Co by było, gdyby... Katniss nie zastąpiła Prim podczas Dożynek?
Igrzyska śmierci - Suzanne Collins
Wykreowany przez Suzanne Collins świat, w którym młodzi ludzie zmuszani są do walki na śmierć i życie, a władzę sprawuje apodyktyczny i wyrachowany Prezydent Snow zdobył sobie wielu fanów. Może nie tyle świat, co opisujące go książki - zapewne za sprawą Katniss Everdeen, odważnej dziewczyny, która na ochotnika zgłosiła się do udziału w Igrzyskach, by ocalić wybraną w losowaniu młodszą siostrę Primrose. Dziś zastanowię co, jak mogłaby wyglądać ta trylogia (?), gdyby to Prim stanęła obok Peety na arenie.
Primrose Everdeen nie posiada żadnych przydatnych na polu bitwy umiejętności, dysponuje za to sporymi pokładami empatii i zdolnościami leczniczymi. Jako jednostka nie ma szans na przeżycie, więc rozgląda się za sojusznikiem. Oczywistym kandydatem wydaje się Peeta, który z kolei polega głównie na swojej sile fizycznej. Zespół nieco słaby, więc bystra Prim rozgląda się za innymi sprzymierzeńcami. Co dość oczywiste, nie znajduje nikogo. Rozpoczynają się Igrzyska.
Prim, tak jak znana z powieści Rue, chce zwiększyć swoje szanse, nie wychylając się i ukrywając z dala od największych niebezpieczeństw. Można spokojnie założyć, że dziewczynki by się poznały, polubiły, ale spotkałby je raczej smutny los, tożsamy z losem Rue. Igrzyska wygrywa Caton (nie oszukujmy się, miał największe szanse).
Katniss nie siedzi z założonymi rękami. Wraz z Galem próbuje nakłonić Dystrykt 12 do sprzeciwu, może nawet zbrojnego buntu wymierzonego w Kapitol. Jeden słaby, wyniszczony głodem Dystrykt nie ma jednak szans, więc jej zapędy szybko zostają stłamszone. Gdy Kat dowiaduje się o śmierci młodszej siostry, opuszcza Dystrykt i przez las udaje się do Jedenastki. Tam zdobywa poparcie dla swoich wywrotowych idei. Dwa najbiedniejsze Dystrykty wspólnie wszczynają bunt, który zostaje krwawo (ale po cichu) stłumiony. Nieliczni ocaleni rozpierzchają się po całym kraju, tworząc sieć wywrotowców i zdobywając kolejnych zwolenników. Zyskując poparcie większości Dystryktów (włącznie z Piątką rozwijającą technologię) buntownicy mają spore nadzieje na zwycięstwo. Rozpoczyna się walka, której wynik uważam za niepewny. Myślicie, że zjednoczone Dystrykty 5-10 miałyby szanse przeciwko Dystryktom 1-4 i Kapitolowi?
Jak podoba się Wam taka wizja Igrzysk śmierci? Uważacie, że zdobyłaby sympatię porównywalną z oryginalną serią? Mnie wydaje się, że oryginalny pomysł Suzanne Collins jest o tyle lepszy, iż nie skazuje głównej bohaterki na pewną śmierć (Katniss mogła mieć szanse na zwycięstwo w turnieju, Prim niestety nie).
Oczywiście zachęcam Was do wspólnej zabawy. Chciałabym pozostać w klimacie dystopijnym, więc za dwa tygodnie odpowiem sobie na pytanie związane z inną młodzieżówką tego typu. Was także zachęcam do kreatywnego podejście do następującego momentu zwrotnego:
Primrose Everdeen nie posiada żadnych przydatnych na polu bitwy umiejętności, dysponuje za to sporymi pokładami empatii i zdolnościami leczniczymi. Jako jednostka nie ma szans na przeżycie, więc rozgląda się za sojusznikiem. Oczywistym kandydatem wydaje się Peeta, który z kolei polega głównie na swojej sile fizycznej. Zespół nieco słaby, więc bystra Prim rozgląda się za innymi sprzymierzeńcami. Co dość oczywiste, nie znajduje nikogo. Rozpoczynają się Igrzyska.
Prim, tak jak znana z powieści Rue, chce zwiększyć swoje szanse, nie wychylając się i ukrywając z dala od największych niebezpieczeństw. Można spokojnie założyć, że dziewczynki by się poznały, polubiły, ale spotkałby je raczej smutny los, tożsamy z losem Rue. Igrzyska wygrywa Caton (nie oszukujmy się, miał największe szanse).
Katniss nie siedzi z założonymi rękami. Wraz z Galem próbuje nakłonić Dystrykt 12 do sprzeciwu, może nawet zbrojnego buntu wymierzonego w Kapitol. Jeden słaby, wyniszczony głodem Dystrykt nie ma jednak szans, więc jej zapędy szybko zostają stłamszone. Gdy Kat dowiaduje się o śmierci młodszej siostry, opuszcza Dystrykt i przez las udaje się do Jedenastki. Tam zdobywa poparcie dla swoich wywrotowych idei. Dwa najbiedniejsze Dystrykty wspólnie wszczynają bunt, który zostaje krwawo (ale po cichu) stłumiony. Nieliczni ocaleni rozpierzchają się po całym kraju, tworząc sieć wywrotowców i zdobywając kolejnych zwolenników. Zyskując poparcie większości Dystryktów (włącznie z Piątką rozwijającą technologię) buntownicy mają spore nadzieje na zwycięstwo. Rozpoczyna się walka, której wynik uważam za niepewny. Myślicie, że zjednoczone Dystrykty 5-10 miałyby szanse przeciwko Dystryktom 1-4 i Kapitolowi?
Jak podoba się Wam taka wizja Igrzysk śmierci? Uważacie, że zdobyłaby sympatię porównywalną z oryginalną serią? Mnie wydaje się, że oryginalny pomysł Suzanne Collins jest o tyle lepszy, iż nie skazuje głównej bohaterki na pewną śmierć (Katniss mogła mieć szanse na zwycięstwo w turnieju, Prim niestety nie).
Oczywiście zachęcam Was do wspólnej zabawy. Chciałabym pozostać w klimacie dystopijnym, więc za dwa tygodnie odpowiem sobie na pytanie związane z inną młodzieżówką tego typu. Was także zachęcam do kreatywnego podejście do następującego momentu zwrotnego:
Niezgodna - Veronica Roth
Co by było, gdyby... System dowiedział się o niezgodności Beatrice w dniu testów?
Czas trwania: 17 kwietnia - 1 maja
Myślcie, wyobrażajcie sobie, piszcie i bawcie się dobrze!
Nie ;) Myślę, że wtedy ta książka nie byłaby hitem.
OdpowiedzUsuńNie ;) Myślę, że wtedy ta książka nie byłaby hitem.
OdpowiedzUsuń