środa, 26 listopada 2014

"Wezwanie" - James Frey, Nils Johnson-Shelton

Tytuł: Wezwanie (org. The Calling)
Autor: James Frey, Nils Johnson-Shelton
Seria: Endgame #1
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 12 listopada 2014 r. (premiera: październik 2014)
Ilość stron: 512


Endgame to nie tylko książka. Endgame to gra logiczna, w której każdy czytelnik może wziąć udział. Stawka jest ogromna, ale zagadka nie tak prosta, jak można by sobie życzyć.

Zaczyna się od deszczu meteorytów. Może niedokładnie: na Ziemię spada dwanaście meteorytów, siejąc zamęt w różnych zakątkach naszej planety, niosąc zagładę setkom tysięcy ludzi, a jednocześnie zwiastując początek Gry. Dwunastu Graczy w wieku od 12 do 20 lat, przedstawicieli dwunastu ludów, wyrusza do Chin, by rozpocząć rozgrywkę. Do wygrania jest przetrwanie ich nacji. Droga jest jednak usiana licznymi przeszkodami: logicznymi i personalnymi, ponieważ - nie oszukujmy się - im więcej oponentów, tym mniejsza szansa na nasze zwycięstwo. Ale czy na pewno?

Pominę absurdalność pomysłu (meteoryt mający przetrzebić ludzkość i tym samym zakończyć problemy z przeludnieniem... poważnie?) i skupię się na fabule. Dużym atutem Wezwania jest możliwość obserwowania wydarzeń z perspektywy niemal każdego Gracza. Dodatkowo zastosowano narrację trzecioosobową, co daje czytelnikowi wgląd w myśli każdej występującej w danej scenie postaci (o ile autor stwierdził, że warto mu to umożliwić). Problem w tym, że przy sporym nagromadzeniu protagonistów na kartach panuje chaos: ktoś coś mówi, ktoś inny coś myśli, a odbiorca zastanawia się, o co w ogóle chodzi.
Wezwanie nie ustrzegło się paskudnego mankamentu w postaci rwania myśli i wątków. Gdy postać zaczyna coś pojmować, jej myśli zaczynają się rwać; pojawiają się wielokropki, równoważniki zdań, duża ilość "tych", a czytelnik nic z tego nie wie. Tym samym czuje się jak skończony kretyn: bohater rozwiązał tajemnicę, a odbiorca drapie się w przedziałek. Jednocześnie poczułam się mocno dowartościowana faktem, że udało mi się rozwiązać "trudną zagadkę" przed wyszkolonymi uczestnikami. Konkretnie przed Graczką, która otrzymała wskazówkę oczywistą, a dumała nad nią przez kilka dni.

Warto napisać coś więcej o bohaterach. Charakterystyka każdego z osobna mija się z celem, ponieważ opis dwunastu osób zająłby sporo miejsca. Gracze obdarzeni są zestawami cech charakterystycznych, które ułatwiają odbiorcy rozpoznawanie ich i ewentualną identyfikację z nimi. Bogiem a prawdą, niektórzy uczestnicy zlali mi się w jedno i miałam problemy z ich rozpoznaniem, ale większość zapadła mi głęboko w pamięć. Szczególnie najmłodszy w stawce Baitsakhan, okrutny aż do przesady, oraz niemowa Chiyoko, która na wszystkich patrzyła z góry i określała "głupcami", choć sama do najbystrzejszych (w moim odczuciu) nie należała.

W Obecnie się czyta wspominałam, iż Wezwanie kojarzy mi się z uwielbianymi Igrzyskami śmierci oraz serią GONE: Zniknęli. Analogia do trylogii Suzanne Collins - umieszczenie dwunastu młodych osób na arenie (tym razem ogólnoświatowej) - rzuca się w oczy niemal na początku utworu. Podobieństwo do serii Michaela Granta pojawia się nieco później, kiedy poznajemy bohaterów. Dzieciaki są brutalne i bezwzględne - jak część mieszkańców Perdido Beach - ale znacznie bardziej niż Sam, Astrid i spółka. Powiedzmy tak - jeśli czytaliście GONE: Zniknęli (szczególnie późniejsze tomy), wyobraźcie sobie około sześciu zawodników pokroju Drake'a i sześciu pokroju Caina; otrzymaliście portret grającej w Endgame dwunastki.
Wezwanie wyróżnia się sposobem wydania. Krótkie rozdziały rozdzielają zdjęcia, rysunku, cytaty, zestawy liczb - wskazówki dla czytelników żądnych zdobycia niemałej sumki w dolarach amerykańskich. Ku mojej frustracji, przedstawiana w książce witryna internetowa, na której miałabym się zalogować w celu rozpoczęcia zabawy, odmówiła współpracy. Tracę cenne dni, ktoś może zgarnąć moją fortunę! (I za co ja będę książki kupować? :D)


Wezwanie zawiodło moje oczekiwania. Głównie z powodu irytujących bohaterów (chyba nikogo nie polubiłam) i dziwnego stylu narracji. Do tego doszła wtórność wątków, która jeszcze bardziej zaniżyła moją ocenę. I choć naprawdę zaintrygowała mnie perspektywa zgarnięcia sporej sumki, nie mogę zbyt pozytywnie ocenić pierwszego tomu Endgame. Jeśli Wam nie przeszkadzają przedstawione przeze mnie wady, przeczytajcie. Jeśli natomiast czytaliście GONE i Igrzyska, a "zżynanie" uważacie za sporą wadę utworu, Wezwanie omińcie szerokim łukiem.
Ocena końcowa: 3/6
Polecam: miłośnikom łamigłówek, krwawych powieści

3 komentarze:

  1. To mi się bardziej książka podobała, niż tobie. Ja uważam, że Endgame to rewelacyjna lektura i nie mogę się doczekać kontynuacji ;)

    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Według mnie to była naprawdę ciekawa książka. Może i miała swoje niedociągnięcia, ale mimo wszystko trzymała poziom. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też nie polubiłam żadnego z bohaterów, ale i nie irytowali mnie jakoś szczególnie. Ogółem moje oczekiwania zostały spełnione, choć na pewno książka mogłaby być oceniana wyżej, gdyby pojawiła się na rynku wcześniej. W tej chwili, pomijając aspekt internetowej gry, jest mocno wtórna.

    OdpowiedzUsuń