środa, 15 października 2014

"Nie gaś światła" - Bernard Minier

Tytuł: Nie gaś światła (org. N'éteins pas la lumière)
Autor: Bernard Minier
Seria: Martin Servaz #3
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 29 września 2014 r. (premiera: luty 2014)
Ilość stron: 504

Bernard Minier urzekł mnie jakiś czas temu swoim debiutanckim Bielszym odcieniem śmierci. Wprawdzie jego drugą wydaną w Polsce książkę (Krąg) jakoś przegapiłam, już ją zakupiłam... a do tego przeczytałam trzeci tom przygód Martina Servaza, francuskiego policjanta przebywającego na urlopie chorobowym!

Dotychczas ułożone i całkiem udane życie Christine zaczyna zmieniać się w wigilię Bożego Narodzenia. Otrzymuje anonimową wiadomość od kogoś, kto chce się zabić. Ten fakt ją niepokoi, ale stanowi dopiero preludium kolejnych wydarzeń. Ktoś doskonale wie, że otrzymała list i go zignorowała. Młoda dziennikarka niemal z dnia na dzień traci wszystko, co jest jej drogie - pozostaje jej tylko ukochany piesek Iggy i były kochanek Leo. Prześladowca nie zamierza spoczywać na laurach - chce zniszczyć Christine do końca.
Jednocześnie Martin Servaz (nieco nieoficjalnie) zawiesza swoje chorobowe i wznawia śledztwo w sprawie samobójstwa Celii Jablonki. Funkcjonariusz ma powody, by uwierzyć iż kobieta nie odebrała sobie życia całkowicie dobrowolnie.


Przebrnąwszy przez zupełnie niezwiązany z tematem utworu prolog, zagłębiłam się w "prawdziwą" historię. Towarzyszymy Christine od chwili odnalezienia przez nią dziwnego anonimu, a później jesteśmy świadkami jej przemiany - z racjonalnej, uroczej dziennikarki w szaloną, paranoicznie przerażoną resztkę kobiety. Jednocześnie wraz z Servazem próbujemy rozwiązać zagadkę śmierci Celii. Niesamowite jest to, jak autor opisał te dwa wątki. Najpierw miałam wrażenie, że Servaz tak naprawdę bada sprawę Christine, która z jakiegoś powodu figurowała w aktach pod innym nazwiskiem. Później, kiedy zdałam sobie sprawę, że takiej teorii przeczą liczne achronologie, nie byłam w stanie zlokalizować prześladowcy. Podobnie jak Servaz (oraz Christine, która przecież nie jest głupią gąską i fakty łączyć umie), nieraz wpadałam na fałszywe tropy i byłam skora pociągnąć przed wymiar sprawiedliwości osobę, która okazywała się zupełnie niewinna...
Nie gaś światła podzielono na trzy akty. Pierwszy z nich - najdłuższy - to rozwinięcie akcji opisanej przeze mnie w drugim akapicie. Jest tam sporo niespodziewanych zwrotów akcji i zaskakujących rozwiązań, a do tego często wieje grozą, ale to nic w porównaniu z tym, co dzieje się w pozostałych dwóch aktach! Nie sądziłam, że po "rozwiązaniu sprawy" jeszcze tyle może mnie w niej zaskoczyć! Nie chcę zdradzać za dużo, ale w tej części książki naprawdę dowiecie się, co znaczy strach.

Bernard Minier bardzo mocno przedstawił psychikę Christine. Może nieco przesadził, ponieważ jej reakcje wydawały mi się momentami przerysowane i mocno nieprawdopodobne. Dość łatwo weszłam w skórę tej zastraszonej młodej kobiety, mimo wspomnianego mankamentu. Nieraz naprawdę szczerze jej współczułam, lecz, choć nigdy nie znalazłam się w podobnej sytuacji (i nie życzę tego najgorszemu wrogowi!), raczej nie reagowałabym tak jak ona. Niemniej wewnętrzną - a także zewnętrzną - przemianę bohaterki możemy obserwować na kartach Nie gaś światła, co stanowi gratkę dla miłośników historii psychologicznych. Za to Servaz pozostał taki jak zawsze: dociekliwy, uparty, nieraz naginający rzeczywistość do swoich potrzeb. Początek i koniec książki każą nam oczekiwać kontynuacji jego wątku w kolejnych tomach - na które niecierpliwie czekam!

Nie gaś światła opatrzono nie tylko intrygującym tytułem, ale i bardzo sugestywną okładką. Utwór traktuje o prześladowcach (stalkerach), którzy są gotowi na wiele, byle zatruć życie swojej ofiary. A czyż wyglądająca pomiędzy żaluzjami kobieta nie wpasowuje się idealnie w tę tematykę? Wydźwięk tytułu także wydaje się jasny - jeśli tylko przeczytaliście moje powyższe wypociny.

Bernard Minier po raz kolejny mnie zachwycił. Łącząc thriller, opowieść psychologiczną i złożony kryminał utwierdził swoją pozycję na liście moich ulubionych autorów. Jeśli nie mieliście styczności z jego twórczością, Nie gaś światła będzie świetnym początkiem - choć teoretycznie to trzeci tom serii o Martinie Servazie. Oczywiście Bielszy odcień śmierci także polecam, a Krąg... niby nie czytałam, ale powiem w ciemno: także warto :)
Ocena końcowa: 6-/6
Polecam: miłośnikom thrillerów, kryminałów, powieści psychologicznych

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis

2 komentarze:

  1. Nie czytuję takiej literatury, ale po Twojej opinii mam ochotę zrobić wyjątek dla tego autora :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam te książkę w domu, ale sprzedałam, bo nie chciało mi się zaczynać od pierwszej części serii. Teraz widzę, że chyba źle zrobiłam :)

    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń