Tytuł: Zakochana w mroku (org. Chime)
Autor: Franny Billingsley
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 30 kwietnia 2012 r. (premiera: marzec 2011)
Ilość stron: 404
Chociaż okładka to nie wszystko, piękna obwoluta zwiększa chęć
zapoznania z nieznaną książką. Tak przynajmniej jest ze mną. Gdy dorwałam w
swoje zachłanne łapy Zakochaną w mroku
poczułam się zachwycona i – ignorując piętrzące
się stosy recenzenckie oraz maturę – natychmiast rozpoczęłam lekturę.
Briony Larkin ma osiemnaście lat, jest jednocześnie córką pastora i…
wiedźmą. O tym drugim nie wie nikt, nawet jej lekko upośledzona umysłowo
siostra bliźniaczka Rose. Gdyby ludzie się dowiedzieli, natychmiast by ją
powiesili! Wiedziała tylko jedna osoba, macocha, która jednak nie żyje od jakiegoś
czasu. Prawdziwa tożsamość to nie jedyny sekret naszej bohaterki. Pewnego dnia
we względnie uporządkowane życie Briony wkracza nieco od niej starszy Eldric,
który natychmiast przewrócił jej w głowie. Zaprzyjaźniają się, mierząc
jednocześnie z rosnącą ilością dziwnych sytuacji. Czy Briony zaryzykuje i
wyjawi pociągającemu towarzyszowi wszystkie sekrety? A może jedynie ich część?
Albo wcale? Czy umysłowa choroba Rose da się wyleczyć?
Zakochana w mroku to książka
fantastyczna, w której ciężko jednoznacznie określić czas akcji. Z jednej
strony przypomina wiek dwudziesty (budowana jest kolej, na ulicach hyżo
pomykają samochody), z drugiej – średniowiecze (zabobonny strach przed
wiedźmami, czarami…). Także miejsce pozostaje niejednoznaczne (istnieje zarówno
Londyn jak i fikcyjne miasteczka), jednak są to tylko detale. Skupmy się na
czymś istotniejszym, czyli treści…
Pomysł autorka miała całkiem
dobry. Nastoletnia, zmuszona do ukrywania się czarownica, borykająca się z wieloma
problemami (zewnętrznymi i mentalnymi), mogła być ciekawą główną bohaterką. Mnogość
tajemnic, których nie znamy, także należy do atutów. Do tego Briony nie należy
do delikatnych, ślamazarnych postaci, potrafi odpyskować, ale… nienawidzi
siebie. A ja znienawidziłam ją. Zachowywała się po prostu dziwnie. Niezrozumiałe zachowanie i wypowiedzi Rose jestem
w stanie usprawiedliwić jej ułomnością, ale zdrowa na ciele i umyśle Briony…?
Akcja płynie wartko, a pani Billingsley ma na tyle wyrobiony warsztat,
by nie przesadzić ani z ilością opisów,
ani dialogów, ani scen akcji. Fabuła wciąga niemal od pierwszych stron, do
czego w dużym stopniu przyczynia się pierwszoosobowa narracja z perspektywy
Briony. Przyznaję, że w kilku miejscach poczułam się zaskoczona obrotem
wydarzeń, choć jedną z „większych” tajemnic – wyjaśniającą się dla
protagonistów dopiero w ostatnich rozdziałach – rozgryzłam dużo wcześniej.
Istotną zaletą Zakochanej w mroku
jest utrzymujący się wysoki poziom
napięcia. Możecie być pewni, że od samiutkiego początku będziecie wręcz
pożerać kolejne strony (i paznokcie przy okazji). Dopiero ostatni rozdział
zwalnia, pozwala się wyciszyć i pożegnać z bohaterami.
Ogromnym minusem w mojej ocenie pozostaje jednak styl pisania.
Chronologia została zachowana (i chwała autorce za to), jednak sposób prowadzenia rozmów uznaję za,
delikatnie mówiąc, dziwaczny. Nieraz miałam wrażenie, że bohaterowie rozmawiają
ze sobą na dwa różne tematy a mimo wszystko rozumieją się i bez problemu
dogadują. Zdarzały się też wprowadzające chaos przeskoki czasowe; jakieś
wydarzenie zostało pominięte, a ja później zastanawiałam się „skąd?” albo „kiedy?”.
Być może takie było zamierzenie pisarki, ale mnie to nie do końca odpowiada.
Książka ma otwarte zakończenie. Kontynuacja może spokojnie powstać,
chętnie ją przeczytam. Co prawda bohaterów nie polubiłam, nie spodobał mi się
styl pisania, ale wciągnęłam się w akcję i od książki ciężko mi było się
oderwać. Zakochana w mroku to pozycja
niewątpliwie ciekawa, zasługująca na
uwagę każdego fana książek fantastycznych, romantycznych, młodzieżowych
oraz… psychologicznych (może takowy lepiej oceni niezrozumiałe dla mnie, dziwne
dywagacje?). Nie jest arcydziełem ani przeciętniakiem, ale czymś pomiędzy.
Jeśli macie możliwość, sięgnijcie i sami się przekonajcie, czy osiemnastoletnia
wiedźma ma u Was szansę…
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom powieści fantasy oraz młodzieżowych
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu
Ciekawie się zapowiada, a okładka przyciąga :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że kiedyś przeczytam, ale na razie skończę rozpoczęte trylogie i serie, tzw. "tasiemce". ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja. Może kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
U mnie szansę mają wszystkie paranormale :D
OdpowiedzUsuńKsiążka już czeka, a ja co raz częściej spoglądam w jej stronę :D Jeszcze kilka pozytywnych recenzji na jej temat i w końcu się nie oprę i ściągnę ją z półki dużo wcześniej niż zamierzałam :D
OdpowiedzUsuńKupiłam tę książkę jakiś czas temu i spokojnie czeka na swoją kolej :) Również zakochałam się w okładce. Jest przepiękna i taka... magiczna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
Fantasy to moja działka ;] Jeżeli chcesz to chętnie ją od Ciebie przygarnę :D
OdpowiedzUsuńMuszę poszukać :)
Raczej sobie odpuszczę to książka raczej nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej książce, ale chyba muszę się w nią zaopatrzyć. :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie ta ocena i w miarę pozytywna opinia (chociaż minusy też są, a ja nienawidzę, jak pisarz nie umie pisać z sensem ;P)- sama nie wiem... może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńNie do końca książka dla mnie. Tym bardziej, że oceniasz tak średnio. Nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńNooo, może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa historia, a o książce słyszałam już wiele pozytywnych opinii. Chyba muszę się za nią rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńoTAGowałam Cię.
OdpowiedzUsuńszczegóły u mnie :)
Na pewno będę chciała po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się całkiem, całkiem, jednak... wiesz jak to jest...
OdpowiedzUsuńHmm...kurczę, a ja mam stos książek do przeczytania i nie wiem czy znajdę dla jakiejś nadprogramowej powieści czas w tym roku;p
OdpowiedzUsuńJestem zaskoczona opiniami, jakie widzę o tej książce, bo nie spodziewałam się, że będą one pozytywne. Ale skoro tak jest, to być może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa okładka. Być może zajrzę.
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę ciekawie :) Dzięki Twojej recenzji mogłam po raz pierwszy usłyszeć o tej książce.
OdpowiedzUsuń