Autor: Cassandra Clare
Seria: Diabelskie maszyny #3
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 13 grudnia 2013 r. (premiera:
Ilość stron: 542
Kiedy zaczynałam lekturę Mechanicznej księżniczki, spodziewałam się ciekawej i ckliwej opowieści. Kiedy przeczytałam kilkanaście pierwszych stron, zaśmiewałam się do rozpuku z absurdalności historii, a perspektywa sklecenia mocno niepochlebnej recenzji zachęcała mnie do przewracania kolejnych stron. No a potem...
Książka rozpoczyna się - wspomnianą w Obecnie się czyta - walką z demonicznym robalem, której konsekwencje napędzają kolejne kilka rozdziałów. Tessa przygotowuje się do wielkiej zmiany w swoim życiu, a Charlotte wchodzi w konflikt z Konsulem Waylandem, który nie dość, że nie zgadza się na przejęcie przez nią swoich obowiązków, to jeszcze chce zwolnić ją ze stanowiska szefowej londyńskiego Instytutu. To jednak tylko tło, ponieważ Tessa niebawem zostaje uprowadzona. Will i spółka ruszają z odsieczą, czego stanowczo nie popiera wzmiankowany Konsul.
Akcja prze do przodu w dobrym tempie i nie zanudza mimo sporej koncentracji na miłości (nic dziwnego, wszak to Cassandra Clare!). Początkowo utwór zakrawa na auto-parodię; wybaczcie, ale nie potrafiłam potraktować tego wielkiego robala poważnie, choć miał on za sobą dramatyczną historię. Z czasem robi się nieco normalniej, Autorka stara się przemycać humor - słowny i sytuacyjny - ale także kropla po kropli dodaje dramatyzmu. Im bliżej końca, tym mniej radości i więcej smutków... ale punkt kulminacyjny tych ostatnich nie wzruszył mnie tak, jak tego oczekiwałam! Chyba po prostu nie uwierzyłam w to, co się wydarzyło. Do tego chwilę później Tessa zrobiła coś, za co miałam ochotę ją zadźgać widelcem.
Mechaniczna księżniczka domknęła wątek Mortmaina i jego automatów. Epilog dodatkowo przenosi czytelnika do roku 2008, czyli mniej więcej do czasów, gdy żyją Clary i Jace z Darów anioła. Ten ostatni rozdział, choć nie wywrze (chyba) wpływu na historię "współczesnych" Nocnych Łowców, bardzo mi się spodobał i wywindował ocenę tej książce. Zebrało się w nim tyle lukru, tyle emocji, tyle uroku, że... nie potrafiłam, po prostu nie potrafiłam, wystawić niższej noty.
Obowiązkowym elementem prozy Cassandry Clare jest romans. O ile Mechaniczny anioł i Mechaniczny książę zachowywały w tym temacie powściągliwość, Mechaniczna księżniczka odbija sobie to z nawiązką. Pomijając trójkąt Jem - Tessa - Will (to naprawdę żaden spoiler), na ponad pięciuset stronach pojawiają się jeszcze dwa związki: klasyczne, dwuosobowe i wcale nie zaskakujące dla osoby czytającej drugi i trzeci tom.
Spośród licznej menażerii najwięcej emocji wzbudzili we mnie Jem, Will i Tessa. Ci pierwsi, jako parabatai, są sobie bliżsi niż bracia i najlepsi przyjaciele. Ciężka choroba Jema i jego nieuchronna śmierć wywierają wpływ na Willa, który cały czas kocha Tessę, chce z nią być, a jednocześnie nie chce zranić - może nawet zabić - swojego parabatai. Jego wewnętrzna walka została naprawdę pięknie przedstawiona i sprawiła, że zapałałam do niego sympatią. Zupełnie odmienne uczucia wzbudziła we mnie Tessa, która, choć kochała Jema, coraz wyraźniej flirtowała z jego bratem krwi. Czarę goryczy przelała sytuacja z mniej więcej 2/3 utworu... wtedy znienawidziłam pannę Grey i nie wybaczyłam jej do samego końca.
"Oryginalnie" polskie wydanie - z niesławnymi okładkami - wyglądało okropnie, ale na szczęście wydawnictwo Mag zdecydowało się na publikację wersji z oryginalnymi okładkami. Nieco gorzej wypadła edycja, ponieważ dopatrzyłam się kilku błędów interpunkcyjnych. Dobra, czepiam się....
Naprawdę nie spodziewałam się tak dobrej historii i tak dobrej zabawy. Po moich przejściach z nowszymi tomami Darów anioła skreśliłam Cassandrę Clare. Byłam pewna, że nie uda jej się mnie zaskoczyć, a jednak.... Mechaniczna księżniczka wspaniale zakończyła trylogię Diabelskich maszyn. To poruszająca opowieść o młodych ludziach borykających się z problemami sercowymi i "zawodowymi". Serdecznie polecam.
Ocena: 6-/6
Polecam: miłośnikom historii młodzieżowych
***
A już od dzisiaj w księgarniach ostatni tom Darów anioła, czyli Miasto niebiańskiego ognia.
Ciemność ogarnęła świat Nocnych Łowców.
Chaos i destrukcja obezwładniają Nefilim, ale Clary, Jace, Simon i ich przyjaciele łączą siły, żeby walczyć z największym złem, z jakim kiedykolwiek się zetknęli. Brat Clary, Sebastian Morgenstern, systematycznie usiłuje zniszczyć Nocnych Łowców. Posługując się Piekielnym Kielichem, zmienia ich w istoty z koszmaru, rozdziela rodziny i kochanków, powiększa szeregi swojej armii Mrocznych. Nic na świecie nie jest w stanie go pokonać... ale jeśli Clary i jej drużyna wyprawią się do królestwa demonów, mogą mieć szansę...
Ludzie stracą życie, miłość zostanie poświęcona, cały świat się zmieni. Kto przeżyje w szóstej i ostatniej, wybuchowej części Darów Anioła?
Ilość stron: 702 (!!!)
Jeśli chcesz przeczytać pierwszy rozdział tej książki, zapraszam tutaj.
Mnie Tessa denerwowała od początku. W dodatku mam uczulenie na trójkąty... W każdym razie od początku byłam z Willem, bo bardzo go polubiłam i uważam, że to jedna z ciekawszych postaci w literaturze (poza tym nieczęsto się zdarza, że chłopak kocha tak książki jak on. :)). Odmienne zdanie mam o epilogu. Według mnie był niepotrzebny, autorka chciała na siłę uszczęśliwić i fanów Willa, i fanów Jema, przez co epilog był zbyt tkliwy (przyznam się, że nie obeszło się u mnie bez łez). Być może czepiam się, bo zrobiła z Willem to co zrobiła. Może na pewno o to mi chodzi. W każdym razie nigdy jej tego nie wybaczę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)