Autor: Lee A. Weatherly
Seria: Trylogia anielska, #1 (org. Angel)
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 19 kwietnia 2011 r. (premiera: październik 2010)
Ilość stron: 400
Do książek o aniołach mam pewną słabość odkąd przeczytałam Tam gdzie spadają Anioły autorstwa Doroty Terakowskiej (swoją drogą, polecam). Blask może niespecjalnie mnie porwał, okazał się zwyczajnym romansem. Jak prezentuje się Anioł, czyli pierwszy tom kolejnej serii o tych istotach?
Willow ma prawie siedemnaście lat, mieszka z ciotką i chorą umysłowo matką. W szkole izoluje się od innych, postrzegana jest jako dziwaczka (nie tylko dlatego, że pociągają ją samochody i mechanika). Dziewczyna ma zdolność widzenia przeszłości, teraźniejszości a nawet przyszłości dowolnej osoby. Umiejętność ta - jak się niebawem okazuje - ma związek z jej prawdziwą tożsamością. Willow jest bowiem pół-aniołem, pół-człowiekiem. Co więcej, istnieje przepowiednia głosząca, że to właśnie ona zniszczy Kościół Aniołów i powstrzyma ich rozprzestrzeniania się na Ziemi.
Anioły w tej powieści znacząco różnią się od tych, które znamy z Biblii czy choćby ze wspomnianego Blasku. Te wcale nie czynią dobra, wysysają z ludzi siły życiowe, pozostawiając jedynie "skorupy", uzależnione od obecności aniołów. Cały świat opanowała nowa religia, Kościół Aniołów, jego przedstawiciele bezkarnie "zabijają" setki, tysiące ludzi. Na szczęście są Zabójcy Aniołów, do których należy osiemnastoletni Alex, a których zadaniem jest likwidacja skrzydlatych przybyszów. Chłopak ma pozbyć się Willow, ale przecież nie zrobi tego od razu - czymś trzeba zapełnić te 400 stron. A czym najłatwiej? Romansem oczywiście...
Tak, drodzy Czytelnicy. Fabuła zapowiadała się całkiem ciekawie, koncepcja nie-dobrych aniołów zwiastowała emocjonującą lekturę. Niestety, autorka nie wykorzystała tego potencjału. Od samego początku wieje nudą, między bohaterami od razy zaczyna iskrzyć (ale skrycie). Dalej jest typowo - opuszczenie domu, wspólna podróż, lepsze poznanie... A gdzie tu walka ze złymi aniołami? Pojawia się kilka małych epizodów, ale dopiero końcówka gwarantuje więcej emocji. Jednak nawet ona nie ucieka od sztampowości: odkąd poznajemy plany bohaterów dotyczące zakończenia wątku, możemy bez problemu przewidzieć, jak to wszystko się skończy. Szkoda, wielka szkoda...
Zawodzą również główne postacie. Willow od początku kreowana jest na typową bohaterkę młodzieżówki: niedoceniana, musiała wychowywać się właściwie sama, ale posiada MOC i wielkie serce, a także ogromne pokłady naiwności i szczęścia (że znalazła Księcia z Bajki). Alex, klasycznie, zgrywa twardziela, jest bezwzględnym zabójcą, ale wewnątrz jest delikatny, najpewniej płacze na Królu Lwie. Ratunku, gdzie choć odrobina oryginalności?!
Językowo bez szaleństw. Autorka operuje raczej prostymi słowami. Dużo miejsca poświęca różnorakim opisom: wnętrz, otoczenia, postaci, nawet najdrobniejszych czynności. Książka się wydłuża, a zmęczony Czytelnik usina albo omija te zbędne fragmenty (jak ja - po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zasnęłam w czasie lektury). Niespotykanym zabiegiem jest wprowadzenie dwóch typów narracji: pierwszoosobowej, z perspektywy Willow (mnóstwo emocji, myśli) oraz trzecioosobowej, w perspektywy Willa (równie ekspresywnej, drobiazgowej). Choć nie przeszkadzają mi długie opisy, tutaj czułam się nimi przesycona... Sytuację ratują momenty sceny walki. Tutaj drobiazgowość się utrzymuje, dynamika nie szwankuje, z łatwością wyobrażamy sobie kolejne uderzenia, uniki.
Anioł zawiódł moje oczekiwania. Spodziewałam się ciekawej opowieści o wojnie między ludźmi i aniołami, a otrzymałam mało ciekawy, nastoletni romans z ciekawym (i co gorsza przewidywalnym) wątkiem-sporem pomiędzy zagubioną pół-anielicą a resztą świata... Przewidywalność, sztampa, nic nowego - tymi słowami mogę określić tę książkę. Uważam, że najwięcej przyjemności z lektury wyciągną Czytelniczki młode, jeszcze nie obyte z młodzieżowymi romansami - i im tę książkę mogę polecić. Reszta, odpuszczając sobie tę pozycję, raczej nie straci wiele.
Ocena końcowa: 3-/6
Polecam: młodym Czytelniczkom szukającym anielskiego romansu z odrobiną akcji
Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi Woblink
++++++++++++
Jak co miesiąc bardzo dziękuję za Wasz udział w ankiecie. W tym miesiącu bezapelacyjnie najlepsze okazały się Kłamczuchy autorstwa Sary Shepard, zdobywając 11 głosów (37%). Na drugim miejscu uplanowała się czwarta część GONE: Faza czwarta: Plaga (9 głosów), a na trzecim Upiorna szkoła (Monster High) Lissi Harrison (7 głosów).
Bardzo dziękuję za wszystkie głosy i zachęcam do udziału w kolejnych ankietach :))
Do napisania!!
Już od dawna na nią poluję. Czasem lubię przeczytać coś banalnego, dla odprężenia
OdpowiedzUsuńJa podpisuje się pod Kobra. Tez od jakiegoę czasu poluje na tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie myślałam, że tak słabo wypadła w twoich oczach ta książka. A ja wiązałam z nią takie wielkie nadzieję. No cóż chyba narazie się wstrzymam z jej kupnem.
OdpowiedzUsuńMoże przy okazji jak wpadnie w ręce przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńMiałam straszną ochotę na tę książkę ale zdecydowanie mi przeszła po przeczytaniu Twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńSkoro to kolejny banał to nie sięgnę ;-), choć muszę przyznać, ze byłam bliska kupna tej pozycji :D
OdpowiedzUsuńCzasem lekkie i przewidywalne romanse są całkiem niezłe, ale gdy oczekuje się czegoś więcej, łatwo o rozczarowanie. Swoją drogą - bardzo lubię opowieści o aniołach, ale "Tam gdzie spadają anioły" średnio trafiło w mój gust... Życzę udanej soboty ;)
OdpowiedzUsuńJa również jestem nadal oczarowana książką pt. "Tam gdzie spadają anioły". Po recenzowaną przez ciebie książkę raczej nie sięgnę, zbyt dużo jest teraz romansów z wątkiem nadprzyrodzonym.
OdpowiedzUsuńO, to jestem zdziwiona, bo chciałam ja przeczytać, myślałam, że byłaby dla mnie bardziej odpowiednia. To może id dobrze, bo lista zaległości długa i i tak nie miałabym na nią czasu :)
OdpowiedzUsuńOoo, a myślałam że jest lepsza o.O
OdpowiedzUsuńRównież myślałam że będzie wyższa ocena, lepsza książka a tu proszę. ;]
OdpowiedzUsuńDawno nie zaliczyłam tyle facepalmów podczas wątków miłosnych jak tutaj. Potencjał był, ale w efekcie został tylko zakalec.
OdpowiedzUsuńChciałam przeczytać, ale jak i Ty odradzasz i Agna odradza, to ja podziękuję.
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka na swoją kolej na półce, jednak nie będę jej wyczekiwać do tego stopnia co wcześniej.
OdpowiedzUsuńA myślałam, że książka będzie się wyróżniać na tle innych, bo mam już trochę dość tych anielsko-ludzkich romansów. Po twojej recenzji pewnie nie przeczytam, na pewno nie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale mam na nią ochotę :) Straszną ochotę.
OdpowiedzUsuńKurde a tak chciałam to przeczytać, bo właśnie liczyłam na to, że to będzie coś lepszego, innego. A tu lipa ;/
OdpowiedzUsuńTo ja raczej nie przeczytam. Ale co do "Tam, gdzie spadają anioły" to mnie swego czasu też urzekła ta książka Terakowskiej ;)
OdpowiedzUsuń