Tytuł: Zoroaster. Gwiazdy umierają w milczeniu
Autor: Rafał Dębski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 12 marca 2010
Ilość stron: 372
Nie zamierzałam czytać tej książki. Nawet nie wiedziałam, że istnieje. W moje łapki trafiła tylko dlatego, że wysłałam Mamę po książki do biblioteki, a ponieważ nie było moich typów, bibliotekarka wcisnęła jej To. I co z tego wynikło?
Rok 2487. Odległa galaktyka Taurusa (Byka), planeta Valhalla, a właściwie jeden z jej księżyców - Zoroaster. Właśnie tam trafia Adam Bartold, pięćdziesięcioczteroletni pilot "dalekiego zasięgu". Jego statek uległ awarii, musiał znaleźć jakieś schronienie. Na księżycu znajduje się baza badawcza, a w niej 12 naukowców. Kiedyś było ich szesnastu, ale dwóch zmarło kilka miesięcy wcześniej, kolejnych dwóch zaginęło. Czym zajmują się uczeni? Badają życie spiagotów - wielkich, latających mimo ogromnej grawitacji organizmów.
Nie myślcie jednak, że Adam dołączy do badań. Nie - jako wykwalifikowany pilot zostaje wysłany do naprawy satelity. W trakcie renowacji cudem wymyka się z rąk śmierci - ktoś zamontował na sprzęcie pułapkę, która aktywuje się przy zbytnim zbliżeniu. Nasz bohater wyczuwa, że stacja badawcza wcale nie jest tak spokojnym miejscem jak się wydaje. Jego podejrzenia potwierdza kolejny zgon - kolejny naukowiec opuścił świat. Bartold postanawia rozwiązać zagadkę. Jednak otoczenie mu nie sprzyja: pracownicy sztabu naukowego mają swoje tajemnice, których zazdrośnie strzegą.
Przez większość książki obserwujemy życie stacji badawczej. Wraz z Adamem jesteśmy świadkami trzęsień gruntu, wspaniałych burz oraz nieco bardziej przyziemnych konfliktów międzyludzkich między pracownikami, którzy (podobno) przeszli restrykcyjne testy, także psychologiczne. Niestety, wobec takiego natłoku wątków "pobocznych", wielka tajemnica schodzi na drugi plan. Przytłaczają ją wyjaśnienia działania nowatorskich mechanizmów, wykorzystania różnych technologii... Science fiction dominuje nad wątkiem kryminalnym, co niezbyt przypadło mi do gustu, ponieważ intryga zapowiadała się ciekawie (niemal jak w I nie było nikogo Agathy Christie - mordercą jest ktoś z wewnątrz, ale kto?). Jej rozwiązanie także nie zachwyciło - przynajmniej mnie.
Nie spodobały mi się też rozległe monologi wewnętrzne Adama. Dobrze wiedzieć, o czym bohater myśli, jednak momentami było ich ZA dużo. Dobrze, że tylko nieznacznie spowalniało to akcję. Do dobrych stron mogę zaliczyć psychikę postaci. Bohaterowie nie są "płascy", mają swoją przeszłość, (nie zawsze) racjonalne motywy działania oraz etykę. Niewątpliwą zaletą jest także zdolność autora do żywego opisywania postaci, których biografie niemal niezauważalnie "wchodzą" czytelnikowi do głowy. Ja sama, chociaż nie przywiązuję do tego zbytniej uwagi, szybko zapamiętałam, kto jest czyim mężem i czym się zajmuje.
"Zoroaster" nie jest książką złą. Do najlepszych polskich pozycji bym jej nie zaliczyła, ale czasu spędzonego na lekturze nie uznaję za czas stracony. Zakończenie mogłoby być lepsze, wątek futurystyczno-naukowy mógłby nie przyćmiewać ciekawego wątku kryminalnego, ale w gruncie rzeczy... Fani sci-fi nie poczują się zawiedzeni, a także pozostali Czytelnicy mogą dać powieści szansę. Chyba że nie lubią czytać o odległych galaktykach, gdzie niemal wszystko jest możliwe.
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: fanom science fiction, kryminałów (w tej kolejności).
Ciągle próbuję zaprzyjaźnić się z literaturą s-f, ale jakoś mi to nie wychodzi. Nie mogę się przemóc, żeby sięgnąć po książki z tego gatunku.
OdpowiedzUsuńJa należę do tych osób, co wolą kryminały niż science fiction, ale ta książka wydaje się na całkiem ciekawą, więc niewykluczone, że kiedyś wypożyczę z biblioteki.
OdpowiedzUsuńtematyka raczej nie dla mnie, ale zobaczymy ;D
OdpowiedzUsuń