David Gibbins, archeolog i pisarz, swoją literacką karierę rozpoczynał od utworów naukowych. W 2005 roku zajął się działalnością beletrystyczną, choć jego zamiłowanie do historii i archeologii odbija się echem w jego książkach. Na przykład Mieczu Attyli.
Potęga Imperium Rzymskiego zaczyna się chwiać około roku 439, kiedy barbarzyńskie plemię Wandalów zaczyna zagarniać kolejne afrykańskie ziemie. W tymże roku dochodzi do bitwy o Kartaginę, w której - po stronie Rzymu - dowodzi Flawiusz Aecjusz Sekundus. W tych ponurych okolicznościach zdobywa on dwóch nowych przyjaciół, centuriona Makrobiusza oraz mnicha-wojownika Artura. Kilka lat później Imperium staje w obliczu kolejnego nieprzyjaciela, tym razem nadciągającego ze wschodu... nieokiełznanego Huna Attyli. Cesarz wydaje się obojętny na kłopoty swojego państwa, ale Flawiusz i jego stryj - dowódca rzymskiej armii - wprost przeciwnie.
Początek Miecza Attyli to króciutki epizod z 396 roku, chwili narodzin sławetnego Attyli. Po nim następuje gwałtowny przeskok o czterdzieści lat i wiele setek kilometrów, a także permanentna zmiana głównego bohatera. W owym czasie to Wandalowie, a nie siły Attyli, są utrapieniem Rzymu. Lekko zrażona, czytam dalej. Kolejne strony, kolejne rozdziały, kolejny przeskok w czasie i przestrzeni: Hunowie są już nieco bliżej, stanowią pewne niebezpieczeństwo. Chcąc ich powstrzymać, Flawiusz ma wyruszyć z "poselstwem" do samego Attyli. Dalsze próby przybliżenia Czytelnikowi fabuły mogłyby zakrawać na spoiler, więc je porzucę. Bo, szczerze mówiąc, w Mieczu Attyli fabuły właściwie nie ma.
Ciężko nawet doprecyzować, dlaczego powieść nosi tytuł Miecz Attyli. Wspomniany oręż pojawia się na jej kartach mniej więcej trzykrotnie, z czego tylko raz na dłużej (i nigdy w tym znaczeniu, jakie sugeruje opis na okładce). W ogóle, w utworze bardzo niewiele miejsca poświęcono wojnie z Hunami, czy jakiejkolwiek bardziej dynamicznej akcji. Po powieści z cyklu Total War Rome spodziewałabym się większej koncentracji na zbrojnych potyczkach, tymczasem autor skupił się na codzienności rzymskiego trybuna, zupełnie marginalizując Attylę. Szkoda, bo postać wielkiego wojownika można było wykorzystać na wiele sposobów, choćby tworząc powieść historyczno-sensacyjną z kilkoma zmyślonymi bitwami lub obierając atakującego Rzym Huna na głównego bohatera.
Głównym bohaterem przez cały utwór pozostaje Flawiusz, rzymski trybun. Mężczyzna odważny, waleczny i w gruncie rzeczy rozsądny. Dlaczego "w gruncie rzeczy"? Bowiem co najmniej dwukrotnie zachował się irracjonalnie, wręcz głupio... i uszło mu to na sucho! Nie mam pojęcia, jakim cudem ten człowiek przeżył do końca Miecza Attyli - byłam pewna, że zginie w połowie, po podjęciu pierwszej głupiej / irracjonalnej decyzji. Mężczyznę, podobnie jak postaci drugoplanowe - zarówno te autentyczne, jak i (nieliczne) fikcyjne - poznajemy bardzo pobieżnie. Każdy został obdarzony kilkoma cechami charakterystycznymi, ale pozostałam obojętna wobec nich. Nie potrafiłam utożsamić się z ich problemami, nie potrafiłam im współczuć ani współodczuwać radości.
Skoro Miecz Attyli nie powala fabułą ani kreacją postaci, czy posiada jakiekolwiek mocne strony? Owszem: można się sporo dowiedzieć o historii. Autor osadził powieść w realiach V wieku, zachował daty najistotniejszych - nielicznych - potyczek i zadbał o odpowiednie tło polityczne. Po epilogu natomiast możemy zagłębić się w szczegółowy opis Imperium tamtych czasów. Jak wyglądało życie codzienne, podział władzy, kierownictwo armią, podejście do chrześcijaństwa? Posłowie dość wyczerpująco odpowiada Czytelnikowi na te i inne pytania.
Walorem Miecza Attyli jest także kunszt tłumacza. Pan Maciej Szymański niemal na pewno napotkał wiele problemów podczas przekładu: jeśli nie samej powieści, to historycznego posłowia. Zebrane w nim treści niczym nie ustępują "oryginalnie polskim" tekstom historycznym, jakie można napotkać w podręcznikach do tego przedmiotu. Do pełnego zrozumienia potrzeba wprawdzie pewnej wiedzy, której ja nie posiadam (fragment (...)było niejako odbiciem sofistycznej tradycji debaty filozoficznej okresu późnoklasycznego(...) doprowadził mnie do śmiechu nad własną głupotą - dobrze, że po chwili pojawiło się jego "ludzkie" wyjaśnienie), niemniej biję pokłony.
Miecz Attyli to - wbrew okładce i widniejącemu na niej opisowi - powieść refleksyjna, statyczna, historyczna, a nie koncentrująca się na wojnie. Postać Huna Attyli została w niej zmarginalizowana, ustępując miejsca niezbyt ciekawym perypetiom rzymskiego trybuna i jego podwładnych oraz przyjaciół. Pomysł na książkę posiadał ogromny potencjał, który został jednak zmarnowany... najpewniej przez archeologiczne wykształcenie autora. Utwór można potraktować jako ciekawostkę i przeczytać jedynie posłowie - przynajmniej co nieco poszerzycie swoją wiedzę.
Ocena końcowa: 2+/6
Polecam: fanatykom historii (szczególnie okresu schyłkowego Imperium Rzymskiego)
Potęga Imperium Rzymskiego zaczyna się chwiać około roku 439, kiedy barbarzyńskie plemię Wandalów zaczyna zagarniać kolejne afrykańskie ziemie. W tymże roku dochodzi do bitwy o Kartaginę, w której - po stronie Rzymu - dowodzi Flawiusz Aecjusz Sekundus. W tych ponurych okolicznościach zdobywa on dwóch nowych przyjaciół, centuriona Makrobiusza oraz mnicha-wojownika Artura. Kilka lat później Imperium staje w obliczu kolejnego nieprzyjaciela, tym razem nadciągającego ze wschodu... nieokiełznanego Huna Attyli. Cesarz wydaje się obojętny na kłopoty swojego państwa, ale Flawiusz i jego stryj - dowódca rzymskiej armii - wprost przeciwnie.
Początek Miecza Attyli to króciutki epizod z 396 roku, chwili narodzin sławetnego Attyli. Po nim następuje gwałtowny przeskok o czterdzieści lat i wiele setek kilometrów, a także permanentna zmiana głównego bohatera. W owym czasie to Wandalowie, a nie siły Attyli, są utrapieniem Rzymu. Lekko zrażona, czytam dalej. Kolejne strony, kolejne rozdziały, kolejny przeskok w czasie i przestrzeni: Hunowie są już nieco bliżej, stanowią pewne niebezpieczeństwo. Chcąc ich powstrzymać, Flawiusz ma wyruszyć z "poselstwem" do samego Attyli. Dalsze próby przybliżenia Czytelnikowi fabuły mogłyby zakrawać na spoiler, więc je porzucę. Bo, szczerze mówiąc, w Mieczu Attyli fabuły właściwie nie ma.
Ciężko nawet doprecyzować, dlaczego powieść nosi tytuł Miecz Attyli. Wspomniany oręż pojawia się na jej kartach mniej więcej trzykrotnie, z czego tylko raz na dłużej (i nigdy w tym znaczeniu, jakie sugeruje opis na okładce). W ogóle, w utworze bardzo niewiele miejsca poświęcono wojnie z Hunami, czy jakiejkolwiek bardziej dynamicznej akcji. Po powieści z cyklu Total War Rome spodziewałabym się większej koncentracji na zbrojnych potyczkach, tymczasem autor skupił się na codzienności rzymskiego trybuna, zupełnie marginalizując Attylę. Szkoda, bo postać wielkiego wojownika można było wykorzystać na wiele sposobów, choćby tworząc powieść historyczno-sensacyjną z kilkoma zmyślonymi bitwami lub obierając atakującego Rzym Huna na głównego bohatera.
Głównym bohaterem przez cały utwór pozostaje Flawiusz, rzymski trybun. Mężczyzna odważny, waleczny i w gruncie rzeczy rozsądny. Dlaczego "w gruncie rzeczy"? Bowiem co najmniej dwukrotnie zachował się irracjonalnie, wręcz głupio... i uszło mu to na sucho! Nie mam pojęcia, jakim cudem ten człowiek przeżył do końca Miecza Attyli - byłam pewna, że zginie w połowie, po podjęciu pierwszej głupiej / irracjonalnej decyzji. Mężczyznę, podobnie jak postaci drugoplanowe - zarówno te autentyczne, jak i (nieliczne) fikcyjne - poznajemy bardzo pobieżnie. Każdy został obdarzony kilkoma cechami charakterystycznymi, ale pozostałam obojętna wobec nich. Nie potrafiłam utożsamić się z ich problemami, nie potrafiłam im współczuć ani współodczuwać radości.
Skoro Miecz Attyli nie powala fabułą ani kreacją postaci, czy posiada jakiekolwiek mocne strony? Owszem: można się sporo dowiedzieć o historii. Autor osadził powieść w realiach V wieku, zachował daty najistotniejszych - nielicznych - potyczek i zadbał o odpowiednie tło polityczne. Po epilogu natomiast możemy zagłębić się w szczegółowy opis Imperium tamtych czasów. Jak wyglądało życie codzienne, podział władzy, kierownictwo armią, podejście do chrześcijaństwa? Posłowie dość wyczerpująco odpowiada Czytelnikowi na te i inne pytania.
Walorem Miecza Attyli jest także kunszt tłumacza. Pan Maciej Szymański niemal na pewno napotkał wiele problemów podczas przekładu: jeśli nie samej powieści, to historycznego posłowia. Zebrane w nim treści niczym nie ustępują "oryginalnie polskim" tekstom historycznym, jakie można napotkać w podręcznikach do tego przedmiotu. Do pełnego zrozumienia potrzeba wprawdzie pewnej wiedzy, której ja nie posiadam (fragment (...)było niejako odbiciem sofistycznej tradycji debaty filozoficznej okresu późnoklasycznego(...) doprowadził mnie do śmiechu nad własną głupotą - dobrze, że po chwili pojawiło się jego "ludzkie" wyjaśnienie), niemniej biję pokłony.
Miecz Attyli to - wbrew okładce i widniejącemu na niej opisowi - powieść refleksyjna, statyczna, historyczna, a nie koncentrująca się na wojnie. Postać Huna Attyli została w niej zmarginalizowana, ustępując miejsca niezbyt ciekawym perypetiom rzymskiego trybuna i jego podwładnych oraz przyjaciół. Pomysł na książkę posiadał ogromny potencjał, który został jednak zmarnowany... najpewniej przez archeologiczne wykształcenie autora. Utwór można potraktować jako ciekawostkę i przeczytać jedynie posłowie - przynajmniej co nieco poszerzycie swoją wiedzę.
Ocena końcowa: 2+/6
Polecam: fanatykom historii (szczególnie okresu schyłkowego Imperium Rzymskiego)
Może i nie walczyłem w wielu bitwach (...) ale moja służba była
dostatecznie długa, bym zdążył zauważyć, że chwała wojenna to rzecz
ulotna. Widziałem całe pokolenia młodych ludzi, moich uczniów,
wyruszające na wojnę. Byli pełni optymizmu, żądni bohaterskich czynów.
Gdy wracali... jeśli wracali... byli cieniami samych siebie. Lecz ledwie
jedno pokolenie da się zemleć przez okrutną machinę wojny, już kolejne
rwie się do bitki. Powtarzałem im więc, czego nauczyłem się na pustyni:
wojna to nie chwała, wojna to ciężka praca, wytrwałość i troska o
towarzyszy. Ta prawda więcej dla mnie znaczy niż wszystkie laury i
odznaczenia, których nie zdobyłem, te ulotne chwile chwały. [strona 142]
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Rebis
Tytuł: Miecz Attyli (org. The Sword of Attila)
Autor: David Gibbins
Seria: Total War Rome, #2
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 17 lutego 2015 r. (premiera: styczeń 2015)
Ilość stron: 334
Recenzja realizuje wyzwania:
1. Książkowe wyzwanie 2015 - W tytule jest imię
2. Wyzwanie czytelnicze 2015 - Książka wydana w 2015 roku
1. Książkowe wyzwanie 2015 - W tytule jest imię
2. Wyzwanie czytelnicze 2015 - Książka wydana w 2015 roku
Po książkę to i tak bym nie sięgnęła, a teraz mnie tylko utwierdziłaś w tym przekonaniu. Zdecydowanie nie dla mnie
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie,
http://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl/