Autor: Simon Mayo
Seria: Itch, #1
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Data wydania: 30 października 2013 r. (premiera: marzec 2012)
Ilość stron: 416
Chemia nie należy do powszechnie lubianych przedmiotów w szkole. W sumie nie wiem dlaczego, ja za nią przepadałam. Natomiast Itchingham Lofte wręcz za nią szaleje. To właśnie on jest głównym bohaterem recenzowanej dzisiaj książki.
Autor miał bardzo ciekawy pomysł na książkę, trzymał się realiów związanych z niesionymi przezeń zagrożeniami. To nie tylko wydajniejsze od uranu źródło energii, ale też zagrożenie nuklearne. Teraz bryłki tajemniczego pierwiastka znajdują się w rękach nastolatka, który... nie chce się nimi z nikim dzielić. Nie bierze pod uwagę sumki, którą może otrzymać od niejednego potentata rynku energetycznego - on chce pierwiastek uchować w tajemnicy! Może wyjdę na osobę płytką i interesowną, ale ja odsprzedałabym ów skarb. Tym bardziej, że jednostki wiedzące o istnieniu owego skarbu oddadzą wszystko za jego zdobycie, a długotrwałe wystawienie się na promieniowanie prowadzi do przykrych skutków ubocznych. Młody Lofte się tym nie przejmuje i z uporem pragnie utrzymać bryłki w tajemnicy (oczywiście w swoim bliskim otoczeniu).
Omówiłam nielogiczne zachowanie Itcha, warto co nieco wspomnieć o pozostałych bohaterach. Ważną rolę w historii odgrywa rówieśniczka Itcha i jego kuzynka, Jack (Jacqueline chyba jej było, ale wszyscy - nawet nauczyciele i rodzice! - mówili na nią właśnie "Jack"). Dziewczyna odważna i sympatyczna, wierna "sprawie". Do tego warto napisać o Nathanielu Flowerdew, który jako pierwszy postanawia wzbogacić się na nieznanym nikomu pierwiastku o liczbie atomowej 126. Rodzice Itcha oraz jego młodsza siostra Chloe pojawiają się epizodycznie, nie zwracają uwagi czytelnika na dłużej. Mam jednak wrażenie, że w kolejnych częściach trylogii pan Lofte moze odegrać ważniejszą rolę.
Porządnym zastrzeżeniem do tego utworu jest pewna infantylność. Zdarza się, że autor tłumaczy coś - wybaczcie kolokwializm - "jak krowie na rowie", do tego kilka razy się powtarza. Młodsi czytelnicy, tak w wieku głównego bohatera, być może nie odczują tego tak dotkliwie.
Pewną ciekawostką jest tryb narracji. Simon Mayo opisuje wydarzenia z perspektywy osoby trzeciej mającej wgląd w myśli bohaterów. Co więcej, swobodnie żegluje sobie pomiędzy nimi, jeśli uznaje to za stosowne. W jednej chwili czytamy myśli Itcha, by kilka linijek później trafić na wewnętrzny monolog innej postaci, która akurat znalazła się w tym samym miejscu i może mieć coś ciekawego do przekazania.
Itch: Niezwykłe przygody poszukiwacza pierwiastków to książka dla młodszego czytelnika. Niekoniecznie zafascynowanego pierwiastkami, za to poszukującego sposobu na pożyteczne spędzenie wolnego czasu. Można "liznąć" trochę chemii, a przy tym całkiem nieźle się bawić. Starszy czytelnik również może znaleźć w lekturze frajdę - jeśli nie stawia wysokich wymagań fabularnych. Ja czytałam do poduszki - i koszmarów nie miałam.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: czytelnikom w wieku około 14 lat
Chyba jednak jestem za stara na takie lektury.
OdpowiedzUsuńPrzyjemne z pożytecznym, całkiem fajny zamysł ;)
OdpowiedzUsuń