nie wiem, czy całość byłaby dla mnie wciągająca...

    OdpowiedzUsuń