Tytuł: Królowa Zdrajców (org. The Traitor Queen)
Autor: Trudi Canavan
Seria: Trylogia Zdrajcy #3
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 14 sierpnia 2012 r. (premiera: sierpień 2012 r.)
Ilość stron: 608
Po Królową Zdrajców sięgnęłam względnie szybko po Łotrze. Największa w tym zasługa Waszych odpowiedzi z ankiety - bo ja sama pewnie jeszcze długo bym zwlekała... Jeśli nie czytaliście Misji ambasadora i Łotra, kolejny akapit pomińcie, ponieważ zawiera spoilery.
Sonea i Regin wyruszają wreszcie do Sachaki - jako ambasadorowie Gildii i Krain Sprzymierzonych w sprawie Zdrajców, ale także przez wzgląd na Lorkina. Chłopak bowiem, po opuszczeniu szeregów Zdrajców, trafił przed majestat sachakańskiego króla i odmówił odpowiedzi na zadane pytania, co poskutkowało jego uwięzieniem. Dannyl nadal przeżywa problemy sercowe., Lilia natomiast, studiując i dodatkowo ucząc się od Mistrza Kallena arkanów czarnej magii, dodatkowo pomaga Aryi, Cery'emu i Golowi, którzy ukrywają się przed Skellinem, którego nadal nie udało się znaleźć...
Co typowe dla prozy Trudi Canavan, akcja toczy się naprawdę powoli. Autorka serwuje czytelnikom nieraz nieistotne szczegóły, które przedłużają lekturę, a tak naprawdę nic do niej nie wnoszą. Co więcej, Królowa Zdrajców wprowadza zupełnie nowe wątki. Koniec końców, ostatni tom Trylogii Zdrajcy to książka licząca około 600 stron maszynopisu (bez przesadnie wielkich marginesów), której akcję można by ścisnąć w połowie tego.
Muszę jednak oddać sprawiedliwość: autorka nieźle poplątała niektóre wątki. Wyraźnie nie mogła powstrzymać się przed wprowadzeniem wątku romantycznego, którego istnienia dopatrywałam się (i wreszcie dopatrzyłam!) mniej więcej od połowy Łotra. Ucieszyłam się, że w Trylogii Zdrajcy (wreszcie!) pojawiły się nie tylko homoseksualne pary (choć było ich naprawdę zaskakująco dużo... Czyżby pani Canavan usilnie próbowała przekonać odbiorców, że wokół nas jest aż tylu homoseksualistów?), ale także normalne pairingi - wolę czytać właśnie o takich.
Niełatwo określić, co właściwie było celem tej trylogii - oraz kto tak właściwie jest jej głównym bohaterem. Czy jest nim Lorkin - młodzieniec, który trafił do Sachaki, poznał zwyczaje tamtejszych rebeliantów, a później stał się cierpiętnikiem za ich sprawę? Może (stary, dobry) Dannyl, który próbował spisać historię magii i w tym celu udał się do Sachaki? Czy Sonea, która najpierw walczyła z niebezpieczną używką, wzięła pod swoje skrzydła niedoświadczoną adeptkę czarnej magii, a później wyruszyła do Sachaki jako negocjatorka? A może Lilia, która pojawiła się dopiero w Łotrze, ale mocno zamieszała w Gildii i Imardisie? Pomijając Dannyla, którego rola w Misji ambasadora i Łotrze stopniowo malała, by osiągnąć minimum w Królowej Zdrajców (naprawdę, mogłoby go tam nie być), pozostała trójka równo dzieli pomiędzy siebie uwagę czytelnika.
Podsumowując całą trylogię, nie dopatruję się celu, dla jakiego w kyrialiańskiej ambasadzie w Sachace pojawili się Tayend oraz Merria. O ile ten pierwszy miałby niejaki powód (znany osobom, które czytały Trylogię Czarnego Maga), o tyle młoda uzdrowicielka tylko pałęta się po budynku. Po Misji ambasadora myślałam, że między nią a którymś ze starszych magów nawiąże się romans (chyba nie zdziwiłabym się takim obrotem sprawy), a tymczasem... zupełnie nic.
Trylogia Zdrajcy kończy się podobnie do Trylogii Czarnego Maga. Na skutek wydarzeń z trzech tomów społeczeństwo staje nad przepaścią, trzeba zmienić prawa, dostosować się do nowych reguł gry. Taki finisz teoretycznie domyka wszystkie wątki (tym razem żadna z bohaterek nie jest w ciąży... a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo), a jednocześnie pozostawia możliwość powstania kontynuacji. I choć Trudi Canavan rozpoczęła prace nad nową serią, niepowiązaną z Krainami Sprzymierzonymi, myślę, że jeszcze będziemy mieli okazję powrócić do tego uniwersum.
Królowa Zdrajców, choć zawiera kilka zaskakujących elementów, to raczej przeciętna lektura dedykowana miłośnikom stylu pisania Trudi Canavan. Ślamazarna akcja, rozległe opisy przeżyć wewnętrznych, dużo miłości... Tak mogłabym krótko opisać tę historię. Utwór godnie domyka Trylogię Zdrajcy, nie wyłamując się ani na plus, ani na minus. Będę śledzić dalszą twórczość pani Canavan, nadal będę darzyć miłością jej debiutancką Trylogię Czarnego Maga (ale nie będę jej czytać ponownie, by nie zniszczyć wspomnień), ale jednocześnie będę liczyć się z tym, że powoli wyrastam z targetu jej literatury. Starzeję się :(
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom spokojnych, melancholijnych historii o magii, miłości
Jakoś niespecjalnie ciągnie mnie do książek Canavan. Nawet nie wiem, czemu :/
OdpowiedzUsuńUwielbiam twórczość Canavan :) Koniecznie muszę więc dopaść tę trylogię w swoje ręce :D
OdpowiedzUsuńPamiętam, że Trylogia Czarnego Maga bardzo mi się podobała. Niestety, tej drugiej trylogii po prostu nie mam serca zacząć - z 99%ową pewnością wiem, że gorzej by mi się w nią było wkręcić.
OdpowiedzUsuń