środa, 19 marca 2014

"Zoo City" - Lauren Beukes

Tytuł: Zoo City
Autor: Lauren Beukes
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 7 sierpnia 2012 r. (premiera: kwiecień 2010 r.)
Ilość stron: 384

Nie wiem, czego oczekiwałam po Zoo City - według okładki, "jednej z najoryginalniejszych powieści 2010 roku". Tytuł udekorowany zarysami zwierząt, ale też jakiś budynków, samochodu... a z tyłu jakiś bocian szczerzący zęby (!). Dziwniej chyba być nie może.

Zinzi December dźwiga na plecach Leniwca, utrzymuje się ze znajdowania zagubionych przedmiotów (zaginionych osób woli unikać) i mieszka w tytułowym Zoo City. Poznajemy ją, gdy wraca do swojej ostatniej zleceniodawczyni, pani Luditsky, z odnalezionym pierścionkiem. Na miejscu zastaje ekipy śledcze i karetkę, kobieta została bowiem zamordowana. Podejrzenie pada na Zinzi, głównie ze względu na jej kryminalną przeszłość. Do panny December zgłasza się też dwójka innych "zoolusów", kobieta z Marabutem i facet z Maltańczykiem. Chcą nająć ją do odnalezienia pewnej osoby. Ignorując złe przeczucia, Zinzi zgadza się na to - i przekonuje, że powinna była trzymać się poszukiwania przedmiotów.

Lauren Beukes wrzuca czytelnika na głęboką wodę, nie oferując wyjaśnień: dlaczego Zinzi ma ze sobą Leniwca (z wielkiej litery), dlaczego niektórzy ludzie mają swoje Zwierzęta (z wielkie litery), co to właściwie za Poprzednie Życie (PZ, z wielkich liter), o którym bohaterka co jakiś czas wspomina, jaki związek z fabułą mają pojawiające się po chwila kawałki artykułów prasowych, internetowych, jakiś mejl, a przede wszystkim - o co w tym wszystkim do licha chodzi?! Na dodatek autorka szybko przedstawia wiele innych postaci - najczęściej męskich - których rozróżnianie sprawiało mi czasami kłopot. Nie zrażając się tym zagmatwanym początkiem i czytając dalej, przekonujemy się, jak drobiazgowo skonstruowany jest ten alternatywny świat. Dowiadujemy się, dlaczego Zinzi ma Leniwca (ale nie doczytałam się powodu, dla którego tak bardzo się o niego troszczy). Wyjaśnia się nawet, gdzie mieszka Zinzi (dla mnie nie było to tak oczywiste, zakładałam, że to jakieś biedne dzielnice miasteczka w Stanach Zjednoczonych...). Uzbrojeni w tę podstawową wiedzę, brniemy przez kolejne strony, wraz z bohaterką rozwiązujemy dziwną i niełatwą sprawę zaginionej dziewczynki, by przy końcu dojść do zatrważających wniosków.

Sama Zinzi to dość typowa protagonistka urban fantasy. Ma swoją mroczną przeszłość, (wisielcze) poczucie humoru i cięty język, a także kilku mniej lub bardziej pomocnych przyjaciół. Rodziny już nie ma, stałego życiowego partnera też nie.W ogólnym rozrachunku wypada jednak nad wyraz dobrze, nie jest przecież kolejna "sierotką Marysią", którą trzeba ratować z opresji. To ona ratuje (choć raczej z marnym skutkiem) i robi za "tego złego",  przed którym trzeba ratować. Dodatkowo wręcz zawodowo oszukuje i... z jakiegoś powodu dorobiła się Leniwca. Dziewczyna na pewno nie jest wzorem do naśladowania, ale niektóre jej przymioty można uznać za pożądane - zarówno w świecie książkowym, jak i realnym. Pozostali bohaterowie, choć też dość charakterystyczni, bledną w porównaniu z Zinzi - przecież to ona jest gwiazdą w tym przedstawieniu!

Napisana przez Lauren Beukes powieść pod wieloma względami pretenduje do miana "powieści sensacyjnej". Autorka urzeczywistniła swoją opowieść, wplatając w nią fragmenty nieistniejących stron internetowych, artykułów prasowych, mejle (z dość swojską, niezrozumiałą listą błędów przy nieudanej próbie dostarczenia), nawet własną wytwórnię muzyczną. Odnośnie tej ostatniej: z ciekawości sprawdzałam, czy takowa istnieje (a wraz z nią niesamowicie charyzmatyczny właściciel, Odysseus "Odi" Huron, oraz wspomniane zespoły muzyczne) - tak umiejętnie autorka wykreowała ten pozornie błahy element świata przedstawionego.

Nie wierzę, by Zoo City przypadło do gustu każdemu odbiorcy. Czytelnik jest rzucany od razu na głęboką wodę, opisy sytuacji są czasami dość chaotyczne, a fabuła ma pewne luki, z których niektóre jakiś się wypełniają. Bohaterka jest typowa, ale - dzięki Leniwcowi :) - na swój sposób urocza. Książka jednak nie jest długa, a historia wciąga - choć nie od początku. Na korzyść utworu może zadziałać też zdobycie przezeń nagrody Arthura C. Clark'a dla najlepszej powieści science fiction wydanej w Wielkiej Brytanii w 2011 roku. Mnie się podobało.
Ocena końcowa: 5-/6
Polecam: miłośnikom "niemłodzieżowj" dystopii

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis
http://rebis.com.pl
 

1 komentarz:

  1. Dobrze, że to podkreśliłaś - to rzeczywiście nie jest książka, która przypadnie każdemu, mimo tak dobrych opinii krytyki. Ja spasuję - nie czuję "klimatu".

    OdpowiedzUsuń