Autor: Maggie Stiefvater
Seria: The Raven Boys #1
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2 lipca 2013 r. (premiera: wrzesień 2012)
Ilość stron: 496
Maggie Stiefvater zaistniała w Polsce dzięki trylogii Wilki z Mercy Falls. Po zakończeniu tej serii autorka napisała The Scorpio Races (w Polsce wydane jako Wyścig śmierci), a później rozpoczęła cykl Raven Boys. Dziś przedstawiam Wam recenzję pierwszego tomu tejże trylogii, czyli Króla Kruków.
Blue Sargent należy do rodziny wróżek i mediów, a sama - choć nie posiada specjalnych umiejętności - znacznie wzmacnia moc duchów, dzięki czemu jej matce i ciotkom łatwiej się z nimi komunikować. Do Henrietty przybywa daleka krewna, Neeve, podobno by odnaleźć ojca dziewczyny. Jednocześnie czterech przyjaciół, uczniów szanowanej męskiej uczelni Aglionby - Gansey, Ronan, Adam i Noah - poszukuje w mieście i jego okolicach linii mocy, na której mają nadzieję znaleźć Glendowera, legendarnego Króla Kruków. Spotkanie piątki nastolatków jest nieuniknione. Czy uda im się odnaleźć uśpionego rycerza, zanim zrobi to ktoś inny? Ktoś, kto poszukuje linii mocy od lat i posunie się do wszystkiego, by ją odnaleźć?
Początkowo nie mogłam wciągnąć się w tę powieść, za co winię specyficzny, wyraźnie kierowany do młodszych czytelników, sposób pisania. Z czasem okazało się, że poszukiwania Glendowera i linii mocy wcale nie stanowią głównej osi Króla Kruków. To przede wszystkim opowieść o młodych ludziach, którzy mają swoje problemy (z nauką, z rodziną, z sobą) i wspólnie próbują je rozwiązać. Historia nie pomija też problemu pierwszej miłości - Blue, otoczona przez czterech charyzmatycznych młodzieńców, zaczyna odczuwać coś, czego nie znała wcześniej, a jednocześnie wie, że nie może pozwolić sobie na miłość, ponieważ chłopak, którego pocałuje, zginie.
W Królu Kruków ważną rolę odgrywają magia i zjawiska nadprzyrodzone. Nie obawiajcie się, nikt nie lata na miotle, nie rzuca Patronusami ani nie usuwa nikomu pamięci. Występująca w powieści magia ma raczej związek z przyrodą. Co jakiś czas pojawiają się też jakieś duchy - częściej w rozmowie niż "na żywo", ponieważ żadne z piątki bohaterów nie posiada zdolności widzenia zmarłych. Ta teza zostaje jednak wystawiona na próbę, której rozwiązanie mnie bardzo zaskoczyło. Zakończenie tomu mogłoby w sumie stanowić zakończenie opowieści; autorzy już nie raz zostawiali swoich bohaterów w podobnych sytuacjach, skazując odbiorców na domysły. Na szczęście Maggie Stiefvater kontynuuje historię w Złodziejach snów (cieszę się, że dopiero teraz przeczytałam Króla Kruków - gdybym musiała czekać 2 lata na kontynuację, byłabym bardzo niepocieszona!).
W Królu Kruków występuje około 11 ważnych dla fabuły postaci. Oprócz wspomnianej młodzieży, istotne są krewne Blue - matka Maura, ciotki Persefona, Calla, Orla, Neeve - oraz nauczyciel łaciny z Aglionby. Każdego z tych bohaterów poznajemy naprawdę dobrze, jak na jeden, liczący niecałe 500 stron tom. Najwięcej czasu poświęca się oczywiście Blue, Ganseyowi i spółce. Każdy chłopak jest inny, niepowtarzalny i - co najważniejsze - wzbudzający sympatię. Polubiłam nawet Ronana, którego ze względu na wygląd omijałabym pewnie szerokim łukiem. Może nie tyle polubiłam, co poczułam się zaintrygowana: chcę dowiedzieć się o nim znacznie więcej!
W książce występuje narracja trzecioosobowa, choć każdy rozdział kładzie nacisk na jedną z postaci, dając odbiorcy wgląd w jej myśli. Jest to fajne, ponieważ nasze poznanie świata nie ogranicza się do perspektywy jednej osoby - którą zapewne zostałaby Blue, jak to bywa w książkach młodzieżowych. Wspominałam o stylu pisania skierowanym do młodszych odbiorców: nie potrafię sprecyzować, skąd takie przyporządkowanie. Może ze względu na kwieciste opisy, cenzurę większości brzydkich słów (przykład - mój ulubiony fragment tej książki - pod recenzją)... Tak, na pewno Króla Kruków pisano z myślą o nieco młodszych czytelnikach, choć poruszana tematyka na pewno zainteresuje także tych starszych.
Król Kruków tylko umocnił moją sympatię do Maggie Stiefvater. Powieść urzekła mnie swoim klimatem, charyzmatycznymi postaciami oraz doprawdy uroczym stylem pisania. Nie przeszkadzało mi nawet to, że "cel" powieści zszedł na drugi plan, na pierwszym plasując wątki bardziej obyczajowe. Niecierpliwie wyczekuję marca, by móc zapoznać się ze Złodziejem snów - Wam tymczasem polecam Króla Kruków.
Ocena końcowa: 5-/6
Polecam: miłośnikom powieści młodzieżowych z odrobiną magii
Ronan zaczął kląć. Puścił długą wiązankę obfitującą w złożone związki frazeologiczne. (...) Adam pomyślał, że Ronan bardzo melodyjnie przeklina: dobiera słowa z ostrożną, pełną czułości precyzją, jakby tworzył jakąś czarną poezję. W jego głosie było znacznie mniej nienawiści niż wtedy, kiedy nie przeklinał. [Uroboros, s. 286]
Mam tę książkę chyba już od roku na półce i nadal jej nie przeczytałam! Tyle pozytywnych opinii czytałam, ale ciągle nie mam jakoś ochoty po nią sięgać
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, ale raczej nie traktuję "Króla Kruków" jako priorytetu :)
OdpowiedzUsuńMnie tak średnio przekonują książki Maggie - są niezłe, ale nie na tyle dobre, by zapadały w pamięć. Dlatego tym razem muszę podziękować za Króla kruków, po prostu szkoda mi na razie czasu na ten tytuł.
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu przeczytać jakąś książkę tej autorki! :)
OdpowiedzUsuńja bardzo lubię jej styl pisania i nie umiem się doczekać drugiej części :)
OdpowiedzUsuń