Tytuł: Przez burze ognia (org. Under the Never Sky)
Autor: Veronica Rossi
Seria: Przez burze ognia #1
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 21 stycznia 2013 r. (premiera: styczeń 2012)
Ilość stron: 362
Przez burze ognia zaczęłam czytać po angielsku, potem nadeszła sesja (albo książki od wydawnictw, teraz nie pamiętam) i książkę porzuciłam. Wróciłam do niej po polsku, kupując na promocji w Empiku. No i przeczytałam w jeden dzień...
Siedemnastoletnia Aria wraz z przyjaciółką, synem Konsula i dwójką jego kumpli postanawiają złamać zasady, opuścić bezpieczny Pod i wejść do sektora rolniczego (zwanego SR6). Nie brzmi to groźnie, ale wydarzenia przyjmują dramatyczny obrót i grupka widzi Dzikiego - czyli człowieka spoza Podu. Peregrine "Perry", bo to o nim mowa, dość szybko wycofuje się z obcego terytorium, ale w jego wiosce czekają na niego kolejne przeciwności. Dwójka bohaterów (niezależnie) zostaje skazana na wygnanie i spotyka się pod wzburzonym eterowym niebem. Choć są swoimi naturalnymi wrogami, muszą połączyć siły, ponieważ tylko w ten sposób mogą wrócić do swoich bliskich.
Co nieco o realiach świata przedstawionego. Znajdujemy się w świecie, w którym po niebie przemyka niebieski eter,
wywołuje burze, pali pola uprawne i wywiera zły wpływ na ludzkość.
"Normalni" ludzie mieszkają w Podach - wielkich zbiornikach - na lewych
oczach mają Wizjery i całymi dniami przesiadują w Sferach (wirtualnych
rzeczywistościach, w których prowadzą drugie... a właściwie pierwsze
życie). Tymczasem "dzicy" ludzie (spoza Podów) dzielą się na cztery typy: Audów (wyśmienity słuch), Scirów (wyśmienity węch), Vidów (wyśmienity wzrok) oraz nieobdarzonych Zmysłem. Mieszkają w osadach rządzonych przez Wodzów Krwi. Całymi dniami polują, gotują, piorą... jak to ludzie.
Fabularnie Przez burze ognia utrzymuje się powyżej przeciętnej. Spotkanie głównych bohaterów i związek pomiędzy nimi nie stanowi zaskoczenia (zwłaszcza jeśli obejrzało się oficjalny polski zwiastun albo dokładnie przeczytało opisy z okładki), ale poza tym nie jest źle. Autorka postawiła na drodze Arii i Perry'ego wiele przeszkód, ale nie były one przekombinowane. Ot, burza eterowa, Krukorzy (kanibale) czy głupie pęcherze na stopach. Zwłaszcza na początku problemy zdawały się z życia wzięte, dzięki czemu jakoś łatwiej zżyłam się z bohaterami. Akcja wartko prze do przodu, choć w teorii wędrówka postaci trwa całymi tygodniami (i dobrze, nie wyobrażam sobie tego rozpisanego jak we Władcy pierścieni).
Ucieszyła mnie konsekwencja utworu. Aria od początku zamierzała uruchomić swój Wizjer i skontaktować się z matką, po czym do niej dołączyć. Zawzięcie dążyła do tego celu, choć nie zawsze było łatwo. Perry postanowił pomóc Arii, ponieważ chciał wziąć ją jako zakładniczkę i odzyskać utraconą bliską osobę. Cel zrealizował tylko częściowo, ale i tak uznaję to za plus.
Nieco nielogicznym i przerysowanym wydał mi się konflikt Perry'ego z Krukorami. Wprawdzie chłopak zasłużył sobie na brak ich przychylności, ale nie do takiego stopnia, by wzburzony sześćdziesięcioosobowy oddział oblegał osadę, w której ten się ukrył! Moim zdaniem to zbyt absurdalna koncepcja... i potrzebna chyba tylko do tego, by Aria i Perry więcej czasu ze sobą spędzili. Natomiast Wielka Niespodzianka, którą poznajemy daleko za połową tomu, dla uważnego czytelnika okazuje się lekkim zdziwieniem. Niestety, Veronice Rossi nie udało się mnie zaskoczyć.
Nie mogę nie wspomnieć o bohaterach, ponieważ oni nieco wyłamują się ze schematów. Aria nie jest byle ofermą, wyraża własne zdanie i nie boi się głośno wyrażać niezadowolenia czy sprzeciwu. Podejmuje nawet próbę opanowania sztuki strzelniczej i nożowniczej, choć - uwaga! - nie udaje jej się ich dostatecznie dobrze opanować. Perry z kolei jest zwinny, sprawnie posługuje się bronią, jest Scirem i Videm, a do tego zabija - i nie wstydzi się do tego przyznać. No i jest Dzikusem, choć jego dzikość z kolejnymi stronami coraz bardziej łagodnieje. Naprawdę przyjemnie czytało się słowne potyczki na linii Aria-Perry. Z istotniejszych dla fabuły postaci warto wymienić starszego brata Perry'ego, Vale'a, Wodza Krwi plemienia Fal, oraz jego syna Talona. Ta dwójka naprawdę sporo namieszała w całej fabule. Śmiem twierdzić, że gdyby nie oni, Aria umarłaby na pustyni, a Perry dożyłby starości w swojej wiosce...
No i w Przez burze ognia nie ma trójkąta romantycznego! Wypatrywałam go z utęsknieniem i się nie doczekałam. Przy odrobinie chęci autorka mogłaby go wprowadzić, ale postanowiła tego nie robić. Przynajmniej książka stała się bardziej oryginalna :)
Im bliżej końca, tym szybciej przewracałam kartki. Aria zbliżała się do realizacji swojego celu, ale zupełnie nie spodziewałam się takiego finiszu! Równie mocno zaskoczyło mnie rozwiązanie wątku Perry'ego. A kiedy byłam już pewna, że historia się skończyła i czeka mnie jakiś dramatyczny cliff-hanger... opowieść niespodziewanie zamknęła się. Niby zakończenie pozostaje otwarte, ale Przez burze ognia nie pozostawia odbiorcy w niepewności. Zakończywszy lekturę stwierdziłam, że tak mogłaby skończyć się cała opowieść. Ale przede mną jeszcze dwa tomy...
Przez burze ognia to historia wciągająca, osadzona w pasjonującym uniwersum. Może poszczycić się nietuzinkowymi bohaterami, niewymuszonym humorem i pseudo-prozaicznością problemów protagonistów. Choć nie do końca popieram ostateczny wybór Arii, wierzę, że wielu z Was przyklaśnie jej decyzjom i chętnie przeczyta o nastolatce, która jest prawie taka jak każda czytelniczka, i nastolatku, który - choć niewykształcony i dziki - może poszczycić się bogatym życiowym doświadczeniem.
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: miłośnikom powieści fantastycznych i YA
Mnie książka nie powaliła. Może i rzeczywiście pod koniec zaczęło się dziać coś naprawdę fajnego, ale wcześniej zdążyłam się wynudzić :/
OdpowiedzUsuńPomimo wielu pozytywów, zupełnie nie ciągnie mnie do tej serii. W ogóle ostatnio mam wstręt do książek wydawanych w kilku tomach - człowiek się wciągnie w historię a potem bum - wydawca nie kontynuuje wydania :/
OdpowiedzUsuńHmmm, jakoś ta powieść nie przekonuje mnie do siebie.. Chyba jestem na nie.
OdpowiedzUsuńTrochę nie w moim zwykłym typie, ale druga okładka śliczna ;)
OdpowiedzUsuńMuszę się w końcu za nią zabrać :)
OdpowiedzUsuń