Tytuł: Skok w wizję. Zakazana wiedza (org. The Gap into Vision. Forbidden Knowledge)
Autor: Stephen R. Donaldson
Seria: Skoki #2
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 16 listopada 2012 r. /wydanie II - łączone/ (premiera: lipiec 1992)
Ilość stron: ~480 /wydanie II - łączone/
Dwa tygodnie temu dzieliłam się z Wami wrażeniami ze Skoku w konflikt, dziś napisze co nieco o Skoku w wizję - wdzięcznej i intrygującej kontynuacji.
Morna trafiła na Kapitański kaprys, pod skrzydła Nicka Succorso i jego licznej załogi. Pobyt na pokładzie znacznie odbiega od jej wyobrażeń, Nick okazuje się tyranem, ale panna Hyland ma swój mały sekrecik, dzięki któremu lepiej to wszystko znosi. Kobieta stara się dowiedzieć, jakie plany ma wobec niej kapitan, a jednocześnie próbuje nie popaść w obłęd. Tymczasem Angus trafił do więzienia - i wcale nie spędzi w nim reszty życia, jak można by przypuszczać w świetle jego zbrodni. PZKG ma wobec niego dość specyficzne plany.
W Skoku w wizję na pierwszy plan wysuwa się Morna, która w pierwszym tomie kreowana była na bohaterkę raczej epizodyczną. Jej perypetie na Kapitańskim kaprysie zajmują znakomitą większość książki. Towarzyszymy jej, kiedy stawia pierwsze kroki na pokładzie, poznaje towarzyszy podróży, nawiązuje bliski kontakt z Nickiem, a wreszcie dowiaduje się o... Ha, nie spodziewałam się odkrycia, którego nasza bohaterka dokonała. Za to spodziewałam się wielu rzeczy, które wydarzyły się wcześniej i później. Znacznie lepiej przedstawia się w tym utworze wątek Angusa - szkoda tylko, że poświęcono mu tak niewiele czasu. To właśnie "wredny Thermopyle" wzbudził we mnie więcej empatii niż "kochana Morna".
Oczywiście, Skok w wizję zakończył się tak nagle, że prawie jęknęłam z zawodu. Około stu ostatnich stron okazało się tak zapchanych akcją, intrygą i innymi dobrami, że przeczytałam je błyskawicznie. I nastał koniec... poprzedzony doprawdy absurdalnymi i żałośnie napuszonymi słowami ("Angusie, popełniliśmy zbrodnię przeciwko twojej duszy. Być może jesteś zakałą wszechświata, (...) ale nie zasługujesz na coś takiego."). Prawdziwy koszmar czytelnika - rozstać się z bohaterami w takim momencie!
Porzućmy na chwilę ocenę fabuły i skupmy się na bohaterach. Do tych najważniejszych zaliczam Mornę i Nicka, choć kilku członków załogi Kapitańskiego kaprysu także odebrało niemałą rolę w rozwoju akcji. Morna, jak wspomniałam w recenzji Skoku w konflikt, nie zalicza się do moich ulubionych postaci literackich. Prawdą jest, że przez większość recenzowanej powieści zachowywała się wzorowo - aż zbyt wzorowo. Tak, była to tylko chwilowa poprawa jej stanu, ponieważ pod koniec Skoku w konflikt kobieta stała się jeszcze bardziej irytująca niż wcześniej (a myślałam, że to już niemożliwe!). Mam wrażenie, że Donaldson zamierza wykreować z panny Hyland wariatkę albo wariatkę-geniusza.
Psychika Nicka jest znacznie bardziej stabilna, a tym samym mniej irytująca. Gość ma skłonność do podejmowania ryzyka, jest odważny, a jednocześnie dziwnie oddany Mornie. To chyba jego największa wada - przez większość powieści myślał "nie tą głową, co trzeba". Poza tym, wykreowano go w sposób bardzo dobry.
Ja tu narzekam i narzekam, a tymczasem Skok w wizję naprawdę mnie wciągnął. Może nie od początku, ale po stu-kilkudziesięciu stronach dałam się porwać powieści i zostałam z niej wyrzucona dopiero na końcu. Autor plastycznie opisał scysje międzyludzkie, ciekawie nakreślił wątki science fiction, dynamicznie oddał wszelkie kosmiczne starcia, a tym samym znacznie podniósł poziom przyjemności czerpanej z lektury. Udało mu się uniknąć przesadnie naukowego bełkotu i... aż żal powiedzieć, ale cała powieść mocno, bardzo mocno ucierpiała z powodu jednej denerwującej bohaterki!
Podsumowując, Skok w wizję: Zakazana wiedza mógłby być naprawdę świetnym kawałkiem sci-fi, gdyby nie spory mankament w postaci głównej bohaterki. Jej zachowanie, jej "wnętrze", sama jej obecność mocno przeszkadzały mi w lekturze i skłoniły do obniżenia oceny. Poza Morną, Skok to dobre czytadło, które polecam, nawet bez znajomości Skoku w konflikt.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom science fiction
Moze kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńEch, nienawidzę sytuacji, gdy jakaś książka ma zadatki na prawdziwą perełkę, a jeden element wszystko totalnie psuje :/ Szkoda.
OdpowiedzUsuńMnue też taka bohaterka by irytowała. Ale skoro reszta jest dobra, to może się skuszę.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie kręci ta książka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, naczytane.blog.pl