Autor: Lauren Beukes
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 21 marca 2014 r. (premiera: kwiecień 2013 r.)
Ilość stron: 416
Koncepcja podróży w czasie to koncepcja niesamowita. Pewnie wielu z Was chciało cofnąć się o kilka dni, miesięcy, lat i coś zmienić na lepsze. Tymczasem w Lśniących dziewczynach skoki w czasie są powszechne - w przód, w tył, a po co...?
Pomysł na fabułę był świetny. Seryjny morderca pojawia się w życiu swoich ofiar niespodzianie, robi swoje, po czym zabiera każdej jakiś drobiazg, podrzucając coś innego, należącego do kolejnej ofiary. Autorka bawi się z czytelnikiem, od samego początku wrzucając go na głębię. Podczas lektury bardzo istotne jest patrzenie na daty rozpoczynające każdy rozdział, umożliwiają one bowiem orientację w czasie. W ten sposób powstaje złożona siatka powiązań między postaciami - zarówno głównym duetem, jak i pozostałymi ofiarami i przyjaciółmi Kirby. Szczególnie samo zakończenie dało mi do myślenia, ponieważ Lauren Beukes przygotowała nam historię podobną do Uroborosa... Niesamowita sprawa :)
Początkowo ciężko sprecyzować głównego protagonistę. Czy jest nim Harper, skaczący po dwudziestym wieku morderca, czy raczej dwudziestokilkuletnia Kirby, jego niedoszła ofiara? Poświęcono im mniej więcej tyle samo czasu. Zbierając ślady na kolejnych stronach, poznajemy szczątkowe dzieje obojga. Kirby to zdeterminowana młoda kobieta, wierząca, że jej przypadek nie był odosobnionym i "jej zabójca" jeszcze uderzy, a może robił to też w przeszłości. Nie zdaje sobie nawet sprawy, jak bardzo w przeszłości działał. Harper to sadystyczny morderca, zabijający właściwie bez określonego powodu, za to z niesamowitym okrucieństwem. Czerpie z tego wręcz ekstatyczną przyjemność, która z czasem zmienia się w obsesję, uzależnienie. Na kartach książki przewijają się także kolejne jego ofiary, przeważnie zastępujące w jednym rozdziale, rzadkiej w dwóch (oczywiście jeden to ten z ich śmiercią) oraz pomocnik Kirby, dziennikarz sportowy i były dziennikarz kryminalny w jednej osobie Dan. Jego życiorys również został zarysowany, choć zdecydowanie mniej wyraziście niż wspomnianego wyżej duetu.
Czytywałam prozę Agathy Christie, w której zabójstwa były ułożone tak, by skierować podejrzenia czytelnika na niewinną osobę (albo byt nadprzyrodzony, bo czemu nie?). Dan Brown przeważnie pozwalał odbiorcy poznać mordercę i towarzyszyć mu, podrzucając jednocześnie pewne niejednoznaczne dowody. Serialowi detektywi, pokroju Monka, ekip NCIS czy CSI, rozwiązywali tajemnice dzięki pedanterii albo nauce. Lauren Beukes postawiła na coś zupełnie innego: odbiorca od samego początku zna mordercę, towarzyszy mu w kolejnych zbrodniach, ale wplotła w to wątek fantastyczny. Myślę, że zagadki tych morderstw nie rozgryzłby żaden ze wspomnianych umysłów analitycznych.
Lśniące dziewczyny nie są może thrillerem ani kryminałem pierwszego sortu, ale na pewno ciekawą pozycją literacką. Autorka przemyślała fabułę, miała fajny pomysł z podróżami w czasie i gubieniem w ten sposób tropu, ale... zabrakło mi konkretnego motywu tłumaczącego zbrodnie. W obecnym stanie to książka o brutalnym psychopacie - czy nie ciekawiej by było, gdyby...? Mimo wszystko myślę, że Lśniącymi dziewczynami warto się zainteresować.
Ocena końcowa: 5-/6
Polecam: miłośnikom opowieści o podróżach w czasie, bez awersji do brutalnej przemocy
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis
Tak, zastanowiłabym się nad tą lekturą. Czemu nie :)
OdpowiedzUsuńDosyć oryginalny pomysł z tym połączeniem podróżowania w czasie i morderstwa. Jestem zaintrygowana :)
OdpowiedzUsuńMam na nią ochotę! :D
OdpowiedzUsuńJakoś nie pałałam zbytnim entuzjazmem do lektury tej powieści, a wszystko z powodu nieudanego pierwszego "spotkania" z twórczością autorki. Muszę jednak przyznać, że swoją recenzją rozbudziłaś moją ciekawość. :) Z pewnością rozejrzę się za książką przy najbliższej okazji.
OdpowiedzUsuń