Tytuł: Córka Laguny (org. The Undrowned Child)
Autor: Michelle Lovric
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 30 września 2010 r. (premiera: lipiec 2009)
Ilość stron: 440
Po Córkę Laguny miałam ochotę sięgnąć od dnia jej premiery na polskim rynku. Zamiar zrealizowałam z dość sporym opóźnieniem. Czy mam powód, by żałować tej zwłoki?
W 1899 roku jedenastoletnia Teodora, wraz "koleżanką" Marią, jej oraz swoimi rodzicami, przyjeżdża do Wenecji. To znane miasto boryka się jednak z różnymi problemami, m.in. podnoszącym się poziomem wód (co grozi zatopieniem) czy tajemniczą zarazą dziesiątkującą dzieci, które - by nie wzbudzać paniki - grzebie się pod osłoną nocy. Naukowcy, w tym rodzice Teo, zbierają się, by temu zapobiec, znaleźć rozwiązanie - którego niestety nie ma... Dziewczynka, na skutek różnych wydarzeń, odkrywa sekrety Wenecji - w mieście bowiem świat ludzi łączy się ze światem fantastycznym, pełnym syren, duchów, magii. Poznaje też przyczynę nieciekawej sytuacji miasteczka, ale czy uda jej się odnaleźć Córkę Laguny i zapobiec tragedii?
Zacznijmy od krótkiej oceny fabuły. Autorka przygotowała dla czytelników ciekawą, niezbyt skomplikowaną opowieść o dość zwyczajnej dziewczynie stającej w obliczu końca świata (a przynajmniej miasta). Akcja początkowo płynie niespiesznie, wraz z Teo dostrzegamy postępujące zniszczenia. Ciekawiej robi się początkiem września, gdy bohaterka trafia do szpitala - od tego momentu ma 2 tygodnie, by rozwiązać tajemnicę. Pani Lovric wykorzystała autentyczne wydarzenia z historii Wenecji, istotną rolę odgrywa Bajamonte Tiepolo - organizator powstania z 15 września 1310 roku... Akcja nie obfituje w nieoczekiwane zwroty, utrzymuje stały poziom. W moim odczuciu dużym minusem jest prolog, który zdradza chyba troszkę za dużo...
Z przykrością stwierdzam, że bohaterowie nie wzbudzili mojej sympatii, co gorsza byli schematyczni i płascy, wyraźnie dobrzy lub źli (w jednym wyjątkiem). Teodorze pomaga jej rówieśnik Renzo - przemądrzały, patrzący na nią z góry Wenecjanin. Jest on chodzącą encyklopedią, historię miasta ma w małym palcu i chętnie dzieli się wiedzą z Teodorą i czytelnikami. Szkoda, że jego wykłady są nudne, jakby żywcem przepisane z książki - czuję, że można było lekko je ubarwić. Sama główna bohaterka okazuje się okropnie naiwna i łatwowierna, choć od biedy można to zrzucić na karb jej młodego wieku. Główny zły jest zły od początku do końca. Jedynie kuzynka Maria ewoluowała, przemiana przebiegła wiarygodnie, niemniej jej charakter po prostu nie pozwolił mi jej polubić. Istotną rolę odgrywają też syreny, ale ich charaktery zostają ledwie zarysowane - służą przede wszystkim popychaniu akcji do przodu.
Wszechwiedzący narrator cały czas towarzyszy Teo. W książce dużo miejsca poświęcono dialogom, które jednak są raczej naiwne. Lovric serwuje czytelnikom prawie prawdziwą wycieczkę po Wenecji, nie unika krótkich, ale pobudzających wyobraźnię opisów lokacji, w których dzieje się akcja. Wstawia też mnóstwo nazw własnych: o ile w przypadku kościołów czy placów jest to zrozumiałe, o tyle podawanie ulic jest chyba lekką przesadą...
Polskie wydanie zachwyca przede wszystkim okładką. Na pierwszych stronach znajdziemy pobieżny plan miasta oraz listę lokacji, które odwiedzają bohaterowie. Na pochwałę zasługuje polski zespół tłumaczeniowy - czyta się lekko, przyjemnie i bezbłędnie (jakieś drobne potknięcia interpunkcyjne się chyba trafiły, no...). Uśmiech (pobłażliwy) wywoływało u mnie ciągłe używanie słowa "syrenki" zamiast "syreny" - tłumacz chyba chciał lekko "ugrzecznić" ich wizerunek.
Córka Laguny mimo wielu wad jest lekturą ciekawą i wartą rekomendacji. Jak większość książek (i baśni, do których można ją zaliczyć) dla młodzieży, zawiera w sobie morał, pokazuje wyidealizowany (i niestety naiwny) obraz przyjaźni i odwieczną walkę dobra ze złem. Jeśli nie macie jeszcze dość tego typu pozycji, chcielibyście za to spędzić kilka godzin w trochę mrocznym, bardzo magicznym świecie Wenecji, sięgnijcie. Albo podsuńcie rówieśnikom Teo i Renza - oni powinni być tą książką bezapelacyjnie zachwyceni.
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: młodszym nastolatkom; poszukującym lekkiej, wyidealizowanej baśni
Hmm... Troszkę ostudziłaś mój zapał swoją recenzją, ale to dobrze, bo myślałam, że "Córka laguny" to coś bardzo, bardzo dobrego, a tu zaskoczenie. Fakt, że bohaterowie są schematyczni i płascy skutecznie mnie od powieści odrzucił. Jeśli znajdę książkę w bibliotece to nie pogardzę, ale żeby mieć ją na własność? Na pewno nie ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
Zaciekawiłaś mnie, chociaż przypiliłaś moją chęć jej przeczytania, ale za to pobudziłaś ciekawość. Z jednej strony krytyka, z drugiej pochwały... hm.. będzie nad czym rozmyślać :)
OdpowiedzUsuńMiałam na nią wielką ochotę, ale trochę ostudziłaś mój zapał. Chyba trochę przystopuję z poszukiwaniami, jednak i tak chętnie przeczytam, jeśli trafi w moje ręce. :)
OdpowiedzUsuńHmmm... z twojej recenzji wynika, że to taka dobra książka bez zachwytów. Mam ją na półce, bo tak jak Ty, długo na nią polowałam, ale chyba jeszcze poczeka :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie ciągnie mnie do takich lektur. Może za stara jestem ;P.
OdpowiedzUsuńOdpuszczę sobie. Nie wydaje się być dla mnie stworzona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Już dość dawno słyszałam o tej książce i już wtedy wiedziałam, że to już nie dla mnie i podtrzymuję swoje zdanie :)
OdpowiedzUsuńI jestem rozdarta. Z jednej strony okładka (wiem, nie powinnam nawet tak pisać;p), czas i miejsce akcji, a z drugiej ci bohaterowie... Uwielbiam, kiedy są dopracowani, niebanalni. Nie wiem, czy sięgnę.
OdpowiedzUsuń