niedziela, 6 lipca 2014

"Aposiopesis" - Andrzej W. Sawicki

Tytuł: Aposiopesis
Autor: Andrzej W. Sawicki
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 1 lipca 2014 r.
Ilość stron: 461 

Przebrnąwszy przez problem wymowy tytułu recenzowanej książki, zasiadłam do lektury. Opis z okładki zapowiadał steampunkową komedyjkę osadzoną w warszawskich realiach. Brzmi ciekawie, czyż nie?

Listopad 1871 roku. Junkierka Henrietta von Kirchheim wybiera się do opery z zaprzyjaźnioną literatką, wspomnianą w Obecnie się czyta panią Lucyną Ćwierczakiewiczową. Z jednej ze śpiewaczej wydostaje się tajemnicza siła, która zabija austriackiego ambasadora. Konflikt na linii Niemcy-Rosja-Austria wisi na włosku, a ten atak nie był odosobniony. Natomiast Danił Downar, polski (doprawdy? po nazwisku bym nie poznała) wynalazca zaczyna prace nad przełomowym wynalazkiem, przy czym niechętnie pomaga mu lokaj, czarnoskóry Alojzy (nazwisko mi umknęło). Ci dwaj panowie także zostają wplątani we wcześniej wspomnianą intrygę.

Opisane w książce wydarzenia obejmują osiem dni. Dużo, niedużo - nie mnie oceniać. Większość miejsca zajmuje śledztwo mające poznać przyczynę tajemniczej śmierci ambasadora. Nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy przecież, że za zamach odpowiedzialny jest demon, skoro tuż obok siedziała pruska agentka w cywilu. Zakończenie wątku pozostaje dla mnie zaskoczeniem, co poczytuję za zaletę Aposiopesis. Powieść porusza też temat handlu niewolnikami, nie ucieka również od trójkąta miłosnego. Akcja toczy się całkiem wartko, Sawicki nie zawraca czytelnikom głowy przydługimi i nic nie wnoszącymi rozmowami czy nieistotnymi wydarzeniami. Jednocześnie zachowuje naturalność, wkładając w usta lub życiorysy bohaterów zupełnie prozaiczne fragmenty, które niosą głębsze przesłanie: wizytę na targowisku (podczas której dowiedziano się czegoś istotnego), pochodzenie bohaterów (z dość wiadomych powodów), dokładne nazwy ulic (gratka dla Warszawiaków; choć w sumie nie wiem, czy 150 lat temu takie ulice istniały).

Bohaterom daleko do dramatyczności. Dość często wygłaszają sarkastyczne uwagi, zachowują się nieodpowiedzialnie, dziwnie, zabawnie - lektura upływa przyjemniej. Chyba najmniej przypadła mi do gustu Junkierka Henrietta, mimo że przedstawia się ją jako kobietę niezależną i waleczną, a jednocześnie skorą do romantyzmu i dramatyzmu. Według mnie jest w niej zbyt wiele sprzeczności... nawet jak na kobietę, która przecież zmienną jest. Danił, bękart tego Chodkiewicza i pomysłowy wynalazca, mimo wybitnie niepolskiego nazwiska, ma bardzo polską duszę: pije napoje wysokoprocentowe, dobrze kombinuje, jest skłonny do bitki i nieskłonny do ustępstw. Moim ulubieńcem został lokaj Alojzy - uroczy dżinn o wyglądzie potężnego Murzyna, prostolinijny, oddany panu i doświadczony przez życie (choć Danił uważa, że większość z jego opowieści to wierutne bzdury), a jednocześnie pogodny. Mogłabym wymienić jeszcze kilka istotnych dla fabuły postaci - nie byłoby to trudne, ponieważ wszyscy są charakterystyczni i niemożliwi do pomylenia - jednak recenzja mogłaby stać się wtedy zbyt długa (i tak już taka jest).

Ja tu gadu-gadu, a gdzie tu steampunk? Cóż, Henrietta to wspomagana "robotycznie" wojowniczka, a Danił ma w sobie więcej żelastwa, niż przeciętny Polak w szufladzie ze sztućcami. W przedstawionym świecie przerobienie na mechaborga to narzędzie kary lub sposób na wyleczenie z ciężkiej choroby i uniknięcie śmierci. Po steampunkowej Warszawie pomykają mechaniczne konie, w urzędach zamiast urzędników siedzą automaty, nawet więźniów w celach pilnują roboty. Sawicki obmyślił nawet nową religię, której symbolem jest Chrystus na kole zębatym. Niby detal, a jak wzbogaca świat przedstawiony :)

Aposiopesis to ciekawa steampunkowa pozycja pozbawiona patosu, nieco przypominająca Protektorat Parasola, choć tutaj nie ma wilkołaków ani wampirów, tylko ludzie, roboty i mechaborgi. Trzyma się pewnych historycznych prawd, w pewnym momencie dotyka też alternatywnych wizji Warszawy. Książka zdecydowanie warta uwagi, nawet tych, których steampunk niezbyt pociąga.
Ocena końcowa: 5/6
Polecam: jako lekką lekturę z muzyką i robotami w tle

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis
http://rebis.com.pl

1 komentarz: